Grzechy naszych ojców
Wstęp" „Gallean z niezwykłą brutalnością zaatakował Mortis – swą utraconą miłość. Jego gniew był dla Nevendaar jak koszmarny sen. Gallean przypominał dziką bestię - bezmyślnego potwora mordującego wszystko co żyje. Jego syn, Lachla’an zginął wraz z większością trupiej armii Mortis, krasnoludów a nawet elfów… Choć Gallean niebawem się opamiętał, to jednak przerażony tym co w niego wstąpiło, opuścił swe dzieci.
Rasa elfów wkrótce uległa przeobrażeniu. Elficka arystokracja rosła w siłę, a Illumielle. Jej upodobania nie różniły się zanadto od upodobań ludzi: wznosiła pełne przepychu miasta, nosiła błyszczące zbroje i poznawała tajniki sztuki wojennej. Jednak w głębi lasów dzikie elfy, chcąc pozostać wierne swemu naturalnemu dziedzictwu, zbuntowały się przeciwko takiemu zyciu.
Odsunęły się od innych ras i pod nieoficjalnym przewodnictwem Tora’acha zaczęły siać postrach w niegdyś spokojnych lasach. Ktokolwiek zbyt daleko zapuścił się w leśne ostępy, stawał się ofiarą bandytów.
Zwiadowcy donieśli też, że diabelskie stwory Mortis wkraczają coraz dalej w głąb elfickich ziem…”
Zadanie: Usuń nieumarłych z lasu elfów
W odpowiedzi na narastające plotki i coraz częściej pojawiające się doniesienia o żywych trupach przemierzających dzikie ostępy elfiego kraju, na dworze królowej Illumielle w Płomiennym Gaju (stolica) zebrali się liczni arystokraci oraz delegaci pośledniejszych plemion czujący potrzebę wyrażenia na głos swego zaniepokojenia sytuacją. Zupełnie jakby chcąc dowieść słuszności niepokoju mącącego umysły Starszego Ludu, tuż pod bramami wspaniałego pałacu znalazł się… ożywieniec.
Zombie
„Uuuuuuuurngh.”
Tora’ach
„Ha! Bezmyślny stwór. Chcesz żreć, tak?”
Zombie
„Hhhhhhhhhhh.”
Phaenos
„Tutaj!”
Illumielle
„Dość tego. To nie gra Tor’achu. Nie możesz narażać naszych na takie ryzyko.”
Tora’ach
„Moja królowo, czyżbyś zapomniała kim jesteśmy? Jesteśmy leśnymi drapieżnikami. Czy byłaś tak zajęta przyozdabianiem sali tronowej, że zapomniałaś o naszym dziedzictwie?”
Illumielle
„Tylko ze względu na to dziedzictwo znoszę twoje impertynencje, ale nawet moja cierpliwość się kończy. Elfy mają bardziej szlachetne cele niż babranie się z trupami. Zniszcz tę istotę to porozmawiamy.”
Tora’ach
„Słyszeliście. Zabijcie go. To już nam się znudziło.”
Chcąc spełnić zarówno polecenie Tora’acha jak i życzenie Illumielle, z sal Płomiennego Gaju, wsparta przez królewskich gwardzistów, wyruszyła Nal’yanne – młoda driada. Miała wykorzystać wszystkie swoje wrodzone talenty magiczne oraz instynkty mieszkanki lasu by wytropić i pozbyć się nieumarłych włóczących się niebezpiecznie blisko stolicy.
Nieoczekiwanie, rankiem dnia następnego przed oblicze królowej przyprowadzono jedną z wyroczni z Kręgu Spriggan, która twierdziła, że za wszelką cenę musi przekazać władczyni jakieś arcyważne wieści.
Wyrocznia
„Królowo, o poranku nadeszła nieoczekiwana wizja. Spacerowałam wśród poległych żołnierzy – elfów, ludzi i krasnoludów. Nad polem bitwy górowała forteca , cała we mgle. Za mną nadchodziła kolejna armia, również niezywa.”
Illumielle
„Co? Gallean od lat nie zsyłał nam wizji! Jak to możliwe?”
Tora’ach
„A może ta wiedźma za dużo wypiła? Galleana nie obchodzi już los śmiertelników.”
Wyrocznia
„Bzdura. On… oni… nie jestem pewna, ale wyczuwałam obecność dwóch posłańców… Pierwszy ostrzegł mnie przed rozłamem w naszych szeregach, niszczącym nas od wewnątrz…”
Wyrocznia
„Druga postać, skryta we mgle, powiedziała mi, że musimy odzyskać nasze lasy… jeżeli nasz lud pozostanie w odosobnieniu – zginie. Powiedział, że intruzi planują atak, daleko na zachodzie… nawoływał nas do walki.”
Illumielle
„Gallean… wspaniały Gallean! A jednak powrócił. Musimy natychmiast wyruszać! Uzbrójmy się i ruszajmy na nieprzyjaciela. Wyrocznio, odpocznij. Obdarzono cię nadprzyrodzoną mocą. Myślę, że jeszcze nieraz zrobimy z niej użytek.„
Tora’ach
„Czyżbym się przesłyszał? Nasza królowa zachęca nas do walki? Tak! Może jest jeszcze nadzieja? Poinformuję mieszkańców lasu, by przybyli natychmiast!”
Nowe zadanie: Podbij miasto najeźdźcy: dwór Hemwyka
Misja driady nie uległa jednak zmianie. Aby nie narazić zwiadowców rozesłanych z pałacu oraz wojsk, które miały zeń wyruszyć wszelką obecność żywych trupów należało wyplenić. Zwłaszcza, że rychło odkryto potworne świętokradztwo dokonane przez intruzów na cmentarzu.
Tora’ach
„O nie! Groby naszych przodków… Nieumarli zabrali ciała! Widzicie? Stało się tak, bo wasi przywódcy tracą czas na zawieranie przymierzy, zamiast bronić naszych ziem! Ale koniec z tym!”
Illumielle
„Uważaj na słowa, Tor’achu! Tym nie mniej, martwi mnie to. Mortis nigdy nie interesowała się naszymi zmarłymi. Postawimy straże na cmentarzach – to się więcej nie powtórzy.”
Podczas tej niewielkiej krucjaty przeciw wysłannikom Mortis stopniowo oczyszczano okolicę, cmentarzysko i upadłą kaplicę Galleana (maść lecznicza) na zachodzie oraz ruiny Le’essnir (kula słabości) na północy.
Królowa zaś zastanawiała się czy odizolowane plemię niezależnych elfów żyjących na południu przyłączą się do jej sił i pójdą w bój w imię Galleana.
Illumielle
„Miejmy nadzieję, że pomogą nam elfy z południa, strzegące grobowca Lachla’ana. Obwiniają nas o jego śmierć, ale nadal służymy temu samemu bogu, czyż nie? Z pewnością choć część z nich dołączy do nas.”
Tora’ach
„Po co nam ich pomoc? Ich życie upływa na opłakiwaniu śmierci prostego maga. Lachla’an nie był kimś, kogo warto by czcić.”
Illumielle
„Gdybyś był tutaj, Tora’achu na własne oczy ujrzałbyś te cuda. Nie ma wątpliwości, że to był syn Galleana… to, co Mortis z nim zrobiła jest… nie do opisania.”
Fyrwenn
„Illumielle, błagam… pozostań tu. Uczyń mi ten zaszczyt i pozwól iść zamiast ciebie. Nie możemy ryzykować utraty kolejnej królowej!”
Illumielle
„Dobrze więc, kuzynie. Tora’achu, będziesz słuchał jej rad i wrócisz tu razem z nią, gdy już będzie po wszystkim.”
Tora’ach
„Och… wolałbym zginąć niż pozwolić, by spotkała ją jakakolwiek krzywda.”
Tymczasem Cienie Polany rozesłani w okolicę okolicznej rzeki w celu zbadania jej brzegów natknęli się na emanujące niepokojącą aurą miejsce na północy.
Zwiadowca
„Ten obszar promienieje mocą, owszem, ale czy czujecie w powietrzu zapach krwi?”
Wyrocznia
„Posłuchajcie… to wycie – ale nie wilcze. Widocznie poluje tu jedna z bestii Mortis. Nie zabijemy jej zwykłą bronią! Będziemy potrzebować pomocy magów!”
Na szczęście Nal’yanne dysponowała imponującymi jak na tak młodą driadę umiejętnościami magicznymi a do tego w jej niewielkim oddziale znajdował się królewski strażnik, szyjący z łuku strzałami impregnowanymi mocą powietrza. Chcąc pozbyć się tak niebezpiecznej kreatury z sąsiedztwa kobieta zapuściła się w głąb zatoczki rozpoczynając polowanie na wilkołaka.
Po uśmierceniu przeklętej bestii zwiad oraz przednia straż poczęły ostrożnie przeprawiać się na zachodni brzeg rzeki gdzie majaczył w oddali posterunek goblinów i dym unoszący się z kominów miasteczka Umlugh.
Fyrwenn
„Zdaję sobie sprawę, że wielu z was nigdy nie oddaliło się tak bardzo od Płomiennego Gaju. Prowadzi nas wola Galleana. On będzie nas chronił, jednakże sami też musimy zachować czujność. Te tereny roją się od parszywych orków.”
Złodziej
„Orkowie wyrżnęli mieszkających tu ludzi. Jednak obawiam się, że niebawem stracą panowanie nad tymi lasami.”
Obawy Fyrwenn niestety nie okazały się bezpodstawne. Gdy tylko orkowy patrol dostrzegł w oddali sylwetki elfów przekraczających rzekę wszczął alarm podnosząc na nogi wszystkich zielonoskórych wojowników w okolicy.
Ork
„Elfy! Elfy! Sprowadzić cyklopy! Szybko cyklopy! Szybko!”
Wyrocznia
„Na Galleana, co to jest?! Całe poranione… oni to torturowali!”
Cyklop
„Mięsooooooo.”
Elfy przerażone nagłym pojawieniem się nieznanej, potwornej istoty, rozpaczliwie natarły na będące nieopodal Umlugh wyżynając jego goblińskich strażników do nogi. Fortyfikując naprędce miasteczko, dzieci Galleana oczekiwały w napięciu na nadejście jednookiego potwora ciskającego ogromne głazy jakby były zrobione z pierza.
Tora’ach
„Dziwne… są tu ludzie. Niewolnicy. Dziwię się, że te potwory ich nie zjadły, choć kilku faktycznie nadgryzły. Skróćcie ich męki.”
Fyrwenn
„Nie ruszać ich! Zanim utraciliśmy kontakt z Imperium, łączyło nas przymierze. Wiele zawdzięczamy ludziom. Uwolnijcie ich. Natychmiast.”
Tora’ach
„Ludzie… w naszym lesie. Nie wiem, jakie miałoby to przynieść korzyści.”
Fyrwenn
„Teraz!”
Obrońca Gaju
„Jak sobie życzysz, pani.”
Radość z pokonania rozszalałej bestii nie trwała jednak długo.
Elfy stacjonujące na murach przed chwilą obronionego miasta donieśli o silnym oddziale nieumarłych zmierzającym w ich kierunku. Nie było czasu by świętować, należało szykować się do obrony lub zaplanować ewentualny atak.
Nal’yanne wybrała drugą opcję – zdecydowany atak. Niewątpliwie zaskoczeni obecnością elfów tak daleko od ich zacisznego Płomiennego Gaju, nieumarli zostali rozbici dzięki pomysłowości driady i wsparciu potężnych zaklęć.
Powrócono do Umlugh by opatrzeć rannych i rozesłać zwiadowców by zbdali leśne dukty przed wyruszeniem oddziału uderzeniowego. Droga na północ zablokowana była przez ohydne kreatury – olbrzymie pająki. Nie chcąc ryzykować dalszej podróży w tym kierunku, zwiadowcy udali się na zachód, kierując się w stronę plemienia elfów strzegących grobu Lachla’ana. Ziemia w tej okolicy była martwa i wysuszona, znak, że Hordy znajdują się blisko. Nie trzeba było szukać daleko – nieumarli zajęli miasto Luguss oraz pobliską kopalnię złota.
Gdy tylko ranni doszli do siebie, driada nakazała wymarsz w kierunku martwych ziem, pozostawiając tylko niewielki garnizon do obrony Umlugh przed ewentualnym kontratakiem zielonoskórych.
Po odepchnięciu armii Mortis za rzekę, na północ, Nal’yanne prędko udała się w kierunku miejsca pochowku Lachla’ana i swych pobratymców. Chciała jak najszybciej upewnić się czy przetrwali oni zagrożenie ze strony żywych trupów czy też zastanie tam zgliszcza.
Władca elfów
„Co to ma znaczyć? Wojska wkraczające na cmentarz? To jest miejsce żałoby, nie jesteście tu mile widziani.”
Tora’ach
„Przychodzimy tu z rozkazu Galleana! Przygotowujemy się do wojny. Każdy elf zdolny do walki jest dla nas na wagę złota.”
Władca elfów
„Nie sądzę… Gallean już do nas nie przemawia. Nie wiem w jakich złudzeniach trwacie, ale nie macie czego tu szukać. Jeśli, jak twierdzicie, Gallean wam sprzyja, to może pozwoli wam odwiedzić prawdziwy grob Lachla’ana, na północ stąd.”
Władca elfów
„Być może nasz potężny bóg pozwoli wam sprowadzić ciało awatara, by zamknąć je w grobowcu. Bardziej jednak prawdopodobne, że staniecie się pokarmem pająków, które pilnują ‘gniazda’. Odejdźcie. Pająki przyjmą was znacznie cieplej niż my.”
Tora’ach
„Albo… po prostu zabijemy tych zdrajców.”
Nie chcąc dopuścić do bluźnierczej, bratobójczej walki tuż przy sanktuarium awatara, Nal’yanne zarządziła odwrót w kierunku Luguss. Tam, po krótkim przemyśleniu całej sytuacji zdecydowała, że najrozsądniejszym wyjściem będzie próba zmierzenia się z poczwarami. Tak też się stało.
Wyrocznia
„Myślałam, że to zwykłe gniazdo pająków, ale przypatrzcie się… pająki są osłabione z powodu bliskości otchłani… ale jednocześnie dążą do niej. Pozostałe pająki mogą być groźniejsze.”
Tora’ach
„No proszę. Widzę tam na dole zawiniątko. To muszą być szczątki po, które przyszliśmy. Wezmę… achhhhhh… Nie mogę się ruszyć! Nie mogę po nie sięgnąć!”
Fyrwenn
„Wcale mnie to nie dziwi. Pozwólcie mi spróbować. Nie wątpię w to, że Gallean sprzyja sprawied… nie… nie dam rady… to się nie uda.”
Wyrocznia
„Spróbuję… jeśli można.”
Fyrwenn
„Oczywiście, że tak!”
Dopiero obdarzonej przez samego Galleana łaską wizji wyroczni udało się sięgnąć do małego, owiniętego bandażami zawiniątka na dnie otchłani. Mając wreszcie relikwie Lachla’ana, oddział wyruszył po raz kolejny na południe, ku jego wyznawcom.
Władca elfów
„Niemożliwe… lecz jednak… chwała Galleanowi! Lachla’an wreszcie zazna spokoju! Prędko, zanieście to do grobowca pod wiatrakiem!”
Tym sposobem wojska królowej wmaszerowały dumnym orszakiem na uświęcone cmentarne ziemie. Nic nie zapowiadało, że chwila pojednania z niechętnymi, do tej pory, pobratymcami zmieni się w rozpaczliwą walkę o przetrwanie. W grobowcu Lachla’ana (200sz + czarodziejska lutnia) czaili się bowiem słudzy Mortis…
Tora’ach
„Co? Armie Mortis!”
Wyrocznia
„Zostaliśmy oszukani! Nie pokonamy tak dużej armii!”
Phaenos
„Nie będziecie musieli.”
Pomimo nadejścia posiłków w postaci oddziału centaurów pod dowództwem Phaenosa, wydostanie się z zasadzki nie było łatwym wzywaniem. Wściekłe i żądne zemsty na zdradzieckich Hordach elfy ruszyły na północ, przekroczyły rzekę i odkryły posępną nekropolię Trent (stolica SI), z której niewątpliwie brało się całe zepsucie toczące okoliczne lasy.
Tora’ach
„Patrzcie! Nieumarli wznieśli tu olbrzymie miasto. Wizja była prawdziwa! Musiały planować atak…”
Wyrocznia
„Nie… coś jest nie w porządku. To znaczy tak z pewnością są tutaj, lecz Gallean… nie jest nimi zainteresowany. Od lat bez wysiłku broniliśmy się przed resztkami jej armii. Szukamy czegoś innego… na północ stąd.”
Tak czy inaczej, nieumarłych należało zniszczyć, lub przynajmniej uniemożliwić im jakiekolwiek działania w kraju elfów. Trent więc otoczono a mędrcy wytrwale leczyli skażoną ziemię odbierając żywym trupom dostęp do surowców. Skoro nie oni byli jednak prawdziwym celem misji to kto? Elfom nie pozostało nic innego jak tylko podążać za wskazówkami wyroczni i udać się dalej na północ.
Maszerując leśnym duktem, na północ od Umlugh, Nal’yanne odwiedziła po drodze wieżę maga Vogrena, który posiadał w swym asortymencie kilka przydatnych zaklęć z repertuaru magów wszelakich ras zamieszkujących Nevendaar. Nieopodal były też tereny łowieckie kolejnego dzikiego wilkołaka, oraz ruiny zwane przez miejscowych Gurthug (235sz + sztandar uderzenia) zamieszkałe przez trolla. Pokonawszy wszelkie kreatury zawadzające w drodze ku miejscu przeznaczenia posłano Cień Polany by zbadał dalszą część drogi.
Wyrocznia
„Tak! Jesteśmy niedaleko miasta z moich wizji. Musimy przygotować się do walki!”
Złodziej
„Czekaliśmy na to. Ruszajmy.”
Coś jednak wydawało się być nie tak… W miejscu, do którego prowadziła ich wyrocznia żyli, jak się po chwili okazało, ludzie. Prości chłopi.
Chłop
„Witajcie. Cóż was sprowadza do dworu Hemwyk? Od dawna nie gościliśmy tu elfów.”
Nal’yanne
„Musiała zajść jakaś pomyłka. To jest wioska ludzi. Nie jesteśmy z nimi w stanie wojny!”
Wyrocznia
„Taka jest… jego wola. Nie, to niemożliwe… Gallean nigdy by… Zabić ich! Natychmiast!”
Tora’ach
„Z przyjemnością.”
Chłop
„Co??”
Rzeź chłopów oraz ich uzbrojonych w halabardy i włócznie obrońców była szybka. Nikt nie spodziewał się ataku ze strony elfów, nawet one same. Po wykrzyczeniu rozkazu przez wyrocznię po prostu rozpętało się piekło zabijania. Nikt nie zadawał pytań, nikt nie miał wątpliwości. Wypełniała się wola Galleana, jaka by ona nie była. Ostatni spośród mieszkańców okolicy skryli się w dworze Hemwyk w przerażeniu oczekując ostatecznego natarcia dzieci lasu. W końcu przeprowadzono szturm na bramę i dokonała się hekatomba w imię Galleana…
Rycerz Imperium
„Zdrada…”
Wyrocznia
„…”
Fyrwenn
„Wytłumacz się, Wyrocznio! To nie wygląda na wolę Galleana!”
Wyrocznia
„Bez wątpienia… oni… to… jest Gallean. Czasem mówi inaczej, lecz jest to ten sam Gallean, który przemawiał do nas poprzez Lachla’ana. Czuję to. Jego myśli są… chaotyczne, czasem wręcz sprzeczne.”
Wyrocznia
„Jego głos jest potężny… wzywa nas do walki. Dlatego krzyczałam, a raczej On krzyczał poprzez mnie.”
Fyrwenn
„Nie unikniemy gniewu Imperium, gdy dotrze do nich wieść o tym, co się tu wydarzyło. Gallean z całą pewnością ma swe powody, ale musimy je poznać, jeśli chcemy uniknąć wojny.”
Koniec: „Zgodnie z obietnicą, Tora’ach wrócił z Fyrwenn do domu, jednak żadne z nich nie kwapiło się do wyjaśnienia Illumielle, co tak naprawdę się wydarzyło. Królowa widziała w tym jedynie bezmyślny mord, ale jej tam nie było… nie słyszała jak głos Galleana wydobywał się z ust Wyroczni. Szlachetne elfy, zjednoczone wolą swego boga, walczyły ramię w ramię ze swymi dzikimi braćmi, nie bacząc na dzielące ich spory.”