Wiek: 111 Dołączyła: 27 Maj 2007 Posty: 936 Skąd: Popielisty wschód
Wysłany: 2010-04-19, 15:31
Phi zaczęła upiorzyca Dobrali się, templariusz i cudzoziemiec, z lekkiego świata. Podfrunęła do nowoprzybytego, kiedy ręka owego i templariusza się rozeszły. Podfrunęła konkretniej między ich łapy Jesteś kolejnym fanatykiem fałszywych bóstw czy szukasz u nich tylko zysku? Oczy MachaK były takie jak przeważnie, od momentu zdrady Hordy - zimne, szare, puste i bez życia.
_________________ Szaleństwo jest bramą, po której znajduje się nieśmiertelność. Nieśmiertelni mają wgląd na czas i przeznaczenie, a mając wgląd ma się też wpływ. Poddaj się władzy Mojrom, byś się nie rozpadł.
Wiek: 35 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2010-04-19, 15:56
Wychynęła z zaplecza, ponownie przyklepując wystające z warkocza nieporządne kosmyki i poprawiając umazany farbą fartuch
-Naszło mnie natchnienie dzisiaj -zachichotała złowieszczo, ciągnąc ku wyjściu szyldową deskę -zmieniam nazwę tego burd... tej karczmy. Myślę, że będzie bardziej pasować do odwiedzającej mnie... klienteli.
Po czym z dumą artysty natchnionego przez wszystkie dziewięć muz i pegaza gratis, przedstawiła zgromadzonym szyld, oznajmiający, iż znajdują się w karczmie...
Wiek: 29 Dołączył: 31 Maj 2009 Posty: 188 Skąd: Czy to ważne?
Wysłany: 2010-04-19, 16:52
Fergard miał pewne podejrzenia, o jakich klientów może chodzić, powstrzymał się jednak od komentarza. Może to i lepiej? Kto wie, gdyby wtedy się odezwał, może teraz jego jelita przyozdabiałyby wejście do zajazdu... Teraz więc półdemon delektował się kolejnym kuflem Abstynenckiego. Po kilku płytszych świat stał się dla niego dużo bardziej kolorowy, niemniej jednak wciąż zachowywał on(Jak na porządnego demona przystało) doskonałą trzeźwość umysłu. Ponownie dosiadł się do Gozerava, Ebenezera i MachaK, po czym zapytał tego pierwszego:
- Mam nadzieję, że mogę zadać podobne pytanie... Chyba umknęła mi kwestia twojego pochodzenia...
_________________ Your hope ends here... And your meaningless existence with it!
Chwilowo oderwany od planowania mordu na chochliku, spojrzał na nieumarłą.
- Kim jestem? Jestem żołnierzem Betrhezena na nieokreślonej długości przepustce - Rzekł przekrzywiając głowę, mrużąc oczy i uśmiechając się dziwnie.
- Jestem demonem z natury. Heretykiem. I dopóki mój prawdziwy monarcha nie wyda mi rozkazu, będę żył jak chcę i robił to co mi kaprys lub potrzeba podyktuje. Nie mam pana prócz Bethrezena, jeśli sam tego nie zechcę. Nie próbuj mnie zaszufladkować, bo nie ma reguły za którą bym ślepo podążał i której nie mógłbym zmienić jeśli przyjdzie taka potrzeba bądź ochota... - Jego oczy na moment rozbłysły, jakby w oczekiwaniu na wyzwanie i po raz pierwszy coś z jego demonicznej natury zaczęło ukazywać się wyraźniej, jednak blask ów szybko zgasł, gdy R'edoa postawiła wszystkim kolejkę, zastąpiony znów tą dziwną wręcz dziecinną radością - No to ja rozumiem! Znów mogę załapać się na darmowe chlanie!
- Pilnujcie kapci... - Mruknął Parch. Na szczęście Gozerav go nie usłyszał.
_________________ Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni... Ale CIASTO JEST KŁAMSTWEM!
Wiek: 111 Dołączyła: 27 Maj 2007 Posty: 936 Skąd: Popielisty wschód
Wysłany: 2010-04-19, 18:08
Właśnie udowodniłeś, że jednak jesteś kolejną kalką. Powielanym schematem, który różny się drobiazgami. Ogół wiecznie taki sam Odleciała MachaK do jednych z kelnerek Macie jakieś interesujące ciasteczka?
_________________ Szaleństwo jest bramą, po której znajduje się nieśmiertelność. Nieśmiertelni mają wgląd na czas i przeznaczenie, a mając wgląd ma się też wpływ. Poddaj się władzy Mojrom, byś się nie rozpadł.
Celny kopniak Aireenne wytrącił stołek z pod inkwizytora i zwalił go na podłogę gdzie przygniótł coś małego i miękkiego co okazało się dość paskudnym chochlikiem. Nie widząc sensu w przepraszaniu tak podłej istoty skierował wzrok swych przepitych oczu na elfkę.
- Aireenne najpiękniejsza Ty jedna potrafisz mnie uszczęśliwić - na jego ustach pojawił się obleśny uśmiech - Idę do kibelka i wracam do Ciebie.
Kolejnego kopniaka uniknął zadziwiająco sprawnie biorąc pod uwagę swój stan skrajnego upojenia alkoholem. Wyszedł z karczmy potrącając ramieniem dwóch potężnych barbarzyńców, którzy jednak widząc insygnia oficjum zaniechali go. Gdy wracał zatrzymał się widząc szyld karczmy
- A gdzie się podziała stara poczciwa ciocia? - Zapytał sam siebie a mimo to usłyszał odpowiedź niestety nie taka jakiej oczekiwał. Ryk jaki usłyszał zza pleców wyraźnie komunikował, że autorytet kościoła przestał działać na barbarzyńców, całe szczęście miał znacznie bliżej do drzwi niż oni do niego. Gdy tylko zatrzasnęły się za nim drzwi poprawił płaszcz i zasiadł tym razem przy stole pod ścianą blokując krzesło tak by nie dało się go spod niego wytrącić, po czym rzucił na stół kilka złotych monet.
Popatrzył za MachaK i wzruszył ramionami. Jego samego za bardzo nie obchodziło, czy jest kalką czy nie. Podobał mu się życie takie jakie prowadził i nie bardzo przejmował się, że jakaś jęczydusza uważa go za kopię. Takim nigdy nie dogodzisz. Potrafią tylko marudzić.
Przeklinania Parcha zwróciły jego uwagę na inkwizytora, który opuszczał pomieszczenie, by po chwili zostać znów zapędzonym do środka, przez bandę dzikusów, których on sam tu przyciągnął.
- Można by pomyśleć, że daliby już sobie spokój... - Mruknął patrząc na napakowanych wojowników, krzywiących się groźnie i wpatrujących się w niego przez okna.
_________________ Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni... Ale CIASTO JEST KŁAMSTWEM!
- Jak dobrze, że nie każda strona konfliktu przestrzega takich zasad. A przynajmniej nie w większości przypadków. O winie zaś poruszyłem, bo z tego co mi wiadomo czerwone lepszym byłoby wyborem do strawy, jakiej sobie życzycie, no, ale nie będę nalegał. Mówił o tym ignorując komentarz karła rodem z piekła. Po chwili zastanowienia dodał.
- Nie myślałeś Gozeravie, by okazywać Mu nieco więcej szacunku? Z doświadczenia wiem, że polepszenie się relacji między panem i sługą mogą przynieść choć minimalnie to korzystne rezultaty.
Odwrócił się na chwilę od rozmówcy i odprowadzał wzrokiem krzątającą się właścicielką karczmy, by w razie ewentualności móc odpowiednio wcześnie zareagować na jakąkolwiek inicjatywę ze strony krącących się przy budynku barbarzyńców.
- Ebenezerze jako sługa swego mistrza jesteś stronniczy, czyż nie wystarczy iż pozwala żyć temu pokurczowi ? - Nie wiadomo kiedy inkwizytor zbliżył się do zebranych. - Podaj i dla mnie pieczeń i wino czerwone, idąc za rada lepiej obeznanego towarzysza, czas mi wytrzeźwieć.
Wiek: 35 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2010-04-19, 22:01
-No i jak ja mam tutaj pracować? -sarknęła, widząc wymowne spojrzenie templariusza -nie płacą, na kredyt biorą, a wymagają obrony w razie oblężenia. W standardowych usługach tego nie ma! Aireenne, złotko moje, polej panom, a ja pójdę na podwórze.
To powiedziawszy, R'edoa odłożyła fartuch na ladę i dziarskim krokiem podeszła do drzwi -Panowie wybaczą -uśmiechnęła się uroczo -wrócę dosłownie za minutkę, proszę sobie nie przeszkadzać.
Wiek: 36 Dołączył: 16 Maj 2007 Posty: 598 Skąd: Afterfallowe góry
Wysłany: 2010-04-19, 22:23
Gaderic w przebłysku świadomości wyjrzał spad stołu...
Pomacał po ciele czy ma ukryta sakiewkę, i nie ma ewentualnych złamań:
-Tajj nooo! Przynieście mi...tego noo...
Po czym opadł pod stół, zadowolony ululał się do snu.
_________________ Piwo to moja droga do oświecenia!
... a poza tym uważam, iż .dat należy zniszczyć!!! Więc.. DAJ KAMIENIA!!
Uwaga na Kleofasa co tu hasa z kąta w kąt!!
- Ebenezerze jako sługa swego mistrza jesteś stronniczy, czyż nie wystarczy iż pozwala żyć temu pokurczowi ? - Nie wiadomo kiedy inkwizytor zbliżył się do zebranych. - Podaj i dla mnie pieczeń i wino czerwone, idąc za rada lepiej obeznanego towarzysza, czas mi wytrzeźwieć.
- Zwykła rada, nic ponad to. Trochę wsparcia w relacjach nie zaszkodzi, będąc szczerym rzecz jasna.
- Inkwizytor ma rację - oznajmił - Temu małemu kretynowi nie da się okazać więcej szacunku. Zdarzyło mi się wyciągnąć go z pyska niedźwiedzia, dosłownie, i teraz cały czas jest ze mną... Nawet kiedy chcę mieć trochę prywatności z kobietą. Nie zawsze mam pod ręką sukkubę a większości kobiet przeszkadza, gdy on głośno komentuje... - skrzywił się z irytacją - Dlatego najwyższym stopniem szacunku jaki mogę mu okazać, jest powstrzymanie się przed znalezieniem tego niedźwiedzia i pozwoleniem mu skończyć co zaczął...
_________________ Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni... Ale CIASTO JEST KŁAMSTWEM!
Wiek: 35 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2010-04-20, 09:12
Wierzeje karczmy otworzyły się na oścież, wpuszczając do wnętrza nieco chłodnej, porannej bryzy. W progu stanęła karczmarka, opuszką palców, jakby z nieuwagą ścierając malutką kroplę krwi z policzka.
-Wybaczcie, że tyle to trwało... długo mieliśmy tu spokój, odwykłam od tak otwartych działań wojenn... porządkowych, miałam na myśli. Aireenne, kochanie, oddaj panu inkwizytorowi lutnię, niech zabawi towarzystwo.
Jakie to szczęście, pomyślała, że Nagash zajęty jest tą swoją koronerską robotą, do kobzy, lutni i fałszującego sługi bożego potrzebowałabym tylko tych piekielnych skrzypek.
Wampirzy wzrok z trudem ogniskował się na wyciągniętej dłoni.
- Szy... Szterry... Pfff... Jeszcze rasss... Jeden... eee...
Wreszcie machnął ręką zrezygnowany. Przydymione wnętrze karczmy wirowało niczym upiorna karuzela pijackiego rechotu, jęków gamratek i tubalnego wołania o samogon.
- Właśnie! kR'edka! Wóóódy! - wrzasnął krwiopijca gramoląc się na zydel. Minęło kilka dobrych chwil, gdy pośród sapania i jęczenia udało mu się usadowić przy zalanej bimbrem ławie. Przy barze wył w niebogłosy jakiś człeczyna. Nagash mógłby przysiąc, że gdzieś już słyszał ten przepity baryton.
- Słoooodka Mortisss... Vog, zawrzyj gębę... - mruknął zatykając uszy. W normalnych okolicznościach rzuciłby w inkwizytora jakimś elementem wystroju tego przybytku rozpusty wszelakiej, ale niestety nie było w zasięgu wampirzej ręki nawet wyszczerbionego kubka.
Zrezygnowany potoczył wzrokiem po zgromadzonej w środku gawiedzi. W sumie to nic się nie zmieniło. R'edzia, jak to R'edzia. Mogłaby by sobie wreszcie wymienić tą pończochę, co w niej oczko poleciało, he he he. Machak, Eben. O, Gadek napruty jak nie przymierzając elfi kołczan strzałami. Nihil novi. A to co???
Wampir aż podniósł się znad ławy, co by baczniej przyjrzeć się gościowi, a konkretnie jego fryzurze.
- O ja pierdzielę, Robert Pattinson tu jest! Wszelki duch Mortis chwali, ani chybi trzeźwieję... R'eeeed! Wóóóódy!Bo jak nie, to rzępolić zacznę!
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Wiek: 35 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2010-04-20, 12:18
-Grozisz mi, gryzipiórku zatracony!? Hę!? -R'edzia pojawiła się nad z grubsza spionizowanym wampirem i potrząsnęła go za ramię -ile widzisz palców? Co się na nogi gapisz, łajzo, palce u rąk Ci pokazuje! Ile, trzy? Prawie dobrze. Pokazałam pięć. Znacz, to paskudztwo co mi sprzedał Eno'ael to jednak był denaturat. Aireenne, przynieś łaskawemu panu grafowi seteczkę, ja pójdę do Yadzi zadzwonić.
Swoją drogą, pomyślała kwaśno, obchodząc rozwalonego na deskach Gaderica, pewna byłam że Nag siedzi u siebie w Cytadeli i tworzy kolejne zatracone kodeksy. Cóż, jak to mawiają poeci, nic tak nie wspomaga pracy twórczej, jak solidna dawka spiritus niekoniecznie sancti.
- Inkwizytor ma rację - oznajmił - Temu małemu kretynowi nie da się okazać więcej szacunku. Zdarzyło mi się wyciągnąć go z pyska niedźwiedzia, dosłownie, i teraz cały czas jest ze mną... Nawet kiedy chcę mieć trochę prywatności z kobietą. Nie zawsze mam pod ręką sukkubę a większości kobiet przeszkadza, gdy on głośno komentuje... - skrzywił się z irytacją - Dlatego najwyższym stopniem szacunku jaki mogę mu okazać, jest powstrzymanie się przed znalezieniem tego niedźwiedzia i pozwoleniem mu skończyć co zaczął...
- To zupełnie zmienia postać rzeczy. Odrzekł templar, a następnie podniósł znajdujący się na ladzie kieliszek, ustawiony przed momentem przez jedną z kelnerek.
- Wznoszę toast za ocalonego przed niestrawnością niedźwiedzia. Nie każdy odważyłby się na coś takiego.
- Oraz za... Za... - zająkał się nie mogąc znaleźć toastu.
- A walić to! - stwierdził po czym jednym haustem opróżnił swoje naczynie i natychmiast sięgnął po dolewkę.
_________________ Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni... Ale CIASTO JEST KŁAMSTWEM!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum