Wiek: 35 Dołączyła: 28 Maj 2007 Posty: 1560 Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2008-02-07, 09:02 Wampir i Kurtyzana (+18)
WAMPIR I KURTYZANA
Koralik, przezroczysty i czerwony, zakręcił się, zachybotał, odbił w lustrzanych powierzchniach ciepłe światło wnętrza, zadzwonił o futrynę. Kurtyna wyszywanego w arabeski muślinu wydęła się na towarzyszącym przybyciu gościa powiewie, płomyki świec zadrgały, zaszyte w kątach burgundowe cienie ożyły.
Kobiety leniwie przeciągały się na szezlongach.
Powietrze wypełniały siwe smugi kadzidlanego dymu i oparów opium, zapach cedru i wina. O złoto gładko wyklepanych tac, sprowadzanych zza Czarnych Wód dźwięcznie obijały się szklane akcesoria.
Brokat osypywał się ze zdobnej porcelanowej maski prosto na jej piersi.
Wampir zawsze zastanawiał się jaka jest tam, po drugiej stronie. Całował chłodne, porcelanowe usta i wyobrażał sobie, jakby to było, gdyby całował ją naprawdę, że byłyby miękkie, cieplutkie i chętne. Że pod nimi nie byłoby zaciśniętych, zobojętniałych warg przemocą sprowadzonej tutaj dziewczyny.
Wyobrażał sobie, że się uśmiecha.
*
Inne zawsze chciały, żeby został. Oplątywały go długimi nogami, opierały się, zwilgotniałe, o jego udo, stygły, a on ojcowsko obejmował je białym ramieniem. Niejednej zalśniła na brodzie łza, niejedna w niepewności szeptała mu zza maski historie jakich słyszał tysiące, historie, które jeszcze sto lat temu pewnie by go wzruszały.
Ona zawsze chowała dłonie, wycofywała się w pozornie bezpieczny bunkier jedwabnych prześcieradeł i stosów adamaszkowych poduszek. Nigdy nie powiedziała nic, co nie było konieczne w ich pachnących cedrem schadzkach. Nigdy nie zdjęła, ani nie pozwoliła sobie zdjąć maski.
Brał ją, ale tak, jakby jej nigdy nie miał.
Tamtych nawet nie musiał pragnąć - same lgnęły do delikatnego dżentelmena, garnąc się jak przerasowione suki do dobrego pana. Wystarczyło wyciągnąć dłoń w senny, duszny mrok między kotarami, a palce w końcu natykały się na pokryte gęsią skórką oczekiwania ciało.
Nigdy nie było to jej ciało.
*
-Och. - westchnęła krótko i jakby nieszczerze. Tak jakby nie wiedziała, co ma teraz zrobić. A potem rozkruszona na pół maska zsunęła się z jej twarzy i z chrzęstem opadła na koraliki wzorzystych poduszek. Zbyt zaskoczona, nie zdążyła poczuć jak z rozciętego czoła sączy się krew, nie poczuła, jak uderzył ją w policzek, było tylko donośne klaśnięcie i makowy zapach prześcieradła, o które miażdżył jej twarz.
Jej usta były miękkie i ciepłe i czerwone od krwi - i krzyczała, tak strasznie głośno i strasznie brzydko, zdartym, bezwstydnym sopranem, dławionym przez szloch i spadające jej na twarz ufryzowane loki.
Stygła, z piersiami wzniesionymi ku baldachimowi jak dwie mleczne kopuły, z bordowym wykwitem krwi na udach i prześcieradle.
Westchnęła. Spod czarnego kołtuna włosów, korali i krwi wydobył się twardy i zły szept.
Szept obudził zimno, które podążyło po jego kręgosłupie kolumną dreszczy.
-A ja myślałam, że cię kocham.
Patrzył, jak rozbite, czerwone usta rozciągają się w uśmiechu, jak po szczęce sunie ciemna struga krwi.
-Ja myślałam, że to miłość...!
Wzdrygnęła się w spaźmie, piersi zafalowały, pod skórą zarysowały się prążki żeber, na prześcieradło znów spłynęły ciemne krople.
-Ale taka miłość -niebieskie oko było złe i twarde jak jej głos i tak jej głos, coraz bardziej mętniało i ginęło w bordowych cieniach -taka miłość się po prostu nie zdarza.
*
Koralik zamigotał, stuknął o inne koraliki, wydzwonił smutno swoją melodię, zadygotał i zamilkł.
Będzie mu brakowało szklanych, czerwonych nut koralika.
Zamknął oczy.
Czerwonych, jak okrągłe kropelki krwi na jej policzku.
KONIEC
All characters belongs to ZebraDeath/R'edoa.
(c) by ZebraDeath/R'edoa 2007
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum