Wiek: 29 Dołączył: 31 Maj 2009 Posty: 188 Skąd: Czy to ważne?
Wysłany: 2009-07-09, 16:19 King of thy Hill!
Płomiennowłosy półdemon ogarnął pagórek spojrzeniem swoich czerwonych oczu. Nie był za duży, aczkolwiek świetnie naświetlony, wręcz perfekcyjny pod ogródek/miejsce do opalania/elficki zagajnik. Jednak najważniejszy był fakt, że wzgórze było jego. Należao do Stratoavisa, który mógł z nim zrobić co tylko chciał. Fergard przykucnął. Aż nazbyt pewne, że takie znalezisko przyciągnie bandytów/Imperialnych/Karasie/Elfy/Truposze/Zdradliwe demony pragnące zagarnąć ten skarb, jakim było... to wzgórze.
Zabawa podpatrzona z innego forum. Polega to na tym, że forumowicze wzajemnie detronizują się ze wzgórza, nieważne w jak absurdalny sposób. Teoretycznie są już do tego wojny rasowe, ale:
1. Tam mogą wypowiadać się tylko forumowicze należący do jakiejś grupy,
2. Chodzi tam o ogólne udowodnienie wyższości swojej nacji nad innymi.
Tu zaś nic nie stoi na przeszkodzie, by sojusznicy wbijali sobie nawzajem szpile tylko po to, by zdobyć pagórek.
Oczywiście, jeżeli temat nie będzie zgadzał się z założeniami regulaminu, można go skasować bądź coś w tym rodzaju. Mam jednak nadzieję, że wszystko się zgadza.
So...
_________________ Your hope ends here... And your meaningless existence with it!
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem koncepcję zabawy, jeśli źle, to z góry przepraszam i proszę o usunięcie postu.
Półdemon rozkoszował się widokiem zachodu słońca na swoim wzgórzu. Za jego plecami już czaił się Nekromanta, który czekał na dobrą okazję do ataku. Jednak coś poszło nie tak i nadepnął po drodze na jakąś suchą część roślinności, która pękła i ostrzegła Fergarda. Odwracając się ujrzał Eldima, który bezsuktecznie próbował się ukryć. Stratoavis natychmiast cisnął w niego kulą ognia, która jednak nie trafiła w cel rozbijając się o pobliskie drzewo. Nieumarły czarodziej wysłał wiązkę dziwnej, zielonej energii w stronę swojego wroga, ta zaś trafiła w jego pierś, a sam poszkodowany stoczył się z krzykiem bólu gdzieś w dół.
- Jeszcze tu wrócę - krzyczał w locie Fergard
Eldim uśmiechnął się i skinął głową.
- Inaczej nie nazywałbyś się Półdemonem Fergardzie - odparł już sam do siebie, po czym wbił sztandar Hord w centrum góry.
_________________ http://www.lastfm.pl/user/Eldim91
Nekromanta, który pozostaje wierny od zawsze wpajanym zasadom zostaje nazwany ostatnim zdrajcą, kiedy reszta jego klanu odwraca się od wszystkiego, co do tej pory wyznawali.
- Sir... Znaczy się, najłaskawszy panie, po co nam to wzgórze?
- Ma strategiczne znaczenie, czy tego nie widać? Toż tu nigdzie nie ma takich wzgórz! - Zbeształ podkomendnego demon pełnej krwi.
- Najłaskawszy panie, a tamto? - Podkomendny spojrzał na wcale niedalekie wzgórze, które było również niewątpliwie wyższe. Nawet miało jakieś umocnienia, a i puste stało.
- Ślepcze, tamto leży w cieniu! Zresztą jak śmiesz kwestionować moje rozkazy?! - Wydarł się tak głośno na śmiałka, że niechybnie głos poniosło, hen, daleko. Zajętego przez elfy wzgórza, niestety, nie omijając. Zaraz zaczęły świstać strzały nad głowami, a i nie rzadko, po głowach Legionistów.
- Chwilowo wycofujemy się na tamto wzgórze! - Ryknął potężnie. Po czym jedno oko błysnęło złośliwie, jakby coś ciekawego wpadło do łba demona.
****
- Staczać go! - Saemiel rozkazał, pewny już swego tryumfu. Całe szczęście, że to wzgórze było wyższe. Chochlik który był obwiązany sznurami patrzył na niego błagalnie.
- Powiedziałem: staczać! - Tym razem rozkaz wykonano bez szemrania. Przecięto wszystkie liny, a najtłustsze chochliki jakie udało się tu przetransportować poczęły się staczać. Pierwszymi ich ofiarami byli wykonawcy rozkazu, owi chrupnęli niemiło. Przynajmniej nie będą się nadawać, nawet gdyby Hordy ich wskrzesiły, pocieszył siebie Saemiel.
Tymczasem staczające się chochliki dopadły już naświetlonego, elfickiego wzgórza. Były solidnie rozpędzone, na ile można było ocenić bez trudu powinny przejechać po szczycie, przy okazji oczyszczając je z elfickiego plugastwa.
****
- Hahahaha! - Śmiał się demon podczas gdy jego żołnierze chwilowo zeskrobywali elfy z podłoża.
- No i niech ktoś spróbuje mnie stąd przegonić! - Krzyknął w przestrzeń, pewny, że gdy wszyscy usłyszą o takim manewrze nie będą śmieli nawet zbliżyć się do tego wzgórza.
Demon najpierw usłyszał jakieś zawodzenie. Gdzieś daleko, dalekoooo... Ale zawodzenie przerosło w piekielna kakofonię dźwięków, w jakiś infernalny jazgot i zbliżało się, zbliżało!
Drzewa pękały w pół, niebo się waliło na głowy, trawa więdła, dziewice traciły wianek, taka to moc parła na Wzgórze. Piekielne sługusy rozumiejąc, że oto nadchodzi Ostatni Sąd z wzgórza czym prędzej czmychnęli. Uciekli. Nooo, zapieprzali tak, że kapcie pogubili.
Zaś na wzgórzu rozsiadł się Nagash, cięgiem tęsknie zawodzący na skrzypcach.
- No! I niech ktoś mnie teraz spróbuje od grania odciągnąć i ze wzgórza wygnać - warknął za umykającymi demonami.
_________________
Księżyc świeci, martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach,
Panieneczko, czy nie strach?
Nasz wampirek to smakosz i znawca,
przy tym wcale nie żaden oprawca!
Za ssanie kolacji płaci jak w restauracji,
Chyba, że honorowy krwiodawca...
Sysu, sysu, cmok, cmok, cmok,
Chyba, że honorowy krwiodawca!
Lisz spojrzał się na wzgórze:
- Phi jakiś pagórek , nie warty uwagi?
Wtem dojrzał Redoe.
- Red? Bez komentarza.
Owrócił się i poszedł
Ten arogancki brak zainteresowania tak zezłościł elfkę że ignorując wszelkie prawa wyciągnęła z kieszeni (sukienki) zdobyczny krasnoludzki młot* i ruszyła na stojącego pod nieopodal, obróconego plecami Arcylisza. Zamachnęła się i uderzyła lecz zamiast kruszonych kości usłyszała dźwięk łamanego drzewa. Zdarła z powalonej postaci granatowy płaszcz i ujrzała połamany krzak zamiast truposza. Wtedy usłyszała z góry:
- BUHAHAHAHAHA!!!!!
Na wzgórzu stał okryty szaroniebieskimi badarzami** DeathCloud
* Anime Cliche
** A co myśleliście że bez płąszcza będe nagi?: P
Tym czasem nieopodal czaił się Legionowski złodziej obserwując wszystko z ukrycia.
- Hmm, chyba nadszedł czas aby użyć tajnej broni.
po czym odwrócił się tyłem do pagórka i otworzył klatki z Kretami.
- No to tak jak was trenowałem. Idźcie - powiedział szeptem do kretów.
Po chwili truposz zapadł się w ziemi, z której wystawała tylko głowa. Złodziej podszedł spokojnym krokiem i sztyletem ją odciął po czym rzucił w stronę Red szczerząc zęby.
- Może partyjka w Savę?
Eldim wskoczył na pagórek tak szybko, jak tylko pozwoliły mu na to jego nogi. Kaptur skrywał jego mroczne oblicze, zaś jego usta przemielały jakiś pokarm. Czapa obrócił się na pięcie i ujrzał skrytą płaszczem sylwetkę Nekromanty. W ręku trzymał nowy zestaw z KFC, chrupiący kurczak w panierce, frytki i sałatka meksykańska, do tego darmowe Pepsi i ketchup!
Złodziej legionów nie wierzył własnym oczom.
- To już?! - wrzasnął do Hordziaka demon
Eldim spojrzał się złośliwie spod kaptura, na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
- Wziąłem przedostatni zestaw - odparł ze spokojem, po czym spojrzał na biegnącego złodzieja w kierunku najbliższego punktu KFC.
- Kłamałem, zestawów już nie ma - powiedział już sam do siebie, po czym wybuchnął śmiechem.
_________________ http://www.lastfm.pl/user/Eldim91
Nekromanta, który pozostaje wierny od zawsze wpajanym zasadom zostaje nazwany ostatnim zdrajcą, kiedy reszta jego klanu odwraca się od wszystkiego, co do tej pory wyznawali.
Wiek: 36 Dołączył: 25 Mar 2009 Posty: 52 Skąd: Magistrat
Wysłany: 2009-07-10, 22:40
-Nie cierpie nieumarłych, a jeszcze bardziej tych którzy ich ożywiają- pomyślał Inkwizytor i jeszcze raz spojrzał przez lunetę swego nowego Nikona upewniając sie iż dobrze podał namiary chłopakom ze Stolicy.Wtem niebo rozdarła błyskawica i niczym lanca Archanioła uderzyła w górę.
-To powinno załatwić sprawe, no ruszać sie robotama być ukończona przed zmrokiem-wydał rozkaz i z zadowoleniem patrzył jak kolejne stosy wyrastają na wzgórzu, płomienie powinny być dobrze widoczne na przestrogę dla innych.
_________________ I`ll let the wind blow out the light
cuz it gets more painfull every time I die.
Inkwizytor nerwowo oderwał lunetę od oka
-Cholera All czemu nie zgoniłeś tego maniaka ze wzgórza już miałem na Ciebie sposób – ostatnie słowa niemal wykrzyczał ciskając w dal antałek gorzałki – cholera teraz wzgórza nie mam a i napić się czego też.
Zdenerwowany szybkim krokiem wtargnął na szczyt wzgórza i stanął twarzą w twarz z drugim Inkwizytorem. Mordimer widząc ogrom gniewu na twarzy kumpla z roboty natychmiast zapragnął poznać przyczynę.
-Vogel na Wszechojca miłosiernie i niepodzielnie rządzącego w niebiosach jak i Imperium wkrótce będzie władać w Newendaar tylko pomijając litość co się stało
-Bo… - nie zdołał nic powiedzieć bo rozmówca natychmiast mu przerwał
-Coś się stało Elfy są w pobliżu albo inne pomioty służące pomiotom mianującym się bogami podległym Wszechojcu miłosiernie i niepodzielnie rządzącemu w niebiosach jak i Imperium wkrótce będzie władać w Newendaar tylko pomijając litość
Złość nagle opuściła inkwizytora, może zawdzięczał to irytującemu fanatyzmowi kolegi a może pomysłowi który zaświtał mu właśnie w głowie.
-A bo widzisz mości Inkwizytorze w służbie Wszechojca miłosiernie i niepodzielnie rządzącego w niebiosach jak i Imperium wkrótce będzie władać w Newendaar tylko pomijając litość –Vogel nie miał problemu z zapamiętaniem tak często powtarzanej sentencji - tam za laskiem na dole wzgórza grupka elfów na drzewach napisała „Mordimer to…” ale nie wiem co to za trzy literowe słowo było ale przypominało pewne czteroliterowe i …
Nie musiał dokańczać nawet zdania Mordimer z dzikim szałem i pieśnią pochwalną na rzecz Wszechojca mił… cholera i mi się udziela, popędził w dół zbocza ze świętą misją zlinczowania kilku elfów. Vogel tym czasem między centralnie ulokowanymi na wzgórzu drzewami rozpiął hamak i uciął sobie drzemkę plując sobie w brodę za wyrzucenie wcześniej antałka z wachtówką.
Wtem powrócił nasz złodziej niosąc kubeczek udek z KFC, który zdobył dopiero w Istambule. Spoczął na drugim pagórku pałaszując ciepły posiłek, przyglądając się i rozmyślając. Gdy nagle dostrzegł śpiącego Voga. Po chwili namysłu wyjął z kieszeni telefon i wystukał numer owego Inkwizytorka:
- Vogel przyjacielu właśnie położyłem na pobliskim pagórku Disciples III i zwój pośpiechu. Niestety najbliższy działający komp jest w Izraelu, więc...
Nie musiał nawet kończyć gdyż ni się obejrzał, a Vog już stał koło niego używając owego czaru.
- Powodzenia w testach. - rzekł Legionista po czym udał się w stronę wiszącego już hamaku raz tylko zerkając jak się kurzy za człowiekiem, a po cichutku dodając:
- Szkoda, że tam prądu nie ma
Wiek: 29 Dołączył: 31 Maj 2009 Posty: 188 Skąd: Czy to ważne?
Wysłany: 2009-07-11, 19:43
Tymczasem Fergard na powrót dotelepał się pod górkę, używając najnowszego wynalazku Ymperialnych - Roweru. Zasapany półdemon zszedł z tej dziwacznej maszyny, po czym zapatrzył się na obecnego władcę pagórka. "Cóż, w końcu ktoś by mnie zrzucił...", pomyślał z roztargnieniem Stratoavis, szykując swój odwet - Zamierzał(Z pomocą sprzymierzonych krasnoludów) skorzystać z balonu, by zrzucić złodziejowi na łeb trzykołowe Daihatsu. Płomiennogrzywy zaczął wyczekiwać, aż krasnoludzcy najemnicy rozpoczną atak. Bardzo się zdziwił, gdy okazało się, że Daihatsu wylądowało tuż przy nim, ledwo milimetry od jego twarzy. Zaskoczenie szybko ustąpiło miejsca złości.
- Wy niemoty od siedmiu boleści! Za co ja wam płacę, do "Kocham Legiony" nędzy?! - Darł się wściekły Fergard, zwracając uwagę Czapy. Legionowy złodziej nie zdążył się jednak nadziwować, gdy 30 - konny potwór rozjechał go na placek przy oszałamiającej prędkości 37 km/h. Stratoavis parsknął śmiechem.
- To wzgórze jest moje. - Stwierdził, czyszcząc opony pojazdu z pozostałości adwersarza.
_________________ Your hope ends here... And your meaningless existence with it!
Po pośpiesznym zbudowaniu stosu i spaleniu nań heretyckiego nasienia zwanego przez złośliwców Disciples trzy i odmówieniu 20tu zdrowaś wszechtatów w pokucie za trzymanie w dłoniach tego paskudztwa inkwizytor powrócił na swoje wzgórze. Ku swemu zdziwieniu na szczycie nie było już złodziejsko legionowego pomiotu Czapy tylko pewien półdemon, o którym kobiety plotkują że jest tragicznym kochankiem. Czart ten siedział w dziwnej maszynie która była w idealnym stanie ot jak nic prosto z salonu, a jak ktoś takie coś kupi to wcześniej musiał odwiedzić inne miejsce…
Inkwizytor ubrany w ciemny garnitur i pod krawatem spokojnym krokiem zbliżył się do siedzącego w samochodzie półdemona.
-Dzień dobry czy mam przyjemność z panem Fergardem
-Taa, a o co chodzi
-Witam reprezentuję firmę Provident i przyszedłem w sprawie spłaty ra…. – To wystarczyło demonowi by ile tchu gnał w dół zbocza i o mały włos nie rozbijając się o drzewa.-…ty.
Inkwizytor spokojnie dokończył kwestię po czym zepchnął samochód w dół góry i ponownie ułożył się na hamaku.
Tymczasem rozjechany Czapa doszedł do siebie. Rozejrzał się lekko zamroczony, dostrzegł jakiegoś osobnika leżącego na hamaku, ale ze względu przymroczenia nie odróżniał kto to jest. Wstał i podszedł łapiąc za hamak, przy czym obudził Ymperialnego, który jednak nic nie zdążył zrobić bo wyleciał jak wystrzelony z procy krzycząc w locie:
- Czapaaaaaaaaaa......
Wiek: 111 Dołączyła: 27 Maj 2007 Posty: 936 Skąd: Popielisty wschód
Wysłany: 2009-07-12, 14:19
Demoniczny złodziej wprawdzie strącił rywala z góry, ale sam poleciał za nim. Jako, że góra była wolna MachaK przybyła i wetknęła rózgę.
_________________ Szaleństwo jest bramą, po której znajduje się nieśmiertelność. Nieśmiertelni mają wgląd na czas i przeznaczenie, a mając wgląd ma się też wpływ. Poddaj się władzy Mojrom, byś się nie rozpadł.
Wiek: 36 Dołączył: 16 Maj 2007 Posty: 598 Skąd: Afterfallowe góry
Wysłany: 2009-07-12, 22:01
Po czym na górce wylądowały Gadericowe onuce.....a rózga zaczęła się rozpadać. Odór był tak silny, że nawet przedstawiciele hord czmychnęli przerywając swoje wycia.
Gaderic niespiesznie wgramolił się na pagórek.... Rozejrzał się nieprzytomnie, usiadł skonsternowany i zaczął masować nagie stopy....
- Kurde. Musze się kiedyś wykąpać.... Ale dziś robię sobie dzień dziecka!
Po czym wyciągnął manierkę i pociągną z niej łyczek.
_________________ Piwo to moja droga do oświecenia!
... a poza tym uważam, iż .dat należy zniszczyć!!! Więc.. DAJ KAMIENIA!!
Uwaga na Kleofasa co tu hasa z kąta w kąt!!
-Pff...-powiedział cień, pociągając za wajchę tostera.
Po kilku minutach bombardowania na wzgórzu nie było już najmniejszego śladu po krasnoludzie.
Tu i ówdzie walały się jednak odłamki tostów sporych gabarytów, niektóre zbyt mocno przypieczone. Wzgórze zostało zajęte dzięki potędze sprzętu gospodarstwa domowego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum