Azrael 100 sztuk złota. Spodziewał się mniej. Zawiązał sakwę oraz schował ją, po czym wyszedł prze namiot. Odezwał się do strażników.
- Przekażcie naszym posłańcom, że mają się udać do pozostałych dowódców wojsk, tak ludzkich, jak i najemnych. Niech im przekażą, że chce się z nimi spotkać w celu podsumowania bitwy oraz załatwieniu naszych spraw finansowych.
Wrócił do namiotu, zastanawiając się, jak przebiegnie rozmowa o podziela złota.
Arblith wstał i uścisnął dłoń Luciusa, nie prowadził już zbędnej gry, najzwyczajniej uśmiechał się.
- I na dziś, i na wieki – odparł. – Słyszałeś kiedyś o zwanych „wyższymi ponad rasę”? Jak widziałeś moją siostrę, to musiałeś. Jako głowa rodziny mam prawo nadać ci dowolny tytuł, i właśnie tym chcę cię uhonorować, godny zaufania człek nad ludzi, możesz się spodziewać że w moich stronach, bardzo ułatwi ci to życie. – Wybrani świadkowie Arblitha odetchnęli z ulgą. Widać było, że oni nie chcieli tu oglądać żadnej bitwy. Jeden z zwiadowców podszedł i wyjął zza płaszcza butelkę wina. Przekazał ją Arblithowi, który następnie zaproponował jej zawartość Luciusowi – oblewamy?
Tymczasem w obozie
Aurelia niezmiernie ucieszyła się na niedbałość dowódcy, szybko zabrała dokument i wyszła z namiotu. O tyle o ile dokument był oryginalny, o tyle jego zawartość mówiła jasno, że może ona tutaj przebywać tylko jako osoba ‘w gości’ i jeżeli któryś z dowódców jej nie zatrzyma, miała opuścić ten teren w ciągu jednego dnia. Nie była pewna, co sądzić o takim ‘dowódcy’.
Zauważyła kobietę sidhe, która była w barwach innych niż biel Arblitha, wyróżniała się, więc podeszła do niej.
- Czy możesz mnie zaprowadzić do namiotu dowódcy męskich oddziałów sidhe? – Spytała krzyżując ręce na piersi.
_________________
Cytat:
Every theory of love, from Plato down, teaches that each individual loves in the other sex what he lacks in himself.
G. Stanley Hall
Eiria uśmiechnęła się lekko, choć podejście kobiety nie spodobalo jej się, nie była dziewczyną na posługi. Zanim zdąrzyła odpowiedzieć, podszedł do niej jeden z posłańców.
- Pani, brat Azrael prosi panią i pozostałych dowódców do siebie.
- Dziękuję. Czy mógłbyś przekazać tę informację Christine, dowódcy mistyków? Jest w moim namiocie. - Przez chwilę patrzyła za odbiegającym posłańcem, po czym wróciła wzrokiem do rozmówczyni - Jak pani widzi, nie mogę teraz pani towarzyszyć. Proszę się nie krępować i spytać którejkolwiek z moich podkomendnych, na pewno wskażą drogę. Mam nadzieję że nie będzie niegrzeczne spytać, co łączy panią z Arblith Aruxem? - Uśmiechnęła się, tym razem przyjaźnie, pomyłki się zdarzają.
-Czuj si zaszczycony tym honorem i z dumą będę go nosił.
Na widok butelki w oku wojownika pojawił się błysk alkohol był jedną z trzech rzeczy których odmawiał tylko wyjątkowych sytuacjach. Ta niestety taka była, od strony obozu skrzydlatych w ich stronę zmierzał posłaniec.
- Niestety będziemy chyba zmuszeni odłożyć świętowanie - Skinieniem głowy wskazał zbliżającego się niebianina.
- Brat Azazel wzywa oficerów wszystkich wojsk do jak najszybszego stawienia się w jego namiocie. - Ukłonił się w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Zapewne podzieli się z nami dobra nowiną zasłyszaną od inkwizycji - Spojrzał na dowódcę i sidhe - Także idziesz czy jednaj najpierw spotkasz się z siostrą
Arblith przełknął głośno ślinę, po czym oddał butelkę zwiadowcy.
- Zdecydowanie im później odnowię tą więź rodzinną, tym lepiej dla mnie. – Stwierdził. – Chodźmy do Azraela, może nie lubię tej jego nieuzasadnionej dumy, ale to lepsze, niż spotkanie śmierci we własnej osobie. Widziałeś jej broń? Pomyśl, że na treningach pojedynkowała się ze mną za jej pomocą, bo twierdziła że „te patyczki” nie nadają się do walki. – Gdy to powiedział zaczął się kierować w stronę obozu.
Tymczasem w obozie
- W takim razie wybacz – odparła. – a jeżeli chodzi o Arblitha… Ta miękka nie potrafiąca zachować godnej postaci, godna pożałowania lalka bez własnego poczucia honoru i dumy to mój brat. – Odeszła na bok i wzięła pierwszą lepszą osobę, szybko znikając za horyzontem.
I wracamy do jednego z bohaterów głównych
Arblith jako pierwszy wszedł do namiotu Azraela, skinął głową na powitanie i spytał
- Wzywałeś, Azraelu?
_________________
Cytat:
Every theory of love, from Plato down, teaches that each individual loves in the other sex what he lacks in himself.
G. Stanley Hall
Zaraz za nim do namiotu wkroczył Lucious zerkając na stół, z którego mieszek zdążył już zniknąć. Chwile wcześniej zauważył Eirię odprowadzającą wzrokiem siostrę Aruxa, postanowił jednak na nią nie czekać.
Wchodząc do namiotu skinął tylko głowa nie było potrzeby ponownego witania się skoro zaledwie pół godziny temu opuścił namiot kapłana.
- Ostatni z dowódców dołączy lada moment, moi oficerowie tym czasem finalizują przygotowania do wymarszu.
Patrzyła przez chwilę za odchodzącą Sidhe, nieco zdziwiona, nieco rozbawiona. Coś czuła, że z tą osobą w obozie zrobi się weselej, choć trzeba będzie choć trochę zaznaczyć swoją pozycję. Nie miała ochoty zostać stłamszona przez przedstawiciela rodu, o którym nawet nie słyszała. Nawet jeśli tym przedstawicielem była siostra głowy, albo raczej nieoficjalna głowa rodu, sądząc po zachowaniu. Ruch w wejściu do namiotu zwrócił jej uwagę, pośpieszyła więc, żeby pojawić się w namiocie zaraz za pozostałymi dowódcami. Ukłoniła się delikatnie postaci postawionej na czele wojsk, do których należała, po czym stanęła z boku, oczekując. Ledwie klapa namiotu zdążyła opaść, podniosła się pod ręką Christine, która bez słowa stanęła w cieniu za swoją podopieczną.
Azrael
- Więc są już wszyscy. Dobrze. Chce z wami porozmawiać o złocie, które dostaliśmy od Oficjum za pojmanych jeńców. Położył sakwę ze złotem na stole przed sobą w taki sposób, by było widać część zawartości.
- Ogólnie przekazali nam równo 100 złota. Jeśli ktoś mi nie ufa, zapraszam do ponownego przeliczenia przy wszystkich. Jako, że w czasie przejmowania jeńców byłem zajęty rozmową z wysłannikiem Inkwizycji, także nie mogłem być obecny przy wymianie. Również żaden z moich ludzi nie był obecny przy tym. Zaś złoto podzielimy według zasług. Moje oddziały złapały ponad 200 wrogów. Pytanie do was, ilu wam udało się pojmać Deamo? Kończąc mówić, rozejrzał się po wszystkich zgromadzonych.
- Nonsensem jest bawienie się w cyferki – odparł – nie zmieni to przecież faktu, jaki był wynik ostateczny: Eiria pojmała najwięcej, kolejne były starania moich oddziałów, zaraz po nich są zasługi Ludzi, a na końcu twoje oddziały, które niestety przybyły późnawo na bitwę i miały ograniczone pole do popisu. – Westchnął nieco – Z kolei jednak dzielenie premii na podstawie zasług nawet, jeżeli jest najuczciwsze, w naszym wypadku nieco niekorzystne. Proponuję, aby Niebianie i Ludzie rozdysponowali premię między siebie po 50monet. Dzięki temu fundusze przed następną bitwą będą w miarę równe dla wszystkich. – Spojrzał na nich w oczekiwaniu na odpowiedź.
*- sukces w bitwie na podstawie wielkości wynagrodzenia głównego.
_________________
Cytat:
Every theory of love, from Plato down, teaches that each individual loves in the other sex what he lacks in himself.
G. Stanley Hall
Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc przechwałki skrzydlatego. Wiedziała ilu było jeńców, jej dziewczyny zabezpieczały ich rozbrajanie razem z innymi, nie była jednak w stanie powiedzieć, ilu dokładnie było jej zasługą. - Ty, panie, jesteś dowódcą, twoje oddziały obserwowały walkę z góry. Ufam że wiesz, kto na co zasłużył. Nie liczyłam pojmanych jeńców i nie mam zamiaru chwalić się. Wierzę, że tak oświecony dowódca, stąpający w łasce Boga, nie będzie próbował wykorzystać sytuacji na swoją korzyść. - Wszystko powiedziała spokojnie, w jej głosie brzmiał szacunek należny dowódcy, lecz zachowała dumną postawę, nie ujmującą niczego z jej honoru, bez śladu płaszczenia się. Nie zależało jej na pieniądzach, nie zasużyła na dodatkową zapłatę w tej bitwie, a miała możliwość sprawdzenia wiarygodności i pazerności skrzydlatego.
Rozejrzał się po pozostałych, Arux po raz drugi go dziś zadziwił w końcu jeśli najemnik odmawia złota to jaki jest cel jego obecności
- Propozycja, która przez chwila padła mi bardzo pasuje zwłaszcza, że żołd nie pozwoli mi nawet na uzupełnienia braków w oddziałach, dlatego popieram ten pomysł.
Azrael Słuchaj pozostałych dowódców przypomniał sobie o czymś.
- Wybaczcie mi, przez to wszystko, co dziś się wydarzyło, pomyliły mi się liczby. Jeńców było ogólnie 200. Zaś dokładnej liczby złapanych przeze mnie sam jeszcze nie znam i wątpię, bym poznał kiedyś. Było mu głupio z powodu tego błędu, ale najważniejsze, że już go naprawił. Zmęczeni i zajmowanie się tyloma sprawami dawało mu się we znaki.
- Co do waszej propozycji. Volirae nie wezmą więcej niż zasłużyli, gdyż nasza Wiara zabrania nam chciwości oraz przyjmowania niezasłużonej zapłaty. Uważam, że słusznym będzie w obecnej sytuacji, jeśli podzielimy złoto równo między nas.Powiedziawszy to, zaczął dzielić złoto na cztery kupki po 25 sztuk. -Ja biorę swoje 25, co wy ze swoim zrobicie, to już wasza sprawa.
Podrapał się w tył głowy. I za to właśnie nie lubił wiary skrzydlatych, miała wiele niedorzecznych elementów. Podniósł swoje monety, wyliczył dziesięć i wrzucił w kupkę dowódcy Volirae
- W prezencie.
Następnie wyliczył kolejne dziesięć, i wrzucił do gromadki z złotem Luciusa.
- Po znajomości, tylko nie wydaj na głupoty.
Pozostałe pięć monet podrzucił w górę i złapał ponownie
- a za to przy następnej okazji sobie na piwo pójdę.
Śmiejąc się do siebie opuścił namiot w kierunku własnego.
- Wybaczcie, ale mam coś do załatwienia, i muszę przygotować jednostki do wymarszu, jak jest coś jeszcze do obgadania to przyślijcie mi posłańca z relacjami, jak czegoś nie zrobię, to ten obóz zaraz wyparuje.
Gdy wszedł do namiotu, jakby inaczej, zobaczył swoją siostrę z plikiem kard, na których były imiona martwych.
- Ile ty chciałeś listów na wysyłać? – Usłyszał w powitaniu, chwilowo postanowił nic nie mówić, patrzył tylko na karty, które leciały na kupki, lewa, lewa, prawa, lewa, lewa, lewa… koniec… zrzuciła karty po lewej na ziemię. – Tylko te trzy się opłaca jeszcze opisać.
- Później o tym pomyślimy. Pozwól że w ogóle cię powitam i spytam o cel wizyty?
- Jak się dowiedziałam że schrzaniłeś pierwszą potyczkę, przybyłam jak szybko mogłam, jak się jeszcze z ludźmi zaczniesz bratać to już w ogóle nasz honor na psy zjedzie.
W tym momencie do namiotu wpadł jeden z Sidhe podległych Arblithowi i rzekł:
- Skoro już przeprosił pan dowódcę ludzi rozumiem, że możemy wchodzić na ich tereny obozu? W końcu są teraz niemal nam równi!
- To dotyczy tylko Luciusa, a teraz wyjdź stąd i do jutra chce papiery o twoim wypowiedzeniu z oddziałów. – Odparł Arblith w odpowiedzi, przerażony sidhe wręcz wybiegł, a sam Arux spojrzał na siostrę, migiem poczuł uderzenie w policzek.
- Że co zrobiłeś!? – Usłyszał w pytaniu
- Ja jestem tutaj głową rodu, a ty doprowadź się do porządku, bo inaczej odeślę cię do twojego męża.
- phew – oburzyła się, łącząc ręce na ramionach, i przyglądając mu się uważnie – chcesz się ze mną o to miano pojedynkować? Myślę, że już do tego dorosłeś.
- Nie mów mi że właśnie po to przybyłaś
- Nie zamierzałam, ale jest to chyba potrzebne.
- Słuchaj, układam już ten obóz tak, aby móc z nimi dobrze współpracować. Eiria, dowodząca żeńskimi oddziałami sidhe dała plamy, a człowiek walczył jak trzeba, zwróciłem mu honor, i mam sprzymierzeńca. Volirae są strasznie dumni, ale to jak trzech na jednego, zaakceptują nasze zasady albo będą kombinować na boku. Eiria wydaje się nieco nietypowa, ale to sidhe, więc jest po prostu jednym z nas.
- No…nie najgorzej to sobie wymyśliłeś. Ale jednak coś mi się nie podoba.
- Dlatego chcę abyś tu została, dam ci prawa głowy rodu na polu bitwy, twój mąż zajmie się resztą.
Aurelia nieco się zdziwiła, ale przytaknęła – w takim wypadku, zgadzam się.
- Gdy jako pierwsi dojdziemy do celu, ustaniemy na laurach. Sekrety Daemo spoczną w naszych rękach.
- Żywa rzecz, co? – Spytała, bardziej jakby chciała westchnąć. – ale mam jeszcze inną informację.
- słucham? – Dziwnie nagle poczuł, że atmosfera spoważniała.
- Ludzie, którzy zdradzili Aurona, naszego dziadka…nie zrobili tego z własnych pobudek…
- Że co!?
- To było na zleceniu Volirae, owa święta inkwizycja twierdziła że nasz ojciec zbyt wgłębił się w sprawę celu zbierania jeńców wojennych…
- Lecz wciąż nie wiemy co wtedy odkrył…jakby nie spojrzeć, sam byłem dzieckiem, uratował mnie jeden z strażników, donosząc do ciebie, a ty ze mną uciekłaś, do innego zamku rodu. I tak wszyscy myślą że zdrada miała miejsce na otwartej przestrzeni…
- I właśnie tego powinniśmy się dowiedzieć, jak poznamy przyczynę śmierci naszego ojca, odkryjemy sposób na otrzymanie klucza, którym wybierzemy potrzebne informacje niczym pióra z skrzydła.
- Muszę ci powiedzieć o czymś jeszcze – przerwał jej Arblith – mam mały plan. Połączę obie gałęzie rodu, skłóconą i sprzymierzoną z ludźmi.
- Zaraz…? – Zaśmiała się – ród Arblithen? Żarty sobie stroisz!?
- Pomyśl jak by wyglądały nasze możliwości, mając wszystko pod ręką
Aurelia nagle spoważniała – dobrze, ale najpierw musisz mnie do tego przekonać.
- Chodźmy do lasu koło obozów, tam powiesz mi więcej o tym, co odkryłaś. – Arblith wyszedł z namiotu – Gilbert! Zostań w moim namiocie i gdyby przyszedł posłaniec przekażesz mi od niego wiadomość, będę w lesie, tam gdzie znalazłeś jagódki….
_________________
Cytat:
Every theory of love, from Plato down, teaches that each individual loves in the other sex what he lacks in himself.
G. Stanley Hall
Spojrzała na swoją kupkę, po czym popchnęła ją w stronę dowódcy ludzi. Przynajmniej tyle mogła zrobić, może to pomoże mu uzdrowić tych żołnierzy, których zraniła jej głupota. Przez chwilę spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się przepraszająco, mając nadzieję że zrozumie i nie odbierze tego jako obelgę, po czym skinęła głową i ruszyła do wyjścia, zatrzymała się jednak w wejściu. - Czy wiadomo coś o naszych dalszych krokach? Czy wysłannicy oficjum przekazali jakieś rozkazy, które by nas dotyczyły? Mamy tu nadal czekać czy czeka nas wymarsz? - Pytanie miało charakter stricte praktyczny, wolała wiedzieć na co nastawić swoich żołnierzy
- Przygotuj ludzi na daleki wymarsz, niech zaopatrzą się w ciepłe mundury. - Zebrał monety ze stołu wypełniając nimi swoja sakwę. - I dziękuję.
Spojrzał na niebianina i ukłonił się
- Idę i ja przygotować ludzi.
Świt dnia następnego przywitał promieniami słońca opustoszałe pobojowisko, miejsce, które świadkiem było bitwy równie znaczącej, co okrutnej. Tak świat jak i ci dowódcy, którzy starli się tu z przybyszami poznali już, do czego zdolne są demoniczne istoty; ziemia spłynęła krwią, a ciała nieprzygotowanych na takie starcie żołnierzy zaścielił ziemię.
Teraz trudno byłoby poznać, co widział ten kawałek świata. Był spokojny i takim miał pozostać. Do czasu, gdy znów przekształcony zostanie w plac boju. Wojska przymierza, które opuściły to miejsce, kierując się tam, gdzie potrzebowały ich umysły najwyższych wodzów, graczy decydujących o losach wojny.
Z płomiennej furii daemo, do przenikliwego chłodu północy. I tylko po to, by znów zetrzeć się z wrogiem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum