Forum Disciples, Disciples 3 on
 
Forum Disciples, Disciples 3  Najlepsze forum poświęcone rewelacyjnej serii gry Disciples
 FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Regulamin  Zaloguj  Rejestracja   Chat [0]   Discipedia  Download 

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: Pyriel
2007-08-16, 19:02
Wojny Apostolskie
Autor Wiadomość
Athelle 
Pan Lasu
Upadły Władca



Wiek: 33
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 2124
Skąd: Ognisty Gaj
Wysłany: 2007-07-30, 14:39   

Czarni jezdzcy znikneli juz w cieniu nocy. Trojka Elfow ktora zmierzala do Nar'eeya zatrzymala sie na chwile.
- Uwazasz ze to dobry pomysl wtargnac do Puszczy w nocy ?? - zapytal Naldir.
- Mysle ze nie mamy innego wyboru - oznajmil Elledan.
- Nie wydaje mi sie zeby Dzikie Elfy byly szczesliwe z naszego przybycia, moze powinnismy odczekac do rana ?
- Czego sie obawiasz Naldirze ??
- Dziki Elfy nie lubia gdy przerywa im sie swieto nawet jezeli robi to delegacja samej Illumiele.
- Nie spodziewam sie cieplego przyjecia. Pamietj jednak ze dostalismy zadanie i musimy je wykonac.
- Tak jest moj panie. Jednak caly czas nei widze powodu by wjezdzac do tego lasu w nocy. Rozbijmy tu oboz a rano ruszymy dalej.
Elledan nei bal sie Dzikich Elfow. Dobrze je znal wiedzial jak sie przynich zachowac. Zauwazyl jednak ze reszta bala sie tego spotkania.
- No dobrze - westchnal - zostaniemy tu na noc. Jednak gdy tylko wyjdzie slonce ruszamy dalej. Red napewno juz na nas czeka.
Tak wiec cala noc spedzili na pustkowi ktore dzielilo piekne lasy Elfow od Cytadeli Batchyn i terenow Nieumarlych. Noc byla az nazbyt spokojna. Nic niezwyklego sie nie dzialo. Elledan jednak wiedzial ze juz tu sa obserwowani i mimo ze nic nie uslyszal to byl tego pewny. Elfy szcycily sie swoja umiejetnoscia pozostania niewykrywalnym. Mimo tego przez cala noc nic sie nei stalo.
- Wstawac wszyscy - krzyknal Elledan gdy tylko zauwazyl pierwsze promienie slonca - czas ruszac dalej. Pamietajcie ze Finrael oczekuje nas jutro w drodze powrotnej.
- Juz panie - odpowiedzial na wolanie Naldir zaspanym glosem.
Jakies dwadziescia minut pozniej byli juz na konniach i jechali dalej w stroine Puszczy i Gaju Nar'eeya. Droga wydawala sie spokojna. Zaglebili sie juz w puszczy i musieli jechac owiele ostrozniej. Elledanowi wydawalo sie kilka razy ze widzi Dzikie ELfy ukrywajac sie w puszczy obserwujace ich orszak.
- Jestem Elledan syn Ellehira - krzyknąl wiedzac ze i tak zaraz zostana zatrzymani - Przybylem z rozkazu krolowej Illumielle, szukam R'edoy Srebrnej Struny.
- Zatrzymaj sie przybyszu - jeden z Zadlcow wyskoczyl wlasnie z Lasu - R'ed jest w Nar'eeya moj panie. Musicie trzymac sie tego traktu.
- Dziekuje za twa pomoc - oznajmil Elledan poczym uklonil sie i pojechal dalej z dwojka ze swoiej gwardi.
- Myslalem ze pojdzie gorzej - wyrzucil z siebie Naldir gdy tylko oddalili sie wystarczajco daleko - Byles tu juz kiedys ??
- Nigdy w zyciu - oznajmil Elle
- Co teraz ?? - zapytal trzeci z Przyjaciol.
- Nie powinno byc juz problemow jedzmy poprostu przed siebie. Juz naprawde neidaleko.
_________________

 
 
 
MachaK 
Barbarzyńca
Mojra Nevendaaru



Wiek: 111
Dołączyła: 27 Maj 2007
Posty: 936
Skąd: Popielisty wschód
Wysłany: 2007-07-30, 17:10   

x> zdezaktualizowane <x
_________________
Szaleństwo jest bramą, po której znajduje się nieśmiertelność. Nieśmiertelni mają wgląd na czas i przeznaczenie, a mając wgląd ma się też wpływ. Poddaj się władzy Mojrom, byś się nie rozpadł.
Ostatnio zmieniony przez MachaK 2011-07-22, 20:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-08-01, 08:55   

Centaury sennie opierały się o zatknięte w mchu berdysze. Ostatni dzień Święta Lampionów, Latreae, tradycyjnie rozbrzmiewał cichymi chórkami modlitw i pojedynczymi huknięciami gongów. Pokuta i prośba o przebaczenie za wydarzenia ostatnich dwóch dób i gwarant rozgrzeszenia. Elfki w skromnych, oficjalnych sukniach, mężatki w szyfonowych welonach, elfy w uroczystych kubrakach przechadzali się między ażurowymi świątynkami. W powietrzu wirowały szarawe smugi dymów kadzidlanych.

R'edoa leczyła się z kaca. Każde uderzenie w inkrustowany gong powodowało przejmujący ból w skroniach i w zatokach. Szeptane modlitwy wwiercały się w uszy, gęsty dym kadzideł powodował mdłości, piekł w oczy.
-Nie rób takiej żałosnej miny Perełko, bo i tak cię nie puszczę -mruknął cicho Eno'eal, grubymi paluchami trzymając elfkę za łokieć. R'edoa rzuciła mu pełne urazy spojrzenie. Teraz najchętniej położyła by się spać w jakimś ciemnym, ciepłym, samotnym miejscu... ale nie, jako przywódca musiała być obecna przy tym całym cyrku, słuchać natchnionych zawodzeń kolejnej naćpanej Wyroczni i wyglądać reprezentatywne. Tak jak to mówił ojciec "Zniszcz wszystko, a durnych przesądów i jeszcze durniejszej tradycji nie zniszczysz, nie ważne jak byś się starała".
Przymknęła załzawione oczy. Tancerki Słońca znów rozpaliły tace z kadzidłem. Wyrocznia zaintonowała kolejną pokutną pieśń. Katorga dopiero się zaczynała, elfka zaczęła oddychać możliwie najpłycej i modlić się o cud, mogący ją stąd wyrwać.

I cud się zdarzył.

Do świątynki wpadł jeden ze zwiadowców, wymalowany na twarzy w maskujące wzorki. Wzdrygnął się od duszących oparów kadzidła, zasłonił sobie nos i usta chustą, rozglądnął się po wnętrzu i zaraz zjawił się przy elfce.
-Elfi jeźdźcy przy bramie, pani! -wyszeptał konspiracyjnie zza chusty. -Strzelamy?
-Oszalałeś?! -zapowietrzyła się R'edoa i od razu pozieleniała od zaczerpniętego hausta kadzideł -Eno'ael, wychodzimy!

Pędziła przez trawniki, podtrzymując w dłoniach suknię i tren jedną ręką, drugą zsuwający się diadem. Obok niej biegł Eno'ael, tratując krzaczki i młode drzewka, Cillen, powiadomiona przez innych zwiadowców, sunęła przez krużganki, za nią pomykał Na'vi, powiewając oliwkowym płaszczem. Mędrzec Aenis dreptał po ścieżkach wyłożonych marmurem, ale Eno'ael porwał go w biegu za kapotę i poniósł ze sobą.
R'edoa zatrzymała się przy zakręcie, wyglądnęła. Stali, trzej, na koniach, centaury niespokojnie obserwowały przybyszy. R'edoa strzepnęła sukienkę, poprawiła diadem, kolię, włosy, odetchnęła.
-Jak wyglądam? -spytała nerwowo. Eno'ael po ojcowsku poprawił jej taśmę dekoltu, wyrównał tren i poklepał po policzku.
-Cudownie Perełko. Idź, pójdziemy za tobą.

Wyszła, z rękami skromnie splecionymi na podołku, z uniesioną brodą. Szmaragdy na ozdobach pobłyskiwały w ciepłym popołudniowym słońcu. Centaury odwróciły się równocześnie, z szacunkiem skłoniły głowy. Jeźdźcy zsiedli z siodeł, z jakimś dziwnym niepokojem taksowali nadchodzące postacie.
-Witam w Ner'eeye Maha.
Jasnowłosy elf spojrzał uważnie na elfkę. Podeszła bliżej...

...i z zażenowaniem odkryła, że sięga mu do obojczyków.

Elledan zmarszczył brwi, pochylił głowę, żeby popatrzeć jej w twarz.
-R'edoa Sere'ene Vera? -spytał ostrożnie. -Córka Tora'acha? -Jej twarz mu się kojarzyła, ale w kuli wyglądała na starszą...
-Owszem. Elledan syn Ellehira? -odpowiedziała. Elledan w kuli wyglądał... inaczej. Na pewno nie tak poważnie.
-We własnej osobie.
Milczeli chwilę, obserwując się wzajemnie. Dwaj towarzysze Elledana wyglądali zza niego, wymieniali spojrzenia z Dowódcami Polowymi Przymierza.
-Zaszczytem jest dla mnie, gościć cię w Alabastrowej Wieży -odezwała się w końcu R'edoa -twoich przyjaciół również.
-To ja się czuję zaszczycony, mogąc być twoim gościem, pani.
-Pozwolisz proszę, że zaprowadzę cię do twoich komnat...
-Ależ oczywiście... -szarmanckim gestem zaoferował jej ramię, przyjęła je, poszli przodem, po wąskiej, jasnej ścieżce. Cillen prychnęła
-Jak oni się tak będą zaszczycać, gościć i odprawiać takie cyrki jak tutaj, to ten przeklęty krwiopijca pęknie ze śmiechu...
Eno'ael pogonił dwóch onieśmielonych towarzyszy za "zaszczycającą" się parą i zarechotał rubasznie
-Cill, nie poznaję cię, czy to zazdrość? Aż tak miło wspominasz tę noc z Perełką?
Cillen warknęła coś i przyśpieszyła kroku.

***

R'edoa patrzyła na niego z absolutnym niezrozumieniem w oczach.
-Jak to?! To nie wysłała cię Rada Archontów?!
Przewrócił oczyma -Niewyraźnie mówię? Wysłała mnie Illumielle, bo nikt, nawet owa Rada, nie mógł się z tobą skontaktować.
-Przecież ja codziennie rozmawiam z Finellem, przewodniczącym Rady!
-Królowa najwyraźniej nic o tym nie wie.
-O tym, że nieumarłe wojska mają zaatakować Ognisty Gaj też?!
Elledan poderwał się zza stołu -Co!? Skąd te wiadomości?!
Wstała zza stołu, zaczęła chodzić po komnacie.
-Od grafa ep Shogu. W zamian za pomoc w drodze do Nepheris i lasu For'neyr.
-Po co jedziesz do stolicy Imperium? I do okupowanego For'neyr?
Przygryzła wargę.
-Cillen, połączenie z kulą Illumielle! -huknęła. W gabinecie momentalnie pojawiła się driada
-Perełko... ale... to niemożliwe...
Zielone oczy zalśniły irytacją
-Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam.

***

Eno'ael przyjaźnie poklepał elfy po ramionach
-Napijecie się czegoś chłopcy? W ogóle jakie wrażenia po zobaczeniu najstraszliwszej elficy w lasach kontynentu?
Naldir i Ethril spojrzeli po sobie. Centaur postawił przed nimi dwa kielichy i uśmiechnął się z wyższością.
-No, chłopcy, widzę że wasze opinie o R'ed różnią się nieco od plotek. Hem? Jakie to opowieści słyszeliście o naszej malutkiej Perełce?
Naldir zaczerwienił się na policzkach
-Nieważne głupoty -wymamrotał. Eno'ael skrzywił się
-Mów, chłopie, słucham. Będzie potem jej co do snu opowiadać.
-No... że jest okrutna o wiele bardziej od zwykłego elfa... bo... -elf westchnął, podrapał się za uchem -ja wiem, że to głupie... mówi się, że ona pije krew ludzkich niemowląt.
Ethril zmarszczył brwi
-Ja słyszałem, że się w niej kąpie.
-Nie, kąpie się we krwi ludzkich młódek, dlatego ma skórę gładką jak kość słoniowa... i jeszcze, że jak spojrzy się uważniej w jej oczy, to zobaczy się ognie pożarów.
-A na jej piersiach zapisała krwią układ z Mrocznymi Elfami...
-I że skóra na jej dłoniach jest czerwona, bo tak przesiąknięta krwią...
-Że jest w połowie Mroczną Elfką...
-Że jedyne co jest w stanie ją podniecić, to widok i zapach ludzkiej krwi...
-Że była córką Tora'acha i Liszej Królowej...
Centaur, wcześniej duszący śmiech, teraz wybuchnął basowym rechotem. Śmiał się i śmiał, aż w kącikach ciemnych oczu zamigotały szczere łzy.
-Ooooj, szlachciorki... co za bujna wyobraźnia... no nie mogę...
Elfy wydawały się być urażone.
-Nic z tego nie jest prawdą? -zapytał z przekąsem Naldir. Eno'ael stłumił wesołość.
-W jednym mieliście rację, chłopcy. -patrzył, jak nadstawiają uszu -jest okrutna. Poza tym jest zachłanna, sprytna, arogancka i cholernie smutna.

***

R'edoa wytoczyła się w gabinetu, śmiech odbił się echem od alabastrowych rytów. Cillen poszybowała za nią, Eno'ael i Na'vi poderwali się z miejsc. Elledan sztywnym krokiem wyszedł i oparł się o framugę, blady jak alabaster ścian.
-Eno'ael... -wydusiła elfka między kolejnymi spazmami śmiechu -daj mi wino. Dużo wina.
Centaur niezdecydowanie zamachał rękoma
-Po co ci? -spytał wreszcie -masz butelkę w gabinecie...
-Więcej -parsknęła -dużo więcej, bo na trzeźwo tego nie przeżyję... -opadła na siedzisko, zmęczona głośnym śmiechem -co za los, co za los, eno tarrete yo... -dodała w narzeczu Czarnej Puszczy -bleei varete...
-Co jest? -krótko spytał Cień Polany. R'edoa odgarnęła włosy z oczu.
-Ewakuacja wieży. Całego Ner'eeye. Wszystkie jednostki zdolne do noszenia broni mają natychmiast przygotować się do wymarszu w stronę Ognistego Gaju. Ja z Elledanem i jego dwoma towarzyszami zostajemy w Ner'eeye. -przygryzła paznokieć na kciuku -Elledan, zostaniesz moim Yess'enir Varl?

***

Kolejne komanda znikały w lesie. Eno'ael z dezaprobatą patrzył na R'edoę.
-Nie mam wyjścia -pokręciła głową -Czego ty chcesz? Za każdym razem powiem ci to samo. Illumielle potrzebuje naszego wsparcia w konflikcie z Radą.
-A co z wyprawą po Fyrween?
-Księżna już nie jest Przymierzu potrzebna. A wręcz przeciwnie, najlepiej by było się jej pozbyć.
-Rękami Imperialnych.
-Rękami Imperialnych. Stworzy się piękną legendę o jej męczeństwie i wtedy zaakceptują mnie bez większych problemów.
Centaur i driada drgnęli.
-Zaakceptują? Kto? Jako kogo?
Zasznurowała rzemienie ochraniaczy, za liściastym kołnierzem ukryła dół twarzy.
-To na razie wie tylko Syn. -w tej chwili pojawił się Elledan. Driadzie po rękach przeskoczyły iskry. Elf ze spokojem zniósł jej złe spojrzenie.
-Nie zostawię cię z nim samą -syknęła.
-Zostawisz Cillen, bo to rozkaz.
-On jest szlachetny. Mam ci przypomnieć, co zrobiłaś z ostatnim szlachetnym, który stacjonował w naszej wieży?
-Nie wiem o czym mówisz, Cillen.
-O Eavenie!
R'edoa karykaturalnie udała zamyślenie -O kim?
-R'edoa!!
-Milcz Cillen. Ani słowa Eno'ael. Elledan jest moim Yess'enir Varl, bo mu ufam. I wychodzi na to, że w tym momencie mogę ufać tylko jemu, bo jako jedyny nie ma zastrzeżeń wobec moich posunięć. Przypominam wam, że ja tu jestem najwyższa stopniem. Moich decyzji się nie podważa. A moją decyzją jest, do cholery, żebyście chronili Ognisty Gaj.
-A ty?
-A ja odpuszczę sobie las For'neyr. Nie wiem tylko, jak mam powiedzieć naszemu kochanemu sąsiadowi, że zrywam traktat...
Elledan nie wydawał się zaskoczony rewelacjami, co oznaczało, że już wszystko wie.
-Podobno ma kulę Elledana, więc prędzej czy później się odezwie.
-Zabije cię.
-Nie będzie miał w tym żadnego profitu.
-A musi mieć?
Spojrzała na igłę Cytadeli, wystającą znad koron drzew
-Oczywiście. Może trudno w to uwierzyć, ale on jest bardziej zachłanny ode mnie.

____________________________________________________________________________________

A teraz idę roztrwonić moje pieniądze na ciuchy, kosmetyki i piercing. Wrócę z kolczykiem w jakimś dziwnym miejscu, ale nie wiem jeszcze dokładnie gdzie.
_________________

 
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-08-01, 10:32   

Srebrne ściany sięgających chmur wierz Ognistego Gaju połyskiwały w plasku porannego słońca. Nikt, kto nie był tu ani razu nie pojmie tego widoku. Pyriel był tu tylko raz, gdy zostawał zaprzysięgany na żołnierza Przymierza. Powrócił do miejsca, w którym rozpoznanie oznacza dla niego w najlepszym wypadku katowski topór.
- Czego Legion chce od stolicy
Drov odwrócił się, za nim stał postawny elf ubrany w posrebrzaną zbroję, na której widniały oficerskie insygnia.
- Witaj bracie.
- Czego Legion chce od Ognistego Gaju ?
- Nie służę Legionowi tylko sobie, nie wiesz?
- O czym, o tym że…
- O tym, iż straciłem Rubież i wszystkie elfy krwi
. – przerwał mu.
Szlachetny spojrzał ze zdziwieniem na mrocznego elfa.
- Czego tu chcesz Pyrielu, jeśli liczysz na łaskę królowej to…
- Pomórz mi dostać Hydromantium, jesteś mi to winien.
- Nie jestem Ci nic winien, za samo to, że z tobą rozmawiam uznano by mnie zdrajcą. Robię to tylko ze względu na pamięć mojej siostry.
- To przez Ciebie Arth’enalu stałem się tym, kim jesteś. To Ty mi ja odebrałeś, zabrałeś mi ją po raz drugi.
– Pyriel krzyczał a w jego głosie było czuć ból – Pomórz mi się tam dostać zrób to dla niej i dla mnie.
- Nie Pyrielu moja siostra zginęła w walce o mury Temperance, a jej mąż w świątyni tego samego dnia. Nie jesteś moim bratem a jedynie jego cieniem, karykaturą – szlachetny odwrócił się plecami do droga – Następnym razem, gdy cię spotkam sam zabije
- Dziś umarł i mój brat Arth’enalu. Z Twoją pomocą czy bez niej i tak zdobędę to, po co przybyłem
_________________

 
 
Athelle 
Pan Lasu
Upadły Władca



Wiek: 33
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 2124
Skąd: Ognisty Gaj
Wysłany: 2007-08-01, 15:43   

Ranek nastepnego dnia byl srogi i zimny jakby ktos rzucil na niego czar podejrzewajac co Elfy maja zamiar zrobic. Ner'eeya opustoszala. Wszystkie Elfy zdolne do walki mialy kierowac sie do Ognistego Gaju gdzie niedlugo miala rozegrac sie wielka bitwa. Reszte wyslano do rodzin i miejsc ulokowanych dalej na poludnie gdzie mogli byc bezpieczni. W samym Gaju zostalo juz tylko kilka osob.
Elledan ktory wygladal na bardzo zmeczonego kierowal sie wlasnie do komnat Red. Ostatnie dni byly dosc trudne jednak ten nie mial ani chwili na wytchnienie.
- NIe powinnas mu ufac, moze i jest teraz twoim Yess'enir Varl jednak to dalej Szlachcic. - uslyszal dobiegajaca zza sciany rozmowe. Mimo to nie zatrzymal sie.
- Przepraszam - powiedzial grzecznie wchodzac do pomieszczenia. Red schowala swoja magiczna kule - Red o pani musze z toba porozmawiac.
- Co moge dla ciebie zrobic Elledanie ??
- Moja pani musze Cie prosic o pozwolenia na chwiloe opuszczenie Gaju.
- Co takiego ?? - zapytala bardzo zdziwiona - Gdzie masz zamiar sie udac ??
- Nie mam zamiaru oddalic sie na dlugo - odparl widzac ze Red nie zabardzo rozumie powod jego
odejscia - chodzi o moich ludzi ktorych zostawilem przed lasem.
- Jak to ??
- Naldir i Ethril byli tylko moja straza, w rzeczywistosci jeszcze trojka zostala przed Gajem bojac sie przekroczyc jego Granice.
- Rozumiem - powiedziala po czym dodala jakby uswiadomila sobie co moze sie z nimi stac - powinnes ruszac natychmiast. Sa w wielkim niebezpieczenistwie.
- Powinnienem wrocic jeszcze dzisiaj - odrzekl widzac ze Red zgadza sie na jego wyprawe - oczekuj mnie wieczorem o Pani.
- Niech szczescie Ci sprzyja Przyjacielu - zawolala podczas gdy Elledan oddala sie juz od jej komnat po czym obdarzyla go usmiechem. Elledan pierwszy raz ujrzal cos tak pieknego.
Mial juz wyjezdzac gdy u bram zatrzymaly go kolejne glosy nadbiegajachych Elfow.
- Elledanie - zawolal Naldir ktory wygladal na zmartwionego - Wyruszasz po Finraela i reszte prawda ??
- Musze to zrobic Przyjacielu, sa w ogromnym niebezpiecznestwie - odparl Elle.
- Pozwol nam jechac z toba. Mozemy okazac sie przydatni.
- Nie - zawolal Elle oddalajac sie juz lekko - to zbyt niebezpieczne. Zostancie tutaj i sluchajcie Red. Zaufajcie jej tak jak byliscie zaufac mi. Jest dobra Elfka. Jezeli nie uda mi sie wrocic chroncie jej. Pamietajcie. Jest nasza jedyna nadzieja na pokoj.
Po tych slowach oddalil sie juz na swoim snieznobialym rumaku. Droga przednim byla dluga a czasu bylo malo. Byc moze Nagash juz wiedzial co takiego wydarzylo sie w Ner'eeya i szykowal sie do wymarszu. Tego najbardziej obawial sie Elle. Las byl bardzo ponury i ciemny gdyz promienie slonca nie mogly przebic sie przez gesta warstwe lisci. Elf pedzil bez wytchnienia naprzod.
Dzien zaczynal juz nabierac barw. Na horyzoncie nie widac bylo jeszcze jednak zywej duszy. Do skraju lasu zostalo mu okkolo dwie godziny drogi.

Minelo poludnie. Wysoki Elf wylonil sie wlasnie z namiotu. Obuz rozbili na malej polanie pod oslona lasu.
- Elledan sie spoznia - powiedzial do siedzacych w poblizu pograzonych rozmowa Elfow. - powinnien juz dac jakis znak istnieia. Mam nadzieje tylko ze nic mu sie neistalo.
- Napewno nie - odparl Glorion - jest dziwnym Elfem jednak bardoz madrym i silnym.
- Musimy sie naradzic, moze powinnismy ruszyc w glab Gaju i sami dotrzec do Ner'eey. Byc moze wlasnie tego by chcial. Co jezeli jest uwieziony??
- Nie zamartwiaj sie Finraelu. Napewno nic mu nie bedzie. Pamietaj ze wyruszyl do Gaju z rozkazu samej Pani Illumielle a to daje mu prawo do przekroczenia tych granic.
- Dzikie Elfy sa niedoopanowania - zaripostowal Fin - maja gdzies to co mowia zasady. Jedyna nasza nadzieja to ta mloda Elfka Red. Mysle ze tylko ona moze go uratowac.
- Moze i masz racje. Nie zamartwiaj ie jednak. Dzien jeszcze mlody i duzo czasu ma nasz dowodca. Napewno przybezie.
Dla Finraela kazda minuta byla rokiem. Nie pojechal za swoim dowodca. Wolal zostac i puscil Elledana samego w serce puszczy. Nie mogl sobie tego wybaczyc.
- Spojrzcie - zawolal do reszty uradowanym glosem Glorion.
Zza niewielkiego pagorka wylonila sie odziana w srebrna zbroje postac. Zblizala sie do nich bardzo szybko na swoim pieknym rumaku. Wszyscy wiedzieli ze sa uratowani.
- Elledan moj panie - krzyknal Firlin.
Jednak wtedy wydarzylo sie cos dziwnego. Srebrna postac zmienila sie w pedzacego na nich upiora. Zza pagorka wylonilo sie takze kilku dziwnych bardzo wolno jednak poruszajacych sie postaci.
- Do broni - krzyknal Fin - do broni, atakuja nas sily Nieumarlych.
Walka sie rozpoczela. Trojce po chwili udalo sie powalic samotnie walczacego Upiora. Mieli przewage gdyz ich srebrne miecze wykute jeszcze za czasow wielkich wojen z Armiami Mortis byly najwiekszym wrogiem Hord. Zza pagorka wylonily sie jednak kolejne sily nieprzyjaciela. Coraz wiecej nieumartych a takze szkieletow przybywalo na pole bitwy.
Finraelowi udalo sie sciac jeszcze kilku wrogow. Po czym bez zastanowienia krzyknal do reszty.
- Odwrot, nie podolamy im. Jest ich zbyt wielu. Do puszczy.
Reszta wiedzac ze to ich jedyna szansa podazyla za nim. Scinajac jeszcze po drodze kilku Zombich wsiedli na konie uwiazane za oboze i zaglebili sie w Puszcze. Ktos niedaleko Finraela wydal z siebie krzyk.
- Co jest ?? - zapytal Finrael odwracajac sie. Jednak nie musial mu juz nikt odpowiadac.
Firlin zostal trafiony. Zatruta strzala przeszyla jego plecy.
- Firlin - zawolal zatrzymujac sie przed lezacym na ziemi Elfem Finrael - Firlin , odezwij sie !!!!
NIe uslyszal odpowiedzi. Sprawdzajac jednak puls wykrzyknal uradowany.
- On zyje. Musimy uciekac stad. Glowny trakt prowadzacy do Ner'eeya jest niedaleko. To nasza jedyna nadzieja. Firlin musi dostac sie pod opieke Dzikich Elfow. One jedyne potrafja przezwyciezyc upiorna trucizne.
Zawolania i okrzyki nieumarlych juz ucichly. Widocznie dostaly rozkazy by nie wchodzic do puszczy.
Firlin i Glorion znalezli sie w bezpiecznestwie. Firlin jednak byl ciezko ranny i nadzieja na to ze wyzdrowieje byla bardzo mala. Pedzili jednak przed siebie bez przerwy.

Tymczasem Elledan pedzac jeszcze przez puszczezatrzymal sie. W oddali uslyszal dziek bebnow i okrzyki bojowe armi Mortis. Byly one jednak bardzo slabe. Wydedukola z tego ze nieprzyjaciel zatrzymal sie przed lasem i tam czeka na dalsze rozkazy. Z tego warkotu udalo mu sie wylonic rowniez kilka wyrazniejszych dzwiekow zblizajacych sie w jego strone. Elledan zatrzymal konia i wyciagnal luk napinajac go i czekajac bez jednego nawet najmniejszego szelestu na wroga. Juz mial wypuscic strzale gdy jego oczom ukazaly sie trzy postacie jadac szybko w jego strone nei zwazajac na niego uwage.
- Stojcie - zawolal.
- Elledan - wzkrzyknal Finrael wzraynie ucieszony widokiem Elfa - Firlin jest ranny, musimy szybko udac sie do Nereeya to nasza jedyna szansa. Inaczej on zginie.
Na twarzy Elledana malowalo sie przerazenie. NIe wiedzial co robic. Przez chwile stal bezruchu sparalizowany sytuacja.
- Elledan !!!! - krzyknal Finrael - musimy jechac.
Na dzwiek jego slow Elle ocknal sie.
- Tak jest - odparl - to kilka godzin stad mysle ze nam sie uda.
- A wiec prowadz !!
I tak ruszyli znowu w strone Gaju. Nutka szczescia jaka bylo znalezienie przyjaciol zostala calkowicie przycmiona sytuacja Firlina. Najmlodszy z calej grupy byl w bardzo zlym stanie.

Kilka godzin pozniej sytuacja jeszcze sie pogorszyla. Firlin zaczal cos mowic przez sen. Mial wysoka goraczke. Ner'eeya byla juz bardzo blisko.
- Wytrzymaj, wytrzymaj - mruczal podnosem najblizej jadacy Elledana Finrael. On z calej grupy wydawal sie najbardziej przejmowac zla sytuacja Elfa.
- Jest - wykrzyknal nagle Glorion - to bramy Ner'eeya jestesmy uratowani.
Elledan mial nadzieje ze w Gaju zastanei jeszcze kogos kto zna sie na leczeniu chorych.
_________________

 
 
 
MachaK 
Barbarzyńca
Mojra Nevendaaru



Wiek: 111
Dołączyła: 27 Maj 2007
Posty: 936
Skąd: Popielisty wschód
Wysłany: 2007-08-07, 17:56   

x> zdezaktualizowane <x
_________________
Szaleństwo jest bramą, po której znajduje się nieśmiertelność. Nieśmiertelni mają wgląd na czas i przeznaczenie, a mając wgląd ma się też wpływ. Poddaj się władzy Mojrom, byś się nie rozpadł.
Ostatnio zmieniony przez MachaK 2011-07-22, 20:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-08-08, 11:59   

Strumień krwi trysnął z nosa goblinowi, gdy uderzony pięścią upadł na ziemię. Wysoki mężczyzna stanął nad nim wyciągając z pod płaszcza sztylet.
- No i co ja mam z Tobą zrobić :?:
Gobelin nie widząc schowanej w kapturze twarzy skupił wzrok na medalionie napastnika. Nieoszlifowany rubin zawieszony na złotym łańcuchu.
- Widziałem skąd przyszedłeś, byłeś w Gaju a wątpię byś wszedł główna bramą.
Mężczyzna pochylił się nad goblinem gobelinem przyłożył ostrze do jego mostka.
- Tak się składa, że i ja nie chcę być zauważonym, gdy będę tam wchodził. Więc powiesz mi :?:
Wzrok goblina przykuł teraz kosmyk śnieżnobiałych włosów, jaki wysunął się z pod kaptura
- Ty handlować, ja powiedzieć ty mi dać.
Spod ostrza wypłynęła stróżka krwi
- Powiesz mi gdzie jest przejście a ja może Cię nie zabije, pasuje Ci :?:
- Przejście bezpieczne i cenne, goblin tani. Ty dać kamień.
Goblin szybkim ruchem wyciągnął rękę w stronę rubinu, mężczyzna był jednak szybszy. Ostrze sztyletu przecięło dłoń pozbawiając ją najmniejszego palca. Gwałtowny ruch zrzucił kaptur odsłaniając szarą twarz o żółtych oczach. Białe, długie do ramion włosy były rozpuszczone. Ostrze ponownie spoczęło na mostku goblina, zatapiając się nieco w jego ciele.
- Pytam się po raz ostatni gdzie ta droga.

**********************************************************

- Ten kamień musi być mój, bez niego nie macie, po co wracać
Goblin, który krzyczał miał dłoń obwiązaną prymitywnym opatrunkiem i twarz zakrytą maską skrzepłej krwi. Po chwili podbiegło do niego dwoje sług jeden z wodą opłukał go z krwi a drugi podał wykonana z ludzkiej czaszki maskę i berło. Oddział ku chwale przywódcy podniósł krzyk

:!: Roork :!: Roork :!: Roork :!: Roork :!: Roork :!: Roork :!: Roork :!: Roork :!:

_________________

 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-08-08, 13:48   

Elf miotał się na łożu. R'edoa tarła skronie, rysy jej drobnej twarzy ściągnęły się w zmęczonym grymasie.
-Syfidy i Tancerki Słońca odeszły w pierwszym rzucie komand -mruknęła. Elledan przygryzał wargi, zaciskał pięści.
-Twoja decyzja, Pani?
-Mamy eliksiry, ale tylko w ilości zapewniającej nam bezpieczny przejazd do lasu For'neyr. Ale jego rana jest za poważna, żeby zostawić tylko w bandażach. Ale jeśli użyjemy eliksirów, będziemy mieć mniejsze szanse w wyprawie... ale...
-Dużo tych "ale" -przerwał jej Elledan. Umilkła. Zupełnie nieświadomie oderwała jedną dłoń od czoła i przygryzła paznokieć na kciuku.
-Firlin. Kim on jest? Z jakiej rodziny pochodzi?
-Po co ci ta wiedza, Pani?
Zielone oczy były twarde jak jadeit
-Oceniam jego wartość.
-O ile mi wiadomo jest zaufanym Illumielle Qua Ella.
-Nazwisko, Elledan... jakie nosi nazwisko?
Elf spojrzał na pozostałych towarzyszy. Ci spojrzeli po sobie, pod ponaglającym wzrokiem Elledana opuścili głowy
-Eithell. Firlin Eithell.
Wstała. Elledanowi mogło się wydawać, ale zbladła. Podeszła do trawionego gorączką Firlina i uważnie przyjrzała sie sperlonej potem twarzy.
-Eithell. Gałąź Dumy, tak? -wyprostowała się, gwałtownym ruchem głowy odrzuciła z twarzy włosy -Czy wie, że onegdaj zabiłam jego brata?
Wśród towarzyszy Elledana przeszedł niejasny szmer.
-Przewodnik Ime'el. Ime'el Eithell. Czy Firlin wie, że zabiłam mu brata? -powtórzyła
Elledan z wahaniem pokręcił głową. Elfka znów przygryzła paznokieć i zaczęła niespokojnie krążyć po komnacie.
-Jeśli żywi do mnie urazę, jest niebezpieczny. Jeśli ocalę mu życie może równie dobrze być wiernym towarzyszem, jak i żądnym zemsty zdrajcą.
-Ale ród Eithell kieruje się honorem jak żaden inny. -bąknął cicho Finreal. To były pierwsze słowa, jakie wypowiedział po dotarciu do Ner'eeye Maha.
Prychnęła otwarcie.
-Gdyby Ime'el miał choć odrobinę honoru, to dalej by żył, a ja mogłabym opalać się na parapecie pałacu w Ognistym Gaju. -westchnęła, zabębniła placami po oparciu łóżka -Przynieście ampułki.
Elfy wybiegły z komnaty. Elledan skłonił głowę
-Jestem wdzięczny...
-Nie musisz -przerwała mu -zrobiłam to tylko dlatego, że gdyby do Ognistego Gaju dotarło, że przyczyniłam się do śmierci drugiego Eithella, reszta rodu bez wahania zaczęłaby na mnie polować, za nic mając polecenia Illumielle. A ja mam wystarczająco dużo zajęć, nie potrzebni mi uniesieni honorem mściciele w lśniących srebrem zbrojach.

***

Liściasta, maskująca zbroja okazała się lżejsza i o wiele wygodniejsza od tej, którą pozwolono im zabrać ze stolicy. Firlin został sprowadzony ze stopni w asyście podpierających go towarzyszy. R'edoa, z twarzą do połowy ukrytą za strzępiastym kołnierzem zbroi ponuro patrzyła na opuszczoną Wieżę Alabastrów.
Zgasły światła lewitujących kul, świetliki uciekły nad skryte w głębi lasu jezioro, strzelisty, ozdobiony krużgankami masyw Ner'eeye Maha smutno bielił się w granacie wieczoru.
-Nie lepiej byłoby tu kogoś zostawić? -ostrożnie spytał Elledan. Pokręciła wolno głową
-Po co? To ja jestem Panią Na Ner'eeye Maha, nie mam dziedziców, a przecież i tak tu nie wrócę.
-Nie wróż sobie śmierci.
-Nie wróżę -wyszeptała -Jestem niej świadoma. Przy takim sąsiedztwie -skinęła głową w stronę igły Cytadeli, czerniejącą się daleko na wschód -trzeba być. A ja tu naprawdę nigdy nie wrócę. Czy już powiedziałeś Firlinowi?
-Tak.
-I?
-I prosił o pozwolenie oddania swojego życia za panią.
Zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła, błyszczały
-Na gryfy, Elledanie.

***

Patrzył na związanego jeńca.
-A on?
R'edoa wzruszyła ramionami -Jest mi potrzebny.
-On? -podniósł głos -jest oślepiony, ma zaszyte usta i rozorane do mięsa ciało! Nie lepiej pozwolić mu umrzeć?
Sere'ene Vera poprawiła rzemień strzemienia.
-Obiecałam mu, że za swoją zdradę zapłaci bólem. I że na coś się przyda Przymierzu. Teraz spłaca dług -zmierzyła Elfa Krwi czujnym spojrzeniem -a ja mam wobec niego pewne plany. Jeśli twoi przyjaciele są gotowi, ruszajmy.
-Jest nas mało, Pani.
-Wiem. Dlatego najpierw jedziemy do Lethey'll Sayora.
-Lethey'll Say... -zaciął się -do Doliny Wierzb? Przecież...
-Tak -uśmiechnęła się, choć zza kołnierza nie było to widoczne -do magicznej Doliny Wierzb, gdzie rodzą się Driady, gdzie bije Źródło, gdzie nigdy nie stanie nieelfia stopa.
Elledan z radością popędził gryfa.

****************

INFO: zbroje wzoruję na zbrojach z filmiku DIII (tam, gdzie są dwaj elficcy łucznicy, no dobra, jeden kusznik. To właśnie takie zbroje. Gryfy też w wersji z DIII. Enjoy, :*
_________________

 
 
 
Athelle 
Pan Lasu
Upadły Władca



Wiek: 33
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 2124
Skąd: Ognisty Gaj
Wysłany: 2007-08-09, 12:10   

I tak wzniesli sie w powietrze. Mieli nowy cel wyprawy. Lethey'll Sayora magiczna dolina Wierzb ktorej zadna istota poza Elfem nie mogla znalezsc. Elledan nie wiedzial do konca czemu wlasnie to miejsce powinni odwiedzic na poczatku. Nie przejmowal sie jednak tym tak bardzo. Ich wyprawa miala byc teraz owiele trudniejsza. Wiele innych problemow mial teraz na glowie. Scigala ich cala Armia Nieumarlych spod Choroagwi imc Grafa Nagasha ep Shogu ktory napewno bedzie chcial zemsty po tym jak Redoa zerwala laczacy ja z nim w przymierzu pakt.
W tych krainach zagrozeniem mogly byc tez Dzikie Elfy ktore nadal wierzyly w sprawiedliwosc Rady Archontow. Jednak tych zostalo malo. Elle nie mial jeszcze okazji do dluzszej rozmowy z przyjaciolmi a nawet z Red ktora od czasu wypadku Firlina dziwnie zmarkotniala :P.
Cytadela Batchyn powoli malala na horyzoncie. Druzyna z kazda chwila mogla czuc sie bezpieczniej. Nieumarli byli dotad najwiekszymi wrogami w podrozy. Niedlugo mialy nawet uderzyc na Stolice Elfickiej Arystokracji Ognisty Gaj ,siedzibe Illumielle Kroleowej Elfow.
Bylo bardzo malo czasu a tyle jeszcze trzeba bylo zrobic.. Nikt nie byl jeszcze zmeczony dotychczasowa wyprawa. Wszyscy oczekiwali wielu przygod. Elledan natomiast wiedzac o Planach Mortis i jej armi nie mogl sie powstrzymac od myslenia o powrocie.
- Elle - zawolal lecacy kolo niego Finrael - Co z toba ?? Wszystko wporadzku ??
- Tak, przyjacielu - odpowiedzial Elf probojąc sie usmiechnac - wszystko jest tak jak byc powinno.
- Wygladasz jednak na bardzo zmartwionego.
- Mam poprostu zle przeczucia, musimy zdazyc z tymi wszystkimi sprawami a czasu mamy naprawde nie wiele. Martwi mnie tez ucieczka Pyriela Elfa Krwi. Znam go dobrze gdyz tak jak ja stanol do walki w oblezeniu Temperance. Nigdy sie nie podda i chociaz nie ma chwilowo wielkiej armii nadal jest bardzo niebezpieczny.
- Tak - odrzekl cichym glosem Finrael - rzeczywiscie Pyriel moze sie okazac wielkim problemem.
Po tych slowach obaj znowu zamilkli i kontynuowali lot. Slonce powoli chowalo sie za gorami. Przestrzen pod nimi robila sie coraz ciemniejsza.
Pierwszy raz od wielu dni pogoda zaczel im psuc szyki. Zaczelo bardzo mocno padac. Wial tez silny zimny wiatr. Musieli zejsc i dac wypoczac swoim gryfa ktore mimo iz podroz naprawde nie byla dluga wydawaly sie bardzo zmeczone.
- Musimy zejsc nie wytrzymamy takich waronkow - krzyknal po jakims czasie w strone Red.
- Co ?? - odpowiedziala jakby wyrwana ze snu Red - o tak musimy zejsc.

Pietnascie minut pozniej wszyscy byli juz na ziemi. Przemoczeni i zmarznieci nie mysleli o niczym innym tylko o rozpaleniu ogniska i polozeniu sie w cieplych oslaniach. Ethril i Elledna ktorzy wygladali na mniej zmeczonych poszedli zbadac okolice. Reszta zabrala sie za rozbijanie obozu. Chwile pozniej siedzieli juz przy ognisku i spozywali kolacje ;p.

***** ***** *****

- Nie wiem przyjacielu, nie mozemy jej ufac - oznajmil bardzo cichym glosem Finrael - jest dziwna doprowadzi nas wszystkich do smierci.
Elledan wlasnie wracal ze zwiadu i udalo mu sie uslyszec slowa jego zastepcy. Mimo tego nie zatrzymal sie i nei sluchal dalej, odrazu ukazal sie swoim podopiecznym.
- Widze ze macie jakies watpliwosci co do Red - powiedzial nadal bardzo spokojnym glosem Elle - o co chodzi.
- O nic panie naprawde, przepraszamy - odpowiedzial szybko Finrael jakby juz wczesniej przygotowal ta odpiowiedz.
- Niechcacy udalo mi sie uslyszec kawalek waszej rozmow - odparl tym razem lekko rozgniewanym glosem po czym dodal - Red jest dobra dziewczyna. Od dzisiaj jest tez naszym przywodca. Powinniscie darzyc ja zaufaniem. Mamy male szanse ze nasza wyprawa sie powiedze, a jezeli juz teraz sobie nie ufamy to nie ma dla nas nadzieji...
Kolejne slowa ktore chcial wypowiedziec zatrzymal jednak dla siebie gdyz Redoa wlasnie wyszla z namiotu.
_________________

 
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-08-09, 17:54   

Elfy opuściły głowy. R'edoa skrzywiła pełne wargi, podeszła do ogniska. Miała jeszcze mokre włosy, czarne kosmyki lepiły się do gładkiego czoła i rumianych od chłodu policzków.
-Słucham.
Elfy milczały, pozornie zajęte prostowaniem pogiętych lotek. Elledan nerwowo stukał paznokciem po okutych sprzączkach rapci*. R'edoa westchnęła, uniosła wzrok na zachmurzone niebo i znów westchnęła.
-Czy jest jakiś konkrety powód, że aż tak mi nie ufacie? Czy po prostu dajecie wiarę w te durne plotki, że Dzikie Elfy nic, tylko czekają na najdogodniejszą okazję żeby poderżnąć wam gardła?
Mężczyźni dalej milczeli. R'edoa patrzyła na sunące po niebie, nabrzmiałe deszczem chmury.
-Illumielle wystawiła pod sąd Radę Archontów. Wiecie, co to oznacza? Że nie ma teraz nikogo, kto może nadzorować Dzikie Fortece. Dzikie Elfy zyskały absolutną autonomię i jeśli tylko ta wieść rozniesie się po lasach, w co nie wątpię, bo edykty Illumielle dochodzą wszędzie, gdzie tylko znajdzie się choć jeden Cień Polany, zaczną się poszukiwania dziedzica Tora'acha. Musicie teraz wiedzieć, że jeśli Szlachetni są rządzeni przez wiekowy matriarchat, to Dzikie Elfy mają olbrzymie problemy z pogodzeniem się, że jedynym potomkiem krwi Tora'acha jestem ja. Rozumiecie już, czy mam klarować dalej?
Cisza, przerywana świszczącymi uderzeniami wiatru.
-To co robię, robię nie tylko dla własnego widzimisię. Rada chciała wysłać mnie z pseudo-misją ratowania Księżnej w towarzystwie grafa ep Shogu. Pomyślałam wtedy, cóż, polityka, nie znam się na zamiarach Ognistego Gaju, widocznie nie muszę. A teraz... -prychnęła, opuściła głowę, spojrzała po towarzyszach -a teraz wiem, że Rada postanowiła się mnie pozbyć. Na rękę im był rozłam między Elfami, a doszli do wniosku, że wampir prędzej czy później po prostu się mnie pozbędzie. Zrobi się piękną legendę, w celach propagandowych napuści się zbuntowane dzikusy na trupie wojska i przy odrobinie szczęścia oba obozy wytrzebią się w wystarczającym stopniu, żeby panowie Archonci mogli dalej grzać stołki w stolicy, nie martwiąc się o możliwość podniesienia buntu.
-Bez sensu -wtrącił się Finrael -dlaczego akurat ciebie? Dlaczego nie Cillen Tary albo nie któregoś z zaufanych Tora'acha? Tylko dlatego że jesteś jego córką? Sama powiedziałaś, że nie uznajecie władzy kobiet...
-Dlatego -przerwała mu ostro -dlatego, że jestem jedyną osobą, która może zjednoczyć was, szlachciorki i nas, dzikusów. Dobrze wiesz, że wasze błękitnoskóre królowe rodzą potomków tylko płci żeńskiej.
-...z błękitną skórą, dobrze wiesz.
Zniecierpliwiła się.
-Tak, pod warunkiem, że ojcem jest Elf Krwi. -pochyliła się nad Finraelem, zmrużyła wściekle oczy -A Tora'ach nie był Elfem Krwi.
-Chcesz powiedzieć, że jesteś córką Illumielle!?
-Illumielle została pozbawiona możliwości zostawienia po sobie dziedziczki. Myśl, Finrael, myśl. Mówią na mnie "Perełka"...
-Mówią na ciebie Szarańcza i Posocznica. -syknął, wstał. Elledan chwycił go za ramię, ostrzegawczo zacisnął dłoń na rękojeści miecza.
-Mówią na mnie też Leśna Dziwka. Zachowuj się szlachciorku, bo narobisz wstydu Elledanowi. Siadaj na derce, póki jeszcze pozwalam wam na odpoczynek, bo następne parę dni przeżyjecie w siodle, bez chwili wytchnienia. I słuchaj. Jedziemy do Doliny Wierzb, żeby odebrać stamtąd paru moich zaufanych przyjaciół, i zaopatrzyć się w parę butelek eliksirów, które zużyłam na twoim bladawym koledze -ruchem głowy wskazała na milczącego Firlina -a przy okazji puścić informację, że przejmuję władzę nad Dzikimi Fortecami. Potem cichaczem dostajemy się do skarbca w Nepheris, zabieramy stamtąd pewną rzecz i jeśli dobrze pójdzie, w drodze powrotnej zahaczymy o las For'neyr, gdzie dostaniecie potwierdzenie od samej zainteresowanej, że jest moją szanowną matką. Ach, i jeśli będzie się nam nudzić pogoń imperialnych, trupów, barbarzyńców i zielonoskórych, to wstąpimy do Temperance, żeby wyjaśnić Wielkiemu Namiestnikowi Serphisowi, gdzie jest jego miejsce.
-A potem? -spytał sarkastycznie elf
-A potem... a potem, jeśli będziecie dla mnie mili, to może mianuję was na ministrów, jak już Illumielle łaskawie zwolni tron.
-Namawiasz nas do zdrady stanu, kobieto.
-Namawiam was jak na razie tylko do małej przygody na terenie Imperium. Wcale nie jest powiedziane, że nam się uda. Ale ja ze swojej strony zrobię wszystko, żeby się udało. I żeby nikt nie zginął pod moją jurysdykcją, bo mimo tego, że z całego serca nienawidzę Szlachetnych Elfów, to wy jesteście moimi towarzyszami, ja jestem waszym dowódcą i mam święty obowiązek o was dbać. I będę. Bo do cholery, wszyscy jesteśmy elfami i trzeba raz na zawsze skończyć z idiotycznymi podziałami, które niszczą nas bardziej niż zewnętrzni wrogowie. Z resztą spójrz - to ja jestem na przegranej pozycji. Ja jestem jedna, was jest sześciu. Jeśli nie podoba wam się mój plan, weźcie gryfy i wracajcie do Ognistego Gaju. Dzisiaj macie ostatnią szansę. -przerwała, przetarła oczy wierzchem dłoni -To jak będzie?
Spojrzeli po sobie. Elledan, napięty jak cięciwa, przenosił wzrok z drobnej postaci elfki na siedzących przy ognisku towarzyszy.
W końcu Finrael prychnął śmiechem. Elledan przewrócił oczami i po przyjacielsku trzepnął elfa po rudawych włosach. Elfy przesunęły się, robiąc wolne miejsce. R'edoa pytająco spojrzała na Elledana, który pozornie surowo beształ Finraela.
-Siadaj, mała, do szczęścia brakuje nam tylko, żeby przyszła królowa przeziębiła się i usmarkała sobie kieckę. -zażartował swobodnie Naldir, elf z kasztanowymi lokami, okrywając ramiona elfki podbitym futrem płaszczem.
-Tylko nie "mała"! -zastrzegła głośno, przekrzykując chóralny wybuch śmiechu -tylko nie "mała"!
Glorion wyciągnął z juków lutnię i pomimo głośnych i żartobliwych sprzeciwów Finraela, twierdzącego, że gorszego trubadura nie znajdą w całym Ognistym Gaju, zaintonował jakąś głupawą, skoczną balladkę, rojącą się od sformułowań, który wywołały ciemny rumieniec u R'edoy i zgorszenie Elledana.

Ostatnie drzewa Czarnej Puszczy nieruchomo rozpościerały ramiona konarów nad elfim obozowiskiem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*rapcie - skórzane lub plecione paski służące do zawiesza­nia przy pasie broni siecznej.

Sorry Elle, ale nie bardzo miałam nastrój na wyzewnętrznianie się. Ale nie szlochaj, i na to przyjdzie czas. :*
_________________

 
 
 
Athelle 
Pan Lasu
Upadły Władca



Wiek: 33
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 2124
Skąd: Ognisty Gaj
Wysłany: 2007-08-10, 19:14   

Nadal padal deszcz ,a Chmury nieustepowaly. Noc byla jeszcze bardziej ponura niz zwykle. Elledan lezal w namiocie, przewracając się z boku na bok, nie mogl zasnąć. Druzyna miala coraz wiecej problemow, a to byl dopiero poczatek wyprawy. Stan Firlina poprawil sie jednak ten nadal nie czul sie w pelni sil.
Nagle w poblizu rozblyslo blekitne swiatlo. Elledan zerwal sie na nogi i wybiegl z Namiotu.
- Co jest ?! - zawolal zdezorientowany Elf. Dziwne swiatla dochodzily z namiotu Redoy.
Nikt poza Elledanem chyba nie zauwazyl co sie dzieje. Cala druzyna lezala spokojnie w poblizu ogniska. Elle niezastanawiajac sie nad tym co robi wbiegl do namiotu swojej pani.
- Co sie dzieje ?! - krzyknal jeszcze raz.
- Ciszej ! - zawolala Red ktora siedziala spokojnie na swoim poslaniu trzymajac w reku szklana kule. Elledan podszedl do Red tym razem juz owiele spokojniej.
- hmm a wiec - kontynuowala twarz z kuli z lekka uraza jakby obecnosc Elfa mu przeszkadzala. Elledan jednak malo sie tym przejal. - jak juz mowilem nasze armie dotarly do Ognistego Gaju, wszyscy sa na pozycjach. Illumielle przyjela nas pod swoja opieke.
- Ean'oel !!! - uradowal sie Elle rozpoznawszy glos podcziwego Centaura.
- Oooo, szlachciorek! Jak tam, ciepłe gacie na tyłkach?
- Ean'oel !!! - krzyknela tym razem Redoa probojac uspokoic Centaura.
- Przepraszam, Perelko... nie mogłem sie powstrzymac.
- Powiedz jaka sytuacjia w stolicy ?? - zapytal nie przejmujac sie chwilowa klotnia Elle.
- Wszystko w porzadku jak juz mowilem, narazie przygotowujemy sie do odparcia ataku nieumarlych. Centaury już przybyły, Enty deklarują pełną mobilizację.
- Co z Evrillem Wilczym Władcą?
- Przybedzie - oznajmil dummnie Ean'oel - zebranie calej armii potrwa jedynie parę dni.
- Spisaliście się. Co z Cillen?
- Siedzi w Wieży Czarów i nie wyściubia nosa, pewnie opracowywuje czary z Przewodnikami. Dobra, Perełko, kończę, trzeba poustawiać do pionu tych leniwych szlachciców...
- Powodzenia.
- To ja tobie życze powodzenia. Z taką, ekchem, gwardią wymoczków nie bedziesz miała wesołej przeprawy...
R'edoa prychnęła i zerwała połączenie, koso spojrzała na Elledana. Elledan skromnym gestem poprawił na sobie nocną tunikę.
- Przynajmniej jedna dobra wiadomość. -westchnęła -a teraz spać. O świcie wyruszamy.
_________________

 
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-08-13, 18:18   

Gdy tylko wyszedł i ona poczęła przygotowania do snu. Elfia zbroja tak lekka, że nie czuć iż ma się ją na sobie, teraz ciążyła jej jakby była z żelaza. Gdy naga stanęła przy łożu poczuła zimny powiew na karku i odwróciła się
- Ele co ty…
Zamilkła widząc, iż mężczyzna stojący przed nią to nie Elledan ani żaden z jego towarzyszy. Stał w cieniu zakrywającym twarz jedyne, co rzuciło się jej w oczy to śnieżnobiałe włosy
Pyriel

Spojrzała w stronę leżącego na podłodze miecza
- Nie radzę łaskawej Pani, to może bardzo zaszkodzić naszej rozmowie.
W tym samym momencie dostrzegła błysk metalu. Grot wystawał z małej naręcznej kuszy i był wymierzony prosto w serce. Mężczyzna zbliżył się o krok, dzięki czemu widziała go dokładnie w świetle świec. Pomyliła się był podobny do Pyriela jednak jego skóra, również szara, była jaśniejsza a włosy krótsze. Największą różnica była jednak w oczach, zamiast żółtych spoglądały na nią białe pozbawione tęczówek oczy. Idąc za jego spojrzeniem uświadomiła sobie, iż nie ma na sobie nic oprócz biżuterii.
- Nie jestem tu by walczyć, ale by zaoferować pomoc.
- W takim razie pozwolisz mi się ubra ć i odwrócisz się :?:
Przybysz uśmiechnął się i zasiadł na prowizorycznym stołku nadal się w nią wpatrywać
- Nie zwykłem odwracać się od pięknych widoków, widoków pyzatym plecami do kobiety :?: to by było nieuprzejme.

Widząc, że go nie przekona chwyciła tylko sukno nakrywające łoże i obwinęła się nim.
- Słucham Cię, więc jaką to pomoc mi oferujesz – mówiła wystarczająco cicho by go nie zaniepokoić i dość głośno by liczyć na to, iż ktoś tą rozmowę usłyszy i zareaguje.
*************************************

- Panie posłaniec przybył – rudowłosy wampir ukłonił się i wyszedł. Zaraz po tym do komnaty wszedł sobowtór i stanął po przeciwnej stronie stołu
- Witaj grafie ep Shogu, przybywam z wiadomością od mego pana.
- A czymże to Pyriel chce mnie uraczyć :?: Dawno już nie miałem od niego informacji, gdy usłyszałem o Rubieży zmartwiłem się.
- Szybko zauważył iż na demonie sarkazm nie wywołuje żadnej reakcji postanowił więc go zaniechać – Krótko czego Pyriel odemnie chce, i co może mi zaoferować :?:
- Pyriel nie żyje, ma wiadomość nie jest od niego.
- Nie żyje :?:
- graf był zdziwiony, jego wywiad wyraźnie poinformował że wśród zabitych nie było Pyriela ani dowodzącego Elfami Krwi. – Zginął podczas oblężenia :?:
- Nie, zabito go nieopodal murów Ognistego Gaju, nie ma to jednak znaczenia.

- Dobrze, więc wysłucham co masz do powiedzenia – Graf podparł brodę na splecionych dłoniach i skupił wzrok na emblemacie widniejącym na szacie sobowtóra, wężu zjadającym własny ogon.
- Mój pan zapytuje czy posiada pan możliwości i środki do powołania mrocznych elfów. Jeżeli tak, prosi o podanie formy zapłaty i ceny
***********************************************

- Pomogę Ci uratować Twoją matkę przyłączając się do Twojej kompanii, po tym z jaką łatwością znalazłem się w tym namiocie możesz wnioskować iż mogę się przydać. W zamian chcę tylko by po powrocie do Gaju pozwolono mi porozmawiać z członkami Rady Archontów. – R’edoa o ile wcześniej skupiała się jedynie na nasłuchiwaniu nadchodzenia ewentualnej pomocy teraz przeniosła całość uwagi na obcego. – W gaju przetrzymują już niemal wszystkich, jeden z dwójki pozostałych zginął nim zdążył udzielić potrzebnych mi informacji. Po ostatnim słuch zaginął jedyne, czego zdołałem się dowiedzieć to to iż jesteś im bardzo nie na rękę
- Kim Ty właściwie jesteś :?:
- Hmm … czyżbym się nie przedstawił nazywam się Auroboros.

_________________

 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-08-13, 18:58   

-Dziwne żądania i obietnice od drova, którego na oczy nie widziałam. W dodatku wpada do mojego namiotu w środku nocy, zastaje mnie w negliżu i terroryzuje bronią. Auroboros, nie znasz podstaw dyplomacji?
Drov milczał. Biel oczu nie pomagała w żaden sposób określić, jakie ma zamiary.
-Nie wiem, po co chcesz się z nimi skontaktować... ale musisz wiedzieć, że cała Rada została uznana za bandę zdrajców i Illumielle dąży już tylko i wyłącznie do egzekucji całej siódemki Archontów. Nie rób takiej miny drovie, wiesz przecież, że elfy za zdradę posyłają na hak. W tej chwili Rada może zdecydować jedynie, w jaki sposób odejdą z tego pięknego świata. A jak ja wrócę do Ognistego Gaju, to zaręczam ci, będzie już dawno po pogrzebach. To po pierwsze. Po drugie, ja wcale nie idę na ratunek Perle Fyrween. Nie bardzo mi po drodze, choć może, kiedy będę wracać... i po trzecie, opuść broń, nie w twoim interesie jest moja śmierć, prawda? Przecież nawet jak wezwę pomocy, to mnie nie zastrzelisz, bo jestem ci potrzebna.
Drov zdmuchnął z oczu jasny kosmyk włosów i rozbroił kuszę. Elfka poprawiła zsuwające się materiały i splotła ręce na piersiach.
-Jesteś od Pyriela, tak? Zatem znasz tego oto, cudownie nawróconego Elfa Krwi? -wskazała na ocieniony kąt namiotu. Na przesiąkniętej krwią macie, bez ruchu klęczał związany elf. -"Chwalmy bogów za stworzenie bólu, wszak to on ukazuje nam ścieżki bezpieczne, ścieżki pełne chwały". Lach'lana też nasz, tuszę.
Auroboros patrzył przez chwilę na okaleczonego elfa.
-Dlaczego on jeszcze żyje?
-Bo jest mi potrzebny. Wzorem pewnego wampira staram się nic nie marnować.
-Jego ból też ci jest potrzebny? To jakiś warunek kolejnego głupiego elfiego święta? Krwawa ofiara dla Galleana? -ciemna twarz drova skrzywiła się lekko.
-Krwawa ofiara? -zaśmiała się perliście -dla Galleana? Skąd! Ten nawrócony bożą łaską Elf Krwi cierpi dla samego siebie. Za swoje grzechy wobec Przymierza. Będziemy dalej tak dyskutować na religijne tematy, czy w końcu sprecyzujesz cel w imieniu którego pogwałciłeś moją prywatność!?
-Bo?
-Bo skrzyknę tu zaraz całą moją wesołą kompanię.
-Szlachciców? Ledwie wyczują zagrożenie, pójdą w długą, kochana. Oni nie mają zamiaru nadstawiać karków za ciebie, Perełko.
Przewróciła oczami.
-Och, bo zaraz z szoku padnę trupem, pierwszy obcy mężczyzna spotkany od paru miesięcy, który miast wyzwać mnie od Szarańczy albo Posocznicy, nazywa Perełką! Tobie naprawdę zależy na przyłączeniu się do mojego komanda, co? -syknęła -Ale ja naprawdę nie mam ochoty brać cię do magicznej Doliny Wierzb.
Drov aż odchylił się na krześle do tyłu.
-Słucham? Chcesz wejść do Lethey'll Sayora? Przecież to dolina, do której wejście ma ledwie garstka elfów, dziecinko... a poza tym, podobno ona zmienia swoje położenie. Jak ty chcesz ją znaleźć?
-O to -powiedziała zimno -niech cię głowa nie boli, drovie. Mam swoje sposoby. A ty nie będziesz tam mile widziany. Tutaj też z resztą nie jesteś. Mów. Chcę znać twoje zamiary. Wszystkie. Teraz.
Drov z namysłem potarł podbródek.
_________________

 
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-08-13, 21:24   

- Hmmm… nie miałem zamiaru Ci towarzyszyć.
- Jak to przecież sam mówiłeś, że chcesz do nas dołączyć? – Elfka mówiła coraz głośniej tym razem jednak nie robiła tego celowo. Przybysz jednak zdawał się tym nie przejmować.
- Jestem tu tylko po odpowiedź potem niezależnie od niej jadę zebrać swoją świtę. Od Ciebie zależy jedynie cel, jaki będzie temu przyświecał.

- Próbujesz mi grozić :?: tak jak i Pyriel nie jesteś zbyt dobrym negocjatorem a to może się dla Ciebie…
- Pyriel nie żyje – Elfka urwała swą wypowiedź zaskoczona tym, co powiedział – Można nawet powiedzieć, że to ja się do tego przyczyniłem. Co do rady archontów to nie bój się oni nadal będą w mieście, zwłaszcza że grozi mu atak Hordy – R’edoa zaniechała zadania pytania jakie jej się nasunęło. Jej rozmówca zdawał się być dobrze poinformowany a informacja to potężna broń. – Jedną z rzeczy, jakich się dowiedziałem ze spotkania z jednym z członków rady jest to, że nadal maja wielu zwolenników, nawet wśród szlachetnych. Illumielle wie, że jeden niewłaściwy ruch a straci koronę wraz z głową.
- Bzdura wszyscy szlachetni nienawidzą rady za to, że była przyczyną naszej potęgi, nadal się ich boją, dlaczego więc mieliby im pomóc?

- Dla przywilejów, władzy, złota przypomnij sobie, za co ich nienawidzisz wspomnij, czym stał się Serphis. – Drow powstał i zbliżył się do okaleczonego elfa – Ponawiam moją ofertę moja pomoc w zamian za spotkanie z radą i tego Elfa Krwi.
R’edoa szybko przeniosła wzrok na okaleczonego

_________________

 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-08-13, 22:28   

-Nienawidzę szlachetnych z prywatnych powodów i nic ci do tego. Tego Elfa Krwi ci nie oddam, bo o dobrowolnie mi się powierzył, a ja mam wobec niego konkretne plany. I Illumielle pozbędzie się Rady, bo w Ognistym Gaju to ona ma najwyższy autorytet, a Rada jest wrzodem na tyłkach reszty szlachty. A nawet gdyby z tym zwlekała, to wystarczy jedno moje słowo do kryształowej kuli, żeby moi zaufani szybko się pozbyli całej siódemki. Serphisa nie cierpię, bo to pusty karierowicz, który z zwykłego ciury obozowego stał się Wielkim Namiestnikiem, tylko dlatego, że oddał się pewnemu lubiącego dzikie tyłki szlachciurze. A jeśli nie obchodzi cię moją odpowiedź, to nie widzę sensu w dalszej rozmowie... Elledan!
-Chcę tego elfa.
-Jest ślepy, kaleki i niezdolny do ruszenia palcem bez mojej wyraźnej zgody. I jest mi po prostu potrzebny. Elledan!!
Do namiotu wpadł Elledan i Naldir, oboje z obnażonymi mieczami, oboje w niekompletnym ekwipunku. Drova już nie było.
_________________

 
 
 
Allemon 
Obrońca Wiary
były inkwizytor



Wiek: 32
Dołączył: 16 Lip 2007
Posty: 549
Skąd: Temperance-Zdrój
Wysłany: 2007-08-13, 23:06   

Ostatni przebywający na wolności członek zwiadu "Imperium" przedzierał się przez zarośla. Mimo iż puszcza w okolicy Cytadeli nie była nawet zielona ostre płożące się po ziemi rośliny poraniły nogi Elfa. Wiedział, że musi czym prędzej dotrzeć do siostry Allemona, głęboko liczył, że jej wpływy zagwarantują uwolnienie jego dowódcy. Dotarł do w miarę udeptanego traktu i przyspieszył kroku. Trakt prowadził obok resztek obozu jego oddziału, miejsce te przypominało pogorzelisko, a nie obóz żołnierzy walczących w imię Wszechojca albo przynajmniej w swoje własne. Po krótkim postoju w miejscu rzezi wyruszył dalej. Był wyśmienitym biegaczem i dotarcie do granic terenów patrolowanych przez armie Emr'ego zajęło mu tylko dzień. Jednak pierwsze napotkane strażnice na rogatkach cywilizacji były opustoszałe. Po noclegu w jednej ze wartowni pobiegł dalej. Nie dalej jak pół dnia drogi jego oczom ukazał się widok potężnego muru budowanego przez bogatych oligarchów miał oddzielać świat dobrych , porządnych ludzi od barbarzyńskiej reszty świata. Wokoło fortyfikacji całe mrowie niewolników różnych ras, pilnowanych przez awangardę wojsk Cesarstwa podarowanych przez władcę do ochrony tego gigantycznego przedsięwzięcia. Straż przednia imperium została cofnięta aż tutaj nie dając ochrony rolnikom z przedmurza a pilnując bezpieczeństwa budowy umocnień. Dotarł do bastionu chroniącego potężną zrobioną ze srebra bramę, która była furtką do serca państwa. Na jego widok z garnizonu wyruszyło kilku włóczników sprawdzić tożsamość długouchego zbliżającego się do cudu inżynierii. Nieśmiertelnik z chorągwi rozpoznania był posłużył jako przepustka uprawniająca do wejścia na teren budowy. Minąwszy forpocztę zwolnił kroku.
Gdy zbliżał się do bramy, zobaczył barczystego dozorcę bijącego batem po plecach jego pobratymca; podobne obrazki powtarzały sie co chwile. Jednak nie zatrzymał się i przeszedł przez wrota. Miał już bezpieczną drogę do stolicy i do przebywającej w niej Prorokini.
_________________
Allemon
(-) Z Łaski Wszechojca, Wysoki Komisarz ds. Administracji, Porządku, i Konserwacji Jedynego Słusznego Forum
 
 
 
Pyriel 
Rycerz piekieł
Wielki Cenzor



Wiek: 38
Dołączył: 13 Gru 2006
Posty: 386
Skąd: zQnów
Wysłany: 2007-08-13, 23:51   Bogowie nie mają duszy

Białowłosy dosiadał wierzchowca spoglądając na niknące między drzewami światło ogniska.
- Nic się nie zmieniła.
- A może to Ty się nie zmieniłeś
– Głos, jaki mu odpowiedział należał do wysokiego sobowtóra odzianego w czarną tunikę z szafirowym symbolem węża połykającego własny ogon – Nie pomoże Ci tak jak przypuszczałem, marnujemy czas.
- Pomorze mi wtedy, kiedy najbardziej będzie chciała zaszkodzić to nieuniknione. Mój cel jest jasny i zrobię wszystko by go osiągnąć.
– Białowłosy sięgnął pod koszulę i wyciągnął z pod niej kamień wyglądający jak splecione ze sobą rubin i diament – A przekleństwo stanie się błogosławieństwem, czerń bielą, śmierć życiem a potem wszystko obróci się w nicość, bo runie równowaga świata.
- Ragnarok to zmierzch bogów, do których Ci daleko Auroborosie.
- Umarłem już dwa razy czy to czegoś nie oznacza, jestem im bliższy niż ty czy ona, lecz masz rację nie jestem bogiem
- Białowłosy ruszył powoli w kierunku przeciwnym do obozu. - Zbierz ludzi mam dla nich zadanie
_________________

Ostatnio zmieniony przez Pyriel 2007-08-14, 14:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
R'edoa Yevonea 
Naczelna Terrorystka
Róża Kurhanów



Wiek: 35
Dołączyła: 28 Maj 2007
Posty: 1560
Skąd: Ner'eeye Maha
Wysłany: 2007-08-14, 11:19   

-No wiesz, R'ed... -Naldir opuścił broń i uśmiechnął się zabawnie na widok zasłaniającej się czym może dowódczyni -wystarczyło zawołać tylko mnie, obiecuję, że dałbym radę...
Elfka wydała jakiś rozwścieczony odgłos i rzuciła w elfa jednym butem. Naldir uchylił się przed pociskiem, Elledan z równie głupkowatym uśmiechem dla porządku strzelił go przez ciemny łeb. Naldir znów prychnął, ale odwrócił wzrok od elfki. R'edoa w końcu jakoś zorganizowała sobie jakieś prowizoryczne okrycie i starała się w nim dobrze prezentować, co wywołało kolejne zduszone prychnięcia kompanów.
-Elledan, uspokój się do cholery, to na początek. Po drugie, zwijamy się.
Elledan dzielnie zwalczył uśmiech.
-Dlaczego?
-Musimy jeszcze tej nocy wejść do Doliny Wierzb. Swoją drogą, za takie pilnowanie obozowiska powinnam was srogo wybatożyć, lenie cholerne!
-R'edoa, ja się poważnie pytam co się stało.
-Co się stało?! Ty się pytasz co się stało?! Racje żywnościowe wam ograniczę, darmozjady! Co robiliście na warcie, spaliście?!
Naldir w końcu spoważniał.
-Ja stałem na warcie z Ethrilem . Nikogo nie widzieliśmy, a pani namiot był ciemny, byliśmy pewni, że pani już śpisz.
-Jak to ciemny?! Cały czas paliła się hell'ena! -elfka wskazała na leniwie szybujący po namiocie bąbel światła -Chcesz mi wmówić, że ten przeklęty drov rzucił na obóz iluzję i nasze skanery milczały!?
-Najwyraźniej...
-Najwyraźniej, to zaraz cię trzasnę, Naldirze! Wpadł tu drov, wycelował we mnie kuszę i zaczął stawiać warunki! W dodatku byłam całkiem naga! Nie była to komfortowa sytuacja!
-To zależy z jakiej perspektywy się na to patrzy... -zaczął Naldir, ale Elledan chwycił go za kołnierz koszuli i szorstkim ruchem wyrzucił z namiotu. R'edoa uniosła brwi w oszczędnym geście aprobaty.
-Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. -mruknął.
-Mam nadzieję -odetchnęła elfka i ciężko usiadła na posłaniu -Elledanie, wszystko się wali. Każdy mój kolejny plan bierze w łeb. Naprawdę nie wiem, co mam robić.
Podszedł do niej, klęknął na jedno kolano i starał się spojrzeć jej w oczy.
-Wszystko będzie dobrze, Perełko. Uda nam się.
Prychnęła słabo, a on uśmiechnął się, tak jak mężczyzna uśmiecha się do swojej młodszej siostry
-Obiecuję, że się uda.
-Gdyby to zależało tylko od twojej obietnicy... -westchnęła, nie unosząc wzroku -Zajmij się swoim elfami, Elledan, zaraz wyruszamy.
Wstał, niepewny ruchem pogłaskał ją po ciemnych włosach. Sarknęła coś, odsunęła się od jego dłoni, a on mrugnął sympatycznie oczami i z rozmachem cmoknął ją w czoło.

Wyskakując z namiotu, zauważył jak obok jego głowy przelatuje drugi okuty but elfki.
_________________

 
 
 
Athelle 
Pan Lasu
Upadły Władca



Wiek: 33
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 2124
Skąd: Ognisty Gaj
Wysłany: 2007-08-14, 15:14   

Sprawy wyraznie sie skomplikowaly. Wiele rzeczy sie wydarzylo ostatniej nocy.
- Jak ten przeklety Drov dostal sie do naszego obozu ?? - warknal Naldir na widok wychodzacego z namiotu Red Elledana - bylismy tu, ja i Ethrill. Jej namiot byl ciemny, nie dochodzily z niego zadne odglosy.
- A jednak ktos tam byl i wyraznie czegos chcial - westchnal Elle poczym dodal - Musimy sie zbierac nie jestesmy tu bezpieczni. Czeka nas caly dzien podrozy. Przygotujcie sie.
- NIe chcesz chyba jeszcze dzis przekroczyc bram Doliny Wierzb ?? - zdziwil sie Ethril siedzacy obok Naldira.
- Nie mamy wyboru. Tylko tam bedziemy bezpieczni. Od dzisiaj to ja i Finrael bedziemy pelnic warty. Mysle ze tylko my obaj potrafimy rozpoznac iluzje. Powinnienem sie domyslic ze ktos moze tego probowac.
- Tak jest moj panie.
- NIe pozwolmy by Redoa zawiodla sie na nas jeszcze raz - kontynuowal jakby lekko zmartwiony sytuacja Elle - Musimy jej chronic. Choc by za cene naszego zycia. Jest nasza jedyna nadzieja.
Kilka osob wymienilo spojrzenia. Elf zauwazyl to i jeszcze bardziej zdenerwowanym glosem zapytal.
- Widze ze macie jakies watpliwosci ?? Czyz nie wyjasnilismy tego do konca ?? NIe wirzac Red nie wierzycie mi...
- Nadal wiemy o niej tak malo - przerwal Naldir - Wszystkie te opowiesci, plotki. Nie wiemy nawet dokad ona nas prowadzi. Nie potrafie jej zaufac.
- Pamietaj Naldirze ze sluzysz mi - zaczął wyraznie poddenerwowany tonem Elle - Skoro nie ufasz jej, zaufaj mi. Ja nie mam watpliwosci co musze zriobic. Wyslala nas Illumielle i to ona kazala nam jej zaufac. Jezeli masz jakies watpliwosci co do madrosci naszej Pani to moze sam jej to powinnienes powiedziec ?? Chcesz wrocic do Ognistego Gaju ?? Boisz sie smierci ?? Takim zachowaniem napewno jej nie unikniesz.
W oczach Elledana widac bylo plomienie. Mozna bylo odniesc wrazenie ze zrobilo sie ciemniej.
- Ale to nie tak.. - wydusil z siebie jakby lekko przerazony slowami Dowodcy Naldir.
Nastapila chwila ciszy. Elledan jakby wreszcie sie opanowal. Znowu sie rozjasnilo.
- Prosze was - odrzekl chwile pozniej juz cichym glosem - dajcie jej szanse.
- Jestesmy Ci oddani Elledanie i masz nasze zaufanie - wyrwal sie jako pierwszy po chwilowej ciszy Finrael - przepraszam Cie ze reszte. Zgodzisz sie ze ostatnie dni byly dla wszystkich ciezkie. Obiecuje ze wiecej sie na nas nie zawiedziesz.
- Dziekuje Ci Finraelu.
- Tymczasem powinnismy ruszac dalej. Zberajcie sie.
_________________

 
 
 
MachaK 
Barbarzyńca
Mojra Nevendaaru



Wiek: 111
Dołączyła: 27 Maj 2007
Posty: 936
Skąd: Popielisty wschód
Wysłany: 2007-08-14, 20:10   

x> zdezaktualizowane <x
_________________
Szaleństwo jest bramą, po której znajduje się nieśmiertelność. Nieśmiertelni mają wgląd na czas i przeznaczenie, a mając wgląd ma się też wpływ. Poddaj się władzy Mojrom, byś się nie rozpadł.
Ostatnio zmieniony przez MachaK 2011-07-22, 20:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   

Podobne Tematy
 
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
theme by michaczos.net & UnholyTeam
Tajemnice Antagarichu :: Heroes of Might & Magic 1,2,3,4,5,6 Forum