Forum Disciples, Disciples 3 on
 
Forum Disciples, Disciples 3  Najlepsze forum poświęcone rewelacyjnej serii gry Disciples
 FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Regulamin  Zaloguj  Rejestracja   Chat [0]   Discipedia  Download 

Poprzedni temat «» Następny temat
Disciples 3000
Autor Wiadomość
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2008-10-22, 16:23   Disciples 3000

CZĘŚĆ PIERWSZA


-Yezza -głos kapitana wyrażał krańcową irytację, co ostatnimi czasy nierzadko mu się zdarzało -naprawdę nie muszę lecieć pół galaktyki, żeby zwerbować dobrego snajpera. Co mnie obchodzi że twój ma dyplom Akademii?
Yezza na ekranie komunikatora z irytacją założyła za ucho jeden z rudych loków i skrzywiła usta pociągnięte wściekle czerwoną szminką
-Szef znowu się na ciebie wścieknie, Nagash. A wiesz jak on się wścieka. Mówi że wymogi...
-Powiedz Ancalagonowi, żeby zaglądnął jeszcze raz do umowy którą z nim podpisałem. I żeby przestał wreszcie pieprzyć o wymogach! Te całe kodeksy, prawa i karty uchwał Senatu nadają się tylko do...
-Do czego, panie kapitanie? -w komunikatorze pojawiła się sroga, brodata twarz Czarnego Komandora -Słucham?
Nagash z całej siły powstrzymał się od grymasu, zerknął szybko w stronę C'eth, nisko pochylonego nad rozbebeszonymi kablami centralki. Informatyk kiwną głową i w kłębowisku przewodów odnalazł jeden, gęsto posklejany fosforyzująca taśmą izolacyjną.
-Haloo, halo, Centrala? -powiedział kapitan do mikrofonu -halo, nie słyszę was! Mamy jakieś zakłócenia... Centrala?
-A żeby cię tak drygony zeżarły, cholerny Misryjczyku! -wydarł się Komandor, miotając się przed komunikatorem -Yezza, on to znowu robi! Nagash! Nagash! Podam cię do sądu Rady Senackiej! Szlag! K...
Zanim Komandor zdążył rzucić kolejnym przekleństwem, C'eth wprawnie przeciął kabel. Ekran zaśnieżył się i zgasł. Głośniki zacharczały i umilkły. Kapitan usiadł ciężko na fotelu, rozmasował skronie. C'eth chwilę na niego patrzył, ale w końcu zsunął na oczy wizjer i wrócił do majstrowania przy kablach.
-Wielka Księga zakazuje kłamstwa i manipulacji, kapitanie -w śluzie pojawiła się ubrana w czerwony uniform Zgromadzenia sylwetka. Inkwizytor wyszedł z korytarza na mostek kapitański, bez ceregieli dosiadł się do Nagasha, zerknął na otoczonego holograficznymi ekranami C'etha i przeniósł wzrok na kapitana.
-Vogel, ja nie po to wziąłem cię do załogi, żebyś karmił mnie bredniami z twojej Wielkiej Księgi.
-A prorok oświadczył "Nie będziesz wiedział, kogo pod dach przyjmujesz, a to będzie On, jeno w postaci utrudzonego wędrowca".
-Vogel!!
Inkwizytor zarechotał, wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki dwa bidony, jeden postawił na pulpicie kapitana.
-Nie masz w galaktykach owocu pełniejszego słodyczy niźli butla z ziemską wódką -znów zarechotał, kładąc na pulpicie nogi obute w potężne trapery z masą lśniących w sztucznym świetle sprzączek.
-To też któryś z twoich proroków? -zdumiał się kapitan, wąchając zawartość bidonu -chyba zacznę czytać sobie Księgę do poduszki.
-To nie słowa proroka, tylko mojego wykładowcy Technik Tortur ze Zgromadzenia, niechaj mu
ziemia lekką i nie roponośną będzie.
Nagash zasępił się, gryząc kończystymi zębami ustnik bidonu. Ropa. Od kiedy jego macierzysta planeta, Misra, wprowadziła mordercze cła na produkty układów podlegających Senatowi, cała Liga Sprzymierzonych dostała zakaz kupowania ropy z Misry. Senat bowiem wychodził z założenia że Misra, pustynna i słabo oświetlana przez swoją gwiazdę planeta długo nie da rady bez dostaw półproduktów żywnościowych i wodoru. Misryjczycy jednak spokojnie przyjęli konsekwencje swojej niezrozumiałej polityki gospodarczej, wprowadzili ograniczenia racji żywnościowych i zarządzili budowę dodatkowych naziemnych silosów na nadwyżki ropy. Póki co radzili sobie nieźle, za to Liga, przerażona półrocznym odcięciem dopływu ropy szalała po galaktykach w poszukiwaniu innych, tanich, roponośnych planet. I dlatego właśnie kapitan Nagash - właściwie jeden z szesnastu synów szejka Udina, Nassir - został ściągnięty ze swojej wesoło marnotrawczej żeglugi po bezkresnym Kosmosie, wraz ze swoimi towarzyszami - Inkwizytorem pierwszej kategorii Vogelem Serafinem Gabrielem Azariaszem, swoim dalekim kuzynem i nieprzeciętnym informatykiem C'eth (którego imię w oryginale było tak skomplikowane i niemiłe uszom Komandorstwa Federacji, że z papierach figuruje u nich jako "Misryjczyk C"), czerwonoskórą piratką gwiezdną Kathrin, niezrównaną oszustką i malwersantką, niskim, krępym i brodatym rudzielcem o imieniu Gaderic, karłem o przebogatym repertuarze świńskich przyśpiewek rodem z tawern Trondheimu i umiłowaniu do młota polaryzatorowego oraz z marudnym i poetyckim hologramem białowłosej Maki, obrazem systemu ich statku intergalaktycznego, Disa.

I teraz szukaj tu z taką rozpijającą się we własnych kajutach załogą jakiegoś złoża ropy.

Niewesołe rozmyślania przerwała mu Maka, generując się z najbliższego portu laserowego.
-Kapitanie, dotarliśmy do współrzędnych podanych w dotychczasowej mapie podróży. Mam wprowadzić nowe dane celu?
Nagash spojrzał na półprzezroczystą, bladą damę.
-Nie, tutaj zacumujemy. Wyłącz silniki, ustaw dysze odpowiednio do pola grawitacyjnego jakie na nas działa i włącz tarczę. Acha i nastaw częstotliwość anten na jakiekolwiek kanały informacyjne.
-Obawiasz się czegoś, kapitanie? Słusznie, Kosmos jest pełen niezgłębionych tajemnic, wykraczających poza...
-Wiem Maka. Idź i zrób o co cię proszę.
Hologram zamigotał i zgasł. Po mostku kapitańskim rozniosły się szmery uruchamianej aparatury. Nagash pociągnął z bidonu. Vogel patrzył na niego, chrupiąc znalezione w szufladzie orzeszki.
-I co teraz, kapitanie?
-Teraz -kapitan odkaszlnął po zaciągniętym łyku -teraz zrobimy zebranie.
-Snajper?
-Snajper. Szkoda Kazgaha, ale nie będziemy wiecznie opłakiwać jego odejścia do floty Federacji. Sam tego chciał, rozumiem jego decyzję, ale potrzebujemy kogoś na jego miejsce.
C'eth przeklął cicho, zaszamotał się w gąszczach kabli, coś zasyczało i nagle zrobiło się ciemno.
-Maka -oczy kapitana w ciemnościach zajarzyły się czerwono -przełącz dysze i tarczę na reaktor awaryjny. I włącz fosforyzatory. To będzie długa noc.

*
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
_________________

 
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2009-01-25, 21:51   

Kathrin wdzięczyła się do ekranu, na którym widniała ponura fizjonomia szefa kontroli lotów z Pasisif. Reszta załogi, bezpiecznie niewidoczna dzięki okazałym kształtom piratki wypiętym wprost na kamerę, klęła, rzucała w siebie długopisami, grała w ping-ponga na głównym ekranie i na inne sposoby umilała sobie czas potrzebny na uzyskanie pozwolenia lądowania.
-Ależ panie generale -zaszczebiotała Kathrin, sugestywnie bawiąc się guzikiem u munduru -nie szukamy u was ropy. Jesteśmy tu by w filii Federacji uzupełnić zapasy wodoru i prowiantu. Wiecie, generale... -ściszyła głos, zagryzła wargi -po miesiącach żeglugi po Kosmosie jesteśmy spragnieni kontaktu... rozumiecie mnie, prawda?
Nagash ziewnął. Sterczą na orbicie osiem godzin w pełnej gotowości do lądowania, a ten buc którego Kath nazywa generałem dalej siorbie kawę i zażera ją pączkami. Żeby chociaż Vogel miał jeszcze trochę wódki...
Niestety z rzeczy powiązanych z piciem mieli tylko orzeszki, które zawzięcie pochłaniał Gaderic, co chwila wycierając słone paluchy w wydobytą skądś poplamioną chustę.
Niezwykła jak na niego kurtuazja, stwierdził kapitan, zwykle wycierał łapska w swoje sztywne od smarów i olei spodnie moro. Dzisiaj jednak - jak wszyscy, wliczając hologram Maki - paradowali w biało-niebieskich mundurach załogi statków Federacji. Prócz Vogela. On jedynie swój krwisty inkwizytorski strój ubogacił opaską na ramię z emblematem Federacji - stylizowanym białym orłem na tle niebieskiego, odwróconego trójkąta.
Ponura fizjonomia kontrolera lotów zniknęła z ekranu, by po chwili w jej miejsce pojawił się cyborg o miłej, lecz przeciętnej urodzie stewardessy.
-Federacja potwierdza autentyczność waszego numeru identyfikacyjnego i obrazów siatkówek oczu. -poinformowała biust Kathrin z zaprogramowaną uprzejmością -Współrzędne lądowania zostały przesłane do komputera pokładowego. Życzymy przyjemnego pobytu na planecie Pasisif, perły w układzie HR-338.
Na mostku ożywiło się.
-Maka, masz współrzędne? -Nagash, spinając niesforną burzę loków spojrzał na hologram -ląduj, tylko prosto i z klasą, jak przystało na statek federacyjny. A wy - rzucił okiem na wyprasowaną i sztywno stojącą załogę -zachowywać się. W południe mamy spotkanie z kandydatami na snajperów w hotelu.

Dis osiadł majestatycznie na arenie lądowiska. Maka powoli wyłączała silniki, na wszelki wypadek gotowa do powtórnego uniesienia się i ucieczki. Nie było jednak takiej potrzeby - przez płytę lotniska już szły ku włazowi piękne, ciemnoskóre pasisifianki o płaskich nosach i różowych grzywach, trzymające w rękach girlandy kwiatów.
-Jak na ziemskich Karaibach -mruknął Vogel, schodząc po schodkach włazu -rozpusta, zepsucie i brudne interesy... aaach, dla takich grzesznic zostałem inkwizytorem! -wyszczerzył się do panienek w zwiewnych sari, wcale nie speszonych widokiem insygniów Zgromadzenia.
-Dobra kochani -Nagash spojrzał na pad, na którym majaczyła niewyraźnie Maka -macie dwie godziny na ubrudzenie się w rozpustnym zepsuciu. Potem czekam na was na tarasie hotelu.

*

Kapitan mógł zamówić do pokoju butelkę schłodzonego Cheriff'a. Mógł zamówić też drogi dodatek w postaci kelnerki. A potem mógł rozwalić się na szerokim wodnym łóżku, zażywając wszelkich wygód, jakich brakło w ciasnej kajucie Disa.
Mógł.
Zamiast tego wprost z recepcji hotelu skierował się na tarasy, gdzie w przyjemnym półcieniu teflonowych płyt mignęło mu interesujące stworzenie o długich, jaśniutkich włosach. Z gracją wymijając rozleniwionych turystów i krążących między nimi elektronicznych kelnerów, niby to ciesząc oczy widoczkiem zatoki i szeleszczących na bryzie palm podkradł się w stronę opartej o barierki tarasu ofiary i lekko nachylił się do charakterystycznie spiczastego ucha, cedząc słowa przez kły.
-Elledan, nareszcie nie wyglądasz jak panienka.
Stworzenie odskoczyło, wielkie, sarnie oczy zupełnie pozbawione białka zabłysły
-N... Nassir. -"Elledan" z wyraźnie słyszalną w dźwięcznym głosie ulgą rozpoznał misryjczyka -co tu robisz?
-A nic wielkiego, dzięki -Nagash oparł się o barierkę w taki sam sposób jak wcześniej Elledan -pozwalam odpocząć załodze, uzupełniam zapasy... i chyba załapiemy się na targi militariów. Swoją drogą, kupę lat się nie widzieliśmy... -zerknął na niego koso -podobno w Centrali też cię nie uświadczyli od jakiegoś czasu -kapitan ze zdziwieniem spostrzegł, że Elledan nie dość że ze spotkania się nie cieszy, to jeszcze nerwowo rozgląda się po tarasie. I na miłosiernego Mizrę, czy spod ubrania wystają mu bandaże?
-Co jest? -mruknął, ściągając w końcu na siebie rozbiegany wzrok blondyna -kłopoty?
-Niewielkie -skłamał gładko Elledan -wiesz... za ochroniarza robię. Trochę.
Kapitan zmarszczył brwi. Elledan? Przecież jest żołnierzem Federacji, absolwentem Akademii, a nade wszystko przedstawicielem szlachetnej rasy z Cynulliadów. Cynulliańczycy nie kłamią, szczególnie tak nieudolnie, a prac takich jak ochroniarstwo i najemnictwo szczerze się brzydzą.
Nagash nie wypowiedział swoich wątpliwości na głos. Znał Elledana jeszcze z czasów Akademii, choć studiowali na innych zupełnie kierunkach i na innych rocznikach, to znajdowali czas na wspólne obalenie spirytusu z Trondheimu między wykładami.
-A kogo ochraniasz? -zagaił, pozornie obojętnie, odwracając się przodem do tarasu, pod błahym pozorem zamówienia drinka. Jednocześnie jego czerwone, zmrużone oczy taksowały klientelę, próbując wyłowić z tłumu kogoś z kim był Elledan.
-A, z taką jedną... -blondyn zawahał się -dziewuchą. Taka... domorosła artystka... pojechała na wakacje, a tatuś chciał mieć na nią oko. -wykrztusił w końcu, martwo patrząc gdzieś do góry, jakby teflonowe płyty zadaszenia niezmiernie go fascynowały.
Nagash nie powiedział nic, z nagłym odczuciem dziwnego smutku popatrzył na zszarzałą twarz
dawnego towarzysza.

***
_________________

 
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2009-02-09, 19:33   

*

-Elledan? -C'th oderwał wzrok od transparentnych pulpitów na których szalały kolorowe linie, słupki i wykresy -Athellen?
-Ten sam -Nagash obrócił w dłoni kieliszek, próbując sobie przypomnieć jak nazywał się ten drink -źle wyglądał.
C'th zachichotał -Gorzej niż zwykle?
-Zabawnyś -mruknął mu kuzyn, poddał się, wcisnął guzik interkomu i zamówił "to co zwykle, skarbie".
-Powaga?
Kapitan zagryzł wargi.
-Jak ropę kocham.
Za oknem apartamentu, po błękicie nieba sunęły chmury i statki.
-Coś się kroi kuzynie.
C'th w zamyśleniu obserwował czerwoną, powoli sunącą ku dołowi linię wykresu.

*

Kathrin fachowym okiem obrzuciła budynek targów, kręcących się tu i ówdzie interesariuszy, ochroniarzy i jednostki porządkowe Federacji.
-Same grube ryby -stwierdziła -same karty w implantach, siatkówkach oka i potwierdzanie poprzez aminokody.
-Nie przyszliśmy tu kraść, grzeszna niewiasto -Vogel załomotał podkutymi buciorami po marmurach schodów
-Ino sprawdzić, na jaki to sposób można bliźnim zrobić inszą krzywdę -zarechotał rubasznie Gaderic, zacierając wielkie jak patelnie dłonie -Co kapitanie? Nowe działka? Może fotonowe? Upgrade laserówek? Emisjery neurowave'ów?
-Raczej nowe generatory pola i trochę części wymiennych. -na widok głęboko zawiedzionej miny karła uśmiechnął się pod nosem -fundusze, Gadericu, synu Garhorna, wnuku Gawarda. Nie każdemu frachtowcowi pisana jest dotacja z Federacji.
-Pracując w kopalni miałem więcej kasy niż dostajemy tutaj -wyburczał karzeł -Przez ciebie zaczynam tęsknić do domu, cholera.
Nagash nieelegancko wzruszył ramionami, podążył za Vogelem. Jak można tęsknić za Trondheimem? Wielka, pokryta wciąż tleniącym się żużlem, skalista i niegościnna planeta, na której przyciąganie uniemożliwiało życie jakimkolwiek istotom prócz rodowitych trondheimczyków, mieszkających w metropoliach wydrążonych głęboko we wnętrzu planety i hodujących swoje ciepłolubne odmiany jaskiniowych roślin. Jedyne, co można było uznać za ciekawą rzecz na Trondheimie to olbrzymie pokłady diamentów, korundów i kolorowych krzemianów. Rzeczywiście, w kopalniach Gaderic mógł zarabiać krocie, szczególnie kiedy wycofano technologię obróbki metali za pomocą miału diamentowego i większość kopalni na innych planetach stała się nierentowna. Trondheim, mimo wycofania zamówień na diamentową drobnicę, nadal miał monopol na kamienie jubilerskie.
-Kapitanie... -z zamyślenia wyrwał go C'th, do spółki z Gadericiem wskazując mu stojące w samym wejściu do budynku wielkie laserówki . Jak dzieci, jak dzieci.

*

Tak jak przewidziała Kathrin - na targach roiło się od grubych ryb i Nagash mógłby się założyć, że prócz nich nie ma w całym kompleksie ani jednej załogi. Wszędzie panoszyli się dżentelmeni w garniturach w towarzystwie cyberów asystentek i ochroniarzy, zawsze tych samych modeli, czyli ślicznych, cycastych blondynek i wielkich napakowanych kafarów w różnych kombinacjach. Tylko dzięki klimatyzacji powietrze nie było sine od dymu cygar z Pasisif. Właściciele stoisk prześcigali się w pomysłowości przedstawień swoich wyrobów; Vogel z rozrzewnieniem oglądał breloczki będące wiernymi replikami produktów Guns'n'Roses Corporation, w końcu dla żartów nabył miniaturkę fotonowego działka i zaczął rozglądać się za Gadericiem.
Nagash zmarszczył brwi. C'th od dobrych pięciu minut próbował coś mu powiedzieć, ale był taki podniecony tym co zobaczył, że co chwila przerywał peany na temat i pytał "kupimy to? kupimy to kuzynie?". Tak, niestety, przyznał w duchu kapitan, C'th to niepoprawny maniak technologiczny, podejrzewam że gdybym nie zgodził się na kupno tego... czegoś, to C'th na pewno poruszył by niebo i ziemię żeby wyciągnąć skądś odpowiednią kwotę.
-Zakarija Qahhar -zwrócił się do kuzyna po imieniu -po prostu mi to pokaż, dobrze?

*

-Nie ma pieprzonej mowy.
C'th popatrzył na niego z głębokim wyrzutem.
-Po cholerę nam symulator, skoro postrzelać możemy w realu? Hamuj swoje fanaberie białasie -nieoczekiwanie dla wszystkich, Gaderic poparł kapitana -lepiej wypróbujmy to cacko na tym symulatorze i kupimy oryginał. Co, szefie?
-Nic nie kupimy, do ciężkiej zarazy. A jak nie przestaniecie mnie szarpać za kieszeń, to zwiniemy się i resztę weekendu spędzicie na orbicie, jedząc koncentraty z tubek! Zakarija, jeszcze raz tak zrobisz, a przestanę zważać na pokrewieństwo i cię... że co?
Kuzyn ciągnął go za rękaw i wskazywał na stojącą za jednym z symulatorów plugów postać
-To nie jest czasem Athellen?
Oczywiście że to był Elledan Athellen. Stał w cieniu jednego z plugów dla pilotów, a na jego zmęczonej twarzy odbijała się błękitna poświata bijąca z hologramu obrazu walki.
-Poczekajcie, zaraz wrócę -rzucił do załogi -wypróbujcie te zabawki, jak chcecie.
Już w połowie drogi do niewidzącego go cynulliańczyka usłyszał rubaszny rechot Gaderica, usadawiającego się w fotelu pluga.

*

-Często się ostatnio widujemy -Nagash uśmiechnął się przyjaźnie do bladego jak wapno blondyna -trzeba było powiedzieć że tu jesteś, wybralibyśmy się posmakować drinków i cygar tej pięknej planety.
-N... nie bardzo mogę. Rozumiesz.
-Ach -rzucił misryjczyk obojętnie -no tak, praca. Gdzież jest twoja, jak mniemam, urokliwa protegowana? Czyżby malarka scen batalistycznych? A może aspiruje do miana projektantki? Słyszałem że to wyjątkowo intratna posadka.
Elledan patrzył na niego i nie mówił nic. Wygląda mizernie, pomyślał Nagash.
-Hej -szepnął już, zupełnie cicho, tak by tylko wyostrzony słuch cynulliańczyka mógł wyłapać słowa -co jest? Mi chyba możesz powiedzieć.
Elledan opuścił głowę. Nadal milczał.
-Elle, a to kto? Kolega?
Nagash poderwał głowę, odwrócił się...

I zobaczył wielkie, zielone oczy tuż przy swojej twarzy.

Z pluga do połowy wystawała drobna sylwetka dziewczyny w treningowym kombinezonie pilota, okrytym długimi, czarnymi pasmami włosów.
-Aaa... tak, to mój dawny znajomy. Nazywa się Nassir Udin. Nassir, to właśnie moja, eee, podopieczna, Reed.
-Udin -dziewczyna nazwana Reed uśmiechnęła się lekko, samymi kącikami bladych ust -Misryjczyk?
-Cynullianka? -odpowiedział pytaniem na pytanie, skinął jej krótko głową. Roześmiała się perliście.
-Twoja malarka świetnie daje sobie radę -zauważył jeszcze półgębkiem. Elledan uniósł brew. Nagash wskazał niedbale na hologram i porównanie wyników z obu stanowisk
-W drugim plugu siedzi najlepszy strzelec na Trondheimie. -wyszeptał, po czym dodał, już głośniej -Miłego dnia, panno Reed. Do rychłego, Elledan.
Odszedł, a zmartwiały, sztywny uśmiech nie schodził mu z warg. Nie jest możliwe, żeby byle artystka dorównała w symulatorze Gadericowi. Absolutnie niemożliwe.
-Maka -zwrócił się do pada -wyszukaj mi coś w sieci, proszę...
-Przyjmuję słowa kluczowe. Przerwa między głoskami oddzielnych zdań: 0,05 sekundy.
-Cynulliady, Reed, pilot.
-Uwzględnić sieci baz danych?
Błysnęły czerwone tęczówki.
-Szukaj tylko w bazach danych. Głównie wojskowych.
-Hasło dostępu.
-Dracula.

*
_________________

 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   

Podobne Tematy
 
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
theme by michaczos.net & UnholyTeam
Tajemnice Antagarichu :: Heroes of Might & Magic 1,2,3,4,5,6 Forum