Forum Disciples, Disciples 3 on
 
Forum Disciples, Disciples 3  Najlepsze forum poświęcone rewelacyjnej serii gry Disciples
 FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Regulamin  Zaloguj  Rejestracja   Chat [0]   Discipedia  Download 

Poprzedni temat «» Następny temat
Pot, krew i kupa złota
Autor Wiadomość
Fedra ep Shogu 
Leśny Duszek
Zgniłuszek Tatusiny



Wiek: 29
Dołączyła: 03 Lip 2011
Posty: 177
Skąd: dalece mobilnie
Wysłany: 2013-03-22, 21:43   

Skinieniem głowy podziękowała woźnicy za cały dzień podróży. Nie mogła sobie wymarzyć mniej konfliktowego towarzysza niż ten milczący i posępny człowiek. Elfka nie zamierzała też wyciągać z niego podstępem żadnych informacji, choć chciała w minimalnym stopniu poznać dawne dzieje woźnicy, wolała poczekać na moment, gdy ten przekona się do niej na tyle, że sam zechce coś wyznać.
Z wysokości swojego wozu obserwowała proces rozbijania obozowiska, w którym nie miała zamiaru brać udziału. Po chwili schowała się do środka, wejście zabezpieczając solidną płachtą, i przyszykowała niezbędne jej w tym momencie specyfiki.
W pierwszym z flakonów stojących przed elfką był środek poprawiający koncentrację, w drugim wyostrzający węch, w trzecim zaś znajdowała się substancja, której wytworzenie powierzył jej Gressil. Lobelia, jako pieczołowita zielarka, chciała jak najwierniej odtworzyć proporcje mieszanki.
Oczy zasłoniła szalem, przez kilka minut wyrównywała tempo oddechu, przygotowując organizm do zadania. Sięgnęła po pierwszą z buteleczek i przełknęła jej zawartość. Po odczekaniu kilkunastu minut zażyła drugi specyfik. Wszelkie dźwięki dochodziły do elfki jakby znajdowała się pod wodą. Kiedy zaś uniosła trzeci flakon na wysokość ust, w jej nozdrza wgryzła się intensywna woń substancji. Rozchyliła wargi, angażując w poszukiwanie odpowiedzi zmysł smaku.
Po dłuższej chwili starań, gdy nie czuła już niemal nic, zsunęła szal z twarzy. Zamrugała kilka razy, odzyskując zdolność widzenia i chwyciła za pergamin, by zapisać recepturę. Nie była w pełni zadowolona z uzyskanego efektu. Po chwili namysłu dopisała do listy ingrediencji sproszkowany środek z morskiego stworzonka, który powinien dosyć skutecznie zniwelować najbardziej dokuczliwe skutki uboczne, towarzyszące zażyciu odtrutki. Odetchnęła, nareszcie czując zadowolenie.
_________________
20% bardziej musztardowa
 
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2013-03-23, 14:51   

- Przypadek - odpowiedział jaszczur, z lekką irytacją w głosie - Spotkałem go przy karawanie, liczyłem, że ma jakieś wpływy. Przeliczyłem się. Kupiec jednak nie patrzy na mnie tak, jak większość ludzi. Przynajmniej jeszcze tego nie okazuje - podsumował, kątem oka obserwując Gressila badawczo. Jego podejścia też nie znał.

Młodzik był jeszcze naiwny, w zachowaniu kupca dopatrując się akceptacji a może sympatii? Przynajmniej nie rożni się od ludzi tak jakby to na pierwszy rzut oka mogło wyglądać.
- Komunikujesz się jakoś z tym sokołem, prawda?

Powoli skinął głową. To raczej nie była wielka tajemnica, każdy mógł to zauważyć.
- Rozmawiam z nią - odrzekł beztrosko, odruchowo spoglądając z uśmiechem w górę, na obserwującą okolicę Skree.

Potwierdzając jego przypuszczenia utwierdził Gressila w przekonaniu co do swojej użyteczności, może nawet nie tylko w ramach kontraktu Ibrachima.
Rozejrzał się w poszukiwaniu ptaka, po czy,m spojrzał na niemiłosiernie prażące słońce
- O ile się nie mylę wkrótce powinniśmy być na miejscu. Poślij go by sprawdził czy nie czeka tam na nas jakaś niespodzianka.

- Skree! Sprawdź może, czy nic się nie zmieniło na pobojowisku, hm? Nie chcielibyśmy niespodzianek
- nie przerywając biegu poinstruował sokolicę, która, słysząc swoje imię, zniżyła lot - Tylko uważaj.
Ptak poderwał się w górę, ruszając wykonać powierzone mu zadanie.

Wróciła dość szybko, niskim lotem zmuszając Darlatha do zatrzymania się i pozwolenia jej na wylądowanie mu na ramieniu, następnie wydając z siebie serię pisków i skrzeków. Jaszczur wsłuchiwał się uważnie.
- Mhm, mhm... jesteś pewna? No już, już, nie zarzucam... Skree, nie ma na to czasu! - próbował szybko uciszyć sokolicę, którą najwyraźniej z jakiegoś powodu ubodło dopytanie o konkretny szczegół. Paradoksalnie, djinnit zachowywał się naturalniej rozmawiając ze zwierzęciem, niż ludźmi.
- Możemy mieć problemy, Gressilu. Ktoś tam jest, wśród tych wszystkich trupów. Łysy, niestary, w skórach - na gwałtowne skrzeknięcie skrzywił się i dodał ostrożnie - I zdaje się być magiem.

Gdy tylko sokół powrócił Gressil wstrzymał konia. O ile w kontaktach z nim rozmowa była przykrym obowiązkiem tak z ptakiem zdawała mu się sprawiać przyjemność.
- Czy z tym gadułą znajomość też jest tylko przypadkiem? - Roześmiał się – W każdym razie ptaszysko ma u mnie dług.
Krytycznie przyjrzał się dłoniom jaszczura sięgnął po łuk. Broń wykonana była z białego drewna przyozdobiona kilkoma krwistoczerwonymi runami.
- Jeśli Twój przyjaciel się nie myli i czeka nas spotkanie z magiem musimy zachować ostrożność. Potrafisz się z tym obchodzić?

- Z nią? Wręcz przeciwnie
- odparł, głaszcząc ptaka.
Spojrzał, na oferowaną broń.
- Oczywiście, że tak. Bez łuku wiele się nie upoluje, ale - tu wyciągnął zza pasa dwa noże - jestem też w stanie walczyć bezpośrednio. Może dałoby się przekraść wśród ścierwa...

Młody, narwany i odważny, jeśli jakimś cudem przeżyje jeszcze parę lat to będą z niego ludzie. Na twarzy pojawił się dziwny grymas. Czy jak oni się tam nazywają. Odpiął od siodła kołczan i zaczął przeglądać zawartość. 
- Może i jesteś w tym dobry ale z nożem musisz podejść blisko celu a to zawsze jest niebezpieczne gdy chodzi o maga - Wyciągnął jedną ze strzał i krytycznym okiem oglądał grot - Z łukiem jeśli cos nie wyjdzie będziesz mógł się bezpiecznie oddalić. - Zeskoczył z konia i podszedł do djinnita wręczając mu strzałę - Teraz posłuchaj, obejdziesz karawanę pilnując się by nie dało się Ciebie dostrzec od karawany. Zbliżysz się dopiero gdy sokół da Ci znać, iż ja nawiązałem kontakt, wtedy dopiero ustawisz się w pozycji do strzału i będziesz czekał. Użyj tej strzały jej grot zrobiono z kryształu pochłaniającego energię. Żadna magia jej nie zatrzyma ale masz tylko jeden pocisk więc uważaj. - Odwracając się rzucił jeszcze przez ramie - Jeśli usmaży mnie jakąś błyskawicą nie mieszaj się do walki tylko spieprzaj możliwie najszybciej do naszej karawany. A teraz ruszaj, masz więcej drogi do przebycia więc ja nie będę się spieszył
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Raven 
Nosferat
Wieczny Bluźnierca



Wiek: 30
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 784
Skąd: Tar Al'naihme
Wysłany: 2013-03-24, 12:00   

A więc postój został w końcu zarządzony. Kupiec poprowadził karawanę niegościnnie wyglądającą drogą jednak wydawało się, że ma w tym jakiś cel. Jeśli o podróże karawanami chodzi to Asim wielkiego doświadczenia nie miał. Właściwie to był jego drugi raz w życiu. Pierwszego, gdy był o wiele młodszy już prawie nie pamiętał. Zbyt był pogrążony w smutku i niepewności o swą przyszłość by skupiać się na sztuce prowadzenia wężyka wozów pełnych towarów, prezentowaną przez ich właściciela. Mógłby zapytać Ibrahima dlaczego wybrał taką a nie inną trasę ale postanowił sobie to odpuścić by znów nie przeszkadzać pracodawcy swoimi pytaniami.
Tamta dwójka wysłana na zwiady powinna wrócić nazajutrz jeśli wszystko pójdzie gładko a skoro nikt niczego od niego nie chciał zajął się sobą.
Zeskoczył z wozu rzucając podziękowanie za podróż woźnicy, który i tak wydawał się drzemać odkąd się zatrzymali i zaczęli rozbijać obozowisko. Z braku lepszego zajęcia pomógł nieco najemnikom w ich pracy.
Podczas rozbijania obozu zauważył dwóch młodzieńców, którzy tuż po wyjeździe z miasta częstowali go gorzałką. Miny mieli nietęgie tak więc dowódca musiał ich w jakiś dotkliwy sposób ukarać. Cóż... nie jego rzecz.

Noc otoczyła swym gwieździstym płaszczem pustynię dając jej odetchnąć po całym dniu palącego jej powierzchnię słońca. Srebrzyste wydmy skrzyły się fantazyjnie nadając otoczeniu bardziej baśniowego niż rzeczywistego wyglądu. Pragnący odpoczynku wędrowcy zebrali się przy sporych rozmiarów ognisku gawędząc luźno na przeróżne tematy.
Bard siedzący wygodnie na jakiejś przyniesionej tu wcześniej skrzyneczce sprawdzał nastrojenie swojego instrumentu.
Kiedy po kilku poprawkach wszystko było już jak należy zagrał pieśń pochodzącą raczej z zielonych krajów niż z surowej pustyni. Była kojąca, dodawała otuchy i jednocześnie uspokajała. Dobra na chwilę taką jak ta.
Najemnicy i reszta podróżnych zamilkli na chwilę by wsłuchać się w piękną melodię.
_________________


Jam jest Hermes
Który własne skrzydła pożerając
Oswojon zostałem
 
 
Waskos 
Patriarcha
Kapłan Spamu



Wiek: 30
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 595
Skąd: Masłowy Bród
Wysłany: 2013-03-24, 17:35   

- Serce mi krwawi, ojcze delikatnej pieśni, że twe piękne rzemiosło nie czaruje emirów, a tylko nasze, nieszczęśliwe dusze.- Ibrahim czekał, zgodnie ze świętym zwyczajem, aż Asim skończy pieśń. Bo wśród wszystkich niewygód, do których można było się przyzwyczaić w podróży, przerywanie artyście w prezentowaniu światu swego pięknego talentu było czymś karygodnym.- Och aż strach myśleć, jak groźnym byłyby karin podsłuchawszy słodyczy twej melodii! Wznośmy modły, aby takie nieszczęście nigdy nas nie nawiedziło. Ale może lepiej nie nadużywajmy szczodrości niebios, które i tak już nas obdarowało hojnymi darami. Powstrzymaj więc chwilowo swoją pieśń, po trzykroć romantyczny mistrzu. W zamian tego pozwól, że zainteresuje cię rozmową.- Propozycja miała prawo wydawać się dziwną dla Asima, jednak chęć do konwersacji Ibrahima zawsze ustępowała trosce o szybką i bezpieczną wędrówkę karawany. Podczas postojów natomiast to zazwyczaj albo pozostali wędrowcy byli przemęczeni, albo zajęci czuwaniem. Bard, ku radości Ibrahima, wydawał się zwolniony z obydwu.- Zakładam, synu ciekawości, że powinieneś usłyszeć trochę więcej o kraju, do którego zmierzamy. Jednocześnie przepraszam, synu wyrozumiałości, że nie znalazłem wcześniej czasu aby cię o tym poinformować. Musisz wiedzieć, synu starszej rasy, że Berwendczycy nie mają miłych wspomnień z wiernymi sługami naszego dobrego sułtana. Jednak te nieszczęścia z przeszłości odsłaniają przed tobą szansę korzystnej przyszłości, synu dobrej okazji. Bo choć nasi przyszli klienci uważają starszą rasę za gorszą od siebie, to skromnych poddanych sułtanatu mają za gorszych niż najzłośliwsze ifryty. Rozumiesz, synu trzeźwego spojrzenia? Chciałbym, aby po wkroczeniu na hale, twoje usta wypowiadały moje słowa, a twoje ręce wykonywały moją pracę. Oczywiście nie leży w mym zwyczaju nie nagradzać szczodrze pomocnych mi ludzi. Czy weźmiesz więc te obowiązki na swe barki, synu fortuny?
_________________
I lubię patrzeć, jak w panice
Pospólstwo z mieniem pierzcha drogą,
A po ich piętach wojownicy
Depcą i ławą suną mnogą.
Lubię to sercem całym!
 
 
 
Vozu 
Mara
The Deergineer



Wiek: 32
Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 2265
Skąd: Witchwood
Wysłany: 2013-03-24, 22:06   

Darlath przemieszczał się błyskawicznie. Postanowił zbliżyć się możliwie blisko do karawany, po czym opaść na ziemię i “czołgać się” niczym prawdziwa jaszczurka, pozostając niezauważonym, a przy tym nie zwalniając nadmiernie.
Porzucone wozy i walające się, spieczone w słońcu trupy stanowiły nieprzyjemny widok, lecz najmniej przyjemny był unoszący się wokół smród. Jak można się było spodziewać, musieli umrzeć od ciosów mieczami, a odór miał swój początek w ich wnętrzu. Jaszczur znał go nazbyt dobrze. Nie mógł polegać na pomocy Skree, gdy chodziło o wypatrywanie przeciwnika, musiał więc poruszać się wolniej i ostrożniej, niż wcześniej zakładał.
W końcu go zauważył. Jak w opisie; młody, ale łysy. Nie wyglądałby zbyt groźnie, gdyby nie ta skóra i... i coś dziwnego, co czuć było w jego obecności. Skree zapewne miała rację.
Musiał się pospieszyć, by być na pozycji, gdy Gressil zacznie cokolwiek, co chciał robić.

Powoli wyjechał zza wydmy mając słońce za plecami, chciał dobrze widzieć nieznajomego samemu odsłaniając jak najmniej. Zbliżając się zlustrował pobojowisko, ciała pozostawiono na pastwe zwierząt więc zapewne nie przeżył nikt kto mógł je pochować. Kim zatem był ten samotnik? Odpowiedź pojawiła się sama gdy pośród zwłok wypatrzył kilka ubranych w stroje podobne do niego. Zatrzymał konia jakieś dwadzieścia kroków od obcego i zeskoczył na ziemie unosząc dłonie.

Czułem, że ktoś nadchodzi. Szybkim ruchem rozkręciłem kostur dzieląc go na dwa mniejsze.
- Ashne shen enuill! - krzyknąłem. Chroniły mnie teraz niewidzialne tarcze mogące zablokować każdy cios, czy lecący w mą stronę pocisk. Jedną część berła trzymałem przed sobą, tutaj też pojawiła się pierwsza bariera, drugą połówką broni chroniłem swoje tyły.

Widząc wykonywane przez maga gesty zatrzymał się i napiął mięśnie. Gdy jednak nie ogarnęły go płomienia ani na niebie nie pojawiła się gromowładna chmura rozluźnił się. Magia defensywna dawała szanse na rozmowy a te na pozostawienie liczby trupów w obecnym stanie. Nie podchodząc bliżej uważniej przyjrzał się pobojowisku przeklinając się w myślach za zupełna ignorancję w temacie kultów religijnych.
- Spokojnie kapłanie nie potrzeba tu więcej trupów, nie przybyłem tu by walczyć.

Przyglądałem się przybyszowi milcząc, w sercu jednak toczyłem zażartą walkę. Zewsząd otaczała mnie śmierć, widok tych wszystkich pomordowanych ludzi budził niepohamowaną nienawiść. Chciałem zaatakować, użyć całej swojej siły zgromadzonej w mięśniach i duchu lecz... gdyby okazało się, że człowiek ten jest niewinny, po raz kolejny przelałbym czystą krew.

- Czego chcesz? - zapytałem w końcu. Cały czas bacznie go obserwowałem, czekałem na ten jeden jedyny nieostrożny ruch. Oko wschodu wysyłało sygnał, lecz zachód mu przeczył. Był tu ktoś jeszcze, coś czaiło się w pobliżu.

Sytuacja była delikatna, jeden niewłaściwy ruch czy słowo mogły doprowadzić do jatki.
- Doniesiono mi o złupionej karawanie, przybyłem sprawdzić co tu zaszło. - Rozłożył ręce wskazując ciała - Czy jesteś jednym z nich?

- Tak. To moi bracia, synowie tej samej ziemi... Zastanawia mnie jedno, nieznajomy, dlaczego wyczuwam tu obecność dwóch osób. Kto jeszcze z tobą przybył?

Nie był zaskoczony, ukrycie się przed magiem bez odpowiednich artefaktów było rzeczą niemal niemożliwą.
- Widząc kogoś wśród stosów ciał, nie znając jego zamiarów czy udziału w wydarzeniach jakie miały tu miejsce szaleństwem byłoby się nie zabezpieczyć. Uznajmy go za czynnik równoważący sytuacje w jakiej się znaleźliśmy.
Przyjrzał się magowi, nie posiadał zbyt wielu śladów po obrażeniach musiał więc uciec lub kłamać.
- Czy są inni ocalali z tej … masakry?

Niepewność na nowo zagościła w mym sercu. Gdyby doszło do walki musiałbym stawić czoło dwóm przeciwnikom na raz... Tak bardzo chciałem, by me przeczucie okazało się jednak nieprawdziwe.
- Nie. Z całej tej grupy ocalałem tylko ja... przypuszczam, że strach nie pozwolił bandytom zabić mnie na miejscu. Napadli nas znienacka, nie mieliśmy najmniejszych szans - odpowiedziałem.

Wsłuchiwał się w słowa maga, nie chcieli go zabić na miejscu zatem został uprowadzony po czym zbiegł? Rzucił okiem na zniszczone wozy, na niektórych pozostało jeszcze sporo dobra.
- Kapłani wioząc ofiary dla bogów są wielką pokusą dla koczowników. Moja misja wymaga bym dowiedział się możliwie najwięcej o mających tu miejsce wydarzeniach, w twojej osobie mam nadzieje znaleźć pomoc w jej wykonaniu. Możesz powiedzieć mi coś o napastnikach, wiesz skąd przybyli lub gdzie zmierzają obecnie?

Słabłem. Ne byłem już w stanie podtrzymywać zaklęcia. Chroniące mnie bariery opadły. Nieznajomi musieli to zauważyć, w miejscach, w których przed chwilą stały dało się dostrzec drobny ruch piasku, do ich uszu dotarł też zapewne towarzyszący temu głęboki ton. Byłem teraz bezbronny. Osunąłem się na kolana dotykając gorącego pisaku. Nie przewidziałem tego, nie wiedziałem, że jestem aż tak wyczerpany.
- Miejcie litość... Tych ludzi ktoś nasłał, zbyt szybko sobie z nami poradzili. Nasz ładunek zniknął, sam nie wiem jak mam to wytłumaczyć. Padliśmy ofiarą podstępu... - ledwo mówiłem, ubytek siły był znaczny, bardzo źle oceniłem swoje możliwości.

- Dalsze wypytywanie jest bez sensu - stwierdził, czy też raczej zasugerował djinnit, wyłaniając się zza jednego z porzuconych wozów. Zbliżył się nieznacznie, nadal trzymając łuk i strzałę, w których leżał klucz do unieszkodliwienia maga, gdyby chciał ich oszukać, udając bezbronność.
Przestał obserwować kapłana tylko na chwilę, by posłać pytające spojrzenie Gressilowi.

Nagłe zasłabniecie maga było miła niespodzianką, do tego wyraźnie złamało jego ducha. Jak na ironię zyskał dzięki temu na wiarygodności. Sytuacje taką warto wykorzystać, niestety nim Gressil zaczął przyciskać wtrącił się djinnit.
- Masz rację - odpowiedział na rzucone spojrzenie - Przeszukaj wozy, może znajdziesz wodę i coś do jedzenia, wkrótce się ściemni musimy zdecydować co zrobić. - Odpiął od pasa manierkę i podał magowi.

- Dziękuję... - odpowiedziałem. Piłem łapczywie. Gdy już opróżniłem manierkę oddałem ją właścicielowi starając się przy tym wstać o własnych siłach. Okazało się, że woda dodała mi nieco sił i czynność ta nie była już niewykonalna.
- Mogę chodzić - rzekłem chwiejąc się nieco na nogach. Kostur chociaż był już złożony nie mógł posłużyć mi za dobrą podporę na pustyni.
- Czy zechcecie mi pomóc? Bogowie ukarali mnie już dostatecznie za bezgraniczną głupotę.

- Czego od nas oczekujesz kapłanie?

- Nie mam dokąd wracać. Moi bracia nie przyjmą mnie. Nie po tym co się tutaj wydarzyło. Splamiłem honor świątyni... - to było poniżające, uwłaczało mej godności, ale musiałem ich prosić o pomoc, moja sytuacja nadal była bardzo nieciekawa.
- Czy mogę do was dołączyć? Znam się na medycynie... mogę walczyć, posłużyć radą... Przyda się wam ktoś taki.

- Wozy nam się raczej nie przydadzą... - wtrącił absolutnie bez entuzjazmu Darlath, który właśnie zbliżył się do rozmawiających z niewielką skrzynką, znalezioną gdzieś wśród pobojowiska. W środku było nieco prowiantu, zdobytego w czasie przeszukiwania okolicy. Jaszczur podał znalezisko Gressilowi, niby obojętnie, lekkim przechyleniem głowy zasugerował jednak, by spojrzał na lewo - z tamtej strony, przy ściance, upchnął zwinięty kawałek papieru, który miał przy sobie jakiś kapłan.
- To raczej nie pomoże nam w dłuższej drodze.

- Podróż teraz nie ma większego sensu skoro i tak noc zmusi nas do zatrzymania. - Próbował przypomnieć sobie mapę pokazywaną przez Ibrachima - Ale pozostawać wśród trupów to także nie jest dobry pomysł a przy naszych skromnych zapasach nie warto tracić sił na ich grzebanie.
Spróbujcie coś upolować - Zwrócił się do djinnita, niedaleko powinna być osada ale wolałbym jej nie odwiedzać. Rozbijemy obóz gdzieś niedaleko, odpoczniemy i ruszymy jeszcze przed świtem. - Wskazany pergamin zniknął pod szata najemnika - A co do Ciebie to jedyne co mogę zaoferować to wspólna podróż do Ayin Asuadi.
_________________
 
 
Fedra ep Shogu 
Leśny Duszek
Zgniłuszek Tatusiny



Wiek: 29
Dołączyła: 03 Lip 2011
Posty: 177
Skąd: dalece mobilnie
Wysłany: 2013-03-24, 22:19   

Z ukrycia wywabiła ją melodia. Nie byle jaka to nuta, bo znajoma, przywodząca na myśl wspomnienia. Epizody z życia elfki, które pamiętały jej młodość, głupotę i zatrważający brak rozsądku. Krokami lekkimi niby taniec pustynnego węża zbliżyła się nieopodal ogniska, nie wchodząc jednak w krąg światła rzucanego przez płomienie. Jedynie wielkie oczy połyskiwały drapieżnie.
Potrafiła docenić kunszt półelfa dzięki melodii, która docierała lekko zniekształcona do jej uszu, mimo zażycia otumaniających środków. Nie mogła się mylić, rozpoznawała utwór, choć Asim - niestety - nie zaśpiewał. Wspomnienia wróciły z nieznośną wyrazistością, budząc echo dawnych emocji i wywabiając z zakamarków pamięci widma ludzi, których nie spodziewała się już nigdy spotkać. Lobelia sięgnęła pod czarną materię, dłonią odszukała mały, złoty medalionik, który nosiła zawieszony w pobliżu serca, i mocno zacisnęła na nim palce. Każda nuta, mimo pozornego optymizmu i kojącego charakteru, rozdrapywała leciwą ranę na elfim sercu. Elfka nie wypuściła pamiątki z rąk, póki nie zabrzmiał ostatni ton melodii. Widząc zbliżającego się do grajka Ibrahima, zawahała się przez chwilę, chcąc odejść jak najszybciej i uporać się w samotności z melancholią, jednak pohamowała irracjonalny odruch. Zacisnęła gniewnie usta, zastanawiając się nad ciśnięciem złotego wisiorka jak najdalej od siebie, by pogrzebać go raz na zawsze, wraz ze związanymi zeń wspomnieniami, w sercu pustyni.
Lobelia niespiesznie zbliżyła się do rozmawiających, dławiąc w sobie starym zwyczajem wszelkie emocje. Ponadto, dzięki ogromnej samokontroli, udało jej się zachować obojętny wyraz twarzy.
_________________
20% bardziej musztardowa
 
 
 
Raven 
Nosferat
Wieczny Bluźnierca



Wiek: 30
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 784
Skąd: Tar Al'naihme
Wysłany: 2013-03-26, 14:16   

Jego palce uderzały w struny lutni wydając z nich srebrzyste dźwięki rozchodzące się łagodnymi tonami po pogrążonym w ciszy obozowisku. Wędrowcy skupieni na melodii nie przeszkadzali bardowi w jego sztuce, starając się nie wywołać nawet najmniejszego szmeru. W końcu jednak lutnia wydała z siebie ostatni dźwięk a do Asima podszedł Ibrahim.
- Dziękuję mistrzu. Raduje mnie to, że muzyka, którą gram sprawia słuchającym przyjemność - bard skłonił w podzięce na słowa kupca głowę po czym wlepił w niego swe arktyczne źrenice oczekując dalszych słów człowieka.
A więc jego pierwszymi celami będą Berwendczycy? Świetnie. Ludzie, którzy są tak ograniczeni będą doskonali. W końcu nie ma nic prostszego od oszukania istoty, która uważa nas za gorszą, głupszą i na niższym stadium ewolucyjnym.
- Skoro tego sobie życzysz mistrzu. Mam nadzieję, że poradzę sobie z wykonaniem tego zadania - pomimo znaczenia, w słowach półelfa nie było ani krzty pokory czy niepewności. Był bardzo pewny siebie i tego, że świetnie da sobie radę.
Wtem zwrócił uwagę na Lobelię, która zbliżyła się do nich jeszcze kiedy grał na lutni. Udało mu się wyczuć u niej pewne emocje jak i swego rodzaju udrękę.
- Przyłączysz się do nas Lobelio? - zagadnął medyczkę.
_________________


Jam jest Hermes
Który własne skrzydła pożerając
Oswojon zostałem
 
 
Waskos 
Patriarcha
Kapłan Spamu



Wiek: 30
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 595
Skąd: Masłowy Bród
Wysłany: 2013-03-26, 23:37   

- Aż serce rośnie widząc taki zapał do pracy, zwłaszcza wśród synów niewielu wiosen.- W taki entuzjastyczny sposób Ibrahim odebrał słowa barda, które przy największych nawet chęciach nie chciały brzmieć entuzjastycznie. Powierzanie tak odpowiedzialnej funkcji nieznanej osobie, z której słów wyczuć można było lekceważenie dla kupieckiego rzemiosła, wcale nie musiało okazać się mądrym posunięciem. Ale jaki Ibrahim miał wybór? To co powiedział artyście było oczywiście prawdą, choć nie całą. Kupiec z pewnością mógł sam prowadzić swoją działalność nie narażając się na poważniejsze straty, ale tym razem wrogiem jego będzie czas, nie pochodzenie, a interes musi się przecież kręcić.

Lobelia, jak to miała w zwyczaju od pierwszego spotkania z kupcem, zaskoczyła Ibrahima swoim pojawieniem. Fakt, że zauważył ją dopiero w świetle ogniska nie był jednym z tych, którymi mógłby się chwalić.
- Rad jestem cię powitać, córko cichych kroków. Od czasu opuszczenia pięknego Ahmared los nie był na tyle szczodry, abyśmy mogli porozmawiać raz jeszcze. A zakładam, że rozmowa byłaby jak najbardziej wskazana. Serce mi pęka gdy muszę poddać twą wiedzę w wątpliwość, lecz tak dyktuje mi rozum i uczciwość. Śmiem twierdzić, o obietnico miłego spotkania, że niewiele mogłaś słyszeć o kraju Berwendczyków, prawda?
_________________
I lubię patrzeć, jak w panice
Pospólstwo z mieniem pierzcha drogą,
A po ich piętach wojownicy
Depcą i ławą suną mnogą.
Lubię to sercem całym!
 
 
 
Fedra ep Shogu 
Leśny Duszek
Zgniłuszek Tatusiny



Wiek: 29
Dołączyła: 03 Lip 2011
Posty: 177
Skąd: dalece mobilnie
Wysłany: 2013-03-27, 23:20   

Dygnęła wdzięcznie przed Ibrahimem i Asimem, jednocześnie uśmiechając się krzywo, pozorami chcąc zakryć prawdziwe uczucia, których istnienia wolała nie ujawniać. Łatwo było ją zranić, jeśli wiedziało się jak, jednak Lobelia nie miała w zwyczaju ostrzyć broni na siebie samą. Nie była pewna czy kupiec dostrzegł wcześniej jej obecność, czy nie, na podstawie jego reakcji nie mogła wyciągnąć rzetelnych wniosków, dlatego niezręczność sytuacji postanowiła zatuszować gestami.
- Ojcze kwiecistej mowy, nie wymagam od ciebie masochistycznych wyznań - powiedziała aksamitnym tonem. - Odpowiadając, nie miałam styczności z Berwendczykami na ich terenie, a, jak wiadomo, pewnie można poruszać się tylko po znanym sobie gruncie. Jednakowoż zupełną ignorantką nie jestem. Wiem, że na mnie spozierać będą z mniejszą wrogością niż na ciebie. - Spojrzała na Ibrahima słodko a zarazem bezczelnie spod długich rzęs. - Dlatego nie omieszkam częściej wynurzać się z ukrycia niż dotychczas. Masz dla mnie jakieś cenne rady, o, panie niepewnych szlaków?
_________________
20% bardziej musztardowa
 
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2013-03-27, 23:33   

Ogień łapczywie pożerał szczątki zniszczonych wozów rozjaśniają nieco tak szybko zapadający tu mrok. Jaszczur jeszcze nie powrócił z polowania i pozostawało jedynie mieć nadzieję, że ma podobne gusta odnośnie tego co się do jedzenia nadaje. Mag nadal spał regenerując siły zmuszając Gressila to pozostania przy nim choć była to ostatnia rzecz jakiej teraz pragnął.
Wojownika gnębiły dwie sprawy, jedna nie była zbyt poważna, chodziło o wierzchowca dla nowego maga druga jednak ....
Odruchowo położył rękę na kieszeni skrywającej pergamin. Choć jego treść nadal była tajemnicą to tożsamość autora, o ile można było tak powiedzieć, zdradzała resztka chroniącej jej pieczęci. Nie zachowało się jej wiele ale dość by rozpoznać wisielca na kwitnącym drzewie wiśni.
Chciał zmusić djinnita do pokazania truchła, przy którym to znalazł ale ujawnienie wagi jaką dla niego miała wiadomość było zbyt dużą ceną.

Jedno było pewne ten dokument nigdy nie trafi w ręce Ibrachima ani nikogo innego.

Gressil dorzucił do ognia grubszy kawał drewna a gdy płomienie chciwie go objęły pieszo ruszył w kierunku gdzie jak pamiętał znajdowała się jedna z pustynnych osad.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Waskos 
Patriarcha
Kapłan Spamu



Wiek: 30
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 595
Skąd: Masłowy Bród
Wysłany: 2013-03-28, 17:31   

Im częściej rozmawiał z elfką, tym większe jego zdumienie. Jak ta dziewczyna zdołała przeżyć tyle w Ahmared? Brakowało jej pieniędzy, znajomości, a jadowitego języka nie szczędziła nawet dla jedynego człowieka, który ją zatrudnił i płacił wcale dobrze.
- Nie ma tyle jataganów w sułtańskim wojsku i bachmatów na stepie chana ileś sprawiła przykrości w sercu moim tym lodowatym spojrzeniem swoim, córko o wrażliwej duszy. Przecież troska o bezpieczeństwo twe kieruje mym słowem. A rady? Tak, myślę, że znam ich kilka. Pamiętać zawsze musisz, że Berwendczycy to ambitny naród, a do tego gorące głowy. Wolność dlań największą wartością, zrzucili jarzmo sułtana i cesarza. Z pewnością się nie zwiedziesz i bystrym swym okiem dostrzeżesz, że chłop pracuje tam dla pana jak na każdej innej ziemi. Ale zaklinam cię, nigdy, ale to przenigdy nie uświadamiaj im tego, nic ich tak nie urazi, jak obcy, który swe mądrości im prawi. Jeszcze sprawa jedna, córką jesteś mądrości wielkiej, godne to szacunku, ale nie wśród Berwendczyków, więc i jej unikaj, nie przysporzy ci bowiem popularności. Oczywiście nie chciałbym też, abyś zbyt surowo nań patrzała, pod grubą powłoką nieprzystępności, kryją się najsympatyczniejsi ludzie jakich możesz wyśnić, a odważniejsi niż wszystkie bohatery pieśni, które zaśpiewać nam może nasz towarzysz miły.
_________________
I lubię patrzeć, jak w panice
Pospólstwo z mieniem pierzcha drogą,
A po ich piętach wojownicy
Depcą i ławą suną mnogą.
Lubię to sercem całym!
 
 
 
Vozu 
Mara
The Deergineer



Wiek: 32
Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 2265
Skąd: Witchwood
Wysłany: 2013-03-29, 00:43   

Oporządzone zmierzchniki skwierczały cicho nad ogniem; na szczęście dla wysłanników z karawany, tych żerujących w najłagodniejszych porach, gdy noc stykała się z dniem, gryzoni było całkiem sporo - dostatecznie dużo, by łup można było uznać za wystarczający dla trzech osób.

Jaszczur rozminął się z Gressilem, zastając jedynie nadal pogrążonego w śnie kapłana i ogień, do którego nie tak dawno dorzucono sporo drewna - najemnik musiał wybrać się gdzieś dalej, tylko gdzie? Z pewnością musiał zrobić... coś ważnego. Taak...
Płomienie zatańczyły przed oczami djinnita, nim rozpłynęły się w jaskrawą mgłę wiodącą do świata snów.

* * *

Skree skrzeknęła z dezaprobatą. Dzieciak. Zmarnował siły na bieganie po pustyni, ogień nie starczył więc do odparcia jej lodowatego, nocnego tchnienia. A jednak patrząc, jak osuwa się na piasek i stygnie do tego dziwacznego, jaszczurczego snu, po prostu nie mogła mu mieć nic za złe. Stęsknił się, a do domu nie wraca się ponurym.
Sokolica podleciała do jednego z porzuconych, surowych gryzoni. Skoro już musi matkować, to na pewno nie z pustym żołądkiem.
_________________
 
 
Fedra ep Shogu 
Leśny Duszek
Zgniłuszek Tatusiny



Wiek: 29
Dołączyła: 03 Lip 2011
Posty: 177
Skąd: dalece mobilnie
Wysłany: 2013-03-29, 16:39   

Zorientowała się, że była zbyt opryskliwa wobec Ibrahima, postanowiła więc naprawić swój błąd. Lobelia złożyła wąskie, białe dłonie jak do prośby, przybrała też najbardziej słodko-niewinny wyraz twarzy, na jaki było ją stać, i odpowiedziała kupcowi miłym tonem:
- Będę tylko milczącą i uroczą ozdobą naszej drużyny, nie musisz się o nic martwić, mój panie. Wszakże jestem tylko elfem, na dodatek kobietą. - Zatrzepotała wymownie rzęsami. - Czy można sobie wyobrazić mniej niebezpieczną istotę? Miejmy tylko nadzieję, że nie wplączemy się przez czyjąś nieostrożność w kłopoty. - Zerknęła w stronę najemników, mając nadzieję, że Ibrahim, jako człowiek rozsądny, nie zatrudniał idiotów. - I że nieobecni wrócą do nas rychło, nie sprowadzając ze sobą żadnych problemów.
_________________
20% bardziej musztardowa
 
 
 
Raven 
Nosferat
Wieczny Bluźnierca



Wiek: 30
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 784
Skąd: Tar Al'naihme
Wysłany: 2013-03-29, 18:49   

Nie spodziewał się szczególnego entuzjazmu ze strony Ibrahima ale aż takiej reakcji nie przewidział. Cóż, najwidoczniej ten człowiek oprócz morza wypowiadanych mądrych i grzecznych słów nie różnił się wcale od całej reszty. Zazwyczaj reagowano podobnie na jego pewność siebie i brak pokory. Czy ludzie to aż tak niskie istoty, że wszystko należy udowadniać im czynami? No tak... W ich fałszywym i zakłamanym społeczeństwie nikt nie wierzył w słowa. A przecież to słowa są jedną z najbardziej wartościowych rzeczy prawda? Ludzie tyle mówią o przysięgach, obietnicach, honorze... Wszystko to rzucanie słów na wiatr. Liczą się tylko czyny! Cholerna banda prymitywów. Jego ojciec pochodził z ludu, który powszechnie uznawany jest za dziki i barbarzyński a jednak Nordarowie byli honorowymi wojownikami posiadającymi wiele cnót jakimi ci "cywilizowani" nie mogliby się pochwalić.
Skoro Ibrahim nie potrafił docenić słów i pewności siebie półelfa, nic na to nie poradzi. Może kiedy poznają się lepiej kupiec zrozumie bardziej mentalność barda i nie będzie poddawał w wątpliwość jego umiejętności jeśli on sam będzie ich pewny.
Przez chwilę przysłuchiwał się rozmowie tej dwójki po czym jak gdyby nigdy nic wstał ze skrzyni, na której siedział i zawiesił lutnię na plecach.
Wydawało się, że chciał wyminąć elfkę jednak na krótką ulotną chwilę zwolnił swego kociego kroku i wlepił w jej oblicze swe arktyczne tęczówki.
- Vaea Na nene abelas? - rzucił srebrzystym elfickim, który w jego ustach brzmiał zupełnie inaczej niż jakiekolwiek, najpiękniejsze nawet słowo ludzkiego języka.
Trwało to bardzo krótko, dla Ibrahima było to zapewne tylko mignięcie. Szybka postać wyminęła drugą, stojącą.
Ale Lobelia była przecież czystej krwi elfką prawda?
_________________


Jam jest Hermes
Który własne skrzydła pożerając
Oswojon zostałem
 
 
Fedra ep Shogu 
Leśny Duszek
Zgniłuszek Tatusiny



Wiek: 29
Dołączyła: 03 Lip 2011
Posty: 177
Skąd: dalece mobilnie
Wysłany: 2013-03-30, 00:24   

Musiała przyznać, że lekko zaskoczyła ją niechęć barda do włączenia się w dyskusję. Elfka mogła upatrywać w tym tylko jednej spośród dwóch potencjalnych przyczyn, urażonej przez któreś z nich dumy Asima bądź zwyczajnego znudzenia półelfa. Jednak nim ich opuścił, postanowił zadać jej pytanie. Ucieszyła ją możliwość porozumienia się w starodawnej mowie.
- Senteata - odpowiedziała, na krótką chwilę krzyżując spojrzenie z półelfem.
Kiedy Asim ich opuścił, Lobelia postanowiła nie kłopotać dłużej Ibrahima. Pożegnawszy się w milczeniu skinieniem głowy, posłała kupcowi powłóczyste spojrzenie i oddaliła się drobnym, lekkim krokiem, niemalże płynąc w powietrzu jak smuga czarnego dymu.
Księżyc wyglądał wyjątkowo wspaniale tej nocy, wydając się jeszcze większym z perspektywy wędrowców obozujących na otwartej przestrzeni. Blada tarcza odcinała się od głębokiego granatu nieba, wywabiając z ukrycia nocnych drapieżców. Lobelia wlepiła w niego na krótką chwilę oczy, w których obudził się nienaturalny blask, nim skryła się w cieniu.
_________________
20% bardziej musztardowa
 
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2013-03-30, 17:37   

Kiedy wrócił na horyzoncie pojawił się zwiastujący rychłe nadejście świtu blask. Obaj jego towarzysze byli pogrążeni we śnie a rolę stróża powierzyli sokołowi, ze względu jednak na to jak przydatny do tej pory okazywał się ptak postanowił tę sprawę przemilczeć. Po cichu, starając się ich nie zbudzić, zbliżył się do dogasającego ogniska i bez zastanowienia cisnął w nie pergamin.
Patrząc jak papier pożerają płomienie podniósł z ziemi resztki upolowanego gryzonia i zatopił w nim zęby.
- Wstawać już zbyt długo się tu obijamy.
Jakby na potwierdzenie odezwał się jego wierzchowiec i przyprowadzony z eskapady dromader.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Waskos 
Patriarcha
Kapłan Spamu



Wiek: 30
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 595
Skąd: Masłowy Bród
Wysłany: 2013-03-30, 20:55   

Ayin Asuadi, niewielka osada na pograniczu, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Ludzie pracowali przez większość czasu poruszając stare tematy od wojen po pogodę. Jak na osadę z pogranicza przystało, mieszkańcy mieli również dość częstą przyjemność kontaktu z kupcami, dlatego karawana Ibrahima nie budziła szczególnego zainteresowania. Kupiec mógł spokojnie usiąść na ławce, palić ulubioną fajkę i oddać się rozmyślaniom, które przerywane były co jakiś czas przez ogrom pytań zadawanych przez najmłodszych mieszkańców Ayin Asuadi. Pozostali uczestnicy karawany nie zachowywali podobnego spokoju. Widać oczekiwanie na kapitana najemników i jaszczurzego zwiadowcę nawiedzało dosyć mocno ich myśli. Czas spotkania wyznaczony był przez Ibrahim na dzień jutrzejszy, lecz kupiec nie zamierzał panikować przed jego upłynięciem… ani po. Żywot w karawanie do najłatwiejszych nie należał, a kapitan i zwiadowca nie byliby pierwszymi, którzy zagubili się na pustyni, ani nawet pierwszymi, których zostawił Ibrahim. Nie widział więc powodu, dla których miałby przerwać podziwianie piaszczystych wydm rozkoszując się ulubionym tytoniem.
_________________
I lubię patrzeć, jak w panice
Pospólstwo z mieniem pierzcha drogą,
A po ich piętach wojownicy
Depcą i ławą suną mnogą.
Lubię to sercem całym!
 
 
 
Arosal 
Bandyta



Wiek: 33
Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 873
Skąd: Wolsztyn
Ostrzeżeń:
 3/3/6
Wysłany: 2013-04-01, 20:46   

Rozjarzony hipostyl znów poddał się ciemności kończąc tym samym sen kapłana. Dziwny był to znak, zupełnie nieczytelny dla młodego umysłu. Boski sługa otworzył oczy słysząc wyraźnie głos jednego ze swoich nowych towarzyszy. W jego prawym bursztynowym oku zgasła właśnie drobna iskierka... Chłopak przeciągnął się, po czym wstał pomagając sobie przy tym kosturem. Szybkim ruchem narzucił na ramiona lamparcią skórę, następnie zwrócił się w stronę Gressila.
- Oblicze Ashnu jest jaśniejsze niż zwykle, światło jego jednak nie zawsze wskazuje i prowadzi, bywa, że oślepia zwodząc przy tym na manowce – zaczął na powitanie, po czym dodał – Bądź pozdrowiony… wybawicielu. Jakie są wasze dalsze plany? Czy przyjaźń jaką mi okazaliście jest zapowiedzią pięknej współpracy, czy jest to tylko zachęta dla młodzika, by stracił czujność jednocześnie stając się łatwym celem?
Ostatnio zmieniony przez Arosal 2013-04-02, 16:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Vozu 
Mara
The Deergineer



Wiek: 32
Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 2265
Skąd: Witchwood
Wysłany: 2013-04-02, 08:55   

Kombinacja ponaglenia Gressila, dziwacznych wywodów kapłana, niedyskretnych dziobnięć i pierwszych promieni słonecznych oficjalnie została dopisana do listy rzeczy zdolnych obudzić padniętego djinnita, a przynajmniej ten konkretny okaz. Darlath przekręcił się niechętnie na plecy. A było tak przyjemnie...

Przysiadając, ziewnął bezceremonialnie, nie zważając na trwające wynurzenia zgarniętego z pobojowiska człowieka. Co jak co, ale po rozgadaniu rzeczywiście pasował na kapłana, ten styl wypowiedzi był najwyraźniej wspólny dla duchownych wszystkich ras.
"A dopuszczenie go do Ibrahima może być zabójcze", stwierdził w duchu.

Przeciągnął się, czekając na reakcję Gressila na pytanie - rzeczywiście powinni byli już ruszać, zatem nie spodziewał się wielkich wywodów ze strony najemnika. Co innego Skree, która zapewne nie oszczędzi mu uwag o tym, jak musiała czuwać zamiast niego...
_________________
 
 
Vogel 
Ochrzczony Ogniem
Disciples of evil



Wiek: 38
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 2981
Skąd: Temperance
Wysłany: 2013-04-05, 10:02   

Nie był pewien co denerwowało go bardziej, perspektywa podróży w towarzystwie drugiego Ibrachima czy ociąganie gadziego zwiadowcy. Na przyszłość będzie musiał zapamiętać by nie dawać powodów do rozmów kapłanowi za to nie żałować kopniaków przy budzeniu dla jaszczura. O ile w tym drugim zdawało się obecnie wyręczała go sokolica tak z kapłanem musiał radzić sobie sam.
-Przyjaźń to dziwne słowo, jedni używają go by się zbliżyć inni by grozić. Ja wolę mówić o sprawach takimi jakie są i nie pozostawiać niedomówień. Gdybym chciał Cie zabić nie zmarnowałbym okazji jaką było Twoje wczorajsze zasłabnięcie ale jak widzisz ran Ci nie przybyło a i dobytku nie straciłeś. Łączy nas teraz wspólny cel więc będziemy współpracować a co będzie po jego osiągnięciu zobaczymy.
Nie dając okazji do odpowiedzi szybkim krokiem ruszył w stronę wierzchowca rzucając jedynie w stronę djinnita polecenie sprawdzeniu okolicy. Sam natomiast dosiadł wierzchowca i podprowadził nieosiodłanego wielbłąda do kapłana.
- Mam nadzieję, że potrafisz sobie poradzić z tą bestią. Jesteśmy spóźnieni co w naszym fachu nie jest zbyt pożądane dla tego wiedz, że nasza – tu zrobił pauzę mającą dodatkowo podkreślić fałsz słowa - „przyjaźń” będzie słabła wraz z odległością w jakiej za nami pozostaniesz.
_________________
Hańba tym, którzy nazywają nas okrutnikami, odwracają oczy od stosu i zasłaniają uszy broniąc się przed krzykiem heretyka.
Albowiem smród jaki czują jest zapachem grzechu opuszczającym jego ciało, czując go poznajemy chorobę jaka toczy naszą duszę i pomaga się z niej wyzwolić.
Słuchając poznajemy ogrom łaski jaką kieruje ku nam Wszechojciec, albowiem nie jest to krzyk bólu a ekstazy przekraczającego wrota niebios.
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   

Podobne Tematy
 
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
theme by michaczos.net & UnholyTeam
Tajemnice Antagarichu :: Heroes of Might & Magic 1,2,3,4,5,6 Forum