Już jakiś czas temu przeczytałem "Błędny Krąg" Mike Careya, drugi tom opowieści o egzorcyście Feliksie Castorze, czyli kontynuacja "Mojego Własnego Diabła".
Powiem jedno, jak ktoś zachwycał się "Panem Lodowego Ogrodu" ze względu na narracje, że wczuwamy się dzięki niej lepiej w bohatera, że ten bohater jest niby realistyczny to po przeczytaniu tej książki szczęka opadła by komuś na podłogę, albo (w przypadku gdy mieszkamy na którymś tam piętrze) z rozpędu rozwaliła by i podłogę, żeby spaść jeszcze niżej. To jest, na podłogę, ale co najmniej piętro niżej. Do prawdy powiedzieć, że narracja jest dobra to za mało. Że jest genialna też. Za odpowiednie słowo do określenia tego stylu pisania jak nic dostałbym osta ;)
Ale narracja to tylko jeden element książki. Jeśli reszta będzie do kitu to raczej nie czeka nas ekscytacja z powodu czytania owej lektury. Na szczęście fabuła jest dobra (tylko dobra) za to poprowadzona za... Yyy... Mistrzowsko!
Jednakże jeśli ktoś nie przeczytał "Mojego Własnego Diabła" to mu tej książki nie polecam. Najpierw nadrabia się zaległości, dopiero potem czyta się świeższe tytuły, a w końcu co za różnica czy przeczytamy nieco starszą bardzo dobrą książkę czy nieco nowszą bardzo dobrą książkę?
Tytuł oczywiście polecam. Co prawda użyłbym na określenie tejże książki słów wulgarnych, co zdarza się raczej przy recenzji książki marnej, ale w tym wypadku byłby to określenia wychwalające ten tytuł pod niebiosa, albo nawet i przestrzeń kosmiczną.
Teraz przeczytałem kilka książek, z czego teraz wymienię: "Galeony Wojny" pierwszą i drugą część Jacka Komudy, "Charakternika" Jacka Piekary, "Rzeźnika Drzew" Pilipiuka, "Święto Śmiechu" Marka Oramusa oraz "Żarna Niebios" Kossakowskiej.
Galeony Wojny
Książkę wziąłem ot tak, ponieważ Komuda piszę wcale nieźle, chociaż skłamałbym gdybym nie powiedział, że żadnych potknięć u niego nie widziałem, ba , były i to wcale nie takie małe. Jednak i tak czyta się go z przyjemnością, no i zawsze podobały mi się realia w jakich piszę.
I tym razem była to lektura przyjemna, jak i osadzona w czasach które przedstawiał Sienkiewicz. Tym razem jednak główną różnicą jest to, że akcja nie toczy się wokół szlachciców (chociaż jeden znalazł się i tu), a wokół marynarzy, jak to w powieści marynistycznej.
Zdradzając dość mocno fabułę książki muszę powiedzieć, że nie jest to w żadnym przypadku powieść fantastyczna, lecz thriller historyczny, trzeba dodać thriller bardzo ciekawy, w którego realiach można utonąć, jak niejeden statek utonął na Bałtyku.
Książka nie jest porywająca, ale jest dobra. No i ma bardzo przyjemny, rzekłbym wręcz niespotykany klimat. Przy okazji można się coś niecoś dowiedzieć o wcale ciekawych wątkach historycznych.
Obie części "Galeonów Wojny" polecam, ba, polecam zdecydowanie.
Charakternik
Powieść której akcja dzieje się mniej więcej w tym samym czasie co powieści Komudy, ale tym razem przecież to Piekara. W fabułę zgłębiać się nie będę, bo to nie wypada, ale pewnie nikogo nie zaskoczy, że jest dobra. Akcja pędzi tutaj chyżym galopem i w ogóle nie przystaję, co najwyżej zwalnia.
Tutaj opowiadanie jest już jak najbardziej fantastyczne, chociaż takie prawdziwe wątki pojawiają się raczej później niż wcześniej. Zakończenie nie każdemu może przypaść do gustu, ale mi akurat się spodobało, a zakończenie w tej książce odgrywa ważną rolę.
Na plus liczy się też objaśnienie wszystkich terminów wypowiadanych po łacinie, które znajduję się na tyle książki. Takiego szczegółu brakowało mi u Komudy. Może Nagashowi nie robi to żadnej różnicy, ale przeciętnemu czytelnikowi który nie zna łaciny bardzo takie udogodnienie może się spodobać.
W przeciwieństwie do pozostałych książek które tutaj recenzuję, tę jedyną kupiłem, a nie wypożyczyłem i spokojnie mogę powiedzieć, że jest warta tych 30 złotych. Solidnie zapracowuję na to by ją kupić, nawet objaśnieniami na tyle książki, które mogę się zwyczajnie komuś przydać.
Rzeźnik Drzew
Gdy kupowałem "Charakternika" obok stał "Rzeźnik Drzew". Powiem szczerze, że nie mogłem się zdecydować, na prędce przeczytane pierwsze opowiadanie z "Rzeźnika..." skłaniały mnie, żeby kupić ten zbiór opowiadań, ale jednak stanęło na powieści Piekary. Nie żałuję, "Charakternik" jest zwyczajnie lepszy. Całe szczęście, że miałem uprzedzenia do Pilipiuka, bo z wydania w taki sposób 30 złotych satysfakcji bym nie miał.
Znowu się okazuję, że poza opowiadaniami o Jakubie Wędrowyczu Pilipiuk niczego porządnie napisać nie potrafi. Nie powiem, żeby się zmuszał do czytania "Rzeźnika Drzew", ale też ogromnej przyjemności z tego nie miałem. Owszem, zdarzały się opowiadania ciekawsze, ale niektóry były wtórne aż do bólu, ze starymi, ale co najgorsze, oklepanymi motywami. Przeczytać można, przyznaję, ale jeśli mamy jakiś pewny, dobry tytuł to lepiej sięgnąć po niego.
Święto Śmiechu
Ten tytuł wziąłem na oślep, tylko to mnie skłoniło, żeby go wypożyczyć, bo z tego samego wydawnictwa wydawana były opowiadania i Saga o wiedźminie. Moje szczęście, że się nie zawiodłem.
Książka jest na prawdę dobrze napisana, a świat w niej przedstawiony dość nietypowy, choć pewnie w dniu wydania był jednym z bardziej nietypowych w Polsce. Książka głównie krytykuję komunizm, ale skoro Lem potrafił z takiego tematu uczynić ciekawe opowiadanie to dlaczego ktoś inny by takiemu zadaniu nie podołał?
Książka jest w tak oczywisty sposób dobra, że po prostu nie ma co się o niej rozpisywać. Widzisz ją to bierz.
Żarna Niebios
Jest to kontynuacja (a raczej poprzednik pod względem czasu akcji) "Siewcy Wiatru", który mi się notabene niezbyt podobał.Tylko dobry świat to niestety za mało. Jednak nie miałem zbytnio już czego czytać, cóż, od biedy powinno ujść, tak samo jak od biedy uszedłby "Siewca...".
Ale tutaj czekała mnie miła niespodzianka. "Żarna Niebios" zostały napisane lepiej niż którekolwiek z poprzednich książek Kossakowskiej. Jest to zbiór opowiadań, gdzie opowiada pojedyncze historię bohaterów "Siewcy Wiatru". No i są to opowiadania ciekawe, które czyta się z niekłamaną przyjemnością i które potrafią wciągnąć, tak, że jak już się zaczytamy to pauzę zrobimy sobie dopiero po przeczytaniu danego opowiadania. Troszkę sztucznie nabito tutaj ilość stron poprzez dodania jednego opowiadania z "Siewcy Wiatru", no ale to opowiadanie jest ostatnie, toteż można spokojnie je ominąć.
Co ważne, nawet jeśli nie czytałeś "Siewcy..." to możesz i tak spokojnie "Żarna Niebios" przeczytać, nie tracąc przy tym praktycznie niczego. I tak niektóre kwestia co do świata są powtórzone, więc nie ma z tym żadnych problemów.
Jeżeli kolejna książka Kossakowskiej też będzie na tyle dobra, to chyba się do niej przekonam.
Skusiłem się, bo cierpię na sienkiewiczyznę, a Komuda w tej materii jest dla mnie nazbyt... drętwy w porównaniu do Heniowego języka, jakim pisał Trylogię Cóż, mnie akcja wciągnęła dopiero coś około 150 strony, zanim to si.e stało zgrzytałem zębami, ale potem... potem to już poleciało Mnóstwo zapożyczeń z Trylogii, niekiedy wręcz całe zdania, co w momencie nawiązania do pana Zagłobowego stracha, co ma kruki od czereśni odpędzać zniesmaczyło mnie. Nie wiem, może to było zamierzone, ale dla mnie to zwykłe kopiowanie. Minusik. Finał za to... huh... mieszanka zaskoczenia i konsternacji pozwalająca zagłębić się w psychikę autora i jego spojrzenia na historię Polski Reasumując: dobra książka dla zabicia czasu i podreperowania słownika łaciny, ale wybitnym dziełem bym tego nie nazwał...
Rzeźnik drzew
Miałem podobny dylemat: Charakternik, czy Rzeźnik? Wybrałem Charakternika. Co prawda był na promocji i zapłaciłem jeno 25 zeta, ale i tak się cieszę, że nie wziąłem zbioru opowiadań Pilpiuka. Facet potrafi nawet rozkręcić atmosferę, zaciekawić, ale prawie każde opowiadanie kładzie na twarz fatalnym zakończeniem! Przynajmniej ja mam takie wrażenie. No i ten przesyt kozaczyzny... eh... Wędrowycz i "Opeacja: Dzień Wskrzeszenia" wyszły mu znacznie lepiej. No i cykl "Oko Jelenia" tez jest całkiem strawne. Ale nie ten zbiór opowiadań.
Pisane to wszystko jest oczywiście z mojego, Nagashowego, punktu widzenia :]
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
A ja się Charakternikiem zawiodłem na całej linii, co poskutkowało tym, że pierwszy raz faktycznie żałowałem pieniędzy wydanych na książkę Piekary. Świetny początek, owszem, nastawił mnie pozytywnie, potem, w moim odczuciu poziom książki staczał się po równi pochyłej. Zamiast faceta z interesującą szablą i umiejętnościami dostaliśmy....właśnie, co? Demona? To jakaś kpina? Ja wiem, że Piekara to nurt fantasy, ale do diabła, kreacja demona...obu demonów była całkiem nieprzekonująca.
I te hektolitry żółci wylanej na Kościół. Nie zrozumcie mnie źle, sam jestem ateistą i antyklerykałem. Ale to, co robi Piekara to już przesada. Nie lubię, kiedy autor w swoich tekstach, pisanych z założenia: dla wszystkich, tak mocno formułuje swoją niechęć do jakiejś grupy. Choćby to byli komuniści albo naziści. Beletrystyka tego typu to nie kącik zwierzeń autora, tylko rozrywka.
Summa summarum., w mojej ocenie Charakternik jest gorszy od cyklu o Inkwizytorze. O genialnej "Alicji" nie wspominając. Za to poziomem jest porównywalny z "Płomieniem i Krzyzem".
_________________ -"Dobro wygrywa tylko wtedy,kiedy ma szczęście, by służyły mu takie skurwysyny jak ja." -Mordimer Madderdin
Co do tych hektolitrów to bym nie przesadzał. Owe teksty antykościelne tak na prawdę są na samym końcu, więc ciężko powiedzieć, żeby ów temat tam tak bardzo przeważał.
Ciekawi mnie co w kreacji obu bożków (bo każdy kto uważnie czytał łatwo mógł wyrozumieć, że to pogańskie bożki, a nie demony ;P) było takiego nieprzekonującego?
Zresztą Lem jak pisał przeciw komunistom to wszyscy go chwalili, każdemu nie dogodzisz. Zresztą końcówka powinna bardziej boleć chrześcijan, nie wiem jak takie coś może przeszkadzać ateiście, zwłaszcza takiemu który nie lubi kościoła. No i na pewno autor książki ma pełne prawo umieszczać swoje poglądy w książce, za komuny takich rzeczy nie było można zrobić, teraz na szczęście są inne czasy.
No i trzeba pamiętać, że każda książka jest dla każdego, niech mi ktoś powie może, że jakakolwiek rozprawa filozoficzna jest dla wybranych. Oczywiście nie każdego to może interesować, tak samo jak nie każdego będzie interesować książka kulinarna, ale obie książki będą dla każdego, a nie dla wybrańców.
No i ciężko powiedzieć, że jest to książka jakiegoś konkretnego typu, to jest po prostu powieść fantastyczna, a powieść oznacza tak szeroki zakres tematów, że głowa mała. Fantastyka sugeruję co najwyżej wątki fantastyczna no i zazwyczaj konflikt dwóch lub więcej stron, najczęściej jest ukazana dobra ze złem. Wszystko się zgadza, a że według autora zło to akurat coś zupełnie innego niż zwykle to już zupełnie inna sprawa.
Nie mówię, że ta książka musi się komuś podobać, ale miło by było gdyby podano sensowne argumenty, albo po prostu stwierdzono, że jest słaba, nie próbując dodawać jakichś alogicznych sformułowań.
Hum. Nie teksty antykościelne, a antychrześcijańskie. Jezusa i Maryję bowiem Piekara nazywa "demonami syjonistycznymi". W każdym bądź razie antychrześcijanizm Piekary jest o tyle ciekawy, że współgra z antysemityzmem. Ba! Rzekłbym, iż korzeniami tkwi właśnie w nim! Polane to przy okazji jest sosem historiozoficzno-patriotycznym (za to plusik, bo motyw ciekawy). Dla mnie coś w tym jest, dlatego nie napisałem, że książka jest słaba, ale genialna także nie jest. W sumie to szacun dla Piekary za pokazanie środkowego palca poprawności politycznej jeśli chodzi o "syjonistyczne demony". Nie każdego byłoby na to stać.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Ja aktualnie czytam "Księga bez tytułu" Anonima. Ponadto raczej fantastyczne - mam całą serie Greyhawk, Diablo, D&D, a aktualnie uzupełniam kolekcję Forgotten Realms. Powyższych nie czytałem i raczej nie przeczytam - nie lubię chrześcijańskich itp. Acz przeczytałem "Ostatni Templariusz" Raymonda Khoury i "Ekwinokcjum" Michaela White, a reszty nie pamiętam...
Piekara antychrześcijański? Antyklerykalny, owszem, ale co do samej religii tudzież Boga chyba nic nie ma. Pamiętacie końcówkę ,,Najświętszej RP", kiedy ten pisarz spotyka Boga i jest On tam opisany z duża dozą sympatii? Notabene, z tego co wiem, Piekara ma poglądy dośc ostro prawicowe.
No ale przyznaję, że ,,Charakternika" nie czytałem. Zależy, w jaki kontekście padają te ,,syjonistyczne demony". Nie zawsze każda wypowiedź, która pada w książce, jest poglądem samego autora.
Ps. Mam nadzieję, że to nie podpada o paragrafach regulaminu o zakazie dyskusji nt. religii.
Cóż, jak mówię, nie czytałem, więc nt tej sceny się nie wypowiem, ale oceniając po jego tekstach (także publicystycznych), które czytałem, sądzę, że jednak nie jest ,,antychrystianistą".
Moim zdaniem jego stosunek do religii dobrze oddaje takie zdanie z serii o inkwizytorze, kiedy Mordimer mówi, coś w sensie ,,najlepiej się modlić jak najdalej od najbliższego księdza".
Faktem jest, że Piekara ma poglądy prawicowe - wystarczy poczytać jego bloga.
Teraz pod topór idą tylko dwa tytuły, a oto one...
Gra Endera
Mój wzrok całkiem przypadkowo omiótł okładkę tejże książki i pewnie dalej bym szukał jakiejś książki, gdyby nie to, że wiedziałem o istnieniu komiksu o takim samym tytule. Nie wiedziałem czy dobry czy zły, ale zawsze jakoś tam to skojarzyłem to i capnąłem tę książkę.
Dobra, choć na pewno przesadzona. Zostałem rozpieszczony Sci-Fi Lema i domagam się, żeby dalej Sci-Fi było nie tylko oryginalne, poczytne, ale też nieprzesadzone. "Gra Endera" spełnia wszystkie te warunki oprócz ostatniego, na pewno jest przesadzone. Dziecko które jest na prawdę minimalnie dziecinne i to tylko ze względu na brak doświadczenia, a swoim umysłem przewyższające dorosłego oficera armii? Do tego ma 6 lat? Przepraszam bardzo, ale mam brata w tym wieku i przez to wyjątkowo mi to nie pasuję. Chociaż, żeby było jakieś genetycznie modyfikowane czy co innego z nimi robili, a było tylko hodowane na futurystycznych "Danonkach", nic poza tym! No, nie jedno dziecko...
Nie licząc tego przegięcia książka bardzo dobra, chociaż na pewno obcy którzy tam byli są zbyt bardzo "ziemscy". No ale nie każda książka to "Solaris"...
Czerwona Gorączka
Szczerze powiedziawszy większość książek Pilipiuka mi się nie podobała. Tylko cykl o Wędrowczu to jest coś, chociaż nawet tutaj mamy "Czarownika Iwanowa"... Nie czytałem wszystkich jego książek, ale całkiem sporo i miałem o nim złą opinię.
Jednak na szczęście wypożyczyłem ten tytuł. Tylko jedno opowiadanie z tego zbioru mógłbym określić mianem jako takie, do tego było to opowiadanie dość krótkie. Grunt by potknąć się i nie upaść, a tutaj tak się stało. Zbiorek dobrze napisanych, z ciekawą fabułą, albo fabułą nietuzinkową.
Tak mnie ten fakt zdziwił, że ktoś kto, jak dla mnie, spartolił tyle tytułów napisał coś tak zajedwabistego. Niech poświadczy o tym fakt, że mnie zatkało i nawet napisać nie mogę więcej o tej książce, chociaż zapewniam, że gdybym napisał coś więcej to tylko coraz bardziej chwaliłby ten twór Pilipiuka. Czemu on nie może pisać tak zawsze?
Co do Endera... Jest jakiś prequel, czy coś takiego (którego nie czytałem) który opowiada o jego ojcu, który był... Polakiem
Pilipiuk to rzemieślnik (czego zresztą dowiódł pisząc taśmowo kilkanaście/kilkadziesiąt kontynuacji ,,Pana Samochodzika"). W krótkich formach sprawdza się niejagorzej, ale jego powieści... Jakoś nie porywają. Język jakiś taki właśnie... rzemieślniczy. Poprawny, ale nic poza tym. Dowcipy jakoś niezaspecjalne (chyba nienajlepiej radzi sobie z normalnym poczuciem humoru, a nie takim zrytym jak w Jakubie ) itd.
Ów prequel to jest dość krótkie opowiadanie, o które było poszerzone to wydanie które ja czytałem ;) Ale opowiadanie dość mierne, Polska była tam potraktowana bardzo schematycznie. Czyli buntujemy się przeciw narzuconej władzy (no to jest ok) i jesteśmy zarąbiście chrześcijańskim społeczeństwem. No tutaj już nie jest ok, bo Polacy wcale nie od dziś chodzą do kościoła od święta i na pokaz. Może i książka nie jest najnowsza, ale autor nie pochwalił się znajomością tematu.
Czyli buntujemy się przeciw narzuconej władzy (no to jest ok) i jesteśmy zarąbiście chrześcijańskim społeczeństwem. No tutaj już nie jest ok, bo Polacy wcale nie od dziś chodzą do kościoła od święta i na pokaz.
Cóż, w sumie... Zawsze kiedy byliśmy pod obcym uciskiem, buntowaliśmy się - i zawyczaj wiązało się to ze wzrostem roli religii, w której widziano oparcie dla tożsamości narodowej... Zatem - to nie schematyzm, to obserwacja
"Bunt" jest słowem wybitnie złym, bo jednoznacznie odmawiający nam słuszności w dochodzeniu naszych praw. A słuszność to my mieliśmy i to, że tak napiszę, absolutną, w naszych nieudolnych próbach wyegzekwowania należnego nam prawa do samostanowienia.
Natomiast nic dziwnego, że powstania zostały oparte o KK. W końcu była to jedyna zinstytucjonalizowana organizacja o wybitnie narodowym charakterze w okresie zaborów/okupacji. Czegoś się trzymać trzeba było
Eeee, a tak se po-off-topowałem
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Aha, zapomniałem dodać, że dosłownie reszta świata o podobnej kulturze do Polski w tamtej książce to wybitni ateiści, gdzie jacyś wierzący to jakiś mały procent społeczeństwa. Wręcz ułamek procenta. A Polska w tamtym opowiadaniu jest zbuntowana, ponieważ jest cały czas chrześcijańska. Cały czas!
Poza tym jest to spowodowane tym, że Polacy w tym opowiadaniu to są w sumie dziecioroby, prawie każda rodzina ma 5-8 dzieci. Normy ustalają, że można mieć dwoje dzieci, wiadomo, problem przeludnienia. Jednak my, wielce chrześcijańscy Polacy nie zgadzamy się na taki rozwój wypadków, no i w owym opowiadaniu robimy dzieci na potęgę. Teraz sytuacja jest chyba lepiej naświetlona ;P
"Bunt" jest słowem wybitnie złym, bo jednoznacznie odmawiający nam słuszności w dochodzeniu naszych praw.
Niekoniecznie. Przecież używa się takim zwrotów jak ,,buntować się przeci uciskowi" itd. Poza tym, jak określisz cechę narodową, nacji, która często takie walki prowadzi, jak nie ,,buntowniczy"? Rewolucyjny?
Cytat:
Aha, zapomniałem dodać, że dosłownie reszta świata o podobnej kulturze do Polski w tamtej książce to wybitni ateiści, gdzie jacyś wierzący to jakiś mały procent społeczeństwa. Wręcz ułamek procenta. A Polska w tamtym opowiadaniu jest zbuntowana, ponieważ jest cały czas chrześcijańska. Cały czas!
No i faktem jest, że Polska na tle obecnie raczej zsekularyzowanej Europy jest wyjątkiem (może nie aż takim jaskrawym). Zresztą - pamiętam, że w "grze" jest taka scena, kiedy Ender rozwala planetę obcych, wszyscy się cieszą, a częśc oficerów pada na kolana i zaczyna się modlić.
Mam nadzieję, że nie naruszam tematów tabu. Jeśli tak, proszę o kasację postu.
OK, dobra, wygląda na to, że faktycznie ten obraz jest przejaskrawiony. Ale ja mimo wszystko wolę, żeby zagraniczni pisarze przedstawiali Polaków jako buntowników i ortodoksów, niż jako pijaków, złodziei i morderców Żydów.
Poza tym, jak określisz cechę narodową, nacji, która często takie walki prowadzi, jak nie ,,buntowniczy"?
Po prawdzie to nie wiem, jak taka cechę określić, ale zastanowiłbym się co z tym narodem jest nie tak, że tak często musi prowadzić tego typu walki, że można ukuć definicje na ich określenie Po prostu "bunt" w odniesieniu do powstań kojarzy mi się pejoratywnie. Ot ta, po prostu.
Saemiel napisał/a:
Polacy w tym opowiadaniu to są w sumie dziecioroby, prawie każda rodzina ma 5-8 dzieci. Normy ustalają, że można mieć dwoje dzieci, wiadomo, problem przeludnienia. Jednak my, wielce chrześcijańscy Polacy nie zgadzamy się na taki rozwój wypadków, no i w owym opowiadaniu robimy dzieci na potęgę.
Zajeżdża tendencją. Słabiutką tendencją.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum