Forum Disciples, Disciples 3 on
 
Forum Disciples, Disciples 3  Najlepsze forum poświęcone rewelacyjnej serii gry Disciples
 FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Regulamin  Zaloguj  Rejestracja   Chat [0]   Discipedia  Download 

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: Pyriel
2007-08-16, 19:02
Wojny Apostolskie
Autor Wiadomość
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-07-22, 23:30   

Drzwi komnaty otworzyły się i do wnętrza wszedł rudowłosy wampir.
- Czego tu chcesz – krzyknął rozdrażniony Nagash – Jak śmiesz… - urwał gdy jego uwage przykuł jarzącą się krwisto czerwoną kulę alarmową skanera. – Sobowtór, więc i Pyriel ma do mnie jakiś interes.
- Witam Cie Nassirze Udin ibn Junis ibn Siraf i Ciebie Sereen'e Vera.
Sobowtór przerwał i spojrzał na jarzącą się kule. Już po chwili jego rysy zaczęły się zmieniać już po chwili przyjął postać grafa a kula zgasła. Z zadowoleniem spojrzał na zdumioną twarz arcywampira
- Każda broń powoduje utworzenie antybroni. Gdy zaczęto na nas polować ze skanerami my nauczyliśmy się je oszukiwać. W każdym razie przybyłem tu jedynie jako słuchacz, mój pan był, bowiem ciekaw czegóż to Elfy mogą chcieć od mieszkańców cytadeli. Ponadto Ponadto ramach rewanżu za informacje Pyriel zapytuje cel, w jakim przybyło tu święte oficjum.
- Inkwizycja, na tych ziemiach :?: - elfka była zdumiona, a jednocześnie głodna informacji jakich zdobyć się nie spodziewała.
_________________

 
 
Nagash ep Shogu 
Arcywampir
1st Fiddle of Mortis



Wiek: 37
Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 1908
Skąd: Cihael ep Eshar
Wysłany: 2007-07-23, 20:42   

WCZEŚNIEJ

Arcywampir zamrugał oczami, poczym parsknął serdecznym śmiechem. Starał się opanować pod wpływem morderczego spojrzenia R’ed, jednak udało mu się tylko zredukować pocieszny rechot do stłumionego chichotu.
- Ależ oczywiście, moja droga. Ostrza elrahibów mych wampirzych wojsk są na twe rozkazy, ba, ja także usłucham twego żądania i osobiście będę osłaniał cię podczas wyprawy do Nepheris – zakpił, patrząc z góry na elfkę. Złośliwy uśmiech wykwitł na twarzy leśnego drapieżnika, zdobny w srebro palec uderzył w pierś grafa. Nagash mimowolnie skrzywił się z bólu i cofnął o krok w tył.
- Moje słowa są jak najbardziej poważne, Nag – syknęła przez zaciśnięte zęby.
Arcywampir uśmiechnął się kwaśno, rozmasowując piekące niemiłosiernie miejsce, które przed chwilą miało kontakt z znienawidzonym metalem.
- Słoneczko w główkę przygrzało za bardzo, czy szaleju się najadłaś? – warknął . – Co ty sobie właściwie wyobrażasz? Mogę przymknąć oczy na te infantylne hece z „negocjatorem z ramienia dzikich elfów”, mogę odstawiać kurtuazyjną szopkę w głównej auli Cytadeli, plamiąc sobie język waszym narzeczem, przy czym nie znoszę ani jednego, ani drugiego… - graf pstryknął palcami, w powietrzu drgnął dźwięk przeładowywanych kusz – Wiesz, sądzę, że tym razem przesadziłaś z bezczelnością.
- Arcywampir zbzikował, straszyć posła?! - prychnęła, patrząc z niepokojem w zacienione kąty pomieszczenia.
- Panno Sereen'e Vera, to panienka nie wie, że upijający się porankami dekadent nie dba o żadne zasady, bo te według niego dawno już straciły jakiekolwiek znaczenie? Wbrew pozorom, byłem na Cytadeli, gdy twoja szacowna mamuśka oddawała się Tora’achowi, byłem, gdy jako szkrab grzebałaś sobie promieniem strzały w nosie, jestem, podczas gdy ty harcujesz po Czarnej Puszczy i ja R’edoa będę także wtedy, gdy twoje kości rozsypią się w proch. No, o ile wcześniej nie zabije mnie srebro. Nie mam nic do stracenia.
- Czy ty zawsze musisz się ze mną droczyć? – mruknęła. Nagash skwitował uwagę wyczekującym milczeniem. – Dobra, duma jest bogiem nas obojga. Księżna Fyrween jest uwięziona w lesie For'neyr, mus mi ją stamtąd wydostać, po drodze zahaczę o Nepheris, zatem czy kulturalny wampir zechce towarzyszyć damie w tej drobnej wycieczce? – od ironii słodkiego głosiku mogłyby pęknąć rżnięte w krysztale kielichy, w których refleksowało ciemne wino.
Arcywampir rozsiadł się wygodnie na krześle, jak zwykle ręce założył na potylicy, jak zwykle przechylił się w tył.
- Uwielbiam, gdy taka jesteś – wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu. Brzmienie zwalnianych cięciw kusz było bardzo wyraźne. – Usiądź R’ed, napij się wina, podejrzewam, że za chwilę poczęstujesz mnie długą listą argumentów. Widzisz, kulturalny wampir pomoże damie, o ile bilans zysków i strat będzie dla niego korzystny. Naturalnie, w razie, gdybym użyczył ci swego ramienia w tym… spacerku, będę oczekiwał rewanżu z twej strony, rozumiesz, długa przechadzka w świetle księżyca, pełen romantyzm. Lecz wpierw przekonaj mnie, przedstawicielko dzikich elfów.
Elfka wykrzywiła twarz w sarkastycznym uśmiechu.

***

Allenom mówił prawdę.
Arcywampir spojrzał na Armiusa. Niezależny trup nigdy się nie mylił.
Pierś grafa uniosła się ciężkim westchnięciem.
- Dobrze, mości inkwizytorze. Żyć będziesz. Oczywiście nie wiecznie… A jak na razie bądź moim gościem. Zdaje mi się, że możesz okazać się pomocny swemu gospodarzowi.
Imperialny odpowiedział ponurym milczeniem.

***

PÓŻNIEJ

Graf zastukał palcami o blat stołu. Doppelganger przenosił wzrok z elfki na arcywampira, R’ed zaś wierciła spojrzeniem twarz Nagasha.
- Powitać demona… Pyriel mógłby czasem zjawić się osobiście, albo choć dać znać, że zamierza mnie odwiedzić, to leży w granicach kultury osobistej – mruknął krwiopijca, patrząc w odległy kąt komnaty.
Sobowtór wzruszył ramionami.
- Nassir Udin, no, no… - zachichotała elfka, Koroner popatrzył na nią z ukosa.
- Nie mam pojęcia skąd Pyriel wie, jak moje imię brzmi w alkmaarskim… Chyba musze mu pogratulować wywiadu – zaczął z ironią Nagash.
- Nag! Konkrety – prychnęła elfica, sącząc trunek.
Arcywampir rozłożył ręce, w udanej bezradności.
- Spokojnie, R’ed, po kolei. Święte Oficjum przybyło do mnie z wizytą handlową, oni mi dostarczyli doskonały materiał na zwolenników Mortis, ja im zafundowałem w zamian nieśmiertelność. Ot wszystko i nie widziałbym w tym nic, co by mogło zainteresować moją, jakże drogą, R’edoę i Pyriela.
- Jasne, Nag.
Graf zmrużył mroczne oczy.
- Hmm… W tym momencie epizod, w którym zagrały imperialne psy Wszechojca jest wielce nieistotny. Skoro Pyriel raczył dołączyć do nas... Może zechcesz Srebrna Struno wtajemniczyć przedstawiciela twego byłego współplemieńca w swe intrygujące plany, hmm?
_________________

Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?



Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...

Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!

Ostatnio zmieniony przez Nagash ep Shogu 2007-07-23, 21:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-23, 21:03   

Ciemne brewki zmarszczyły się.
-Jaka historia? Co ty jeszcze chcesz? Całą moją biografię? Poczekaj na ten szczęśliwy dzień kiedy zejdę, może ktoś coś napisze.
-R'edoa... -gorejące czerwienią oczy uniosły się ku sklepieniu -to ty chcesz mnie naciągnąć na rejs przez połowę Nevendaaru, nie chcę żadnych niedomówień.
-A jakiekolwiek są?! Idę ocalić Księżną Fyrween! To wszystko!
Nagash popatrzył na swojego sobowtóra. Drugi Nagash wzruszył ramionami.
-Armius, a co ty o tym myślisz?
Elfka drgnęła. Nie przesłyszała się, wampir wyraźnie wypowiedział imię swojego teoretycznie nie nadającego się do użytku sługi. Z kąta wysunęła się wysoka postać szczelnie zakutana w obszerny płaszcz, z głęboko nasuniętym kapturem.
-O. -pociągnięcie maleńkiego łyka wina, mające ukryć zmieszanie -Arni, jak miło cię widzieć. Wyglądasz trochę inaczej.
Twarz Nassira Udina wyrażała skrajną, perwersyjną uciechę. Po skroni elfki spłynęła kropla potu.
-O co ci chodzi Nagash? -syknęła -chcesz we mnie wywołać wyrzuty sumienia widokiem twojego posklejanego podnóżka?
-Armius, czy możesz mi odpowiedzieć na pytanie?
Zielony wzrok elfki wyrażał już autentyczne zaniepokojenie.
-Mówią na nią "Perełka" -głos, wydobywający się spod kaptura rozbrzmiał nieprzyjemnym echem w gabinecie, zatrząsł smukłą dłonią, wino w kielichu zafalowało.
-Przecież to nie jest Armius! -podniosła głos, z brzękiem odstawiła kieliszek -swoją drogą, wspaniały wywiad macie, grafie. Z nekromantami chyba jednak gorzej?
Uśmiech wampira poszerzył się o lśniące kły.
-Przekonaj się sama.
Hardo wstała, jednym ruchem ręki poprawiła tren, milczącemu sobowtórowi rzuciła ostre spojrzenie i po paru, stukoczących krokach, była tuż przed nieruchomym nieumarłym. Cień rzucany przez kaptur był jednak zbyt głęboki, żeby można było dopatrzyć się zsiniałej twarzy dobrotliwego garbusa.
Uniosła rękę, postać cofnęła się krok w cień. Czuła na swoich plecach ciężar wzroku obu mężczyzn.
-Arni, pozwól mi. -powiedziała spokojnie. Postać zawahała się, w końcu skuliła plecy, nachylając nad kobietą głowę. Wąskie dłonie wsunęły się pod kaptur delikatnym ruchem...

I kaptur opadł.

Spodziewała się śmiechu wampira. Jedyne, co usłyszała, to znudzone westchnięcie.

Twarz Armiusa w żaden sposób już go nie przypominała. Kawałki czaszki zespolono ze sobą różowawymi, pulsującymi chrząstkami, resztki mięśni wtłoczono bez większej dbałości pod naciągniętą na część czaszki skórę. Powieki lewego oka były zszyte, prawe, o zażółconym białku i mętnej, niebieskawej tęczówce przepełniała okropna mieszanina wstydu, żalu i nienawiści. Mimo, że gardło ściągnęło się w wąską, suchą nitkę, wydusiła
-Miło mi cię znów widzieć, Arni -uśmiechnęła się, drobną dłonią głaszcząc napiętą skórę policzka -w sprawach wywiadu jesteś jak zwykle bezbłędny, moi zwiadowcy mogli by się czegoś od ciebie nauczyć.
Mętne oko zalśniło jakąś zagadkową emocją, która ukłuła ją boleśnie w sam środek serca.

Nagash wiedział jak wygląda Armius po feralnym upadku. Widywał już w swoim nie-życiu gorsze przypadki, więc nowy Arni był całkiem do zniesienia, jak dla wampira, który lubił otaczać się rzeczami i istotami pięknymi - ale dopiero teraz, w zestawianiu twarzą w twarz z jasnym, delikatnym pięknem - bo elfka, jak większość jej sióstr była piękna - dopiero teraz ohyda jaką stworzyła Yezebel zakuła go w oczy.

-Dziękuję Arni. Możesz już iść. -niecierpliwie machnął pazurzastą dłonią -no, już.
Armius, swoim starym zwyczajem garbiąc się, odsunął się od jasnych, elfich dłoni i ruchem pozszywanego łapska narzucił kaptur głęboko na twarz. Chwilę później jego brunatny płaszcz rozmył się w cieniu komnaty. R'edoa ze świstem wypuściła z płuc powietrze, rozedrgane westchnięcie poruszyło płomieniami ogarków.
-Wróćmy do tematu -zaproponował stojący przy drzwiach sobowtór -bo nie mieliśmy tutaj chyba roztrząsać kwestii umiejętności twoich nekromantów, Nassirze Udinie...
-Demonie -warknęła już otwarcie elfka -zmień się w cokolwiek innego, bo dwóch ep Shogu nie ścierpię, przysięgam.
Sobowtór powtórnie wzruszył ramionami i powoli zaczął się przeobrażać. R'edoa wróciła na swój fotel, wściekle zaczęła stukać paznokciami w hebanowe oparcie.
-Historia, R'ed -przypomniał jej wampir. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
-Która?! Znam mnóstwo fascynujących historii. -zgrzytnęła zębami -"przed Temperance", czy "bardziej-przed Temperance", a może "po Temperance"? Uściślij. I powiedz mi, z łaski swojej, czemu to biedne stworzenie nie mogło umrzeć w spokoju!? -gwałtowny ruch ręki w jedwabiach w stronę cienia -czemu nie pozwoliłeś mu umrzeć!? Bo jest... był... dobrym szpiegiem?!

_______________________

na dzisiaj wszystko, ale jutro mam duuuużo czasu, więc się produkować, chłopcy.
_________________

 
 
 
Nagash ep Shogu 
Arcywampir
1st Fiddle of Mortis



Wiek: 37
Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 1908
Skąd: Cihael ep Eshar
Wysłany: 2007-07-23, 22:14   

Długie palce przeczesały czarną grzywę włosów.
- R'ed, czy ja mówię do ciebie po alkmaarsku? Nie, mówię w wspólnym, a jak bardzo chcesz, to mogę nawet powiedzieć w elfim. Daj mi choć jeden powód, dla którego Chorągiew Batchyńska wraz ze mną ma wpaść w odwiedziny do Nepheris. Byłem tam raz, wyobraź sobie, że miasto nie przypadło mi do gustu – pergaminowe oblicze wykrzywiło się w ironicznym grymasie. – Samo magiczne słowo „Nepheris” nie starczy, bym ruszył z Cytadeli.
Szum powietrza.
Oczy R’ed zrobiły się wielkie, jak dwa denka szklenic, doppelganger, który jak na ironię transformował się tym razem w ciemnowłosą elfkę o zielonym spojrzeniu ziewnął przeciągle.
- Gustav – mruknął Nagash. – Wybaczcie na moment – wyszczerzył kły w stronę gości i rozpłynął się w oparach burej mgły.

***

Graf zjawił się po kwadransie, w mrocznych oczach błyszczało rozbawienie.
- Dobrze, przywódczyni dzikich elfów, zaniesiemy cię do Nepheris.
Na twarzy Srebrnej Struno odmalowało się zaskoczenie, nie spodziewała się, by arcywampir przystał na jej propozycję, nim zdążyłaby rzucić choć jeden argument przemawiający za tym. To było kompletnie pozbawione sensu!
- Jest jednak pewien warunek – syknął w jej stronę – dzikie elfy będą dłużni mi przysługę. Moi notariusze sporządzą traktat na miejscu, więc kalkuluj R’ed. A gdy już wykalkulujesz, gdy już uznasz, że cena jest sprawiedliwa, możesz zacząć ubierać w słowa swój wielki plan uratowania księżnej.
- Skąd wiesz, że się zgodzę na twój warunek?
Graf upił łyk wina, patrząc jak doppelganger przedrzeźnia elfkę.
- Nie masz innego wyjścia. A jeśli chodzi o Armiusa – zapominasz o jednej istotnej rzeczy. U nas nic się nie marnuje. Niezależny jest mi potrzebny tutaj, zresztą klątwa Mortis sprawia, że śmierć staje się przywilejem, Armi jest bardziej pożyteczny w swej cielesnej postaci, niż jako duch.
Elfka bawiła się kosmykiem włosów.
_________________

Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?



Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...

Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!

 
 
 
Athelle 
Pan Lasu
Upadły Władca



Wiek: 33
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 2124
Skąd: Ognisty Gaj
Wysłany: 2007-07-24, 00:08   

WIZJA

Elledan nadal nie mógł otrząsnąć się z szoku. Najpierw przerażająca wizja, później spotkanie Demona.
- Co to było? – zapytał stojącego za nim Finraela, ten nadal trzymał luk – jak to cos dostało się do naszego obozu.
- Nie wiemy panie – Jasnowłosy Elf rozglądał się uważnie przygotowany na kolejne ataki.
- Powinniśmy przeszukać okolice – zawołał Elledan – Driada mówiła cos o obozie w pobliżu. Rozdzielmy się.
Drużyna zaczęła przeszukiwać okolice. Każdy z Elfów wybrał inny kierunek i zagłębił się w puszczy. Nie widać było żywej duszy.
- Nic - zawołał Ethril, który wrócił jako ostatni – żadnych śladów.
- Jesteśmy w większym niebezpieczeństwie nie myślałem – oznajmił po chwili namysłu Elledan.
- To nie możliwe – zawołał przerażony Glorion – wyruszyliśmy przed dwoma dniami, jak ktokolwiek mógł się dowiedzieć.
- Pyriel – zaczął Finrael.
- Co masz na myśli?? – Odparł zdziwiony Elledan.
- Podobno ma swych szpiegów na dworze Królewskim.
- Nasza pani od dawna to podejrzała – włączył się Ethril - jednak nigdy nie udało nam się zdemaskować Szpiega.
Zapadła cisza. Elledan raz po raz spoglądał na resztę zastanawiając się, co począć.
- Sprawy wyraźnie się skomplikowały - Elledan był wyraźnie zaniepokojony - W mojej wizji widziałem wielkie zastępy wrogów i Gaj w ogniu. Płomienny Gaj w ogniu.
Elf postanowił przemilczeć resztę historii. Bał się reakcji i tak już wystarczająco przerażonych towarzyszy.
- Może powinniśmy wrócić – zapytał Firlin – wrócić i im pomoc. Być może jesteśmy ich ostatnią szansą.
- Spokojnie. Nie wydaje mi się by w tym co zobaczyłem była odrobina prawdy.
- Co wiec zrobimy Panie?? - zapytał po chwili Finrael.
- Powinniśmy trzymać się początkowych założeń. Wróg stara się nas tylko spowolnić. Musimy odnaleźć R’edoe. Co wy na to??
Elfy poparły decyzje Elledana.
- Teraz odpocznijmy jeszcze – kontynuował ucieszony zachowaniem towarzyszy - Niedługo wstanie słońce, a wtedy musimy ruszać dalej. Tym razem jednak będziemy ostrożniejsi. Niech Naldir i Ethril zostaną na warcie za godzinne zmienię was byście i wy mogli odpocząć.
Noc była spokojna.
_________________

Ostatnio zmieniony przez Athelle 2008-06-13, 10:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-07-24, 00:15   

- Czy mam przekazać jakąś wiadomość zwrotną – posłaniec nadal trwał w ukłonie
- Tak przekaż, iż będzie niezmiernie wdzięczny za możliwość goszczenia tak znakomitego gościa, jakim jest Antypalladyn Moran. Zastosuję się także do poleceń i udostępnię całość swego zamku do jego potrzeb. To wszystko możesz odejść.
Posłaniec pogłębił ukłon poczym opuściła sale konferencyjna. Jak tylko drzwi zamknęły się za opętanym Pyriel zerwał się z tronu, pozostałości po panującym tu niegdyś szlachcicu. Ornamenty, które niegdyś go zdobiły zostały zdrapane pazurami zapewne pierwszych rezydujących tu demonów.
- Nie ufają mi, tyle lat służby a oni mi nie ufają.
- A czy można Ci ufać Nef :?:
Elf spojrzał na Sukkubice
- Zabroniłem tak mnie nazywać.

Był zdenerwowany i w takim stanie lepiej było go nie drażnić. Ona jednak nie bała się dobrze znała granice, jakiej nie można było przekroczyć. Dla niej była ona jeszcze daleko. W Legionach Sukkubice nie mogły liczyć na awanse chyba, że nazwać w ten sposób rolę nałożnicy wysokiej rangi demona, ona jednak pełniła rolę głównodowodzącej oddziałów stacjonujących Rubieży. To tylko pogłębiało niechęć oddziałów do Pyriela. Ten jednak trzymając wszystko żelazną ręka nie wahając się przed egzekucjami wysokich stanem żołnierzy zdobywał powoli posłuch i szacunek.
- Pyriel, Nefilim, Nef to tylko słowa. Nie wiem, czemu przykładasz do tego taką wagę. Ponawiam swoje pytanie, czy można Ci ufać :?:
- Nie, lecz dlaczego Moran jest godniejszy ode mnie, dlaczego jakiś człowiek ma kontrolować mnie :?:
- Sam sobie odpowiedziałeś, ludzi łatwiej zdominować. Poi opętaniu są już tylko kukiełkami, nie maja woli a to, co nią nazywają tak naprawdę jest spełnianiem zachcianek ich lordów. Ty Pyrielu i twoi pobratymcy Elfy Krwi, nadal macie własna wolę i dlatego jesteście niebezpieczni.

Elf podszedł do okna i przyłożył dłoń do szkła, po chwili po komnacie rozeszło się ciche stukanie sygnetów uderzających w szkło
- Podobno przybywa by zapytać mnie o cel mych negocjacji w cytadeli Shogu, po co mu w takim razie pozwolenie na wolne poruszanie się po moim zamku :?: Nie wolno mi go nigdzie zatrzymać, ma wolną drogę do komnat, laboratoriów i do …
- Może ją przeniesiemy :?:
- Nie to zbyt ryzykowne, podejrzewają, że ją posiadam. Jeden z potępieńców musiał coś wygadać, wykluczam by któryś z elfów się tego dopuścił oni nienawidzą demonów.

Jego wzrok napotkał ironiczne spojrzenie Sukkubicy
- Dla nich nadal jestem elfem bez względu na wszystko.
Podszedł do drzwi i naparł na nie z dużą siłą tak by otworzyły się z hałasem skupiając na nim uwagę.
- Natychmiast znaleźć Aradena.
Początkowo zaskoczone chochliki natychmiast rozpoczęły poszukiwania
Araden był członkiem grupy, w której służył Pyriel podczas szturmu na Temperance teraz dowodził Elfami Krwi i jak inni był fanatycznie oddany demonicznemu zwierzchnikowi.
- Wzywałeś panie :?: wybacz ,że dopiero teraz jednak żegnaliśmy Drwell.
- Nie przepraszaj Ar, zbyt długo się znamy by nasze rozmowy usztywniała etykieta czy różnica rang. Mam dla Ciebie zadanie bardzo ważne i musisz je wypełnić sam.
-Oczywiście panie. Lordzie pozwolisz, że Cię o coś zapytam :?:
- Pyrielu Ar już Ci mówiłem coś o etykiecie. Słucham pytaj a ja postaram się dać zadowalającą odpowiedź.
- Dlaczego wysłałeś Drwell sama, mogliśmy zaatakować grupą i zniszczylibyśmy ich bez strat.
Pyriel zbliżył się do swego oficera i położył rękę na jego ramieniu
- To był jej wybór, jej wola. Teraz słuchaj, bo powodzenie Twojej misji ma dla mnie duże znaczenie


****************************************************************
- Jeździec, zbliża się w naszą stronę :!:
- Elf :?:
- Tak.
- Nie strzelaj, ukryj się i miej go na celu.

Elledan zsiadł z konia, co nakazał także pozostałym. Każdy z czwórki stojący tuż przy nim trzymał rękę na rękojeści miecza on sam nałożył strzałę na cięciwę, grot jednak skierował w dół. Jeździec galopował na złamanie karku droga, która przebiegała tuż obok zwiniętego dopiero, co obozowiska. Rozpędzony niemal ich minął w ostatniej jednak chwili uchwycił ich kątem oka i zatrzymał się. Był się w odległości niezapewniającej bezpieczeństwa przed strzałem z łuku a czół wyraźnie, iż co najmniej jedna może w każdej chwili przebić jego pierś. Powoli zaczął zbliżać się do grupy elfów skupiając wzrok na strzale, jaką w każdej chwili mógł w niego wymierzyć elf wyglądający na dowódcę.
- Witajcie szlachetne elfy Gallean mi was zesłał. Gdzie reszta waszego oddziału?
- Kim jesteś :?;
- Jestem sługą R’edoy Sereen'e Vera wysłano mnie bym przyprowadził wsparcie więc gdzie reszta waszego oddziału Panie i kto dowodzi :?:
- Ja dowodzę i jest nas tylko sześciu. – jak na komendę z krzaków wyłonił się ostatni członek grupy nadal mierzący z łuku do jeźdźca.
- Tylko sześciu :?: sześciu każdym razie nie ma innego wyjścia, jesteście na ziemiach dzikich elfów tym samym podlegacie zwierzchnictwu R’edoy Sereen'e Vera . O zmierzchu będzie tędy jechał konwój Legionów. Nie mamy teraz wojska by pilnować wszystkich dróg a ten oddział nie może dotrzeć do swego celu. Niniejszym przekazuje rozkazy od mej Pani R’edoy Sereen'e Vera córki Tora'acha: ”Koniecznie należy powstrzymać wsparcie dla Rubieży i zabić Antypalladyna Morana. Z wiadomości zdobytych przez wywiad połączenie tej grupy z oddziałami Pyriela stanowi poważne zagrożenie dla równowagi sił w tym rejonie.
- Mam tylko sześciu ludzi jak mam wykonać ten rozkaz :?:
- Element zaskoczenia, zwiad donosi, że Morana eskortuje zaledwie dwunastu, Berserkerów, reszta oddziałów dołączy, gdy osiągnie on porozumienie z władcą Rubieży, na co nie możemy pozwolić

Elledan spojrzał po towarzyszących mu elfach
- Dobrze podejmiemy to wyzwanie przydałaby się nam jednak Twoja pomoc.
- Niestety bracie, każdy ma jakieś rozkazy ja wykonałem dopiero pierwszy ze swoich. Te misję musicie wykonać sami.

_________________

 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-24, 07:55   

Szóstka elfów siedziała przy stoliku z obsydianowym blatem, zastawionym
kieliszkami najlepszego wina. Pięć kielichów było nie tkniętych, widocznie
generałowie polowi wyznawali mądrą zasadę "w domu wroga nawet szklanki wody". R'edoa na przemian przygryzała paznokieć na kciuku i piła swoje wino.
Rozmawiali ściszonym głosem, narzeczem Atenny pełnym skrótów i cholernie nieczytelnych metafor, o odmiennym składzie gramatycznym niż oficjalny elficki, więc Nagash, chcąc nie chcąc, przestał się przysłuchiwać, zaczął bardziej obserwować.
Dowódca, który wyglądał na złodzieja i sięgał swojej pani do podbródka, rzucał spod kaptura czujne, czarne spojrzenia na boki. Jego wzrok prześlizgiwał się po cieniach komnaty w taki sposób, że Nagash już wiedział, że szpieg dokładnie zna rozmieszczenie trupów z kuszami. Drugi dowódca, w kobaltowej, szamerowanej srebrem zbroi co chwila nerwowym gestem odgarniał włosy do tyłu. Starał się coś tłumaczyć, przekonać, ale R'edoa kwitowała jego słowa niecierpliwymi sarknięciami. Do dyskusji czasem włączał się centaur, potężne, rude bydlę, którego ramię grubości jednej z filigranowych kolumn w Cytadeli mogło bez problemu, jednym ciosem, zakończyć całe to przedstawienie. Driada, w skupieniu pochylona nad stołem, odzywała się najrzadziej, choć ze sposobu, w jaki zwracała się do niej R'edoa wynikało, że dowódczyni zależało właśnie na jej stanowisku.
W końcu driada wyciągnęła z sakiewki małą, mieszcząca się w dłoni szklaną kulę.
-Elledan, nee imaho -wywołała obraz. W kuli zamajaczyła czyjaś twarz i buchnął przyciszony potok słów w czystej Atennie.
-Elle, fabie'enne cara -syknęła R'edoa. Nagash zaczynał naprawdę żałować, że pośród swojej świty nie ma żadnego elfa.
R'edoa przez moment rozmawiała z elfem wywołanym z kuli, zasępiła się, co pan lasu wykorzystał na ponowne przedstawienie argumentów.
-Saeh, Eaven! -nie wytrzymała, uderzyła pięścią w ciemny blat -Avatte yeoa ho! L'eitene zar'a, Larr'Aneel dare va mielle! Vei Gallean lil'e!
Nagash patrzył w sufit. Kłócące się elfy są ciekawe, ale tylko do pewnego momentu. Nieświadomie znów zaczął się lekko kiwać.

Prawie zerwał się z miejsca, kiedy srebrny palec pstryknął bo w podbródek.
-Boli? -spytała i choć twarz miała poważną, w zielonych oczach migotało rozbawienie.
-Przytknij sobie to twarzyczki rozpalone żelazo, będziesz miała porównanie -syknął, zły, macając piekącą skórę -doszliście już do consensusu?
-R'edoa, ammete abb! R'edoa!
Elfka westchnęła ciężko.
-Teoretycznie. Czym ty się martwisz, grafie, potrzebujesz mojej zgody, a nie ich. Z Eavenem poradzę sobie później.
Wstał. Spojrzała mu w twarz, więc musiała zadrzeć głowę i dopiero teraz zauważył jak bardzo ma podkrążone oczy, jak jej cera zszarzała od zmęczenia.
-Masz wielkie szanse, że się zgodzę, Nagash -mruknęła tak, żeby towarzysze przy stole nie usłyszeli -ale najpierw chcę poznać twoje warunki. To dla mnie cholernie ważna sprawa, nie chcę się zgadzać w ciemno. Dlaczego tak nagle się zgodziłeś? Cóż takiego przekazał ci twój Gustav? Ja i tak mam problem, bo jeden z elfów, którym w miarę potrafię zaufać, wypełnia rozkazy, których mu nie dałam. Podejrzewam, kto w tym macza swoje czarne paluchy, ale rozwiążę to sama. A teraz wyjaśnienia i traktat proszę.
_________________

 
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-07-24, 11:23   

- Nic więcej :?:
- Tylko historia jej życia.

Pyriel podszedł do okna.
- Więc Cytadela wesprze kampanię R’ed i nie chcą byśmy się mieszali. Nie wydaje mi się by rada przyjęła ten układ, ale R’ed już zdecydowała.
- Jakie rozkazy Panie :?:
- Sobowtór czekał zniecierpliwiony, nadal obawiając się kary za to, iż nie przyniósł żadnych wartych uwagi informacji.
- Poczekamy, w otoczeniu dzikich elfów mamy ludzi tak czy inaczej wszystkiego się dowiem. Na razie mam inne problemy
_________________

Ostatnio zmieniony przez Pyriel 2007-07-27, 11:30, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-24, 12:35   

-A demony moja droga?
Elfka skrzywiła blade wargi
-Jeśli tylko Pyriel przestanie sabotować akcje moich ludzi, to będziemy mogli pogadać. Jego z resztą też potrzebuję.
-Do końca życia będziesz spłacać zaciągnięty u nas dług, Sereen'e Vera. Zastanów się, czy warto.
Zielone oczy uciekły w bok
-Gdybym miała inną możliwość, wybrałabym ją. Wiem, że to tylko mile połechta twoją próżność, ale ja po prostu nie mam wyjścia.
_________________

 
 
 
Athelle 
Pan Lasu
Upadły Władca



Wiek: 33
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 2124
Skąd: Ognisty Gaj
Wysłany: 2007-07-24, 14:34   

ZASADZKA

Druzyna nadal stała w miejscu spoglądając na oddalającego się Jeźdźca. Niespodziewane rozkazy zaskoczyły Elledana. Zatrzymanie wroga oznaczało bowiem nie tylko zagrożenie, ale i bardziej bolesna stratę czasu.
- Co się stało panie? – odezwał się Finrael na widok zmartwionej twarzy dowódcy.
- Nie jestem pewien – odparł po chwili Elf – być może powinniśmy ruszać dalej.
- Jak to?? – zdziwił się Ethril – przecież to rozkazy samej R’edoy.
- To właśnie najbardziej mnie niepokoi.
- Co masz na myśli?? – zawołał Finrael.
- Jeździec wyglądał bardzo podejrzanie – zaczął Elle – poza tym informacji od R’edoy nie posiada nawet sama Illumiele. Pamiętajcie ze Czarna Puszcza leży daleko stad. Nawet jeżeli R’ed udało się zbiec z Cytadeli nie możliwe jest by zdołała powiadomić swoich ludzi.
- Uważasz, ze to kolejna sztuczka Pyriela – zapytał Ethril.
- Nie wiem, nie możemy tego wykluczyć.
Elledan nie wiedział co począć. Kolejny dzień straty mógł ich w przyszłości sporo kosztować. Wiedział jednak, ze Antypalladyn Moran był pośród Demonów z tych okolic bardzo ważna osobistością. Schwytanie jego mogło dać Elfom dużą przewagę w zbliżających się wojnach.
- A więc?? – Firlin przerwał cisze – co robimy??
- Nie widzę innego wyboru – rzekł Elledan zrezygnowanym głosem – jak zostać i walczyć. Mam nadzieje ze Illumiele wybaczy nam jeżeli popełniamy błąd.
- Nadal jednak maja przewagę liczebna. Musimy cos wymyślić inaczej to my znajdziemy się w pułapce. – oznajmił Finrael.
Nastała cisza.

*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***

- Panie, nasi sprawdzili okolice - zawołał jeden z Berserkerów - Nie powinniśmy mieć problemów.
- To dobrze, nie wiem, po co my tam jedziemy. To zapewne kolejny pomysł tego Pyriela.- narzekał Moran - Przeklęty Elf, nie ufam mu, wogule. Powinno się go powiesić. Zdradził swój lud. Tak samo w każdej chwili może zdradzić nas.
Nagle z lasu wystrzelono strzale. Jeden z Berserkerów padł trupem.
- Zasadz.....- demon nie zdążył dokończyć, przeszyły go kolejne dwie strzały.
- Do broni! - wykrzyknął Moran - formacje.
Demony zdawały się być przerażone sytuacja. Jedynie Moran zachował trzeźwość umysłu.
- Formacje i wycofywać się.
- Panie! - wykrzyknął po chwili jeden z sługusów Antypalladyna - tam.
Jakieś dwadzieścia metrów od miejsca w którym stanął przerażony oddział z lasu wyłonił się Elledan.
- Zabić go!! - zawołał do swych ludzi Moran - zabić!!
Na te słowa dziewięciu Berserkerów, którym udało się przeżyć pierwsze salwy Elfów ruszyły w stronę Elledana. Zza jego pleców jednak wystrzelono kolejne strzały i piec następnych demonów padło. Moran patrząc na cala ta sytuacje nie wiedział, co robić. Jedynym rozwiązaniem, jakie przyszło mu do głowy była ucieczka. Juz się obrócił i chciał biec, gdy w plecy ugodziła go kolejna ze strzał. Zraniony padł na ziemie i nie mógł się poruszyć. Elledan wraz z Finraelem uporali się do końca z berserkerami. Wszyscy stanieli teraz nad Demonem.
- Przeklęte Elfy - krzyczał plując krwią - wysłał was ten zdrajca Pyriel mam racje ?
- Co masz na myśli - zapytał zdziwiony słowami Morana Elledan - mów szybko to oszczędzę ci męki.
- Nie udawaj ze nie wiesz, o czym mowie, Pyriel juz od dawna to planował a teraz mu się udało, przeklęte Elfy - były to jednak ostatnie słowa Demona.
_________________

Ostatnio zmieniony przez Athelle 2008-06-16, 13:21, w całości zmieniany 5 razy  
 
 
 
Nagash ep Shogu 
Arcywampir
1st Fiddle of Mortis



Wiek: 37
Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 1908
Skąd: Cihael ep Eshar
Wysłany: 2007-07-24, 14:46   

Twarz arcywampira wyrażała pełne skupienie. W końcu zaczął mówić, mieląc między zębami twarde zgłoski alkmaarskiego. Elfka z trudem przypominała sobie słowo po słowie brzmienie trupiego języka.
- Zdajesz sobie sprawę, że Trupie Państwo nigdy nie zawierało żadnych sojuszy, jeśli Mortis wyraźnie na to nie pozwoliła. U nas nie ceni się indywidualizmu, a wszelkie odstępstwa od oficjalnej linii polityki, jaka została narysowana przez szaloną boginię, są bardzo surowo karane. Dlatego mój pierwszy warunek: nikt o naszym traktacie nie może się dowiedzieć. Nie martwię się o swoich trupów, nikt z nich słowa nie piśnie. Chodzi mi o twoje wojska, R’ed. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak sprawna jest sieć nieumarłych agentów z Ras al Kaimah.
Wolę nie myśleć o tym, co by się stało, gdyby lord Miceus dowiedział się o wyjściu z Cytadeli całej wampirzej chorągwi. Jesteś pewna swych podwładnych, R’ed?
Elfka zmrużyła zielone oczy.
- Drugi warunek – kontynuował – otworzysz wrota dla armii Mortis. Wrota wiodące do Ognistego Gaju, do serca i mózgu szlachetnych elfów. Skoro wampirza gwardia ma być tarczą dla dzikich elfów, niechże grot włóczni leśnych drapieżników będzie wytrychem dla mnie.
R’ed zaniemówiła. Nagash uśmiechnął się delikatnie.
- To sprawiedliwa wymiana, moja droga. Ja nadstawie karku za ciebie, jeśli ty pomożesz mi. Nie mów, że jest to niemożliwe. Stolica Imperium także nie jest bezbronną wioską. Pytałaś o Gustava… Wiesz, bardzo podoba mi się ten cały teatrzyk umowności, jaki teraz odgrywamy przed sobą. To taka zabawa, R’ed… Ty masz swój cichy cel, ja mam swój, oboje chcemy ugrać jak najwięcej, a że gramy va banque… Bez ryzyka nie ma przyjemności. Dobrze wiem, że nie znosisz szlachetnych elfów, więc nie powinnaś mieć oporów moralnych. Tuszę, że zaraz zapytasz czego wampir może szukać w Ognistym Gaju, z tak niewielką siłą, jak Chorągiew Batchyńska… Ja nie zwykłem R’ed porywać się z motyką na słońce.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że Ognisty Gaj jest w moim zasięgu. O ile mi pomożesz. Nie myśl, że jesteś mi niezbędna, R’ed i twa odmowa coś zmieni. Zrobię swoje, co prawda o wiele większym nakładem sił oraz środków, lecz wampiry tak, czy siak, staną w świętym mieście waszej arystokracji. Zaś ty wówczas musiałabyś samotnie stać pod warownymi ścianami Nepheris i bezskutecznie walić głową w mur…
- A jeśli odmówię?...
Graf wykrzywił twarz w paskudnym grymasie.
- Jesteś R’ed wrednym i irytującym długouchem, ale nie głupim.
- Nie jesteś Nagash sam, co? Inaczej byś nie mówił o Ognistym Gaju z taką pewnością. Z tego co wiem widma zwykle pełnią rolę kurierów, przyniósł ci coś, co umocniło twoją pozycję Nag, mam rację?
- Powiedzmy. Zresztą ty, moja droga, także wykorzystujesz sprzyjające okoliczności, więc jak, Srebrna Struno? Zawieramy traktat? Bo jeśli tak, to natychmiast poganiam mych notariuszy i zamieniam się w słuch. Jestem niezmiernie ciekaw twego pomysłu na wyprawę po Perłę Puszczy.
_________________

Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?



Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...

Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!

 
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-24, 17:13   

-Nagash... nie. -potrząsnęła głową -mogłeś zażądać każdego elfiego miasta. Każdego. Nawet portowego Nazev. Ale do stolicy nie mogę cię wpuścić! Tam są siedziby wszystkich rodów, tam jest zamek Illumielle. Spłycając, to nawet nie leży w moim interesie! Ja idę po Fyrween żeby wrócić w łaski królowej, a wy ją przecież zabijecie. Szlachetnych elfów nienawidzę, owszem. Ale nie tak, żeby skazywać ich wszystkich na waszą inwazję! Po za tym... to fizycznie niemożliwe, żeby cała chorągiew weszła do lasu. Ognisty Gaj leży w samym centrum Puszczy, niezauważone przez nikogo przejście nawet jednej chorągwi było by cudem.
Mięśnie na szczękach wampira zadrgały.
-Nagash, ja muszę zjednoczyć moją rasę, a nie wyrżnąć tę część, która mi się nie podoba! Muszę! I nie mam tu niestety nic do gadania. Weź miasto Nazev. Główny elfi port. Masa szlachetnych, trochę dzikich. Miasto kupców, szulerów, piratów. Bogactwa w składach gildii kupców. -brwi ułożyły się w błagalny daszek -Nagash, nie mogę oddać ci mojej stolicy. Nie pozwolę ci zniszczyć mojej rasy. Jestem niesubordynowana, ale nie jestem zdrajcą. Weź wszystko, ale na Galleana, nie Ognisty Gaj. A jeśli chcesz czegoś, nie wiem, artefaktu ze stolicy, ciał szlachetnych elfów, leśnej many, dostarczę ci. Ale nie mam możliwości cię tam zaprowadzić. -rzuciła okiem na swoich dowódców -Czego chcesz tak naprawdę?!
_________________

 
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-07-24, 17:59   

- Moran nie żyje

Sobowtór wstrzymał się ze szczegółami wiedział, że nie miały one znaczenia ważny był tylko osiągnięty cel. Na tronie siedziała Sukkubica częstująca go niedwuznacznym spojrzeniem. Po chwili odwróciła wzrok i tym samym spojrzeniem poczęstowała Pyriela
- I co teraz mój Panie, świętujemy :?:

- Nie Erhzabeth jeszcze nie. Ty
– Skierował się do sobowtóra – kieruj się do baraków i zbierz oddział, same demony żadnych ludzi czy elfów. Grupa ofensywna, teraz odejdź.
Podszedł do Sukkubicy i podparł się rękoma o tron. Wzrokiem przełamał jej spojrzenie i wbił ostro w umysł.

- Ty Erhzabeth poprowadzisz jutro ten oddział do zamku Morana, po drodze zabierzesz jego ciało i przedstawisz oficerom. – Słowa wzmocnione telekinezą sprawiały jej ból jednak nie potrafiła zerwać kontaktu, Pyriel stawał się coraz silniejszy – będą chcieli się zemścić, zorganizować wyprawę do puszczy, a Ty ich powstrzymasz jeśli będzie trzeba stracisz kilku prowodyrów. Ogłosisz, że Lord Pyriel obejmuje pieczę nad tym posterunkiem, posterunkiem a ty jesteś moim namiestnikiem. O świcie najbliżsi oficerowie Morana mają już nie żyć, winą za to oskarżysz służących tam elfow.

Pyriel przerwał połączenie i odsunął się od tronu.

- Stracisz wszystkich okrutnie i pokazowo.

Polecił gestem by opuściła komnatę, gdy został sam podszedł do okna i wyjrzał na plac gdzie zgrupowały się Elfy Krwi

- Kolejny element układanki na swoim miejscu.

_________________

 
 
Nagash ep Shogu 
Arcywampir
1st Fiddle of Mortis



Wiek: 37
Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 1908
Skąd: Cihael ep Eshar
Wysłany: 2007-07-25, 01:27   

Arcywampir patrzył urzeczony na wykrzywioną desperacją piękną twarz leśnego drapieżnika. Ciemny daszek brwi, zbiegający się nad płonącym szmaragdem wzrokiem wyglądał iście uroczo. Taaak, proszący ton głosu R’ed wibrował w uszach krwiopijcy czystą rozkoszą. Mroczne spojrzenie wampirczych oczu przesunęło się leniwie z dumnej, acz drżącej delikatnie sylwetki Srebrnej Struny, na pytające oblicza jej generałów. Inicjatywa należała bezsprzecznie do niego. Chwilo trwaj!
Kąciki ust grafa uniosły się w subtelnym uśmiechu.
- Nazey? Wasze słynne okno na Nevendaar? Miasto, o którym bardowie układają ballady, skrzące się w słońcu niezmierzonym bogactwem, siedziba wszystkich znaczniejszych banków całego kontynentu, letnia ostoja waszej arystokracji, miasto legenda będące synonimem sukcesu… Oddałabyś mi je za moją rezygnację z Ognistego Gaju?
Elfka wbiła wzrok w marmurowe płyty podłogi. W ciszy, jaka zapadła w komnacie, wyraźnie było słychać przyspieszone bicie serca R’ed.
- Tak… - zabrzmiał wreszcie szept Srebrnej Struny.
Graf uśmiechnął się szeroko, chciał podejść do niej i dobrotliwie pogłaskać po policzku, jednak piekący dotyk srebrnej aury powstrzymał go w pół kroku.
- Za kogo R’ed uważasz mnie? Za zacietrzewionego fanatyka, chcącego wyrżnąć wszystkie elfy? Pospolitego złodziejaszka, który pragnie obłowić się? Zbzikowanego nekromantę, który nie śni o niczym innym, tylko milionach pozszywanych zombi będących pod jego komendą? Czy ja wyglądam jak jakiś pospolity watażka z zabitej dechami prowincji Alkmaaru? Obrażasz mnie.
Leśny drapieżnik milczał.
- Oddajesz mi ot tak Nazey. Ty! Ty, która chcesz wrócić do łask Illumielle! Ty, która pragniesz zjednoczyć swą rasę! Tak na marginesie, szczytny cel, marzy ci się R’ed rola bohaterki rasowej, legendy, o której będą uczyć małe elfiątka i układać pieśni? Srebrna Struna! Elfi sztandar jedności, z takim imieniem można walczyć i umierać! Ha! Bzdura, nie wierze w takie rzeczy, moja droga, podejrzewam, że stoi za tym cała gama ukrytych żądz, ba, może nawet korony, ale to nieważne w tym momencie. Nieważne, bo oto przyszła pół-bogini dzieci Galleana oddaje ot tak wampirowi na pożarcie jedne z najcenniejszych miast elfiego ludu. Nie sądzę, by ładnie to wyglądało w twojej biografii. Ciekawe jak zareagowałaby wasza arystokracja, dwór, królowa Illumielle na skromny donos od pewnego nieumarłego grafa, oczywiście odpowiednio udokumentowany, w którym objawiłby, że pani R’edoa Sereen'e Vera, Srebrna Struna, ot tak skazuje dziesiątki tysięcy swych pobratymców na oczywistą rzeź, w zamian za jedną wampirzą przysługę. Na usta w takich okolicznościach ciśnie się nieprzyjemne słowo: „zdrajczyni”…
Nagash spojrzał z wyraźną satysfakcją na pobladłe oblicze elfki.
- Nie martw się jednak, graf tego nie zrobi, bo to nie jest w interesie grafa, grafa to nie obchodzi – ironia krwiopijcy wprawiała R’ed w coraz większe zdezorientowanie. – Nie chcę Nazey, moja droga, bo nie pożądam bogactw, ani waszej krwi. Interesuje mnie Ognisty Gaj… A ty będziesz moim wytrychem.
- Nag! – jęknęła elfka szykując się do protestów, lecz koroner szybko jej przerwał.
- Posłuchaj. Armia Mortis, tak, czy siak, podejdzie pod Ognisty Gaj. Potęga Alkmaaru i kontynentalne wojska stawią się u wrót waszej puszczy, a wy nie będziecie w stanie powstrzymać ich pochodu. Illumielle zginie, a wraz z nią stolica, arystokracja, wy… Wszystko co kochasz, wszystko o co chcesz walczyć. Prawdopodobnie zginiesz i ty, próbując zatrzymać trupie masy mej szalonej bogini… Pragniesz łaski swej królowej? Dam ci ją, nim uratujesz Perłę Puszczy.
Grafa bawił widok targanej sprzecznymi emocjami elfki.
- Powiadomisz Illumielle o marszu Hord, otrzymasz ode mnie wszelkie plany oraz informacje o liczebności, ruchach i kierunkach natarć poszczególnych grup trupów, przy czym nie wolno ci nawet słówkiem pisnąć o mnie. Zaprezentujesz te materiały jako efekt działalności twego wywiadu. Nie sroż się, wszystkie będą autentyczne. Prawda, że teraz wszystko wygląda inaczej? Ponawiam więc ofertę: ja pomagam Ci z Perłą, ty jesteś mym wytrychem do Ognistego Gaju. Od razu zaznaczam, zadawanie zbędnych pytań o moje pobudki mija się z celem, R’ed… Decyduj się, czas ucieka.

***

- Więc posłaniec od grafa ep Shogu, fascynujące…
Pyriel poprawił się na tronie, żółte oczy lustrowały postać odzianego w zbroję wampira.
Rodrick spojrzał ponuro na elfa krwi.
- Witaj lordzie Pyriel, graf przesyła pozdrowienia. Pozwolisz, że nim przejdę do sedna, zaznaczę, iż jestem oficerem, nie dyplomata, więc ewentualne uchybienia…
- To nie jest ważne, panie…
- Oberst Rodrick van Eckenhaus, lordzie.
- Panie van Eckenhaus. Zamieniam się w słuch.
Wampirzy pułkownik spojrzał hardo na postać demona.
- Graf ep Shogu pyta, czy wciąż lordzie interesujesz się losami Ognistego Gaju.
Pyriel drgnął.
- Kontynuuj…
- Jeśli tak, to graf zaprasza do Cytadeli na rozmowy i jednocześnie przeprasza, że nie mógł zając się twym wysłańcem, pani R’edoa…
- Wiem o wizycie pani R’edoy.
- Jaką zatem odpowiedź mam przekazać grafowi?
Pyriel zamyślił się.
_________________

Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?



Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...

Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!

 
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-25, 08:17   

-Nagash, ty chyba czegoś nie rozumiesz. Czy ja wyglądam na taką desperatkę, żeby zdobywać Nepheris? Mi z Nepheris są potrzebne dwie rzeczy, w tym śmierć jednej jedynej osoby. A nie proszę cię o pomoc, bo sama bym się nie dostała, tylko dlatego, że dostałam taki rozkaz.
Wampir otworzył szeroko oczy w zdumieniu
-Rozkaz?! -wykrzyknął. Zagryzła wargi.
-Rozkaz. Tak właśnie, Nagash, rozkaz.
-Przecież nie od Illumielle...
Zielone oczy stwardniały
-Nie, nie od Illumielle. Od Rady Archontów. A konkretniej, od tej starej wariatki, Wyroczni Millu. Teraz już wampir zrozumiał? Mi się dłużej tłumaczyć nie chce, strasznie cisną mnie buty i uwiera gorset, więc nie jestem w nastroju. Zdrajcą mnie nie nazywaj, prędzej Radę, bo to oni powiedzieli mi "daj wampirowi wszystko, czego chce". Mi się wcale nie chce jednoczyć dzikich z szlachetnymi, ta waśń jest mi nawet na rękę, ale jak mówiłam wcześniej, po prostu nie mam wyboru. Muszę ocalić Perłę Fyrween, bo tego ode mnie żądają w zamian za ułaskawienie. A poza tym... muszę zadać jej pewne pytanie.
Zrobiła krok do przodu. Wampir cofnął się, zapach i aura srebra sprawiały, że skóra zaczęła mu nieprzyjemnie drętwieć. Zrobiła jeszcze jeden krok i tak szybkim, że aż niezauważalnym ruchem przyłożyła otwartą dłoń, zbroją w szereg srebrnych pierścieni, to fragmentu obojczyka, wystającego spod czarnego materiału koszuli. Biała jak płótno skóra zasyczała, zadymiła, wampir szarpnął się. Elfka cofnęła się i zatrzymała, pozwalając, żeby ostrze elrahiba spoczęło na gładkiej szyi. Elfi dowódcy zerwali się zza stołu.
-I po co ci to było, R'edoa? -syknął wampir, rozcierając przypaloną skórę -ja tutaj z tobą pertraktuję, przedstawiam ci dogodne warunki,a ty mnie atakujesz. Jeszcze jako poseł. Po co?
Zielone oczy nie wyrażały już nic.
-W Ognistym Gaju mamy wieże zbudowane ze srebra. Mamy zbroje ze srebra, miecze ze srebra, nawet okucia wiader są ze srebra. Trzy pierścienie przepalają twoją skórę, pomyśl, jak się będziesz czuł podczas inwazji? Ale dobrze. Zgadzam się. Dostaniesz mapę. Dostaniesz wytyczne jak dojść. I tak wątpię, żeby niezależne dzikie elfy puściły ci to płazem, ale... skoro chcesz iść prosto na śmierć, proszę bardzo. Szykuj traktat, Nassirze Udinie. I dawaj mi tutaj Pyriela.
_________________

 
 
 
Nagash ep Shogu 
Arcywampir
1st Fiddle of Mortis



Wiek: 37
Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 1908
Skąd: Cihael ep Eshar
Wysłany: 2007-07-25, 08:53   

- Zwariować idzie z tymi elfami, - mruknął wampir rozmasowując piekący obojczyk. Patrzył jak zasuszony staruszek garbił sie nad kartą czerpanego papieru, pokrywając go równymi rzędkami czarnych runów. R'ed stała opierała się o kolumnę, splatając ręce na piersi.
- Traktem na Nepheris nie masz szans iść, R'ed, imperialni nie przepuszczą ani jednego elfa i bynajmniej nie pozwola by jakikolwiek żywy długouch spacerował po ich zmienach. Trzeba iśc Płaskowyżem, przez tereny plemienne zielonoskórych, a tutaj niezbędna jest moja chorogięw. Chyba, że masz inny pomysł.
- Może sfinalizujemy wpierw umowę?
Arcywampir podał jej papier zawierający treść traktatu. Zielone oczy wedrowały po alkmaarskich runach.
- Nie rozumiem, dlaczego nie żądasz ode mnie map i wytycznych tyczących sie Ognistego Gaju, choć tak długo je pertraktowałeś, choc obiecałam ci je dać?
- Bo mi sa niepotrzebne - warknął rozeźlony graf. - Przypatrz sie uważnie, ratuje wam tyłki informując o inwazji Hord, daje ci szansę zabłysnąc przed Illumielle. Halo! Obudź sie księżniczko! Nie wybieram się do Ognistego Gaju z inwazją, ja mam interes w tym, aby wasza stolica wciąz istniała, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nieumarli rozniosa ja w pył. Dziwne, że nie raczyłaś sie do tego odnieść. Dwa warunki naszej umowy: dyskrecja i przekazanie twojej królowej, że Hordy najdalej za miesiąc staną u bram Puszczy. I ani słowa skąd ta informacja pochodzi. Podpisujesz? Bo juz nużą mnie te słowne przepychanki.
Elfka wyprostowała rulon pergaminu na blacie stołu, ujęła pióro w dłoń i juz miała umi9eścic pod traktatem swój podpis, gdy nagle sie zawachała.
- Więc co to za farmazon o tym, że niby mam byc dla ciebie wytrychem do Ognistego Gaju?
Koroner skrzywił się.
- Metafora taka, moja droga. Czy raczysz wreszcie podpisać nasz pakt?...
_________________

Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?



Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...

Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!

 
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-25, 09:17   

Mruknęła pod nosem jakieś zawiłe przekleństwo.
-Czuję się jakbym popełniała jakiś cholernie duży błąd -usłyszał. Podpisała, wąskie, strzeliste litery elfiego znaczyły traktat.
-A teraz sprawy techniczne, Nag. Ilu bierzesz w gwardii? Nie wyobrażam sobie nas jako drużyny bohaterów, ale taki przemarsz nie umknie oczom postronnych obserwatorów. Że nie wspomnę o szklanych kulach Prorokiń. I gdzie jest Pyriel?!
-Na co ci on, R'ed...? Chorągiew trupów nie wystarczy? -zakpił
-On mi na nic. -wzruszyła ramionami -ma jednego z moich zaufanych podwładnych, bez niego nigdzie się nie ruszę. -przetarła oczy -wracam do Ner'eeya Maha, muszę sprawdzić jak się przygotowali. Ile czasu wam wystarczy? Tydzień? Ja będę gotowa za trzy dni, kiedy skończy się nasze Święto Lampionów. Skontaktuj się z Pyrielem. Tymczasem... -wstała, znów przybrała pozę twardego, dumnego posła -Przymierze pozdrawia ciebie, grafie. Niech Gallean obróci ku tobie swą świetlistą twarz.
-Wolałbym nie -mruknął przez zęby, ale ukłonił się dwornie -Do rychłego zobaczenia, piękna pani. Z niecierpliwością będę wyglądał twojego powrotu do mej skromnej Cytadeli.
Uśmiechnęła się łaskawie i pomyślał, że tak właśnie uśmiecha się królowa Illumielle, spoglądając ze swego tronu na srebrną stolicę Przymierza.
_________________

 
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-07-25, 15:18   

- Pojawię się o świcie.
Wampir ukłonił się i opuścił sale mijając w drzwiach wchodzącego sobowtóra.
- Nagash zaprasza mnie do cytadeli na rozmowę.
- Zastąpię Cię Lordzie- Sobowtór natychmiast rozpoczął przemianę
- Nie, tym razem osobiście się udam do cytadeli. Na chwile obecna nie mam pilniejszych planów a z tej wizyty może uda mi się skorzystać. Co do Ciebie to dołączysz do Erhzabeth jako ja. Ocenisz na ile są mi przychylni, potem jako Erhzabeth przejmiesz piecze nad fortem a jej nakażesz powrót do Rubieży, jest mi tu znacznie bardziej potrzebna.
- Tak Panie, zrobię jak rozkazałeś.

- Sildaf – Sobowtór odwrócił się i spojrzał na lorda – czy Thasel wykonał zadanie :?:
- Tak Lordzie, czeka na rozkazy.
- To dobrze, a czy elfka zakończyła poselstwo w cytadeli:?:
- Nie widziano by rada ją opuszczała .
- To może jeszcze zdążę jej przekazać pozdrowienia od Jona’atha. Każ mi osiodłać konia, jednak zawitam nieco wcześniej do Cytadeli.


***************************************************************


Naciągnmął kaptur na głowę nie chciał czekać a rada elfów nie śpieszyła się zbytnio z opuszczeniem cytadeli. Oni wszyscy dobrze go znali i nienawidzili, więc gdyby został rozpoznany była by do jego ostania eskapada. Wszyscy milczeli, niewątpliwie układ, jaki zawarli dorzucił im nieco trosk. Ostatnia, nieco odstając od reszty jechała R’ed. Jej wzrok był spuszczony niewątpliwie oceniała słuszność dokonanych wyborów, które oceni historia. R’ed bohaterka, a może zdrajczyni. Gdy przejeżdżał obok niej zwolnił
- Pozdrowienia od Jona’atha
Elfka zatrzymała gryfa i spojrzała na mijającego ją Pyriela. Pomimo kaptura skrywającego twarz wiedziała, że to on nie któryś z jego sług.
- Jeżeli cokolwiek …
Przerwała, gdy jeździec odwrócił się zdejmując kaptur, a jego spojrzenie utkwiło na jej oczach.
- Miałaś okazje na pertraktacje z moim posłem, lecz go zignorowałaś. Teraz życie tego elfa zależy tylko od mojego kaprysu.
Chciała odpowiedzieć, lecz nagle ruszył i galopem przekroczył bramę Cytadeli.

****************************************************


- Grafie przybył…
Ordynans nie zdążył dokończyć, gdy wyminął go odziany w czarny płaszcz elf. Shogu odruchowo spojrzał na kule skanera.
- Tym razem to ja Nassirze, podchody mnie zaczynają nużyć. Chciałeś się spotkać oczekuję, więc konkretów zarówno Twoich zamiarach jak i o celu przybycia elfiej rady.
Graf złożył brodę na splecionych rękach a rudowłosa, bardzo chuda wampirzyca napełniła kielichy winem.

_________________

Ostatnio zmieniony przez Pyriel 2007-07-26, 16:48, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-07-25, 15:29   

Eno'ael odwrócił kudłatą głowę
-Perełko?
Spojrzała na zamknięte drzwi Cytadeli
-Jedźcie beze mnie. -zawróciła gryfa, nie zważając na głośne protesty reszty dowódców
-R'edoa, wracaj! -krzyknął Eaven. -Nie jedź tam sama! R'edoa!! -popędził gryfa w ślad za nią, ale mocne ręce centaura wstrzymały wierzchowca
-Niech idzie.
-Po co!?
Centaur uśmiechnął się wyniośle
-Niech się nam Perełka uczy na bohaterkę.

Podjechała pod bramę. W cieniu stało dwóch chudych jak nieszczęście, zgarbionych zombie, ale doskonale wiedziała, że w rękawach podartych szat chowali śmiercionośne, harpunowate ostrza, gotowe w każdej chwili rozorać ciało, zostawiając za sobą krwawiące ochłapy mięsa, niemożliwe do zszycia albo zabandażowania.
-Wpuścić mnie. -zażądała twardo, nie od nich, oni byli tylko narzędziami bramy - powiedziała to wprost do czarnego granitu rytych wierzei.
Gryf niecierpliwie zatrzepotał skrzydłami, targnął rudą głową. Czekała.

Eno'ael potarł kulę, przyjrzał jej się ciemnym okiem
-Elledan? Jesteś tam gdzieś, chłopcze?
W krysztale pojawiła się szczupła twarz.
-Budzisz mnie w środku nocy -zaburczał elf -mam nadzieję, że masz dobry powód.
-Każdy powód jest dobry, żeby wkurzyć szlachetnego -zarechotał centaur -R'edoa pertraktuje z wąpierzem i tym sprzedawczykiem Pyrielem w Cytadeli. Zepnij konie i dyrdaj tutaj, to ostatni rozkaz naszej jaśnie pani Perełki. I się nie zmieni. Każdy nieznany ci dupek na drodze, mówiący w imieniu Re'd jest zdrajcą. Zapamiętasz?
-Wygladam na idiotę?
-Wyglądasz mi na szlachciorka wyciągniętego w środku nocy z piernatów. No no no, nie krzyw swojej pięknej buźki, żartowałem sobie. Perełka ci ufa i widocznie ma powody, a ja jej też ufam. To co?
-Co "to co"? -westchnął Elledan, wywracając niebieskimi oczami -siodłam konie i wyruszamy.
-Grzeczny elfik. Do zobaczenia zatem.
-Do zobaczenia... -Elledan uśmiechnął się kącikiem ust -Eno'ael, mogę cie o coś spytać?
Centaur kiwnął kudłatym łbem
-To co ci pomyka po brwi to pchła, czy wsza?
Dowódca przesunął ręką po czole, przeklął i już miał zacząć wrzeszczeć, kiedy Elledan roześmiał się dobrotliwie i zerwał połączenie.
-Szlachciorki dorobiły się ciętych języczków -Cillen Tara opierała się o jedną z alabastrowych rzeźb na krużganku Ner'eeya Maha. Opaskę na wykłute oko trzymała w ręce, poznaczona bliznami powieka brzydko zwracała uwagę. Eno'ael zaburczał coś i schował kulę do przeszklonej gablotki, obok wielu innych.
-Perełka mu ufa. -rzucił.
-Ma powody. -odparła -mówisz na nią "Perełka" bo chcesz ją zirytować, czy ty też dajesz wiarę w te plotki?
Centaur splótł potężne ramiona na piersi -To podobno wcale nie są plotki, Cill.
Driada pokiwała z namysłem głową.
_________________

Ostatnio zmieniony przez R'edoa Yevonea 2007-07-26, 10:31, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
 
Athelle 
Pan Lasu
Upadły Władca



Wiek: 33
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 2124
Skąd: Ognisty Gaj
Wysłany: 2007-07-25, 16:12   

Obraz dumnego Centaura wyraznie podenerwowanego ostatnimi slowami Elfa zniknol juz z kuli. Elledan siedzial jednak dalej bezruchu myslac co powinnien teraz zrobic. Bylo jeszcze ciemno, slonce powinno wyjsc jednak nioedlugo zza gor. Do Cytadeli Batchyn zostalo jeszcze okolo poltora dnia drogi.

- Finraelu !!! - krzyknal zrywajac sie nagle z ziemi - wstawaj Finraelu.

Elledan podjal jeszcze kilka prob obudzenia spiacego Elfa. Ten obudzil sie wreszcie i bardzo nieprzytomnym glosem zapytal.

- Co sie stalo ??

- Udalo mi sie skontaktowac z Centaurem z Gwardi Red Srebrnej Struny - oznajmil - wreszcie wiemy co robic.

- Ale jak ? Przeciez znajduja sie jeszcze dwa dni drogi stad - zapytal zdziwiony Elf, poczym dodal - kolejna wizja ??

- Wiem dzieki temu - powiedzial wyjmujac szklana kule - rozmawialem z nim. Sa pod Cytadela Batchyn musimys sie spieszyc.

- Dlaczego nic o tym wczesniej nie powiedziales ??

- Nie bylo takiej potrzeby - oznajmil Elledan - zbierajcie sie!!

- Czekaj ?? Kontaktowales sie z Illumiele miales dostep do magicznej kuli mogles polaczyc sie z kazdym.

- Nie rozumiem o co ci chodzi Finraelu.

- Przed bitwa z Moranem widzialem jak oddalasz sie na chwile od obozu. Z kim wtedy rozmawiales ??

- To nie jest twoja sprawa !!

- Elledanie synu Ellehira z kim skontaktowales sie przed bitwa z Moranem ?? - zapytal ponownie powazniejszym glosem Finrael.

- No dobrze udalo mi sie wtedy skontaktowac z R'ed. - odpowiedzial.

- Wiec po co zostalismy walczyc ? Po co byla ta cala strata czasu ? Moglismy ruszac dalej czmu zostalismy.

- Nie moge Ci powiedziec. Wiedz jednak ze nie chcialem zrobic nic zlego.

Elledan spuscil glowe w dol. Znowu wrocily wspomnienia. Finrael caly czas obserwowal zmiany jakie zachodzily na twarzy Elledana.

- Elle ?? - zapytal lekko przerazonym glosem - wszystko wporzadku ??

- Co ?? - zostal wyrwany ze wspomnien. Krzyk kobiety zanikl w jego umysle - przepraszam Cie Finraelu. Wiem ze nie powinnienem tego przed wami ukrywac. Mialem jednak swoje powody by stanac do walki z Moranem i jego smierc przyznaje bardzo mnie uradowala.

- Czemu ?? Co takiego zrobil ??

- Juz mowilem. Narazie nie moge Ci tego powiedziec. Ruszajmy dalej.

- Dobrze. Nie lubisz odkrywac kart. Widze jednak ze i tak nic nie zdzialam. Obudze reszte.

Dwadziescia minut pozniej wszyscy byli gotowi do dalszej drogi. Nikt poza Finraelem nie wiedzial jeszcze o magicznej kuli. Obaj uznali ze tak bedzie najlepiej.
_________________

 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   

Podobne Tematy
 
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
theme by michaczos.net & UnholyTeam
Tajemnice Antagarichu :: Heroes of Might & Magic 1,2,3,4,5,6 Forum