Jak dla mnie to Ragnarok powinien być już przeszłością, która miała dotyczyć jedynie krasnoludów i ich boga, natomiast ciekawym pomysłem byłoby pociągnięcie dalej historii mrocznych elfów, które tym razem byłyby utrapieniem dla którejś, może wszystkich, ras.
_________________ Ryje w ciężkim kamieniu,
Grzebie w gęstym cieniu,
Magią swoistą napełnia,
Runem ognistym, swe żniwo, uzupełnia.
Raz jeszcze przeczytałem post Vozu i w sumie to uważam, że znaleźlibyśmy razem jakąś płaszczyznę porozumienia. Z tym, że w Nevendaar można jeszcze gorzej namieszać, niekoniecznie doprowadzając do jego całkowitej, nieodwracalnej dewastacji. Chciałbym zauważyć, że kraina apostołów to nie tylko wszechobecny dekadentyzm, ale także różnorakie promyki nadziei.
Ciągnąć mój pomysł na kampanię, a opierając się o punkt zwrotny w dziejach, jakim było Temperance proponuję coś takiego:
Konflikt pomiędzy Mortis, a Galleanem prowadzi do odpłynięcia z Hord pewnych jednostek na rzecz kultu Nygraala (czy Nygraela jak chcą niektórzy). Wiem, że tutaj chodziło o przyzywanie umarłych, jeśli już trzymac się fabuły, ale samodzielne trupy, znane z PG, mogłyby o ów kult i osobę Nygraala oprzeć swe istnienie. Nie wspomnę tutaj o działalności Mrocznych Elfów nastawionych na konflikt z Mortis i Przymierzem. Reasumując: Mortis sypie się grunt pod stopami.
Imperium dajmy na to dzieli się na partyzantkę króla Emry'ego, krystalizujące się Państwo Kościelne, stawiające na wzmocnienie kultu Wszechojca jako nadziei na restaurację Imperium oraz imperialnych kolaborantów, dla których posady pośledniejszych władyków na elfim żołdzie stanowią awans społeczny. Rzecz jasna wszystkie te trzy frakcje żrą się niesamowicie. Partyzanci boją zdrajców i drą koty z Państwem Kościelny (zaszłe spory od czasów Flamela). Państwo Kościelne ekskomunikuje zarówno partyzantów, jak i zdrajców, a kolaboranci jednych i drugich uważają za oderwanych od rzeczywistości, bowiem uznają niepodzielne panowanie Przymierza i wolą się z elfami ułożyć, niźli wykrwawiać resztki ludzi.
Klany zjednoczone ciężką robotą znaną z MP i PG idą w rozsypkę. Formuje się kilka stronnictw uzurpujących sobie prawa do trony (Yatta Hali jest ostatnim potomkiem rodu Moroka Strażnika Chmur). Wybucha wojna domowa, której kres położy interwencja (wreszcie) Wotana. Bóg ogłasza, że zbuduje nową dynastię krasnoludów ten, kto pomści wszystkie klęski Klanów i dostarczy dowód upodlenia wroga. Do akcji rusza kilku śmiałków, tedy strzeżcie się Hordy i Elfy ;)
Przymierze ma coraz większe problemy. Odejście Galleana uderza w elfią jedność, brak przewodnika duchowego osłabia więzy pomiędzy dzikimi, a szlachetnymi. Dochodzi konieczność administrowania rozległych terenów, odebranych ludziom oraz ciągłe boje z ludzką partyzantką. O rejzach krasnoludów nie wspominając. No, są jeszcze Mroczne Elfy i sama Mortis, która o dzieciach swego byłego kochasia nie zapomniała. Illumiele brakuje też pomysłu na to, co dalej począć ma Przymierze.
Legiony też są w ciemnym lesie. Zdziesiątkowane, zżerane przez wrogów i choroby odgrywają coraz mniejszą rolę w Nevendaar. Tracący więź z Betrezenem Włodarze skrzykują się, tworzą podziemne księstwo i tam gromadzą wiedzę oraz demony, co pozwoli im przetrwać. Jednocześnie usilnie poszukują potomków Nebirosa opierając się na zapiskach szurniętego Arcyczarta, który ponoć był obecny przy jego śmierci. Mało kto wierzy w ich istnienie, ale dobra i taka nadzieja. Z drugiej strony demony pragną uzyskać jakieś zaplecze na powierzchni Nevendaar. Jedynym takim miejsce, które są w stanie opanować są dawne ziemie Imperium, obecnie pod auspicjami Przymierza. Żeby było śmieszniej pojawiają się Sierotki - demony, które nie wierzą w śmierć ich lidera, Utera i namiętnie go poszukują w miejscach, które niegdyś odwiedzał.
Jeśli chodzi o Zielonych i Moczary - nie mam na razie pomysłu ;)
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Moczary bym sobie odpuścił, a jeśli chodzi o Zielonych to byłoby ciekawiej gdyby zaczęli kręcić z Krasnoludami. Na razie potraktujmy Zielonoskórych i Moczary jako rasę nie grywalną, bo do końca nie wiemy czy rzeczywiście znajdzie się ich grywalny odpowiednik, zajmijmy się natenczas tym co wiemy napewno. Kampania dla mnie miód na serce, dobra robota, Nagash
Chyba wszyscy się zgadzają z wspólną koncepcją?
_________________ Ryje w ciężkim kamieniu,
Grzebie w gęstym cieniu,
Magią swoistą napełnia,
Runem ognistym, swe żniwo, uzupełnia.
Ja bym powiedział, że nieco wszechogarniający jest u Nagasha motyw rozpadu ras na pomniejsze frakcje - wystrzelił dla każdej jednej nieomal z automaty jakieś odłamy i to tak trochę jak produkcja seryjna wygląda, co mi się średnio podoba
Myślę, że nie ma co się bawić w pisanie fabuły dla każdej rasy z osobna, wypadałoby ugadać jedną lub kilka grupek ludzi kumatych, którzy by konstruowali całą koncepcję (z konsultowaniem się z wielbicielami innych ras dla zachowania logiki) i później by się popatrzyło kto i co wysmarował.
Przy zachowaniu realizmu, w takich, a nie innych okolicznościach, uważam rozpad za nieunikniony. Przynajmniej w przypadku Imperium i Klanów. Hordy nieco naciągnąłem ;) A różne frakcje w Imperium to efekt wtórny do śmierci Demosthena i upadku Uthera. Przy takiej klęsce, jaką poniósł Emry pod Temperance jakoś nie wierzę, że nie wykrystalizowała się grupka jego zwolenników, grupka ludzi obarczających go winą za klęskę i szukająca własnej drogi do niepodległości oraz grupka kolaborantów, przy założeniu, że elfy miast wyżynać wszystkich o kolei nie zechcą ich użyć do administrowania - było, nie było - rozległych terenów.
W sumie to nie kładłbym nacisku na rozpad ras na poszczególne frakcje, hmm... Punktem wyjścia dla fabuły np. Imperium jest trwanie przy legalnej władzy, czyli Emrym, który musi się uporać zarówno z Państwem Kościelnym, jak i kolaborantami. Zresztą rzecz byłaby to znamienna dla Imperium, bo coś takiego przezywano co najmniej dwa razy: za Huberta de Layle oraz po Utherze. Może i jest to proces wtórny, ale raz, że w nowym opakowaniu, a dwa: no chyba logiczny? Poza tym zawsze można go zakończyć w zaskakujący sposób ;)
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Ostatnio zmieniony przez Nagash ep Shogu 2010-11-22, 11:33, w całości zmieniany 1 raz
Ja bym powiedział, że nieco wszechogarniający jest u Nagasha motyw rozpadu ras na pomniejsze frakcje - wystrzelił dla każdej jednej nieomal z automaty jakieś odłamy i to tak trochę jak produkcja seryjna wygląda, co mi się średnio podoba
Od czego jesteśmy my? Jeśli coś nie gra zawsze można coś zmienić/poprawić.
Vozu napisał/a:
Myślę, że nie ma co się bawić w pisanie fabuły dla każdej rasy z osobna, wypadałoby ugadać jedną lub kilka grupek ludzi kumatych, którzy by konstruowali całą koncepcję (z konsultowaniem się z wielbicielami innych ras dla zachowania logiki) i później by się popatrzyło kto i co wysmarował.
Dzieląc na grupy miałem na myśli:
1. Na początku razem wymyślamy fabułę, taki ogólny zarys
2. Gdy już mamy ogólny zarys grupy wchodzą w działanie i tworzą fabułę podchodzącą pod główny człon, konsultując się z innymi, aby zachowana była spójność
Według mnie zarys Nagasha jest bardzo logiczny i spójny, podoba mi się motyw z Elfami i przypomina mi trochę Rzym... xD
Wszystko zmierza do jednego wielkiego konfliktu, który dla Nevendaaru oznacza duże kuku
_________________ Ryje w ciężkim kamieniu,
Grzebie w gęstym cieniu,
Magią swoistą napełnia,
Runem ognistym, swe żniwo, uzupełnia.
"Państwo Kościelne" brzmi zupełnie jak "Inkwizycja", co, przyznam się szczerze, bardzo mi się podoba ;D
Zgłaszam swoje zbielałe kości do grupy tworzącej fabułę Nevendaar z perspektywy Bezcielesnej.
Zgadzam się z Vozem, jeśli chodzi o koncepcję Ragnarok. Wcale nie musi on oznaczać totalnej dewastacji, jednakże jego zapowiedź pojawia się od samego początku Disciplesów, a widu i słychu o nim nie ma...
Sądzę, że mógłby się on rozpocząć, a moment, w którym Gallean bezpośrednio zainterweniował w dzieje śmiertelnych uważam za doskonały jego początek. Widziałbym wiec Ragnarok jako rozpoczęty i zaczął się zastanawiać nad konsekwencjami... ;D
Z drugiej strony Inoel też można w fabule zmieścić, szczególnie jako siłę napędową konfliktu wewnątrz Imperium. Państwo Kościelne wzmacnia swoją pozycję i nagabuje sobie zwolenników. Inoel zostaje przez nie przedstawiona jako Anioł i wysłanniczka Wszechojca, dzięki niej możliwe jest nadanie sobie tytułu tych, którzy spełniają wolę ojca.
O tak, fałszywa anielica wybitnie uzdolniona kapłanka podstawiona "w dobrej wierze", by przyspieszyć scalanie się Imperium poprzez wiarę ^^ Z tego ładne powikłania fabularne by mogły wyjść, a ileś ras próbujących ją zdobyć wierząc, że to anielica, miałoby ładne rozczarowanie na twarzy po dojściu prawdy
"Państwo Kościelne" brzmi zupełnie jak "Inkwizycja", co, przyznam się szczerze, bardzo mi się podoba ;D
Zgłaszam swoje zbielałe kości do grupy tworzącej fabułę Nevendaar z perspektywy Bezcielesnej.
Zgadzam się z Vozem, jeśli chodzi o koncepcję Ragnarok. Wcale nie musi on oznaczać totalnej dewastacji, jednakże jego zapowiedź pojawia się od samego początku Disciplesów, a widu i słychu o nim nie ma...
Sądzę, że mógłby się on rozpocząć, a moment, w którym Gallean bezpośrednio zainterweniował w dzieje śmiertelnych uważam za doskonały jego początek. Widziałbym wiec Ragnarok jako rozpoczęty i zaczął się zastanawiać nad konsekwencjami... ;D
Z drugiej strony Inoel też można w fabule zmieścić, szczególnie jako siłę napędową konfliktu wewnątrz Imperium. Państwo Kościelne wzmacnia swoją pozycję i nagabuje sobie zwolenników. Inoel zostaje przez nie przedstawiona jako Anioł i wysłanniczka Wszechojca, dzięki niej możliwe jest nadanie sobie tytułu tych, którzy spełniają wolę ojca.
Od biedy można ją wtrynić do fabuły Imperium, aczkolwiek byłby to niepotrzebny bajer, wg. mnie. Z tym Ragnarokiem to też nie jestem do końca pewien, bo z tego co sam zrozumiałem miał dotyczyć tylko Klanów, ale faktycznie można zrobić coś podobnego, biorącego początek od Galleana, byle nie zbyt przekombinowanego.
Vozu napisał/a:
O tak, fałszywa anielica wybitnie uzdolniona kapłanka podstawiona "w dobrej wierze", by przyspieszyć scalanie się Imperium poprzez wiarę ^^ Z tego ładne powikłania fabularne by mogły wyjść, a ileś ras próbujących ją zdobyć wierząc, że to anielica, miałoby ładne rozczarowanie na twarzy po dojściu prawdy
Bethrezen jest aniołem Wszechojca, do tego najpotężniejszym, wątpię aby dał się zrobić w konia przez jakąś "lepszą" kapłankę z Imperium. Elfy najpewniej też by szybko się zorientowały, a Klanom by to zwisało. Ewentualnie miałoby to znaczenie moralne dla Imperium i mogłoby zdetronizować Emry'ego, ale takie kłamstwo byłoby utrzymane na trochę dłużej tylko u Imperialnych.
_________________ Ryje w ciężkim kamieniu,
Grzebie w gęstym cieniu,
Magią swoistą napełnia,
Runem ognistym, swe żniwo, uzupełnia.
Tyle, że Rangarok został powstrzymany według mojej wiedzy.
To właśnie chcę przez te wszystkie posty powiedzieć ale z tego co zrozumiałem mówimy chyba o jakimś nowym, jeszcze większym ragnaroku, tym razem dla całego Nevendaaru, tylko, że go nie zniszczy tylko będzie bałagan. Dobrze zrozumiałem?
_________________ Ryje w ciężkim kamieniu,
Grzebie w gęstym cieniu,
Magią swoistą napełnia,
Runem ognistym, swe żniwo, uzupełnia.
Ja wiem tylko o tym, że zginął ten wąż zwiastujący Ragnarok, ale nie wiem czy można powiedzieć, że to zatrzymało koniec świata - chyba, że masz na myśli coś jeszcze innego.
Wszystkie późniejsze dialogi oraz końcowy filmik dosadnie mówią, że Ragnarok został powstrzymany raz a dobrze. Przynajmniej ja tak to odebrałem.
Wg. mnie najbardziej trafny zarys kampanii został przedstawiony przez Nagasha, jedyne z czym bym się mniej zgodził to to, że Bethrezen zaczyna odgrywać coraz mniejszą rolę. Myślę, że na tym powinniśmy oprzeć fabułę.
Nagash ep Shogu napisał/a:
Raz jeszcze przeczytałem post Vozu i w sumie to uważam, że znaleźlibyśmy razem jakąś płaszczyznę porozumienia. Z tym, że w Nevendaar można jeszcze gorzej namieszać, niekoniecznie doprowadzając do jego całkowitej, nieodwracalnej dewastacji. Chciałbym zauważyć, że kraina apostołów to nie tylko wszechobecny dekadentyzm, ale także różnorakie promyki nadziei.
Ciągnąć mój pomysł na kampanię, a opierając się o punkt zwrotny w dziejach, jakim było Temperance proponuję coś takiego:
Konflikt pomiędzy Mortis, a Galleanem prowadzi do odpłynięcia z Hord pewnych jednostek na rzecz kultu Nygraala (czy Nygraela jak chcą niektórzy). Wiem, że tutaj chodziło o przyzywanie umarłych, jeśli już trzymac się fabuły, ale samodzielne trupy, znane z PG, mogłyby o ów kult i osobę Nygraala oprzeć swe istnienie. Nie wspomnę tutaj o działalności Mrocznych Elfów nastawionych na konflikt z Mortis i Przymierzem. Reasumując: Mortis sypie się grunt pod stopami.
Imperium dajmy na to dzieli się na partyzantkę króla Emry'ego, krystalizujące się Państwo Kościelne, stawiające na wzmocnienie kultu Wszechojca jako nadziei na restaurację Imperium oraz imperialnych kolaborantów, dla których posady pośledniejszych władyków na elfim żołdzie stanowią awans społeczny. Rzecz jasna wszystkie te trzy frakcje żrą się niesamowicie. Partyzanci boją zdrajców i drą koty z Państwem Kościelny (zaszłe spory od czasów Flamela). Państwo Kościelne ekskomunikuje zarówno partyzantów, jak i zdrajców, a kolaboranci jednych i drugich uważają za oderwanych od rzeczywistości, bowiem uznają niepodzielne panowanie Przymierza i wolą się z elfami ułożyć, niźli wykrwawiać resztki ludzi.
Klany zjednoczone ciężką robotą znaną z MP i PG idą w rozsypkę. Formuje się kilka stronnictw uzurpujących sobie prawa do trony (Yatta Hali jest ostatnim potomkiem rodu Moroka Strażnika Chmur). Wybucha wojna domowa, której kres położy interwencja (wreszcie) Wotana. Bóg ogłasza, że zbuduje nową dynastię krasnoludów ten, kto pomści wszystkie klęski Klanów i dostarczy dowód upodlenia wroga. Do akcji rusza kilku śmiałków, tedy strzeżcie się Hordy i Elfy ;)
Przymierze ma coraz większe problemy. Odejście Galleana uderza w elfią jedność, brak przewodnika duchowego osłabia więzy pomiędzy dzikimi, a szlachetnymi. Dochodzi konieczność administrowania rozległych terenów, odebranych ludziom oraz ciągłe boje z ludzką partyzantką. O rejzach krasnoludów nie wspominając. No, są jeszcze Mroczne Elfy i sama Mortis, która o dzieciach swego byłego kochasia nie zapomniała. Illumiele brakuje też pomysłu na to, co dalej począć ma Przymierze.
Legiony też są w ciemnym lesie. Zdziesiątkowane, zżerane przez wrogów i choroby odgrywają coraz mniejszą rolę w Nevendaar. Tracący więź z Betrezenem Włodarze skrzykują się, tworzą podziemne księstwo i tam gromadzą wiedzę oraz demony, co pozwoli im przetrwać. Jednocześnie usilnie poszukują potomków Nebirosa opierając się na zapiskach szurniętego Arcyczarta, który ponoć był obecny przy jego śmierci. Mało kto wierzy w ich istnienie, ale dobra i taka nadzieja. Z drugiej strony demony pragną uzyskać jakieś zaplecze na powierzchni Nevendaar. Jedynym takim miejsce, które są w stanie opanować są dawne ziemie Imperium, obecnie pod auspicjami Przymierza. Żeby było śmieszniej pojawiają się Sierotki - demony, które nie wierzą w śmierć ich lidera, Utera i namiętnie go poszukują w miejscach, które niegdyś odwiedzał.
Jeśli chodzi o Zielonych i Moczary - nie mam na razie pomysłu ;)
Wymyśli się jakąś intrygę ze strony Demonów czy cuś i będzie gites, w fabule powinno też być dużo o Galleanie i jego mrocznych, nie zapominając o Bethrezenie i jego kukiełkach, szukających nowego sposobu na zrobienie każdemu kuku. Inoel wbrew pozorom także może okazać się dobrym pomysłem, jako fałszywy anioł Wszechojca, robiący szum w Imperium. Elfy, które nie potrafią utrzymać swojego ogromniastego państwa zaczną się sypać, a Klany, korzystając z rozgardiaszu znów staną na nogach, pod opieką Wotana. W pewnym sensie można to nazwać drugim Ragnarokiem, ze względu na to, że bogowie coraz bardziej ingerują w losy Nevendaaru. Dobrym pomysłem będzie wdrożenie w całe zamieszanie Zielonych, razem z ich bogiem, Gromdokiem, czy jakoś tak, albo jego synem.
_________________ Ryje w ciężkim kamieniu,
Grzebie w gęstym cieniu,
Magią swoistą napełnia,
Runem ognistym, swe żniwo, uzupełnia.
Zaraz, zaraz, Krasnoludy biją nieumarłych i elfy rywalizując kto będzie bił lepiej, Elfy mają wojnę domową, nieumarli dzielą się na trzy grupy przez co mortis słabnie z braku wyznawców, demony są po prostu zdruzgotane, a ludzie raczej nie przestaną ich ścigać, mimo iż też na swój sposób biją się na wzajem.
To dodawanie dla mnie równa się zeru i totalnemu wyniszczeniu, jednak za pomysł fałszywej anielicy medal z ziemniaka się należy.
Skąd Mortis ma wziąć siłę do przywołania nieumarłych pod swoją komendę?
Skąd Krasnoludy, będące w rozsypce, mają zdobyć siłę, aby dokonać zemsty?
Jak demony mają powstać na nowo?
Co może udowodnić że jedna z dwóch stron odłamów elfów, jest wyższa od drugiej?
Ile życiodajnej energii twórczej może posiadać w sobie anioł, wysłannik Wszechojca?
Jakie słabości nieumarłych może odsłonić anioł, zmuszony do posłuszeństwa?
Co może przekonać ludzi do nienawiści, i porzucenia wiary na rzecz Bethreezena, jeśli ich anioł okaże się prawdziwy? A jak dowieść że nie jest, jeśli się uważa, że naprawdę zstąpił z niebios?
Ile siły i odwagi musi mieć elf, aby zdołać pokonać anioła, bez siły Galleana?
A ludzie? Mają niezłą okazję aby skorzystać na zamieszaniu.
Przynajmniej osobiście taki pożytek znalazłem dla pomysłu fałszywego anioła, a jest on spory, co sądzicie?
Oczywiście finałem każdej rasy powinno być dosięgnięcie anielicy, z wyjątkiem dla ludzi, których na koniec mógłby ukarać Wszechojciec za herezję i pozmieniać głowę państwa kościelnego na demony, ot jak było w jedynce, choć cel się pokrywał, od tego kim grasz zależało, kto go osiągnie.
_________________
Cytat:
Every theory of love, from Plato down, teaches that each individual loves in the other sex what he lacks in himself.
G. Stanley Hall
Nie powiem, uwagi Reyenda są naprawdę bardzo trafne. Podsumowując fabuła będzie obracać się naokoło Inoel, z wyjątkami, dlatego myślę, że chyba można zająć się szczegółami dla fabuły widzianej oczami poszczególnych ras. W pierwszym poście zamieszczę instrukcję, mówiącą na temat, jak lider jakiejś grupy ma spisywać fabułę.
Wiszu, pozwól, że instrukcja zamieszczona w pierwszym poście będzie wstępem dla kampanii Klanów. Chyba dobre!
_________________ Ryje w ciężkim kamieniu,
Grzebie w gęstym cieniu,
Magią swoistą napełnia,
Runem ognistym, swe żniwo, uzupełnia.
Sugerowanie Mortis jakieś limity przyzwań nieumarłych zaprzecza jej boskości, jej domenie. Jak chce, to umarłych przywołuje, jak nie chce - to nie.
Jak rzekłem krasnoludy to stworzenia głęboko nieodporne na akty boskiej interwencji samego Wotana. Stąd mój pomysł na jego osobistą ingerencję w krasnoludzki kociołek. Z klanu, który dokona pomsty, wyjdzie nowa dynastia władców krasnoludów. Siła tkwi zaś w poszczególnych klanach, które tego zaszczytu chcą doznać. Władca posiadający boskie namaszczenie jest autorytetem niepodważalnym dla reszty krasnali. Kreśląc to wszystko ogólnie, bowiem w szczegóły teraz wdawać się nie chcę, choć coś mi już w głowie świta.
Demony powstaną na nowo metodą ziarnko do ziarnka ;) To są stwory raczej odporne na przeciwności losu, gotowe do walki o Bethrezena na zawołanie. W motywie Nebirosa upatrywałbym nowej nadziei dla nich. Starczy, że znajdzie się grupka gotowa do działania, reszta będzie się przyłączać systematycznie.
Tak teraz sobie myślę o tym aniele i w sumie to faktycznie postać jest problematyczna... A rzuciłem ją ot tak, w ferworze siania pomysłów.
Niemniej będę obstawał przy tym, ażeby uwzględnić geopolityczne efekty upadku Temperance, jakie odbiły się na Imperium i Przymierzu. Uważam, że warto tutaj sięgnąć do różnych wzorców z historii, ażeby uzyskać maksymalną dawkę realizmu, którą osobiście w fantasy uwielbiam ;) Vide Wiedźmin.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum