Długie palce zacisnęły się na kamiennym parapecie. Przekrwione oczy obserwowały demona, który wyjąc jakąś sprośna piosnke rzucał z roztargnieniem kamykami, raz w nagrobki cmentarne, raz w drzewa uschłe. Wąpierz wzruszył tylko ramionami i wrócił znuzonym krokiem do trumny. Wojna, eeech...
Ach, miał byc ślub, miał byc ślub!...
Tfu, musze przestać to nucić.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Kamień przeleciał tuz nad znikającą w krypcie głową wampira
Zrezygnowany siada na mauzoleum Nagasha i wyciąga gąsiorek jeden z ostatnich jakie ukradła R’ed , wykupiony za złote kolczyki.
Wyciąga zębami korek z charakterystycznym pyknięciem, po czym na płycie stawia dwie manierki zabrane napotkanym wcześniej pijanym rycerzom. Nawet ich zabicie nie poprawiło humoru demona.
Za Shogu Twoje zdrowie, obyś się uleczył i wreszcie zdechł ostatecznie jak Wszechojciec przykazał
Walka straciła smak ot cały czas oblewać się tą samą posoką z czasem przestaje bawić a zaczyna nużyć.
Dźwiek kamienia odbijającego się od ściany wibrował w martwym powietrzu.
Wąpierz wykrzywił twarz w grymasie znużenia. No ilez mozna... Nie zastanawiając sie długo wyciagnął spod trumny kuszę i pęk pocisków samo-się-naprowadzających, co to je jednemu krasnoludowi zabrał, gdy ten zdychał wyżerany przez zgłodniałego Armiego. Karasie nawet jako beczułki na hemoglobine sie nie nadają...
Do okna podszedł, bełt na ciezciwe nałożył, warge przygryzł, przymierzył i strzelił...
Bełt roztrzaskał w pyl drobny bukłak, który akuratnie demon przechylał. Resztki bimbru wyladowały na zniesmaczonej postaci potepionego.
I Twoje zdrowie, Pyrciu. A żebyś tak sobie kuper w tym ogniu piekielenym uwędził.
Wąpierzysko wielce z krasnoludzkiego wynalazku zadowolone, kusze pod trumne napowrót włożył i oddało sie w ręce zniecierpliwionej wampirzycy.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Wiek: 36 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-19, 07:04
Elfka otworzyła oczy. Najpierw wybijają sobie szyby, potem piją, a na końcu rozpieprzają w drobny mak flachę z najlepszym bimbrem na tym parszywym grajdołku...
Męźczyźni.
Wstała z przyprószonej prochem ziemi, spojrzała na gorejący półokrąg zachodzącego słońca. Ciekawe, czy ten przeklęty krwiopijca ma jeszcze trochę wina...
Opróżnione butelki z łoskotem rozbijały się o kamienne ściany piwnicy. Wąpierz usiadł, załamawszy ręce nad stosikiem potrzaskanych skorup.
- Cudnie. Ostatnią flache bimbru szlag wziął i trafił, zaraza z tymi elfimi złodziejami! Tfu! Parchy same nic nie potrafią, to kradna na potęgę, noż...
Armi!
Niezależny sługa przyczłapał do piwnicy, na jego pucułowatej twarzy zakwitł niesmiały usmieszek.
-Hem?...
-Kto miał pilnować piwnicy?!
-Hem...
- Ja cie kiedyś tymi ręcami zamorduję!
-Hem,hem!
- A co mnie to, że już jestes trupem. Nevermind. Pójdziesz po mandragore do Rogina, tylko żeby cię szelma znowu w jajo nie zrobiła na towarze.
- Heeeeeeem?!
- Co nie?! Zawaliłeś i jeszcze bedziesz marudzić?!
- Hem, hem, hem...
- I Zmień ten cholerny kapocik w planetki, bo patrzec nie mogę...
- Hem hem ^^
Krwiopijca westchnął ciężko, zza pazuchy wysarpnął gąsiorek, korek z głośnym pyknieciem odskoczył od szyjki. Wino było przednie.
- No. Choc tyle jeszcze sie uchowało przed ta zielonooką paskudą. Trzeba przeczyścic destylator...
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Wiek: 36 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-19, 08:25
Piwnica była ciemna i śmierdząca. Elfka jednak nie spodziewała się niczego innego po podziemiach trupiej cytadeli.
Wampir, z miną, jakby dręczył go kac-morderca i wrzody żołądka, siedział na jednej z pustych krypt i przez kły siorbał coś z oplecionego wikliną gąsiorka.
Elfka zawierciła się w swoim ciemnym kącie. W piwniczce oczywiście nie było ani kropli żadnego trunku. Cóż, impreza na trupich błoniach obędzie się bez wampirzego spirytu.
I chyba bez niej, bo jak ten krwiopijczy dekadent będzie w dalszym ciągu rozczulał się nad butelką, w dodatku siedząc na przeciw wyjścia, to albo przyjdzie jej uświerknąć, albo...
Albo. Szeroki uśmiech wykwitł na szczupłej twarzy. Bezszelestnie odmotała z szyi grubą chustę, rozsupłała koszulę, tworząc duży dekolt i idealne dojście do pulsujących pod skórą błękitnych żył.
W długim, luźnym rękawie schowała srebrny szpikulec. Odgarnęła jeszcze włosy z karku i gwizdnęła melodyjnie.
Wąpierz drgnął na rozbijający w pył piwniczna ciszę dźwięk.
Dobra... Thleba jak leżał zapruty w trzy dupy pod stołem w sali bankietowej, tak dalej leży. Armi jak ostatnio próbował gwizdnąc to sobie reszte zebów wypluł. Rogin odkąd zdradził demony tutaj sie nie zjawa, bo boi sie Pyry, zas odkąd zdradził truposzy nie zjawia sie tym bardziej... a zresztą teraz ma na karku najemników z CDA, którym podwędził pare wierszydeł i prezentował jako swoje.
Wąpierz ziornął podejrzliwie w zacieniony kąt przy wejściu do piwnicy. Cięzkie westchniecie dobyło się z martwej piersi krwiopijcy.
No elfka jest bezczelna!
Tymczasem zielonooka szczerzyła zęby w usmiechu, nawijając na palec kosmyk włosów. Nagash przełknąl ślinę, wzrok ślizgał się po jędrnych kształtach wystajacych zza dekoltu i kształtnej szyi. Hmm, hemoglobinka!
Oblicze wąpierz sposępniało.
- Daj sobie siana, R'ed, nie tym razem. Ja wiem, że gdzie demon nie może tam babe pośle, a drugi razy leczyc sie po twoich srebrnych szpilach nie zamierzam.
Długie palce zastukały w gąsiorek. Wąpierz z zrezygnowana miną przesunął się na sarkofagu, robiąc miejsce, z którego starł zalegające nań śmieci. Gasiorek wyciagnął sie w strone nieco zdezorientowanej elfki.
-Hmm?...
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Wiek: 36 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-19, 09:00
Przyjęła butelkę.
-Ale tylko jednego -zastrzegła -nie chcę się po pijaku natknąć na któregoś twojego podwładnego, a ty mnie jak zwykle nie odprowadzisz.
Wampir wzruszył obojętnie ramionami.
-Duża jesteś, poradzisz sobie.
-Ostatnio też tak powiedziałeś, a potem obudziłam się w jamie Arniego.
Wampir zarechotał w szyjkę butelki.
-Legendy już o tym piszą, wiesz?
Odebrała gąsiorek od towarzysza i skrzywiła się.
-Teraz to twoje garbate paskudztwo cały czas depcze mi po piętach. Driady się go boją.
-Nie ja mu garb dałem.
-Nie z własnej woli u niego wylądowałam.
Zamruczał coś pod nosem, spojrzał na jej szyję. Podchwyciła spojrzenie, roześmiała się. Dźwięczny, perlisty śmiech odbił się od ścian piwnicy
-Nagash, nie poznaję cię, czyżbyś się robił zazdrosny?
Prychnął, odwrócił wzrok.
-O co? O Arniego chyba.
Zmrużyła oczy. Wiedział, że już jest zawiana - ech, te elfy, ledwie pociągną, od razu leżą, pomyślał.
Wstała, odłożyła pusty gąsiorek na pokrywę krypty.
-No to do zobaczenia, kochanku garbusa -starała się zażartować, ale jakoś nie bardzo jej to wyszło. -Będę się zbierać.
Uniósł na nią płonący czerwienią wzrok.
-Nie tak prędko, maleństwo.
Zimne palce zamknęły się wokół pulsującgo ciepłem ramiona elfki. Spoza zasłony przyjemnego szumu drgającego pod czaszką R'ed dochodziły ostrzegawcze sygnały.
- A tobie co, wampirku? Zakochałeś się, czy co?
Krwiopijca usmiechnął sie pełnym garniturem uzębienia. Nie puszczając ramienia R'ed wstał powoli z sarkofagu. Dla elfki czas płynął już nienaturalnie powoli, stare wampirze wino... Na psa urok - nie powinna tego brac do ust...
Nagash tymaczasem stanął za plecami długouchej, zimna dłoń wylądowała na drugim ramieniu, chłodne palce spuszczały sie w dół po szerokich rękawach. W ciszy targanej nierównym oddechem elfki zabrzmiał dźwięk srebrnego szpikulca uderzającego o kamienna posadzkę.
- Eeech, R'ed, dwa razy ta sama sztuczka? Rozczarowujesz mnie, a miałem cię za kreatywną... elfkę.
Mroźny oddech sunął po gładzi szyi koncentrując sie na błekicie tetniących słodka hemoglobina zył.
- Zabieraj łapy trupie, nie dla psa kiełbasa...
Elfica próbowała wyszarpnąc się z kleszczowych uścisków wampira, ale szum w głowie skutecznie uniemożliwiał jej zebranie wszystkich sił.
- No, no... Tylko bez takich proszę. Jesteś moim gościem, byłoby to conajmniej niesymetryczne, gdybym musiał ci zrobic krzywdę. Armi bedzie zachwycony! A teraz pozwolisz, że cie odprowadzę.
R'ed skrzywiła się z niesmakiem widząc, że wapierz prowadzi jaw kierunku odwrotnym, niz ten, z którego przyszła.
- Drzwi, łajzo, są po tamtej stronie!
- Doprawdy? - na twarzy Nagasha wykwitl obleśny usmiech.
- Niech cię Nag, wykastruję cie za to, zobaczysz...
Wampir wzruszyl ramionami. Ciagnął elfke przez ziejace wilgocia korytarze cytadeli.
- Zastanawiałas się kiedyś, jak to jest byc po drugiej stronie?
Źrenice zielonych oczu rozchyliły się z przerażenia.
- Nie odważysz się...
Dotarli do obszernej komnaty wypełnionej mniej lub bardziej roznegliżowanymi wampirzycami, które z zdumieniem patrzyły na zdobycz, która tym razem przytargał Nagash. Elfka w wampirzej swicie? Tego jeszcze nie było.
- Wiecie co macie zrobić.
Wampirzyce jak na zawołanie skinęły głowami.
Chwile później R'ed ubrana w długa koronkową suknię i zdobny gorset odsłaniający wcale niezgorsze atrybuty, siedziała przywiązana do krzesła, ustawionego przy zastawionym wszelakimi dobrociami stole. Po drugiej stronie usadowil sie wampir, z noga założona na noge, przeglądający w świetle kandelabrów karminowa zawartośc kielicha.
- No i co teraz, R'ed? - ironia zadźwięczała w kryształach poustawianych na stole.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Wiek: 36 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-19, 09:59
Miała ochotę zakląć. Paskudnie zakląć, tak, żeby temu pieprzonemu wąpierzowi uschły uszy.
Ale nie będzie zniżać swojego poziomu.
-Co teraz? Dlaczego to pytanie zadajesz akurat mi? -zadrwiła, zdmuchując lok z oczu. -Miało być retoryczne? Chcesz, żebym teraz drżała ze strachu przed świtą twoich wampirzych dziwek? Że będziesz mnie uświadamiał, lubował się w opisie tego, co zaraz się stanie? Cytując, daj sobie siana. Dobrze wiem, co się teraz stanie.
Mimo, że bardzo się starała, jej zęby zaszczękały o siebie, głos nabrał płaczliwej, przebrzmiałej barwy.
-Teraz otworzysz mi żyły. Umrę, a ty zainicjujesz moje ponowne narodziny. -patrzyła mu w oczy. Żadnego kiwnięcia, opuszczenia powiek, niczego. -albo zwyczajnie sobie ze mnie żartujesz. Chcesz mnie złamać, żebym poczuła się pokonana i odeszła. No tak... -pokiwała głową -jaki miałbyś interes w zmianie mnie w wampirzycę? Nie skazałbyś sam siebie na wieczność ze mną. Przecież ty mnie nie cierpisz.
Wąpierz uśmiechnął się i wstał z siedziska. Mroczna postać zaszła R'ed od tyłu.
- A rób co chcesz, wiedz jedno - twojego zasmarkanego nie-życia ci nie umilę.
Nagash skwitował warknięcie elfki dobrotliwym grymasem. Pochylił sie nad spięta postacią i odsupłał więzy krepujące jej ręce.
- Spróbuj tego wina. Jest naprawde dobre, nawet lepsze, niż poprzednie. Pasztet z królika też wcale smaczny.
Lesny drapieznik przeniosił zdumiony wzrok z wampira na swe uwolnione dłonie.
- Sądzisz, że to jest zabawne, Nag? Że jak sie ze mna jeszcze troche podroczysz, to w końcu zaleje sie łzami i bede cie błagac o litośc? Tego chcesz? - mruknęła rozmasowując zdretwiałe dłonie.
Twarz krwiopijcy była wyprana z wszelkich emocji.
- Skąd przypuszczenie, że cie nie cierpię?
- Nie rozsmieszaj mnie.
- Wroga trzeba szanowac, moja droga. Dobry wróg to jedyna rozrywka w tym gnijacym grajdołku, jak ładnie okresliłas Nevendaar.
- Co ty nie powiesz - skrzywiła się R'ed, nalewając sobie wina.
Całkiem dobre... Jak sie z tego wydostane, to trzeba bedzie skrzyknąć Jona'atha i reszte, i splądrować pozostałe piwnice wąpierza...
Nawet nie poczuła jak palce Nagasha wyladowały na jej szyi. Nagły dotyk nieumarłego zmroził ją.
- Mógłbym wyssać ci troche krwi, owszem. Mógłbym nawet wyssac do czysta. Ale o niesmiertelności zapomnij, nie jesteś godna.
Elfka prychnęła pogardliwie.
- Wolałabym sczeznąć w ludzkich lochach, niz cieszyc sie taka niesmiertelnością. Powiesz mi wreszcie o co tutaj chodzi?
Wampir tymczasem stał już przy oknie z rękoma splecionymi z tyłu. Wpatrywał sie gdzies w dal.
- O wartość, moja droga.
- Jaka wartość?!
- Twoją.
- Że co?!
Biel kłów rozbłysła w świetle kandelabrów.
- O to, czy jesteś na tyle wazna dla Nevendaar, by ten przybyl tutaj po ciebie.
R'ed zaklnęła szpetnie szeptem i pociagła spory łyk wina.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Wiek: 36 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-19, 10:58
-"Ten"? Masz na myśli kogoś konkretnego, czy po prostu chcesz się podroczyć z durną dzikuską z lasu?
Wampir dalej patrzył w okno. R'edoa wzruszyła ramionami, odstawiła kielich i wstała
-Skoro nie masz mi nic więcej do powiedzenia, to ja się pożegnam. Jona'ath się stęskni, a ja w łóżku potrzebuję ciepłego ciała obok, a nie któregoś z twojej zimnej świty. -oczekiwała na reakcję, ale milczenie ze strony okna wcale jej nie zaskoczyło. -Dobrej nocy, grafie, życzę udanych łowów na brudne ludzkie samice... o, przepraszam -zagryzła wargi, żeby się nie uśmiechnąć się szerokim, złym uśmiechem -nie poczułeś się urażony? Mówiłam co prawda o kobietach, ale mogłeś to wziąć do siebie... w końcu, też kiedyś byłeś jednym z nich. Głupim, brudnym, biednym wieśniakiem, który miał, o ironio! Szczęście, że pewnej księżycowej nocy porwał go wampir.
Postać przy oknie drgnęła, zaplecione na plecach dłonie zwinęły się w pięści. Elfka z tryumfem błyszczącym w zielonych oczach odwróciła się przodem do wyjścia.
-Tak wiec, miłej nocy, o władco Cytadeli Kruka, o którym się mówi, że nie ma duszy, emocji i sumienia. -nie powstrzymała się, jej ostatnie słowa przebrzmiały nieprzyjemnym, wrednym śmiechem.
- Taaak... Wiesz co jest w was, elfach denerwujące?
Odpowiedziało mu milczenie.
- Że do wszystkiego wam trzeba rysowac schemacik, bo za cholere nie rozumiecie prostych metafor. Więc nie owijając w bawełne - jesteś R'ed tylko miejscowym watażką, przewodzącym bandzie leśnych drapieżców. Dla ludzi jesteście jak wrzód na dupie, dla nas nie jesteście zas niczym innym, niz natretnymi muchami, od których trzeba sie odganiać. Stanowicie jedynie jakąs wartość dla demonów. Zaskakujące, prawda?
Elfka dalej milczała.
- Pozwole to sobie wykorzystać. Zobaczymy czy piekielny księciunio zjawi sie, by ratowac swa protegowaną. Naturalnie... przyjme go z wszelkimi honorami.
Paskudny usmiech wykwitł na twarzy krwiopijcy.
- Czcze mzonki wampirzego erotomana...
Odpowiedziało jej jedynie wzruszenie ramion.
- Pozyjemy - tutaj Nagash zachichotał złośliwie - zobaczymy.
Wampir błyskawicznie znalazł się przy elfce, złapał ją za dłonie i przysunął je tuz przed zielone oczy.
-Co widzisz?
- Mógłbyś jasniej, trupie? Albo schemacik mi narysuj, przeciez elfy nie rozumieja prostych metafor - zakpiła elfica, próbując uwolnic sie z uścisku martwych rak.
Wampir popatrzył na nia z pogardą.
- Czyste paznokietki masz, prawda? Bo wyszorowały ci je moje wampirzyce, a wierz mi, trzymałas tam chyba brud z wszystkich zakątków Nevendaaru. I ty masz moralne prawo do wysmiewania tutejszych wiesniaczek? A ty kim jesteś, R'edzinko? Córką herbowego tatusia? Dworzanka Illumielle? Jesteś zwykłym lesnym drapieznikiem, nikim więcej. Przyglądałas sie kiedys własnym dłoniom? Tutejsze dojarki maja gładsze. Zredukuj ten nadęty balonik własnego ego, inaczej zawsze będziesz śmieszna z tym swoim przekonaniem o własnej wyjątkowości.
Wampir puścił dłonie R'ed, ponownie podszedł do okna koncentrując uwagę na pobliskich kurhanach.
- Nie byłem nawet wiesniakiem. Byłem jedną z sierot, jakie służyły w tamtym oddziale. Spotkanie z arcywampirem nie było szczęściem i noc wcale nie była księżycowa. To w ogole nie była noc. I to w ogole nie było romantyczne. Przeszłośc sie zresztą nie liczy, istotne jest to, co dzieje sie teraz. A teraz jesteś w mocy znienawidoznego grafa ep Shogu, bo nienawidzisz mnie R'ed, co? - prycnął rozbawiony krwiopijca.
Elfka pokuśtykała w stronę krzesła. Po długiej chwili ponurego milczenia wreszcie zagaiła:
- Zatem robie za przynętę?
Władca Cytadeli przymknął oczy.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Wiek: 36 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-19, 12:54
-Czyli nie. Czyli chcesz mnie sprzedać za... za co? Za przymierze z Demonami?
Wampir usiadł za stołem, zarzucił nogę na nogę i milczał chwilę.
-Nienawidzisz mnie?
Opuściła głowę.
-Nie. Dlaczego mam cię nienawidzić? Nie jestem byle watażką, trupie, który zabija każdego na swojej drodze. -patrzyła na swoje kolana, na zwały jedwabiów -Ja mam powody, żeby nienawidzić ludzi. I szlachetnych elfów -dorzuciła, a w głosie zabrzmiała tłumiona złość. -Wiesz, dlaczego siedzę tutaj, na obrzeżach Czarnej Puszczy?
Milczał, więc kontynuowała.
-Bo Illumielle zrozumiała, że gdyby trzymała mnie dłużej w Ognistym Gaju, to powyrzynałabym połowę z jej szlachetnej świty. Walczę na obrzeżach od czasu podboju Temperance. Od czasu, kiedy... -urwała. Wampir słuchał, czekając, aż usłyszy przełykane łzy.
-Od czasu, kiedy kompania szlachetnych, których miałam pod swoją jurysdykcją dopuściła się wobec mnie zdrady i... nie powinnam ci tego mówić, bo i po co ci to wiedzieć. Grunt, że jeśli chodzi o moją wartość, to teraz już znaczy więcej. Bo ja nie jestem awanturnikiem z brudem pod paznokciami, jestem R'edoa Srebrna Struna, córka Tora'acha, jestem jedną ze Sztukmistrzów Śmierci. Mój brud za paznokciami to brud pracy dla Przymierza Elfów - wiem, że to brzmi naiwnie, ale, do cholery, w dalszym ciągu jestem im lojalna. I nic tego nie zmieni.
Wampir nadal milczał, kęcił młynka pazurzastymi kciukami.
-I mam świadomość, że dla Imperium Wszechojca, z jego Oświeconym Królem Emry'm na czele, jesteśmy tylko, jak to poetycko ująłeś, wrzodem na dupie. Niestety, gdybym nie zabiła wtedy Ime'ela Przewodnika, może mogłabym zostać generałem, a wtedy wrzód na dupie przerodziłby się w wyjątkowo bolesną chorobę.
Uniesienie ciemnej brwi. I żadnej innej reakcji.
-Nie zwykłam się nad sobą użalać, ale w końcu jestem tylko bezbronną elfką we włościach możnego wampira, który chce mnie przehandlować jakiemuś innemu możnemu, ale z innej rasy.
Uśmiechnął się, słysząc powracającą ironię. Czekał na ciąg dalszy, ale elfka siedziała dalej, ze spuszczoną głową.
Splótl dłonie na potylicy i swym zwyczajem począł kiwac sie na krześle.
- Wiesz, parsknąłbym śmiechem, ale głupio mi. Oto i postrach ludzkich miasteczek, które korona oplatają Czarna Puszczę, znienawidzona mucha lisza Miceusa (tak przy okazji - wiesz jak cie nazwał ten zrzedliwy Alkmaar? Dżarada! Szarańcza!) , sól w oku elfiej arystokracji, siedzi i szlocha w rekaw jak jakas rozhisteryzowana pomywaczka, albo jak ta imperialna młodziez, wsród której ostatnio taki modny spłycony dekadentym, jak im tam było... Emo? Nieważne. Sadzisz, że sie na to nabiorę? Ten płacz pasuje do ciebie jak pięść do nosa.
Szloch ucichł, elfka zagryzła wargi, pozwalając by ostatnia łza spłynęła po kształtnym policzku.
- Ty naprawdę masz problemy z emocjami, Nagash. Zreszta czemu tu sie dziwić, pod tym wzgledem jestes pusty jak wiekszość dzbanow samogonu w twojej piwnicy - prychnęła pogardliwie. Graf popatrzyl sie na nia z ukosa.
- A co ty wiesz o naturze wampira. Cały czas powtarzasz, że jesteś już duża. Duże elfki nie płaczą. - zazgrzytał ironią.
- Chciałbys wampirku czasem łezke uronic, co? Tylko że cie na to nie stać.
Nagash usmiechnął się.
- Daruj sobie psychoanalize. Ani nie jesteś w tym dobra, ani sytuacja takiej nie sprzyja. Wracając do tego co powiedziałaś. Pare razy zabrzmiało w twoim wywodzie magiczne - tutaj dłoń krwiopijcy wykonała nieokreslony gest w powietrzu - słowo "lojalność". Wobec Przymierza. Faktycznie R'ed, ty nie jestes zwykłą watażką. Ty jesteś małym, dyszacym żądzą zemsty koszmarkiem śniacym sie po nocach panom w posrebrzanych pancerzach. Ta lojalnośc cie krepuje, przeciez to widac, słychac. A Illumielle to widziała, heh, nie ufa ci, sama lojalnośc widać to dla nich za mało, by uwierzyc, że w akcie vendetty nie wyrżniesz całej palestry archontów.
Elfka zacisnęła zeby, ale nie odezwała sie słowem. wampir spojrzał na nia zaciekawiony.
- Tak, tak, R'ed... Mówisz, że mogłabys być chorobą która strawi Imperium, ale zredukowali cie do roli kąsliwej osy, która lata sobie gdzies na dalekiej prowincji, uwiązana łańcuszkiem lojalności. Cóż, to wasze elfie sprawy, mnie to tylko ciekawi i dziwi.
- A ty Nagash to niby co? Wielki pan i władca wyrzucony na zadupie Nevendaar, by pilnować zdychajacych na tutejszych cmentarzach drzew?
Pergaminowe oblicze wykrzywilo sie w gescie pełnym wyrozumienia.
- Po pierwsze Cytadela to siedziba rodowa ep Shogu, nie ja ja wybrałem tą kupe gruzu, zreszta wcale ładna kupe gruzu. Po drugie... Stolica jest nie dla mnie, dusze sie tam. I po trzecie... jestem tutaj, by miec na oku, zarówno takie kąśliwe osy, jak ty, jak i węszace w poblizu demony.
- Z którymi chcesz zawrzec pokój wydając im w zamian mnie?
R'ed patrzyła posepnie na wampira.
- Nie. Wystarczy mi tylko Pyriel. Twoj dawny pobratymiec, ktory sprzedal sie demonom za obietnice zmniejszenia cierpien. Żadnego pokoju zawierac nie zamierzam, to byłoby smieszne, wojna trwa pernamentnie, od samego początku swiata i trwac bedzie do jego konca. Wojna nie jest jakąs anomalią, to stan naturalny. Anomalia sa chwile pokoju.
- Pyriel...
- Mhm. Wczesniej, czy pózniej zjawi sie tutaj, po ciebie. Ma taka jakąś dziwna słabość...
Elfka popatrzyła na krwiopijce rozbawiona.
- Za dużo Nag bimbru, za dużo.
Wapierz usmiechnął sie oczyma.
- Poczekamy. A tymczasem mozemy sobie spokojnie pogaworzyć. Wiesz, może kiedyś beda układac legendy, jak to wampir porwał elfkę, a potem wzieli razem ślub... Khe, khe
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Ostatnio zmieniony przez Nagash ep Shogu 2007-07-19, 14:31, w całości zmieniany 1 raz
-Temperance, rzeź jakiej ludzie nie zapomną
Graf szybko odwrócił się w kierunku z którego doszedł go łagodny elfi głos
-Cholerne zaklęcie niewidzialności
-Bitwa która miała dać chwałę a doczekaliśmy się tylko zdrady. Zabito Magd’ene moją Magd’ene i choć pojmało wielu Hierofantów nie użyto ich umiejętności, rozkaz brzmiał zabić wszystkich wszystkich szlachetni poleceń nie kwestionują…. Wybaczcie słuchając was i mi zebrało się na wspomnienia
Wampir szybko otrząsnął się z zaskoczenia i niema niezauważalnym gestem nakazał nałożnicą by otoczyły przybysza
-Więc przybyłeś Pyrielu, spodziewałem się że obecność tej dzikuski Cie przyciągnie
-Wybacz Shogu
-Wybacz?
Ruchem równie szybkim i niezauważalnym jak ten jakim wampir kierował oblubienicami demon wbił srebrny grot w krtań najbliższej wampirzycy. Komnatą wstrząsnał nieludzki krzyk oblubienicy którą powoli zaczęły ogarniać płomienie, pozostałe wstrzy,mały atak w oczekiwaniu na polecenie grafa po czym opuściły loch.
-Wybacz ale wole nieco żywsze towarzystwo.
-Wrato było spróbować
-A wracając do naszej fleki to nie przyszedłem po nią, choć ciekawe to trofeum, bardziej ciekawi mnie dlaczego uważasz iż jest ona dla mnie cenna.
R’edoa też ciekawa odpowiedzi skupiła wzrok na Nagashu który ponownie zwrócił się do okna
Wiek: 36 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-19, 14:38
-To może panowie tutaj pogwarzą, a ja wyjdę się przewietrzyć -zaproponowała w przypływie humoru -Nie? A przypudrować nosek? Też mnie nie wypuścicie... -zajęczała, skupiając uwagę obu mężczyzn na sobie.
Nagash zamrugał, zamknął oczy i westchnął.
-Zamknij się.
-Dobrze -zdmuchnęła niesforny lok z oczu -dobrze, już nie odezwę się ani słowem. -pochyliła się mocno do przodu, kładąc dłonie na posadce i szybszym niż myśl ruchem odgięła się do tyłu. Czarne pantofle odbiły się od marmurów podłogi, koronki sukni zafalowały w powietrzu.
Witraż rozprysł się na milionowe lśniące kawałeczki, deszcz odłamków uderzył w posadzkę, ale zagłuszył go kobiecy krzyk.
-Handlujcie moim zewłokiem, panowie!
Lot z najwyższego okna cytadeli rozburzył czarne włosy.
Wzrok demona i wampira wyrazał bezgraniczne zdumienie.
- To pohandlowane... - jeknął pierwszy wampir. Pyriel juz otwieral usta, by cos powiedzieć, lecz nagle drzwi do komnaty trzasnęły z hukiem o ścianę i do wsrodka wtoczyła sie kulejąca postać garbusa.
- Ja, ja, ja! Army uratuye elfycę!
Nim ktokolwiek zdąrzył zareagować rozpędzony garbus wskoczył na parapet i poleciał w ślad za R'ed. Dwie postacie dopadły szybko parapetu, na dole wkwitł kawał różowego materiału w wzorki z planetek.
Graf jeknął.
- To ja już wiem co za "nowy" pokrowiec na garb ona mu uszyła!
Pyriel, zaskoczony totalnie, nie bardzo wiedział co finalnie powiedzieć.
- Znaczy, że co... Że koniec przedstawienia?...
Wampi popatrzył na niego ponuro.
- Armi prawdopodobnie złapie ja, nim roztrzaska sie na kawałki o grobowce cmentarza. A potem zabierze w cholere...
- To co robimy?
Nagash podszedł do stołu i nalał dwa kielichy wina.
- Pijemy... a co w takiej sytuacji mamy robić?
Pyriel wzruszyl ramionami i przechylił naczynie wypełnione karminowym płynem.
- Nawet lepsze niz twoj bimber.
Wąpierz nie odezwal sie ani słowem. Patrzyl ponuro na rozbite okno.
Gdzie ja teraz dobrego szklarza znajdę?!
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Wiek: 36 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-19, 14:57
Elfka ze złością wyszarpnęła spinke podtrzymującą misterny kok.
-Jona'ath, ty i ten twój pieprzony refleks!!
Jasnowłosy elf ściągnął cugle gryfa
-Co? Miałem czekać aż rozplaśniesz się na nagrobku, jak ten nieszczęsny garbus?
Spojrzała w dół. Różowa kapotka, którą kiedyś zostawiła na błoniach któraś z driad leżała pomiędzy kurhanami.
-Szkoda tego trupiego idioty. Był całkiem pocieszny.
Elf zarechotał
-Ech, ta miłość... Aua! R'ed! -umilkł, kiedy smukła dłoń chlasnęła go po głowie.
-Bez komentarzy, bardzo cię proszę. Śpisz dzisiaj na podłodze.
Jona'ath westchnął
-R'ed... nie bądź okrutna... przepraszam, żartowałem. Przysuń się, dam ci buzi na przeprosiny.
-Spadaj, Jon. -elfka podkasała spódnicę, usiadła wygodniej za plecami towarzysza -trzeba wysłać Se'viego do Ognistego Gaju. Mam całkiem ciekawe informacje...
-Hm? O bimbrze wampira?
-Też. Jak wyglądam w czarnych koronkach?
-Jak we wszystkim. Oszałamiająco.
Elfka skrzywiła się, objęła Jona'atha w pasie.
-Skończ z tą szarmancją wobec mnie, chłopcze. Nie zapominaj, że jestem twoją matką.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum