Forum Disciples, Disciples 3 on
 
Forum Disciples, Disciples 3  Najlepsze forum poświęcone rewelacyjnej serii gry Disciples
 FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Regulamin  Zaloguj  Rejestracja   Chat [0]   Discipedia  Download 

Poprzedni temat «» Następny temat
Pot, krew i kupa złota
Autor Wiadomość
Arosal 
Bandyta



Wiek: 33
Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 873
Skąd: Wolsztyn
Ostrzeżeń:
 3/3/6
Wysłany: 2013-06-17, 23:01   

Darlath był w nieciekawej sytuacji. Thet biegł w jego stronę łącząc w myślach zaklęcia w dość skomplikowaną inkantację. Siła tarczy osłabła, teraz wystarczyło wykorzystać powstałą w niej lukę. Chłopak musiał wykazać się maksymalną precyzją. Wyczuł miejsce, w którym energia zbierała się na nowo, wiedział, że jest ono niczym rana, gdy w nie uderzy, zada czarodziejowi potężny cios. Kapłan cisnął górną częścią swojego kostura. Złote ostrze wbiło się w przestrzeń, na której zajaśniały połyskliwe pęknięcia. Młodzieniec wykonał energiczne pchnięcie otwartą dłonią ostatecznie rozbijając tarczę. Drobinki energii uderzyły w ukrytych za stojącą tu jeszcze przed chwilą magiczną powłoką.
Thet swym nagłym atakiem wywołał ogromne zamieszanie. Obcy czarodziej i tak już zmęczony długim podtrzymywaniem zaklęcia stał się łatwiejszym celem. Niestety, trzeba było jeszcze się do niego dostać. W przeciwieństwie do Theta, który był magiem bitewnym walczącym w zwarciu, łachmaniarz trzymał się z tyłu. Miał czas by zebrać siły, ewentualnie uciec w bezpieczniejsze miejsce.
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2013-06-21, 15:17   

Zniszczenie wozu powstrzymało grad bełtów od strony karawany, krzyk dochodzący z płomieni dowodził także, iż co najmniej jeden z obrońców miał tam swoja kryjówkę. Tuż po wybuchu Wron i Hoz co oznaczało, iż nieszczęśnikiem był zapewne Goz był tym nieszczęśnikiem, uderzyli na trzech włóczników zachodzących grupę od tyłu

Pierwsze straty w ludziach starły uśmiech z twarzy namiestnika, sam mag jednak wydawał się niewzruszony, choć strój nie pozwalał mieć co do tego pewności. Nie wydawał się tez specjalnie zaangażowany w walkę jednak w chwili gdy z wyrzuconej przez zabójce kuli ulotnił się gaz nie przepościł okazji by to wykorzystać. Jeden ruch ręki wystarczył by chmura skierowała się na nadciągającą od strony odsiecz. Na efekt nie trzeba było długo czekać, oszołomiony Hoz został przebity włócznią której właściciel sam po chwili stracił życie od potężnego ciosu starego wojownika.

Elf był niewzruszony do czasu gdy na placu boju pojawił się jaszczur, w tym momencie elf odwiązał z ręki opatrunek odsłaniając niewielka ranę oraz jej przyczynę, ludzki ząb wbity w ramię i sącząca się niemal bez przerwy krew. Przybysz przyłożył dłoń do niego dłoń i uśmiechnął w chwili gdy wojownik odbił się od tarczy.

Szalona szarża djinita dała przeciwnikowi idealną szansę na zemstę za towarzyszy. Gressil zawahał się co do swojego kolejnego kroku, co bez skrupułów wykorzystał jeden z przeciwników. Ostrze włóczni przejechało mu po kolczudze zostawiając krwawy ślad w miejscu gdzie udało się ja przebić. Szybki cios na odlew potwierdzony krzykiem uwolnił wojownika od niebezpieczeństwa. Nie zwracając uwagi na wpatrzonego w kikut leżące na ziemi palce przeciwnika pobiegł w kierunku Osamy.

Gdy śmierć jaszczura była już pewna potężny cios rozbił magiczną osłonę dezorientując kuszników i ich dowódcę. Z twarzy elfa zniknął uśmiech a usta zaczęły poruszać się w niemej inkantacji, jednocześnie na dach spłynęło więcej krwi gdy wzmocnił nacisk na tkwiący w ranie ząb.

Jeśli nawet obrót spraw go zaskoczył w żaden sposób nie dało się tego odczytać z jego gestów. Wręcz przeciwnie nie ma natychmiast uderzył w kontrataku. Zebrał resztki energii z rozbitej tarczy i uderzył nimi w kapłana, nie dość mocno by zabić liczył jednak na powstrzymanie jego szarży. Kolejnym krokiem było wzniesienie nowej tarczy tym razem skupionej tylko na nim zatem znacznie potężniejszej.

Nagły rozbłysk energii zdezorientował obstawę namiestnika, wojownik nie mógł wymarzyć sobie lepszej okazji do zakończenia pojedynku. Minął wciąż zagubionych kuszników i łapiąc za barwne stroje Osamy ściągnął go z wierzchowca przykładając ostrze do gardła.
- Stójcie wszyscy! – Krzyknął na tyle głośno na ile pozwoliło zmęczenie – To już koniec! Rzućcie broń, a Ty – Skierował się do wrogiego maga – Opuść tarcze i odsłoń twarz, chce mieć pewność, że nic nie kombinujesz.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Waskos 
Patriarcha
Kapłan Spamu



Wiek: 30
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 595
Skąd: Masłowy Bród
Wysłany: 2013-06-22, 13:28   

Bitewny kurz opadł, obie strony zamarły w oczekiwaniu na jakikolwiek znak zwiastujący dalszą walkę czy też jej zażegnanie. Ibrahim uznał, że to odpowiednia pora, aby po udanym manewrze taktycznego odwrotu nastąpił tryumfalny powrót. Kupiec zamierzał udać się do pojmanego namiestnika osady. Nie spieszył się jednak, droga wiodła przez otwartą przestrzeń, a obecność niedobitków rzezi miechów Osamy i przede wszystkim maga nie wydawały się jej uatrakcyjniać.

Ibrahim był kupcem i nie mógł powstrzymać kalkulacji komplikacji, które przyniosła sprzeczka. Strata ze spalonych gobelinów, aresztowanie Osamy, długie i nużące postępowania karne, a potem jeszcze wybór nowego namiestnika. Nie, Ibrahim nie mógł odkładać swojej wyprawy, więc wszystko wskazywało na to, że Osama pozostanie namiestnikiem a incydencie będzie trzeba jak najszybciej zapomnieć… No i oczywiście strata kilku najemników, nie obciążała może ona aż tak bardzo sakiewki i czasu kupca, ale sumienie już tak.

- Witamy na szlaku, takie to już uroki naszego zawodu.- Ibrahim zwrócił się przyjacielskim tonem do jednego z najemników, którego imię za nic nie chciało się kupcowi przypomnieć.- Myślę, synu mieczy, że powinieneś odszukać naszą uzdrowicielkę ze starszej rasy. To odpowiedni moment, aby zaczęła cieszyć nie tylko nasze oczy, ale również zranione ciała.- Najemnik śmiał się łajdacko ze słów pracodawcy dłużej niż nakazywała przyzwoitość pracującego, toteż Ibrahim zmuszony był mu przerwać surowym spojrzeniem. Najemnik momentalnie się opamiętał i po niechlujnym potwierdzeniu rozkazu pobiegł szukać elfki.

Ibrahim rozejrzał się po polu bitwy jeszcze raz, sytuacja była patowa. Najemnik trzymał namiestnika pod ostrzem, a mag był pilnowany przez jaszczuroluda i krótkowłosego kapłana. Ibrahim zbliżył się na tyle, aby jego głos był dotarł do Osamy.

- Zdaje się, Osamo ibn Ardif ibn Edgriif Harmendaal, że twe złoto i dodatkowi ludzie stały się bardziej odległe niż przypuszczałeś. A teraz, gorączkowy synu, zastosuj się do poleceń tego szlachetnego i walecznego męża oraz mojej skromnej osoby.- Zamilkł na chwilę i spojrzał na maga, była to niebezpieczna postać, a niepewność i Ibrahima potęgował fakt, że była na usługach Osamy. Magowie nie pojawiają się z zasady w świcie pospolitego zbója kryjącego się za pustymi tytułami. Tę sprawę należało wyjaśnić.- Twoja współpraca również jest wskazana dla naszej dalszej znajomości, synu tajemnej sztuki, a pierwszym krokiem, który pchnie ją w stronę przyjemni może być opuszczenie magicznej zasłony.- Mag wciąż stał bez ruchu i wykazywał choćby cienia emocji, to nie było coś, co pocieszyłoby Ibrahima.- Poznałeś me imię w niezbyt miłych okolicznościach, pozwól więc, że przedstawię się raz jeszcze. Jestem Ibrahim Omar ibn Djadir i jeżeli już o mnie słyszałeś to wiesz, synu o skrytej stwarzy, że jestem osobą wyrozumiałą i nie żywiącą długiej urazy. Wiesz już kim jestem, więc czy nie powinieneś odwdzięczyć się tym samym? Wzajemny szacunek wymaga, abyśmy poznali twą twarz.
_________________
I lubię patrzeć, jak w panice
Pospólstwo z mieniem pierzcha drogą,
A po ich piętach wojownicy
Depcą i ławą suną mnogą.
Lubię to sercem całym!
 
 
 
Fedra ep Shogu 
Leśny Duszek
Zgniłuszek Tatusiny



Wiek: 29
Dołączyła: 03 Lip 2011
Posty: 177
Skąd: dalece mobilnie
Wysłany: 2013-06-25, 00:54   

Kiedy elfka, nadal względnie bezpiecznie siedząc na dachu, zorientowała się, że jej nieoczekiwany towarzysz nie ma pokojowych zamiarów, przestała być skłonna do ofiarowania mu swojej pomocy. Każdy nerw jej ciała był teraz gotowy do samoobrony, ręka w mgnieniu oka mogła wydobyć z dyskretnej kieszonki sztylet, by ugodzić elfa. Zaniepokojenie jednak malało, a na ustach pojawiał się perfidny uśmiech w miarę zyskiwania przewagi przez najemników Ibrahima, choć czujność nie słabła. Lobelia nie lękała się o własną skórę, w końcu nie widziała powodów, dla których mag miałby ją zaatakować. Jedynie jej silne poczucie obowiązku domagało się, by zeszła na dół i pomogła rannym wojownikom, ci jednak musieli jeszcze trochę poczekać. Teraz elf musiał być skupiony na swoich, jak podejrzewała, a jedynie wykonywanych cudzymi rękoma poczynaniach. Medyczka jednak nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała go zdekoncentrować.
- Biorąc pod uwagę, że odważnie stoisz sobie tutaj obok mnie, poza zasięgiem broni moich towarzyszy, a tam w dole ludzie Osamy tracą życie, straciłeś sporo krwi - kpiła w najlepsze. - Kiedy patrzę pod nogi, widzę, że już niebawem jej utrata i wysiłek zwalą cię z nóg. Życie twojego mocodawcy jest teraz w cudzych rękach, nie sądzisz, że to głupie, by narażać je na szwank i lepiej skorzystać z propozycji Ibrahima?
_________________
20% bardziej musztardowa
 
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2013-06-27, 19:16   Gressil żyje

Głos kupca był ostatnim jaki wojownik chciał usłyszeć, głupiec nawet nie zawał sobie sprawy, że pojawiając się w polu widzenia maga stawia się w sytuacji niewiele różniącej się od Osamy z ostrzem przy gardle. Ten jednak zdawał się być niewzruszony w przeciwieństwie do pracodawcy który jak podpowiadał węch zlał się w spodnie.

Sytuacja na rynku zrobiła się patowa, widownia była gotowa na finał. Słowa elfki, a zwłaszcza wspomnienie o pracodawcy wywołały u niego uśmiech. Nie odpowiadając na zaczepkę nacisnął na ranę powodując, iż ząb niemal całkowicie w niej zniknął. W tym samym momencie z placu dobiegły ich krzyki i kwik ranionego zwierzęcia. – dzięki Ci przyjacielu – Wyjął i odrzucił kaleczącego go trzonowca po czym skierował w stronę elfki swoje niesamowicie zielone oczy - Chyba czas byś użyczyła towarzyszom swych umiejętności Lobelio.
Po tych słowach zeskoczył z dachu i zniknął w zaułkach osady. Swoboda z jaka tego dokonał była niezwykła, przy tak obfitej utracie krwi.

Magiczna bariera zaczęła się rozpraszać, powoli by w razie ataku mógł ją szybko ustawić ponownie. Po kilku minutach napięcia zanikła całkowicie a wzrok maga powędrował w stronę Ibrachima – Pozdrowienia od Aydama – Równocześnie z wykrzyczaną frazą wykonał kilka szybkich gestów i uderzył, jednym potężnym ciosem.
Grymas zaskoczenia nie zdążył nawet pojawić się na twarzy, dźwięk jego miażdżonych żeber dotarł do uszu wszystkich zgromadzonych. Namiestnik wraz z trzymającym go wojownikiem wylecieli w powietrze. Mag po wszystkim zerwał kaptur i zwymiotował krwią a twarz wykrzywiał grymas przerażenia i zdezorientowania.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Raven 
Nosferat
Wieczny Bluźnierca



Wiek: 30
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 784
Skąd: Tar Al'naihme
Wysłany: 2014-01-28, 20:18   

Wydarzenia w miasteczku, którego nazwa już dawno wyleciała bardowi z głowy rozniosły się podobno głośnym echem na granicy sułtanatu. Nic dziwnego, nie co dzień zdarzają się tam takie batalie przy użyciu magii. Cudem, drużyna Ibrahima wyszła z tego starcia niemal bez szwanku, cudem gdyż niewiele brakowało a wszyscy pożegnaliby się ze swymi żywotami. Głupia byłaby to śmierć... Oddać życie w służbie człowieka? On? Syn Starszego Ludu?
Co działo się potem, zapytacie? Zapytajcie kogoś innego, ten elf nie miał ochoty opowiadać jak ich wesoła kompania rozjechała się, każde w swoją stronę. A może nie? Może tylko on odłączył się od karawany i postanowił chwycić los we własne ręce? Któż to wie? Spytajcie jaśniejących gwiazd nad traktem, one widziały wszystko co działo się z grupą Ibrahima, od początku aż do końca jej dni.

Półelf siedział okryty lekkim, ciemnozielonym płaszczem z kapturem przy ognisku. Powalony pień był siedziskiem dla sporej grupy wędrowców. Byli tam elfowie z odległych lasów wschodu, krasnoludy z Gór Khalamer i ludzie zewsząd. Interesująca to zbieranina jednak w czasach takich jak ten nie ma w tym nic szczególnego. W czasach gdy topór i włócznia lśniły od krzesanych przez siebie iskier, pękały tarcze a rzeki czerwieniały od krwi. Co zatem on, Asim, bard nad bardami robił w głębokim lesie, wraz z uchodźcami? Ktoś musiał zaprowadzić tych nieboraków w bezpieczne miejsce, prawda? A któż lepiej znał leśne ostępy północnych granic Vegermarchii od niego? Nie żądał zapłaty, tutaj nie liczył się pełny mieszek a uczynienie czegoś dobrego. Nie zawsze postępował dobrze, jednak czasem po prostu tak trzeba.

- Zapachniało... powiewem jesieni,
Z wiatrem zimnym, uleciał słów sens,
Tak być musi, niczego nie mogą już zmienić,
Brylanty na końcach twych rzęs...

Tam gdzie mieszkasz, już miało od śniegu,
Szklą się lodem, jeziora i błota,
Tak być musi, już zmienić nie może niczego,
Zaczajona w Twych oczach tęsknota...

Wróci wiosna, deszcz spłynie na drogi,
Ciepłem słońca serca się ogrzeją,
Tak być musi bo ciągle się tli w nas ogień,
Wieczny ogień, który jest, nadzieją.


Ostatnie akordy ucichły w szumie złocistych liści opadających leniwie z drzew i trzasku drew wypalających się w ogniu. Zmęczone twarze choć na chwilę rozpromieniły się szczęściem i wiarą w to, że przyszłość okaże się łaskawa. Z dala od zgiełku bitew, tratowanych pól, palonych miast i rzezi.

Kij wam w oko. Dziękuję, dobranoc.

Raven
_________________


Jam jest Hermes
Który własne skrzydła pożerając
Oswojon zostałem
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   

Podobne Tematy
 
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
theme by michaczos.net & UnholyTeam
Tajemnice Antagarichu :: Heroes of Might & Magic 1,2,3,4,5,6 Forum