Forum Disciples, Disciples 3 on
 
Forum Disciples, Disciples 3  Najlepsze forum poświęcone rewelacyjnej serii gry Disciples
 FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Regulamin  Zaloguj  Rejestracja   Chat [0]   Discipedia  Download 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Vogel
2014-02-19, 18:33
Rozdział II: Szpony Północy
Autor Wiadomość
Fergard 
Rycerz piekieł
Już nie emo półdemon



Wiek: 29
Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 188
Skąd: Czy to ważne?
Wysłany: 2010-06-21, 20:15   

Albrecht i Skelter

Stukot kopyt na kamienistym podłożu pokrytym warstwą śniegu dobiegł zebranych. Zza rogu wychynęli Kaiser oraz towarzyszący mu Skelter, obaj konno.
Dowódca miał na sobie, prócz szarej tuniki, takiż spodni i wysokich butów skórznię robiącą zapewne za pancerz, skórzaną rękawiczkę na prawej dłoni i pancerną rękawicę zakończoną szponami na lewej oraz gruby płaszcz z niedźwiedziej skóry, mający zapewne ogrzewać. Przez plecy przewieszony miał sporych rozmiarów ząbkowany miecz.
Jego towarzysz z kolei miał na sobie szary bezrękawnik w pasy, czarne spodnie nabijane srebrnymi ćwiekami po bokach, czarne wojskowe buty oraz skórzane rękawiczki. Zdawał się być całkowicie niewrażliwy na zimno poranka. Za pasem trzymał ten dziwaczny przedmiot, co wczoraj, zaś u jego boku wisiało coś przypominającego wyglądem złamany miecz. Broń ta miała poprzedzielane pasami ostrze i przypominała bardziej prastary artefakt niż porządny oręż.

- A więc jesteśmy o czasie... - Mruknął Albrecht do Skeltera. - Źli, napędzani gotówką najemnicy mogli stawić się punktualnie, ale sidhe już nie mogli...
- Marudzisz, bo musiałeś wstać o takiej barbarzyńskiej porze - Drugi z albinosów pozwolił sobie na lekki uśmiech. - Oraz może dlatego, że - wbrew twoim zaleceniom - pertraktujemy z nekromantami. Węszę hipokryzję.
- Będziesz się mnie czepiał dlatego, że masz rację czy dlatego, że wiesz o swojej nietykalności?
- Dlaczego miałbym robić to dla własnych korzyści?
- Ponieważ jesteś bezlitosnym mordercą w owczej skórze.
- Być może. Nie możesz mi jednak odmówić tego stoicyzmu i spokoju, który powstrzymuje mnie od ukręcenia łba tobie bądź komuś innemu?
- Rozmówimy się później, cwaniaku... - Albrecht przetarł swój parodniowy zarost z pewnym znużeniem, po czym zmierzył ponurym wzrokiem poselstwo nekromantów. Szóstka kościanych wojowników wyglądała na swego rodzaju nieumarłą elitę, oddziały, z jakimi do tej pory Albrecht się nie spotkał. "Czy to był dobry pomysł jechać tylko ze Skelterem?", pomyślał z niepokojem. Szybko jednak odrzucił słabostki i chłodnym spojrzeniem zmierzył nekromantkę. Z obstawą u boku była z pewnością silniejsza niż wcześniej, ale to wciąż był człowiek. A każdy człowiek - odnosząc się do zapewnień "Krwiopijcy" - smakuje tak samo.
Kaiser pozdrowił Luciousa i Arberta
:
- Witajcie, panowie rycerze. Panna Aurelia jeszcze nie pojawiła się wśród nas?
_________________
Your hope ends here... And your meaningless existence with it!
 
 
 
Reyned 
Wojownik Szkieletów



Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 666
Wysłany: 2010-06-22, 10:41   

- Wybaczcie spóźnienie – dobiegło z tyłu głosem Aurelii, która właśnie podchodziła konno do zebranych bez większego pośpiechu, należy przyznać, że coś często sidhe pojawiają się ostatni.
Oprócz niej, obok szła dwójka zwiadowców, w ich ubiorze zaszła jednak mała różnica. Ich twarze jak zwykle zasłaniały kaptury, lecz oprócz tego, mieli na sobie coś w rodzaju masek z papieru. Były w nich wnęki na oczy, aby widzieli dobrze. Jedna z masek miała znak C drugi zaś X, nic innego nie cechowało tej dwójki ponad innych zwiadowców.
Aurelia przemówiła
- Tak, więc jak jesteśmy wszyscy to możemy ruszać panno…? – Spojrzała na nekromantkę – zresztą, nie ważne, wątpię abyś była trzymana przez mistrza zbyt długo, nie znam się na nekromantach, ale kto wie? Może jesteś bezimiennym niewolnikiem, bądź też wyprowadzisz nas na tereny bezpieczne w tej bitwie, lub do ewentualnej zasadzki i przedstawisz się jako Lan-Duul? – Wypowiedź była w dużej mierze negatywna, a postawa Aureli zdradzała wyraźnie, że panna nekromantka nie dostaje żadnych forów na tle innych ludzi, i jest dla Aurelii takim samym śmieciem jak Lucius. Pytanie brzmi: kiedy powinien się jej noga, i nie doceni przeciwnika?

Arblith

Młody sidhe już z samego rana postanowił zabrać się za powierzone mu zadanie. Fakt, nie wstałby tak wcześnie, gdyby przypadkiem nie obudziła go Aurelia zabierając ze sobą zwiadowców. Wygląda na to że myślała zbyt prosto, wzięła dwóch z nich, w razie potrzeby obu wyśle z wiadomością, jednego z błędną drugiego z poprawną, oczywiście wabikiem ma być ten, z fałszywą wiadomością. To brzmiało zbyt prosto, aby było skuteczne, nie rozumiał co prawda po co te maski…nieważne.
Zapukał do drzwi domu burmistrza, mało go obchodziło czy ten teraz śpi, Arblith potrzebował mapy miasta, chce się wszystkim zająć, potem jeszcze przedyskutuje plany z tym staruszkiem, o ile będzie mówił coś z sensem, teoretycznie powinien być mądrzejszy od Luciusa.
_________________
Cytat:
Every theory of love, from Plato down, teaches that each individual loves in the other sex what he lacks in himself.
G. Stanley Hall

That's why love theories are bad.
 
 
 
Vozu 
Mara
The Deergineer



Wiek: 32
Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 2265
Skąd: Witchwood
Wysłany: 2010-06-22, 12:27   

Nekromantka i jej eskorta bez słowa odwróciły się w kierunku docelowego miasta i ruszyli, wpierw powoli, później rozwijając znaczną prędkość. jazda na ghulu którą prezentowała dziewczyna wydawała się umniejszać trudność konnej do poziomu spacerku: wyskakujący w powietrze i ciężko opadający na glebę stwór rzucałby "jeźdźcem" na wszystkie strony poruszając się szybciej niż standardowe wierzchowce. Rzucałby, bo wysłanniczka, znać wprawiona w tej sztuce, zdawała się nawet nie drgać.

***

Arbilithowi otworzył w pełni już przyodziany Ester - najwyraźniej nie spał już od jakiegoś czasu.

-O, witam pana... czyżbym był panu potrzebny do czegoś?
_________________
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2010-06-22, 14:21   Lucious the Lalye

Odpowiedź nekromantki powstrzymała go od zadawania kolejnych pytań. Nie lubił takich ludzi, zbyt wielu ich spotkał. Fanatycy oddani ślepo sprawie wykonujący polecenia tylko w formie jaką im zlecono nie pozwalając sobie na żaden dodatkowy ruch lub idioci nic nie znaczące i jeszcze mniej wiedzące pionki próbujące uchodzić za kogoś wręcz przeciwnego, niestety oba typy były równie niebezpieczne. Lucious zastanawiał się jeszcze nad jedna możliwością, wszak miał odczynienia z nekromantami nieznanej mocy, czy ona może być zwykła kukłą, świeżym truchłem poruszanym niewidzialnymi nićmi niczym teatralne pajacyki.
Nie było jednak sensu się nad tym zastanawiać, skoro bardzo możliwe, iż wkrótce wszystko się wyjaśni. Przywitał się z Albrechtem i Skelterem nie proponował im jednak zapachowego olejku, już poprzedniego dnia zauważył że ten rodzaj odoru im zbytnio nie przeszkadzał. Inaczej z Aurelią gdy ta się pojawiła wyjechał jej na spotkanie i ukłonił się w geście powitalnym jednocześnie proponując jej odrobinę specyfiku. Nie pytał o zwiadowców, co prawda zabieranie dodatkowych nieuzgodnionych ludzi uważał za zbędne to postanowił sprawę przemilczeć by nie wszczynać kolejnej sprzeczki rasowej.
Będąc w komplecie ruszyli za dziewczyną Lucious zrównał się z Albrechtem, Arbert natomiast jechał w pierwszej dwójce rycerzy ustawionych na końcu kolumny. Dodatkowo dwóch rycerzy jechało w pewnym oddaleniu po obu stronach poselstwa obserwując horyzont i możliwie najdokładniej wykonując wydany im wcześniej rozkaz.

Obserwujcie i zapamiętujcie wszystko co spotkamy po drodze. Ukształtowanie terenu, zabudowania, napotkane wojska i wszystko inne, nie ma dla was rzeczy nieistotnych, te wskaże dopiero ja po wysłuchaniu raportu.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Vozu 
Mara
The Deergineer



Wiek: 32
Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 2265
Skąd: Witchwood
Wysłany: 2010-06-22, 16:49   

Krajobraz był monotonny; wielka, pokryta śniegiem równina, na której z rzadka tylko można było dopatrzeć się pojedynczych badyli uschłych drzew czy wystających kamieni. Na horyzoncie majaczyły lasy, a już na krótko po wyruszeniu mogliście wypatrywać celu swej wędrówki.
wasza przewodniczka nie nawiązywała rozmowy, skupiona na jeździe, lub czymś innym - faktem jest, że zdawała się być obecna jedynie ciałem.

Po kilku godzinach jazdy dotarliście wreszcie do Ruuk; istotnie była to mniejsza osada niż Torg, jednak z dobrymi, kamiennymi fortyfikacjami. I całą bandą nieumarłych pod murami. Kręciły się tam niesamowite wręcz ilości zombi, ghuli i stworzeń podobnych do tych ostatnich, ale od nich większych. Nie zwróciły na was większej uwagi, a że brama czekała otwarta, natychmiast wjechaliście do środka.
Na ulicach i placach stacjonowały kościane sługi nekromantów, w większości zastygłe niczym posągi. Szybko przemieszczając się główną ulicą miasta nie można było wiele zauważyć, jednak rycerze których Lucious wybrał do obserwacji mogli stwierdzić dwie rzeczy: po pierwsze byli tu też ludzie, jednak trzymali się na uboczu. Po drugie, zdawało się, że są to mieszkańcy Ruuk.
Nekromantka zatrzymała się na głównym placu, przed sporym, podobnym do dworku budynkiem, który najpewniej pełnił rolę siedziby zarządcy.

-Tutaj musicie zostawić wszystkie osoby których ranga jest nieistotna-zwróciła się dziewczyna do Luciousa-na spotkanie z mistrzem powinni się stawić jedynie ważni oficerowie.
_________________
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2010-06-22, 17:33   

Skinął głową na znak, że rozumie po czym zsiadł z konia i podszedł do Skeltera.
- Wygląda na to, że będziesz musiał tu zostać ale może i lepiej bo mam dla Ciebie zadanie. - Poczekał aż oficer zejdzie z konia po czym najciszej jak mógł wydał polecenia. - Nie wyróżniasz się zbytnio wśród ludu północy wiec nie powinni Cie tu niepokoić. Wygląda na to, że pozostali tu wciąż żywi mieszkańcy spróbuj z którymś porozmawiać i dowiedzieć się czegoś o naszym przeciwniku.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Reyned 
Wojownik Szkieletów



Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 666
Wysłany: 2010-06-22, 18:11   

Aurelia
Maść jaką dostała od Luciusa była niezwykle przydatna, a ona sama wyraźnie była wdzięczna za podarunek. Teraz jednak zaistniał drobny problem. Wpierw przemówiła do nekromantki
- nie wiemy co jest wewnątrz, jednak mamy wchodzić niczym z przewiązanymi oczyma? – Było to raczej pytanie retoryczne.
Zwiadowca z znakiem ‘x’ złapał konia Aurelii za uzdę, i został na miejscu, jakkolwiek ten drugi, po prostu poszedł za nią. Po drodze przeszli obok Luciusa, i wtedy szeptem objaśniła mu sprawę – kto jak kto, ale zwiadowca musi iść dla bezpieczeństwa, nie wziąłeś w końcu ani jednego szpiega aby o ewentualnej zasadzce powiadomić pozostałych, bowiem wątpię w szanse wyrąbania sobie drogi wyjścia stąd. – podeszła spokojnie do wejścia z swoim towarzyszem.

Arblith
- Tak, niewielkiej, co prawda, ale jednak. – odparł – potrzebuję mapy miasta, najlepiej podkreśl na niej stan budynków, i wytycz twoim zdaniem strategiczne miejsca, potem jeszcze sam ją przejrzę i ustawię wojska, bezsensem jest trzymać wszystkich na placu, o ile opłaca się kogokolwiek.
_________________
Cytat:
Every theory of love, from Plato down, teaches that each individual loves in the other sex what he lacks in himself.
G. Stanley Hall

That's why love theories are bad.
 
 
 
Fergard 
Rycerz piekieł
Już nie emo półdemon



Wiek: 29
Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 188
Skąd: Czy to ważne?
Wysłany: 2010-06-22, 18:37   

Albrecht i Skelter

- Dopóki Pan Kaiser nie wyda takiego rozkazu, nie mogę wypełnić pańskiego polecenia, Panie De Layle - Oznajmił sztucznie Skelter, zwracając wzrok ku Albrechtowi. Dowódca najemników skinął głową, ściągając przy okazji płaszcz i dając go swojemu przybocznemu.
- Czy wygląda jak człowiek z Północy to kwestia dyskusyjna, ale z niedźwiedziem na plecach nie będzie rzucać się w oczy - Objaśnił Luciousowi. - Tak się zastanawiam, co zamierza Pan zrobić z Arbertem? Zostawić go tutaj czy wykombinować coś innego? W końcu postawny rycerz zwraca na siebie sporo uwagi, a zdjęcie takiej zbroi zapewne nieco zajmuje...
_________________
Your hope ends here... And your meaningless existence with it!
 
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2010-06-22, 20:44   Lucious the Lalye, Arbert

Wysłuchał Aurelii i przytaknął, nie zamierzał się dziś mieszać w konflikty, ciekawiło go tylko w jaki sposób go przedstawi wszak poproszono tylko oficerów.
- Arbert i rycerze zostają w siodłach, w razie potrzeby uciekną z miasta by powiadomić Aruxa, choć nie wydaje mi się by było to konieczne. - Skinął głową w stronę młodego Rycerza po czym on gestem wskazał drogę którą wjechali do miasta. Natychmiast po tym we wskazanym kierunku ruszyło dwóch z rycerzy. - Ci poczekają poza murami, na wszelki wypadek. A wracając do sprawy czy koniecznie obaj jesteście tam potrzebni, informacje tu zdobyte mogą okazać się bardzo cenne.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Elendu 
Leśny Duszek
driada



Wiek: 34
Dołączyła: 21 Gru 2009
Posty: 158
Skąd: zewsząd
Wysłany: 2010-07-15, 19:14   

Przedzierała się ze swoimi wojskami przez śnieg, wyraźnie niezadowolona. Niby powinna się cieszyć, wydarzenia potoczyły się przecież po jej myśli, a jednak coś ją nurtowało. Miała ochotę popędzić konia, choć oznaczałoby to zamęczenie biednego zwierzęcia.
- Czemu to musi tyle trwać? - Zapytała Christine, jadącą u jej boku. Poruszyła się niespokojnie, poprawiając tym samym pochwę z nową bronią, wiszącą jej przy biodrze.
- I tak szybko się uwinęli. Ciesz się, że nie wymagali ode mnie powrotu do siedziby rodu, a przecież mogli. - Eiria westchnęła niecierpliwie, za co została obdarowana surowym spojrzeniem swojej opiekunki.
Tuż przed przyjazdem do miasta dogonił ich posłaniec z wiadomością o śmierci Karsinga Emerta Acelertelem, ojca Christine i dotychczasowej głowy rodu. Christine, jako najstarsza i najbardziej poważana córka, przejmowała przywództwo.

- Wiem. Nigdy wcześniej nie widziałam polowej wersji tej uroczystości, cieszę się, że nie musiałaś wracać. Jednego tylko nie rozumiem. Skoro jesteś teraz głową rodu, masz wyższą pozycję niż ja. Dlaczego nadal chcesz mi towarzyszyć jako podwładna?
- Złożyłam ślub, tak jak i mój ojciec tyle lat temu, wspierać was i służyć wszelką możliwą pomocą. Kim bym była, gdybym odmówiła ci jej teraz?
- Zaciągnięty dług spłaciliście już dawno, nie jesteś nam nic winna!
- W takim razie przyjmij po prostu, że chcę. Zresztą, nie mogłabym zostawić cię samej w tym śniegu, kto wie, jakimi głupstwami byś splamiła imię swojego rodu - Choć słowa paliły, jedno spojrzenie na twarz doradczyni wystarczyło, żeby zrozumieć, że były żartem, zawierającym jedynie ziarenko prawdy.
Jakaś zmiana w powietrzu wokół nich kazała jej rozejrzeć się dookoła. Zgodnie z jej przewidywaniami, dojeżdżali właśnie do bram Torgu. Odetchnęła zadowolona, mając nadzieję na krótki odpoczynek po szaleńczej podróży przez noc, dzięki której prawie udało im się dogonić resztę dowódców. Krótkie spojrzenie na poruszenie przy bramach rozwiało natychmiast jej dobry humor.

- Nie powinni być tak poruszeni, prawda? - Spytała, spoglądając na również nieco zaskoczoną Christine. Podjechała do pierwszego-lepszego żołnierza przy bramie, próbując zorientować się w sytuacji.
***
Nowy koń niósł jak wicher, silny, wypoczęty i przyzwyczajony do chłodu. Jechała sama, choć wiedziała, że to nierozsądne. Nie miała problemu ze znalezieniem drogi. Ślady przed nią były jeszcze świeże, nie rozmyte przez wszechobecny wicher. Czując chłodne powiewy wtuliła się w kołnierz płaszcza i po raz kolejny poczuła wdzięczność do Christine. Posłańcy jej rodu, oprócz wiadomości i przedmiotów niezbędnych w skróconej ceremonii, przywieźli co nieco i dla niej. Pośród lekkich pancerzy dla jej brzytew i ciepłych, lekkich płaszczy chroniących ich wszystkich przed wiatrem, wyróżniało się pojedyncza szabla, ozdobiona wzdłuż ostrza tajemniczymi znakami, jarzącymi się delikatnym fioletowym światłem. Magiczna broń, przekazywana od wieków w jej rodzie, trafiła wreszcie w jej ręce. Wjechała przez bramę, widząc już plecy ostatniego z rycerzy. Na plac zajechała, gdy zsiadali z koni, i wryła swojego wierzchowca parę kroków od Luciousa. Zeskoczyła i skłoniła lekko głowę, nieco zdyszana jazdą, ale z twarzą idealnie spokojną.
- Witam. Przepraszam, że tak późno, mam nadzieję że dostaliście informację co do przyczyn mojej nieobecności? - Widząc wyraz twarzy dowódcy ludzi zaklęła w myślach. Wiedziała, że nie powinna ufać temu dzieciakowi, którego z konieczności posłała. Miała nadzieję że znajdzie się gdzieś, cały i zdrowy. - Dowiedziałam się, że wyruszyliście na rozmowę, pomyślałam, że zapewne chcielibyście, żebym była przy niej obecna. Christine została w mieście, jeśli taki jest twój rozkaz, dołączę do niej i żołnierzy - Choć mówiła pewnie, nie czuła się tak. Nie wiedziała, czy powinna była tu przyjeżdżać, na dobrą sprawę nie miała pojęcia o ich sytuacji, miała jednak nadzieję, że dobrze oceniła. Christine nie próbowała jej zatrzymywać, choć może po prostu widziała, że jakakolwiek próba zatrzymania przy jej obecnym humorze nie miała sensu...
 
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2010-07-23, 10:51   

Nagłe pojawienie się kolejnego oficera oderwało go od rozmowy. Jej widok ucieszył go i jednocześnie nasunął masę pytań z zadania których musiał jednak zrezygnować. Jedna rzecz go także martwiła, skoro sama wjechała do tego miasta umarłych to znaczy że poprzednia bitwa niczego jej nie nauczyła a jej lekkomyślność znów może kogoś sporo kosztować.
- Witaj Eiria, skoro tu jesteś powinnaś udać się na spotkanie. Niestety w tej chwili nie mamy czasu na prezentacje zapoznasz się z nowymi oficerami po spotkaniu. - Podchodzi do Albrechta - Jaka jest Twoja decyzja :?:
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Fergard 
Rycerz piekieł
Już nie emo półdemon



Wiek: 29
Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 188
Skąd: Czy to ważne?
Wysłany: 2010-07-30, 20:36   

Albrecht

Z rozmyślań wyrwał Go głos Luciousa.
- Tak, tak... Skelter spróbuje zebrać nieco informacji. - Mruknął, wciąż nieco zamyślony. Skinął głową na swojego oficera, poklepując go po ramieniu. Młodszy z braci albinosów tylko uśmiechnął się kwaśno, po czym korzystając z chwili zamieszania spowodowanego ich przybyciem ruszył swoją drogą, wtapiając się gdzieś w tłumek ludzi.
- Może to nieodpowiedni moment, by pytać... Ale kim właściwie jest ta sidhe? - Zapytał swojego przełożonego. Wiedział co prawda, że oprócz Aruxa będzie wśród ich oddziałów jeszcze jedna dowódczyni z rasy Zimnych(Aurelia bowiem dowódczynią raczej nie była, jakkolwiek by się nie prezentowała), ale wolał wiedzieć, z kim będzie mieć do czynienia...
_________________
Your hope ends here... And your meaningless existence with it!
 
 
 
Elendu 
Leśny Duszek
driada



Wiek: 34
Dołączyła: 21 Gru 2009
Posty: 158
Skąd: zewsząd
Wysłany: 2010-09-02, 14:56   

Szybkim spojrzeniem objęła towarzyszy, uważnie kontrolując wyraz twarzy. Kultura wymagała, aby to mężczyźni jako pierwsi się przedstawili, przekonała się jednak nie raz, że przedstawicielom ludzkiej rasy nie rzadko brakuje podstawowych manier. Podeszła szybko do tego, który wyglądał na przywódcę obcych jej ludzi i skłoniła głowę w geście przyjaznym, ale nie uległym - Eiria Hidegencroi, dowódca kobiecej części wojsk Sidhe - Spojrzała wyczekująco, oczekując wzajemności
 
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2010-09-11, 11:10   

- Starczy tych uprzejmości - Spojrzał po wszystkich zebranych - Na wymianę grzeczności będzie dość czasu w drodze powrotnej. Przybyliśmy tu z konkretna misją i nie ma się co ociągać.
Odwrócił się w stronę nekromantki.
- Prowadź nas do swego mistrza.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
Ostatnio zmieniony przez Vozu 2010-09-11, 11:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Vozu 
Mara
The Deergineer



Wiek: 32
Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 2265
Skąd: Witchwood
Wysłany: 2010-09-11, 11:52   

Kobieta skinęła głową i wprowadziła was do dworku, z obszernego holu kierując się na schody, a następnie do pomieszczenia przywodzącego na myśl niewielki, gustownie umeblowany i ciemny salonik, dodatkowo udekorowany skórami dzikich zwierząt. W jednym z ustawionych nieopodal kominka foteli siedział już nekromanta o którym tyle słyszeliście.
Postać wstała by was powitać, co dało okazję nie tylko do przyjrzenia się jego ciemnej wprawdzie, lecz wyjściowej prawdopodobnie szacie, która prezentowała się znacznie lepiej niż jej nosiciel. Nekromanta był całkowicie łysy, jego skóra zaś pociemniała, sucha i pomarszczona, przywodząc na myśl wyschniętego trupa, czemu przeczył brak jakichkolwiek oznak skurczenia się tkanek wewnętrznych.
Lan-Duul wykonał niedbały gest w stronę dziewczyny, z której momentalnie opadło, widoczne już w dniu poselstwa, napięcie i wymuszoność postawy. Zachwiała się, lecz odzyskawszy równowagę pospiesznie wyszła. W czasie gdy adeptka doświadczała tych sensacji, na czole nekromanty otworzyło się, niewidoczne wcześniej z racji półmroku, trzecie oko, patrzące żywo i martwo zarazem, tak jak pozostałe dwa.

-Cieszę się, że stawiliście się państwo na me zaproszenie - rzekł głosem zdającym się być dziwną mieszanką starczego skrzeku i układnej mowy młodego posiadacza ziemskiego, po czym wskazał wam porozstawiane w okolicy ognia fotele, wszystkie przodem do tego na którym spoczywał gdy weszliście do pomieszczenia.
_________________
 
 
Fergard 
Rycerz piekieł
Już nie emo półdemon



Wiek: 29
Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 188
Skąd: Czy to ważne?
Wysłany: 2010-09-11, 13:59   

Albrecht oderwał się od rozmyślań i jakby nieprzytomnym wzrokiem zmierzył ową Sidhe. Zauważył, że zapomniał się przedstawić, ale Lucious miał rację: Na uprzejmości przyjdzie czas później. Albinos ruszył posłusznie za głównodowodzącym.
Dworek według jego opinii nie był niczym szczególnym, z kolei jego właściciel mógł się do takiej kategorii zaliczyć. "Trzecie oko...? Ciekawe...", pomyślał Kaiser, czekając, aż Lucious i Eiria usiądą.
_________________
Your hope ends here... And your meaningless existence with it!
 
 
 
Reyned 
Wojownik Szkieletów



Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 666
Wysłany: 2010-09-11, 18:22   

Aurelia, ???
Nie da się ukryć, sidhe była wysoce zadowolona gdy Lucius nie wyraził sprzeciwu podczas gdy ciągnęła swojego zamaskowanego sidhe w stroju zwiadowcy za sobą.
Nie było również dla niej zaskoczeniem, gdy okazało się, że młoda wysłanniczka nekromanty nie musi być żywa…a jego oczy…trochę jakby trójkąt.
Zamiast siąść najpierw podeszła dwa kroki w przód, z nią również ruszył zwiadowca wyciągając małą książkę i pióro, atrament miał w kieszeni.

Aurelia pochyliła się w półukłonie, i rzekła – Aurelia Aureanu, żeńska głowa rodziny Aureanu, a to – wskazała na zwiadowcę – Arblith Aureanu, główna głowa rodu i jego kronikarz. – ‘Zwiadowca’ ukłonił się dwornie, jakby miał to we krwi bardziej od innych sidhe, następnie dwójka skierowała się na fotele.

Arblith, Arux(?)
Po uzyskaniu mapy od burmistrza miasta zniknął na chwilę wbiegając do swojego namiotu, nie było go przez jakiś czas. Wyszedł jednak po około pół godziny, i do razu ruszył w stronę namiotu jedynego dowódcy ludzi w tym mieście.
Jakkolwiek trzeba wyznać że sidhe tym razem poruszał się nieco mniej dumnie, a twarz miała jeszcze mniej wyrazu niż zwykła, jednak co mogą zobaczyć oczy starca?
Gdy zjawił się w namiocie rzekł od razu.
- Tego miasta być może będziemy musieli bronić, czy chcesz asystować mi w ustaleniach taktycznego rozkładu wojsk?
_________________
Cytat:
Every theory of love, from Plato down, teaches that each individual loves in the other sex what he lacks in himself.
G. Stanley Hall

That's why love theories are bad.
 
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2010-09-11, 22:38   

Rozejrzał się po sali była raczej typowa dla ludów nieodsadzających się w tak dzikich regionach, prawdopodobnie obecny władca jeszcze nie zdążył dostosować go do własnych upodobań lub wcale tak bardzo się nie różnił od żyjących wedle praw światłości. Nie przegapił też reakcji nekromantki, czy to możliwe iż by ła tylko kukiełka na posyłki swego pana :?:
Zachowanie oficerów nie zaskoczyło go jedynie wobec bary Sidhe skierował pełne gniewu spojrzenie i podniósł nieznacznie głos.
- Aruxie nie ważne jaki jest twój stosunek do dowódcy czy rozmówcy maska na twarzy jest wielkim nietaktem. - Poczekał na zdjęcie zasłony i przyjrzał się twarzy po czym już w pełni spokojny zwrócił się do lidera "wrogiego" obozu - Lan-Duulu, wybacz że tak bezpośrednio jednak nie podano nam właściwej formy zwrotu. zwę się Lucious the Lalye dowódca kontyngentu wojsk strzegących Torg, a to moi oficerowierowie. - Wskazał po pozostałych zgromadzonych. - Pozwolisz, że pozostanę stojąc ostatnio zbyt wiele czasu spędziłem w siodle. - Po czym ustawił się tuż za fotelami zajętymi przez podwładnych.
*******
- Sithe.
- A dupa bo didhe - Krzyknął Gorazd.
- A tam i jedno i drugie psu z pod ogona wylazło - Po czym kawalerzysta wybuchł śmiechem wraz z towarzyszem. Gorazd poznał go tuż po wyjeździe dowódców z miasta. Byli w mniej więcej tym samym wieku i obaj nie jedną bitwę już widzieli, z każdym kuflem samogonu było ich więcej i większymi zasługami się odznaczali.
- Dyskusje przerwało wejście dość już niewyraźnego sidhe.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Elendu 
Leśny Duszek
driada



Wiek: 34
Dołączyła: 21 Gru 2009
Posty: 158
Skąd: zewsząd
Wysłany: 2010-09-12, 11:05   

Powstrzymała gniewne prychnięcie, gdy Lucious tak obcesowo wtargnął w rozmowę, rozumiała jednak jego pobudki. To ona była zmęczona i drażliwa, nie mogła pozwolić, żeby jej osobiste życie odbiło się na relacji z dowódcą. Spokojnie poszła za nim i ukradkiem rozejrzała się po sali, do której weszli. Zawahała się, widząc że pozostali nie kwapią się do zajęcia miejsc. Po chwili namysłu uznała jednak, że postawa stojąca wyraża w zbyt dużym stopniu brak zaufania do rozmówcy, co byłoby nietaktem. Ukłoniła się, przedstawiła krótko i zajęła miejsce z boku, mając po prawej stronie za plecami dowódcę. Nieco zaskoczyło ją przedstawienie Aurelii, nie dała jednak tego po sobie poznać. Miała nadzieję że ostatni dowódca usiądzie z dala od niej, nie znała go i nie wiedziała na ile może mu ufać. Wiedziała, że gospodarzowi nie może ufać. Wolała nie mieć obok siebie wątpliwego sprzymierzeńca gdyby doszło do jakiejkolwiek scysji.
 
 
 
Vozu 
Mara
The Deergineer



Wiek: 32
Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 2265
Skąd: Witchwood
Wysłany: 2010-09-12, 16:13   

- Proszę się nie krępować etykietą ponad potrzebę, panie the Layle. Przysługuje mi kilka zbytecznych i nudnych, dla osób spoza Konsylium, tytułów nadanych przez starszyznę nekromancką, ale nie ma to większego znaczenia. -odparł Lan-Duul, gdy poznał już tożsamość wszystkich gości i odpowiedział im skinieniem głowy - Mam nadzieję, że podróż nie była uciążliwa, nie licząc oczywiście tego, jak długo musieli państwo przebywać w siodle? - dodał grzecznościowo raczej niż ze szczerzej ciekawości, w przeciwieństwie do pytania kolejnego, które zdawało się wynikać ze szczerego zainteresowania - Laura nie była chyba kłopotliwym towarzyszem?
_________________
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   

Podobne Tematy
 
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
theme by michaczos.net & UnholyTeam
Tajemnice Antagarichu :: Heroes of Might & Magic 1,2,3,4,5,6 Forum