Forum Disciples, Disciples 3
Najlepsze forum poświęcone rewelacyjnej serii gry Disciples

Biblioteka - Płótno Bogów v3.0

Vozu - 2012-07-25, 11:44
Temat postu: Płótno Bogów v3.0
Wieki temu bogowie przemierzali pustkę. Moc ich była wielka, każdy z nich czuł jednak, iż mu czegoś brakuje. Niektórzy wiedzieli, co to było.
Jeden zaś w bezmiarze czasu odszukał odpowiedź, jak to ziścić.

Sypiące iskrami oczy Architekta Dziejów kontemplowały widok, jaki miał przed sobą. A był to Chaos, niewyobrażalne dla nas pandemonium wszelkiego żywiołu, skłębionego dziwnym zrządzeniem pradawnych sił i kotłującego się w zawiści. Żywioły nie są sobie wszakże przyjazne, ich natura każe im szukać dominacji nad pozostałymi, czyniąc z pozostawionych samym sobie pierwiastków zabójcze siły. Tylko mądrość bogów mogła im wskazać, iż droga, właściwa acz trudna, wiedzie poprzez równowagę.
Poza tym zjawiskiem było tam jednak coś jeszcze, coś tylko dla jego oczu. Strumyki czasu zbiegały się w okolicy, tak chętne, by zbić się w rzekę, stać się czymś wielkim, nieść swym nurtem całe wieki wydarzeń, jakich okoliczna pustka znać nie mogła. Tego szukał tak on, jak i pozostali bogowie. Tego chciały ich nieśmiertelne serca.
Przezwyciężyć Nicość.

„Tu drzemie potencjał.”, rzekł do siebie bóg. „Gdzież nam zacząć Dzieło, jeśli nie tu, gdzie w samym środku pustki, pierwotne energie przeciwstawiają się Nicości i Niebytowi?”
To rzekłszy, Thol sięgnął swą mocą do serca Chaosu. Jego umysł błądził, nim napotkał wreszcie ślad pierwotnego żywiołu Ziemi. Nie mogąc wydobyć go z jego rozszalałego ‘matecznika’, oderwał go jedynie od pozostałych, w środku szalejącej burzy skupiając skały, ziemię i minerały, pustynny, pozbawiony życia model tego, gdzie dziś żyjemy.

„Podstawa i zaczątek. Oto Nicości rzucono wyzwanie, w jej sercu powstało jej przeciwieństwo. Jest kruche i nikłe, szarpane wichrami zawistnego Chaosu. Moje siły, to za mało, by mogło przetrwać.
Niechaj zew wypiętrzenia dotrze do innych mi podobnych.
Niechaj zacznie się Dzieło.”

Raven - 2012-07-25, 12:36

Unosił się w Nicości już tak długo. Choć równie dobrze mogły to być minuty jak i całe eony. Czas nie istniał, jedynie to cierpienie na obrzydliwą nudę i gnuśność oraz nienawiść do tego przerażająco pustego, wypełnionego bezsensem piekła.

W Niebycie nic się nie działo. Nie było wydarzeń, tam nic nie istniało. Dlatego pojawienie się kłębowiska chaotycznej, nieprzewidywalnej energii poruszyło nim do głębi. Przemierzał pustkę czując wielkie podniecenie i pragnąc zaspokoić swoją dziecięcą wręcz ciekawość.
Gdy ujrzał to na własne oczy wiedział, że to jedyna, niepowtarzalna szansa. Nie wolno było jej zmarnować.

Widział dzieło swego poprzednika, suche do cna, podwaliny do wspólnego tworzenia ich i im podobnych również trawionych przez tą samą, uporczywą chęć pokonania wstrętnej Nicości.
Sięgnął w Chaos i wybierając z niego esencję błękitną stworzył podziemne źródła wybijające na powierzchni przekształcając się w jeziora, rzeki, strumienie, morza i oceany.
"To jednak nie wystarczy." rzekł Rephon wiedząc, że wielu elementów jeszcze brakuje. ''Potrzeba nam mocy pozostałych z naszych braci i sióstr by dzieło naszych pragnień miało się ziścić."

Waskos - 2012-07-25, 15:53

Współpraca przeciw izolacji, byt przeciw niebytowi, ład w miejsce chaosu. Dzieło dwóch bogów nie mogło być niezauważone. Jeszcze niedawno sucha ziemia została zalana błękitem, lecz dwoje bogów nie mogło pokonać jeszcze Nicości, nie bez pomocy. Czyż mogli rzucić mu większe wyzwanie? Sięgnął daleko w chaos i i sprowadził kolejny żywioł, spokojny i szalony, zdolny do tworzenia i niszczenia. I sprowadził go w tej formie na twór swych braci, przyszłość miała ocenić ten dar jako błogosławieństwo i przekleństwo zarazem. Powietrze stało się częścią świata, a Karrum po wieki się związał się z żywiołem.
"Wzbudziłem fale morskie i uniosłem pustynny pył, oto moja zasługa. Nasze dzieło będzie dla Nicości największą, możliwą obelgą. Lecz potrzeba potęgi całego Chaosu, aby nasz en się ziścił. Gdybym tylko miał więcej sił..."

Fedra ep Shogu - 2012-07-25, 16:09

Wyczuła zmiany, jakich dokonywali w tym rejonie Pustki podobni jej Kreatorzy. Nicość, posiadająca stworzone już trzy żywioły, w pełni ukształtowane i stabilne, wydała jej się wspaniałą okazją do dorzucenia pierwiastka od siebie. Mieli wspólny zamiar wykreowania czegoś pięknego, czego jeszcze nie widziały żadne byty we Wszechświecie. Coś idealnie niedoskonałego, spokojnego i jednocześnie nieobliczalnego, powstałego z Chaosu, wyjątkowej plątaniny żywiołów.

Fylara z dziką radością poskramiała ogromną energię, jaką dysponowała jej domena. Kształtowała go na nowo, związywała ze sobą, podporządkowała swojej woli, nadawała ostateczną formę. W efekcie stworzyła żywioł pożerający słabszych, czerpiący z energii znajdującej się wokół niego, zostawiający po sobie zgliszcza, ale także uzupełniający resztę elementów rodzącego się świata. Dała tym samym wspólnemu dziełu możliwość stabilnego egzystowania i wydawania z siebie obfitych plonów w postaci prawdziwego życia.

Vozu - 2012-07-25, 17:40

Tecl Thol z niezmąconym spokojem obserwował, jak niewyobrażalne budowle rzucały wyzwanie mocom Chaosu, by zapaść się, zginąć, nawiedzać szarpane nieprzychylnymi mocami pustkowia, raz po raz pojawiając się na powierzchni lądów i mórz, by zniknąć na czas nieznany.
Jego golemy, istoty o równie dziwacznej aparycji, co on sam, mogły pracować bez wytchnienia, i takie właśnie było ich zadanie. Przypominające lalki uszyte z metalicznego drutu, wielkołape, bezmyślne kukły bez refleksji wynosiły konstrukcje boskiego pomysłu, by chwilę później, gdy te już się chwiały, bez wyrzutów porzucić je dla kolejnego projektu.

„Dzieło, zrządzeniem Czasu, Losu, bądź też obydwu, zyskuje na sile”, mówił do siebie, przemierzając pustkowia, spokojniejsze, od kiedy pojawiły się trzy inne bóstwa – Chaos utracił nieco sił, nadal był jednak potężnym zagrożeniem dla boskiego projektu. „Czuję, jak zbliża się czas, gdy pozostali Twórcy zrozumieją, że jest nas zbyt mało, by personalnie usidlić wszystkie elementy.”

Rozpadlina przecięła przeciążoną wyspę, grzebiąc rozbudowany kompleks w głębinach morskich.
„Wszystko… w swoim czasie”, podsumował lakonicznie. „Przygotowania ukończone, ostatni element Dzieła zbliża się powoli do naszego tworu, a Twórcy zaczynają rozumieć istotę zjawisk, których jesteśmy świadkami” – ciągnął w transie, nieśmiertelnymi oczyma zaglądając w meandry strumieni czasu, w dłoni ściskając zaś metalową tabliczkę, poznaczoną klinami i rysunkami.

Pozostało mu tylko czekać, na wysuniętym nad ocean jęzorze skalnym, wiedząc, że już niedługo przyjdzie mu rozmawiać z jednym z bogów. Którym?
„Nawet gdy możesz spojrzeć w przyszłość, nie wszystko jest ci dane zobaczyć.”

Elendu - 2012-07-25, 17:50

Wezwanie zabrzmiało w jej umyśle słabo, ale rozbudziło dawno uśpioną ciekawość. W końcu bezsilność w tej niezmieniającej się przestrzeni może się zmienić w coś... nie wiedziała jak to nazwać. To było nowe, pełne szans i możliwości. Nie mogła oprzeć się głosowi, ciągnącemu ją ku nowo powstałemu zaczątkowi świata i zgromadzonym wokół twórcom.
W pozostałej po ingerencji bogów kulce chaosu znalazła to cichutkie światełko, tak idealnie oddające głębiny jej jestestwa. Wiedziała jednak, że jej żywioł nie jest tak spektakularny jak pozostałe, choć z pewnością najpiękniejszy. Wezwała go do siebie, otaczając się migotliwymi smugami, szepczącymi, drżącymi z emocji, niecierpliwymi, by zostać ukształtowane. Lecz ich czas jeszcze nie nadszedł. Poczuła pytające dotknięcia pozostałych bóstw, wysłała więc cieniuteńką stróżkę mocy do każdego żywiołu. Z ziemi podniósł się widmowy cień, ledwie widoczny w nicości niebytu. Wzrastał z ziemi, sięgając jak najwyżej, lecz czerpał też z powietrza, wody i ognia, by rosnąć i zmieniać się, nieprzewidywalny, niekontrolowany, a jednak nie chaotyczny. Rozwinął liście, wydał owoce, których nasiona tworzyły maleńkie kopie... nie, nie kopie, każda była nieco inna od drzewa matczynego. Gdy wypuściły korzenie i zaczęły wzrastać, ich obraz rozpadł się, ukazując coś zupełnie innego. Maleńkie twory, nie imponujące, nie przyciągające uwagi niczym, poza błyskiem w oczach. Choć składały się z żywiołów opanowanych przez pozostałych stwórców, nie były od nich całkowicie zależne, choć mogły zostać ich sługami. Niektóre z nich, wiedzione ciekawością, rozeszły się po wyspie, badając każdy zakątek i aspekt zmieniającego się dzieła nieśmiertelnych. Były ruchliwe, choć solidne, silne i delikatne zarazem. Gdy pokazała, co miała do zaoferowania, wizje zniknęły, sama zaś czekała na rezultat pokazu.

Fedra ep Shogu - 2012-07-25, 18:24

Z dozą zaciekawienia obserwowała działania stwórcy ziemi, jednak jego istoty wydawały jej się nad wyraz zimne, powolne i nudne, choć była pełna podziwu dla jego talentu upiększania i zmieniania materii nieorganicznej. Wszystkie te działania uznała za bezpłciowe. Za to pokaz nowo przybyłej, oferującej tak wiele za możliwość użyczenia dla siebie mocy pozostałych, zdecydowanie bardziej przyciągnęły niestałą uwagę Fylary. Zauważyła, że, mimo płonących we wnętrzu boskiego tworu ogni, świat nadal jest zbyt nieprzyjazny dla istot żywych. Ściągnęła odpowiednią ilość energii, ogromną kulę, i umiejscowiła ją w odpowiedniej odległości od uniwersum - dostatecznie blisko, by ogrzewała powierzchnię najniższych nawet skał nadziemnych i rozległą taflę wody, ale i na tyle daleko, by nie zamienić świata w płonącą żarem pustynię. Ujarzmiła swoje nowe dziecko, nazwawszy je Słońcem, a nadmiar energii, zbędny już gwieździe gwiazd do trwania, niedbale i losowo rozrzuciła w przestrzeni, kształtując resztę ciał niebieskich.

Po chwili, uznając to za całkiem zabawne, stworzyła główne konstelacje na nieboskłonie. Z ciekawością obserwowała reakcję obdarowującej życiem na ten przyjazny, zachęcający gest z jej strony.

Raven - 2012-07-25, 21:13

Rephon poświęcił się teraz do reszty stabilizowaniem swego żywiołu, nadawania mu odpowiedniego kształtu, wymiaru, w pełni posłusznego jego woli. To co zrodziło się z Chaosu było z natury chaotyczne, nieprzewidywalne. Okiełznanie dzikiego żywiołu sprawiało mu niemałą trudność jednak dawało wielką satysfakcję. Naznaczał tym samym pewną granicę swego królestwa. To co pod wodą należało do niego i nikt nie miał prawa weń ingerować bez jego przyzwolenia.

Poruszając się jednak w ciemnych, martwych głębinach poczuł obrzydzenie do swego dzieła. Nie różniło się ono wiele od jego poprzedniego, znienawidzonego więzienia. Niebytu.

Wyłaniając się spod powierzchni Wielkiego Oceanu ujrzał na nieboskłonie jasny, rażący w oczy punkt dający światu światło i ciepło tak potrzebne do życia. Obserwując swymi gadzimi ślepiami tworzące się ciała niebieskie wyciągnął boskie ramię dotykając największej, najjaśniejszej z gwiazd znaczącą najwyższy punkt na nocnym niebie.
"Od teraz będziesz wskazywała najważniejszy z kierunków Świata. Będziesz drogowskazem dla tych, którzy zabłądzą na morzu."

Rozesłał swoje sługi, które przybyły obficie czując jego wezwanie, we wszystkie zakątki podwodnego świata.
"Zbierzcie muł z dna największych głębin, formujcie wodę i jej minerały w kształty mogące zapełnić mą pustą domenę."
Rephon nie miał jednak mocy by podarować stworzonym przez siebie formom życia.

Bóg zwrócił się z prośbą o pomoc do Bogini, która ukazała całej reszcie swoje możliwości twórcze.
"Zapełnij moje królestwo życiem, Bogini. Formy, które stworzyłem są pozbawione duszy jak materiały, z których je wykonałem."
Życie na świecie zacznie się w morskich głębinach.

Elendu - 2012-07-25, 21:34

Dzieło ognistej bogini zachwyciło ją, lecz z jakiegoś powodu także zaniepokoiło. Ogromna gwiazda zdawała się zaglądać w każdy zakątek, śledzić wszystkie ruchy, dawać zbyt wielką moc jej władczyni. Chciała chronić swoje stworzenia, dawać im wybór. Z pomniejszych energii nieokiełznanych jeszcze przez pozostałych twórców wyciągnęła pojedyncze pasma, tkając z nich zasłony, obłoki, mroczne jeziora, skupiska ciemności, w których można się schować przed wszechogarniającym upałem. Swoje dzieło wplotła w strukturę świata, starając się stworzyć nową harmonię. W końcu, po długiej pracy, odsunęła się, podziwiając całość, zaskakująco spójną.
Następnie jej uwagę przykuł ruch na piaszczystej równinie. Powiew wiatru poruszył pył nad pustynią, maleńkie kryształki piasku zalśniły w słońcu, tworząc rozbłyski zdające się tańczyć taniec radości. Chcąc zachować je przy sobie, tchnęła życie w te rozbłyski, tworząc maleńkie, niematerialne istoty, niemal niewidoczne w oślepiającym świetle.
Prośba Rephona nie zdziwiła jej, lecz wiedziała, że teraz jest jej szansa. Jeśli popełni błąd, ustępując zbyt łatwo, straci możliwość stworzenia istot, które prawdziwie nazwie swoimi, a które nie będą tylko radosnymi duszkami na wietrze.
"A cóż chciałbyś ofiarować za ten dar, który tylko ja mogę ci dać?" zapytała, jednak nie pycha nią kierowała, a szczera chęć tworzenia.

Fedra ep Shogu - 2012-07-26, 20:47

Bogini ognia z ciekawością obserwowała młody cień, jakiego nie widziała wcześniej, kryjący się w miejscach, gdzie nie miało dostępu jasne, gorące słońce. Delikatnie wsunęła się w jego obręb, badała dziwaczną strukturę zjawiska. Uznawszy je za niegroźne, ale przeczuwając, że odegra ważną rolę w kształtowaniu fauny i flory ich dziecka, wróciła na światło dzienne. Płonące jasno oczy w jej ulotnej, kobiecej sylwetce utworzonej z dymu, lustrowały po kolei wszystko, co powołali do istnienia współtwórcy - zawisła w zadumie ponad powierzchnią wody, leniwie snuła się wysoko w powietrzu, bezceremonialnie wkraczając w domenę Karruma, zahaczając niedbale wzrokiem o równiny, wzniesienia i doliny.
Nowo powstała planeta była tak pusta, statyczna, niedostępna, poza ulotnymi stworzeniami nowej artystki, którym daleko było do ideałów. Brakowało jej tutaj czegoś, skonstatowała w boskich rozważaniach Fylara. Złączyła więc bezcielesne dłonie, a gdy je rozwarła, spomiędzy nich wydostały się przeróżnego rodzaju skupiska żywiołu, pod postaciami, jakie podsunęła jej fantazja, jednak mogące przybrać dowolny kształt. Uśmiechnąwszy się do siebie, Fylara ruszyła w dalszą podróż dookoła globu.

Raven - 2012-07-26, 22:08

Dumny Rephon nie dał po sobie poznać niezadowolenia jakie wywołały u niego słowa Bogini Życia. Nie przywykł by ktoś zwracał się doń podobnymi słowy a w jego uszach brzmiało to nie jak zwykłe pytanie lecz swego rodzaju żądanie.
- "Mogę ofiarować ci czystą, słodką wodę, niezbędną do życia na powierzchni. Skierować strumienie i rzeki na jałowe pustynie i doliny by zakwitły według twej woli. Będę nawadniać ziemię tworząc ją zdrową i płodną."

Rizale spojrzała na niego z zamyśleniem, błądząc w pustce nigdy nie musiała z nikim się targować, jeśli czegoś potrzebowała, tworzyła to dla siebie z tej niewielkiej porcji mocy, którą miała w sobie. Widziała, że nieostrożnie dobrane słowa mogą zniechęcić współkreatora.
- "Użyczę ci swego daru, pamiętaj jednak, że nie jest to ogień, który zgaszony rozgorzeje gdzie indziej, ani woda, która paruje żeby spaść w innym miejscu. O życie stworzone dla ciebie będziesz musiał zadbać, żeby nie wróciło do mnie zanim zdąży rozkwitnąć. Czy zechcesz spróbować podjąć to wyzwanie?"

W myślach Pana Głębin wirowały obrazy bogatego, obfitego życia wypełniającego jego pustą i ponurą jak dotąd domenę. Miliony stworzeń we wszystkich kolorach jakie oko mogło tylko dostrzec, pływających, pełzających i wolno stojących. Ta różnorodność i obfitość życia radowała go.
- "Nie boję się wyzwań i potrafię zadbać o to co należy do mnie" - odpowiedział kiwając lekko głową. Rephon nie był łatwym rozmówcą. Niepozorne słowa mógł odbierać jako obrazę lub poczuć się prowokowany. Wieki izolacji w Niebycie sprawiły, że niemal zapomniał jak prowadzi się konwersację. Słowa Rizale potraktował nie jak przestrogę a rzucenie wyzwania.
- "Wypełnij moje formy życiem a również dotrzymam mojej części umowy."

- "Niech więc tak będzie. Wskaż mi, gdzie ma zakwitnąć życie, a spełnię twoją prośbę" - Zgodziła się boginka. Powietrze wokół niej zajaśniało w oczekiwaniu na cud wcielenia, prawdziwy cud, a nie niematerialną namiastkę

Naczynia przygotowane wcześniej przez sługów boga wyniesione zostały ponad powierzchnię Wielkiego Oceanu tak by bogini mogła tchnąć w nie duszę. Zlepki morskiego mułu, minerałów i wody w przeróżnych, często dziwacznych kształtach czekające tylko na tą życiową iskierkę dzięki, której staną się bardziej rzeczywiste.

Na widok pustych skorup ogarnął ją smutek. Przez chwilę przyglądała im się, określając jak ma wyglądać ich życie i jak je ulokować, po czym skupiła się na zadaniu. Rzeki energii przepływały wokół niej w feerii barw, rozdzielając się na coraz drobniejsze strumyczki, docierające do każdej, najmniejszej nawet istoty. I istoty ożywały, zmieniając się na oczach obu kreatorów. Kolory stawały się żywsze, ruchy coraz pewniejsze, krystalizowały się emocje, od pierwotnego głodu po całkiem złożone, choć nadal prymitywne dążenia. Istoty wyciągnięte z zamierzonego środowiska rzucały się, szukając wody, która stała się ich nowym domem.

A bóg przyglądał się temu wszystkiemu z podziwem. On i jemu podobni byli w stanie okiełznać potężne, niszczycielskie żywioły i sprawić by wykonywały ich polecenia jednak żaden nie był w stanie dokonywać takich cudów jak Rizale.
- "Teraz jak obiecałem..."
Podziemne źródła słodkiej wody wybijały spod powierzchni suchych pustkowi, rzeki zmieniały swój bieg by nawadniać pozbawione ich regiony świata. Słodka, życiodajna ciecz rozlewała się błękitnymi, błyszczącymi wstęgami wszędzie gdzie była potrzebna.
- "Dotrzymałem słowa" - rzekł Pan Głębin zanurzając się w swym odmienionym królestwie.
Podstępny Rephon podarował jednak światu nie tylko pitną wodę. Pod nieuwagę bogini, zasiał też Śmierć. Wszystko co żywe, w końcu umrze doczekując końca swych dni. Był zazdrosny o moc Rizale.
Od tej pory wszystko od narodzin należało do niej, po śmierci stawało się jednak jego własnością.

Vozu - 2012-07-27, 09:34

„Wysoce osobliwe…”, rzekł do siebie Thol. Dla pozostałych Twórców mogłaby to być równie dobrze uwaga o jego częstych dyskusjach z samym sobą, w tym przypadku chodziło jednak o coś zupełnie innego.
‘Coś’ było niewielkim obszarem odciętym od światła, zaczynającym się niezbyt wysoko w powietrzu i rozszerzającym aż do ziemi, formując swego rodzaju mocno zniekształcony stożek. Przebierając palcami wewnątrz cienia rozpoznał w nim dzieło tej Twórczyni, która była odpowiedzialna za niedawne stworzenie istot morskich.

„Ale przecież…”, spojrzał na Słońce, niewzruszenie stojące na niebie. „Jeżeli uformowałem ziemię w kształt kuli, a to się nie rusza, rozłożenie światła powinno być…”
„Bez sensu” podsumował po kilkunastu skokach w losowe punkty świata. W połowie przecinała go linia cienia. Nie był pewien, czy było tak od samego początku, czy utworzenie Cienia jako zjawiska tym zaowocowało, pewne było jednak, że to nie miało sensu. „Wiecznie zimna i wiecznie ciepła strefa, do tego zacienione, nielogiczne obszary… Miałem większą wiarę w logikę Współtwórców. Należy niezwłocznie nanieść wymagane korekty.
Nie wszystkie jednak mogę poczynić sam.”


* * *


Kończył właśnie kształtować ostatnie kliny w powierzchni ziemi. Dwa kręgi, specjalnie przez niego przygotowane, po dwóch przeciwnych stronach świata były gotowe działania.
„Jedyne, czego można żałować, to pośpiechu. Pozostali Twórcy powinni odebrać to jako pouczenie, że gdy rzeczy tworzone są w złej kolejności, nic dobrego z tego nie wynika. Ale ze zwątpieniem w ich logikę, wątpię i w taką reakcję.”

„Co ma się stać, niech się stanie!”
z tymi słowami aktywował kręgi, które rozbłysły mocą i zniknęły, a świat zadrżał w posadach, gdy z nagłym szarpnięciem kula poczęła obracać się wokół wyznaczonej jej osi. Pełnej prędkości nabierze wkrótce.
Łagodne rozpoczęcie ruchu i tak nie należało do najwyrozumialszych zjawisk. Architekt był pewien, że doszło do co najmniej kilkunastu rozstąpień i trzęsień, oraz lawin. I, jak zakładał, umniejszenia populacji wodnych stworzeń o około szóstą część.

* * *


Na dźwięk metalicznego chrobotu Rizale natychmiast się odwróciła. Już drugi Twórca zwracał się do niej z jakąś sprawą, ten jednak przyszedł osobiście, ukazując swą, pokraczną w porównaniu z dziełami Życia, formę.
Humanoidalna sylwetka zdawała się być upleciona z metalowych prętów i ‘jęzorów’, od wnętrza zaś rozświetlało ja blade światło, w którego sercu tańczyły iskry – takie same jak te, które spoglądały na nią z otworów w płaskiej, podobnej hełmowi i masce zarazem głowy.
Szata, czy też raczej przytroczone tu i ówdzie pasy metalicznego materiału, powiewały i falowały, spokojnie, harmonicznie, na pewno jednak nie naturalnie.

„Pani Życia, czy też Cienia, gdyż w sprawie tego drugiego przychodzę. Napotkałem twe zasłony ciemności, lecz pewien jestem, iż ich użyteczność dobiegła końca. Jak pewnie poczułaś, skorygowałem niedopatrzenie, jakiego dopuszczono się przy tworzeniu Słońca – światło i cień równo panować będą teraz na świecie” zadźwięczał metalicznie, po czym wbił w nią żarzące się spojrzenie, oczekując reakcji.

Waskos - 2012-07-27, 09:40

Karrum pozostawał bierny, nie tworzył żywiołaków, nie ingerował w działania innych bogów. Przyglądał się czynom braci, a myśli wybiegały w przyszłość.
"Iskra płonie w sercu tego świata, gwiazdy zdobią nieboskłon, skały wznoszą się dumnie ku niebu, rybie ławice tańczą w morskich głębiach. Bracia prześcigają się w ulepszaniu naszego dzieła. Ale każde z nich dba o własną domenę, a wiatr może mocno wiać, lecz góra i tak mu się nie pokłoni. Nie, sami bogowie nie poznają tajemnic świata, nie zawładną nim, nie osiągną wielkości. Życie powstałe w wodzie poznaje prawa świata i uczy się je wykorzystywać, lecz prowadzi je instynkt i natura, które nie pozwolą sięgnąć ponad błękit oceanu. Potrzebny jest twór, który poskromi każdy z żywiołów, który pozna wszelkie prawa i tajemnice naszego dzieła, który... będzie obdarzon rozumem i wolną wolą. Ale, który z bogów odważy się podjąć takiego przedsięwzięcia?"
Karrum przerwał rozważania i rozejrzał się po bezkresnej, jałowej wyżynie.
"Ale to jeszcze nie pora, świat nie jest gotowy, jeszcze nie.”

Elendu - 2012-07-27, 10:58

Rizale ze zdumieniem obserwowała zmianę na świecie. Nie spodziewała się, że ten stały i niezmienny kawałek materii może poruszać się, nie tracąc wszystkiego, czym jest. Powstałe kataklizmy i pierwsze przypadki śmierci rozzłościły ją, zaraz jednak uspokoiła się. Czyż nie tym jest życie? walką o rozwój i przetrwanie? Części się po prostu nie udało. Zaniepokoiło ją jednak, co stało się z wątłymi duszyczkami zmarłych stworzeń. Zamiast wrócić do niej, uciekły w nieznane jej miejsce. Będzie musiała dokładniej zbadać to zjawisko.
Przyjście Thola zaskoczyło ją, a jeszcze bardziej sprawa, z którą przychodził.
- Prawda to, że naprawiłeś częściowo nieprawidłowości związane z powstaniem ognia na niebie, lecz nadal nie jest to rozwiązanie satysfakcjonujące mnie - powiedziała, odwracając się do świata, nadal dość płaskiego i nieurozmaiconego. - Ziemia którą stworzyłeś, jest dość gładka, nie daje cienia sama z siebie. cała powierzchnia narażona jest na upał za dnia i chłód nocą, nie mając innego wyboru. A choć z chłodem nic zrobić nie mogę, upał złagodzić mogę tworząc schronienia przed wszechwidzącym okiem niebios. I to też zrobiłam, i, póki co, nie mam zamiaru z tego rezygnować. - Mówiła spokojnie, rzeczowo i łagodnie, lecz w jej ruchach widać było wyzwanie. Wiedziała co robi, wiedziała też, że wszystko musi być gotowe zanim powstanie lądowe życie, a nie po jego stworzeniu, wolała więc zawczasu je zabezpieczyć.

„Chcesz dać cień, lecz gdy nie ma go co rzucać, tworzysz go z niczego”, Tecl kiwnął głową ze zrozumieniem. „Jest w tym logika, choć wadliwa. Dlatego też mam dla ciebie to” rzekł, podając Rizale niewielką, metalową miskę wypełnioną ziemią. Dar równie symboliczny, co potężny.
„Jestem przekonany, że zdołasz dzięki temu znaleźć rozwiązanie problemu.” Choć trudno to sobie wyobrazić przy jego metalicznym głosie, bogini zdawało się przez chwilę, że zadrgała tam życzliwsza nuta.
„A teraz pozwolisz, że się oddalę.”

Z tymi słowami zniknął, pozostawiając boginkę samą z darem, który nie starczyłby jej niestety na wszystko, co mogłaby chcieć stworzyć, nadal jednak otwierał nowe możliwości.

Fedra ep Shogu - 2012-07-27, 15:27

Obserwowała interesującą rozmowę z odpowiedniej, jej zdaniem, odległości, nie chcąc nadto ingerować w rozwój wypadków i przysłuchując się uważnie słowom Kreatorów. Jej irytację wzbudziła uwaga Thola na temat Słońca, które przecież prezentowało się idealnie, było stabilne, odpowiednio silne, a także naprawdę godnie ukształtowane. Nie chowała urazy zbyt długo, pełna podziwu dla najnowszych poczynań stwórcy fundamentów świata, który naprawił jeden ze swoich kluczowych błędów, zakłócających równowagę ich, częściowo powstałego już, dzieła, a mianowicie - nierównomierne oświetlenie globu. Gdy zniknął, postanowiła wdać się w dyskusję z pozostawioną w lekkim zdumieniu Rizale. Podpłynęła do bogini jako smuga dymu, by po chwili, niespiesznie, pojawić się obok niej, w pełnej szacunku odległości. Spojrzała na dar, który trzymała cudotwórczyni.
- Masz już materię, by nadać arcydziełu formę, a Rephon pozwolił ci na skorzystanie z jego bogatych źródeł, pani. Tak niewiele brakuje już do rozpoczęcia aktu kreacji. Jednak brak w tym wszystkim iskry życia, która jest kwestią czasu, a także odrobiny ciepła. Nie chciałabyś chyba pozostawić swoich dzieci na pastwę pogody, podczas, gdy mogę zasiać w nich samowystarczalny płomień? - W płonących przytłumionym żarem oczach bogini pojawiły się iskry. - Masz prawo odrzucić moją pomoc, o pani życia, nie zrazi mnie to. Jeśli jednak uznasz ofertę za stosowną...

W następnej sekundzie Fylara przybrała humanoidalny kształt przed Rizale, podobny kruczowłosej kobiecie o złotej skórze, odzianej w bogate szaty, której całe oczy wypełniała głęboka czerń.

- Uściśnijmy sobie uroczyście dłonie. A także zastanówmy się razem, jak zyskać pomoc władcy przestworzy - dokończyła poważnym tonem, patrząc jednocześnie z beznamiętną miną na panią cienia. - Jeśli dobijemy i z nim targu, możemy podyskutować także o tym, jak zająć się odpowiednio naszymi potencjalnymi stworzeniami.

Waskos - 2012-07-28, 11:07

Wiatr zawiał wokół bogiń, słyszały słowa, które echem niósł roztańczony żywioł.
- Kto mnie wołał? Czego chciał?- Karrum odpowiedział na wezwanie Fylary, jednak w przeciwieństwie do bogiń nie przyjął materialnej postaci. Zapewne nie spodobało się to Fylarze i Rizale, każdy woli patrzeć swemu rozmówcy prosto w oczy, jakże łatwiej jest rozpoznać wtedy jego pragnienia i strach, elementy przechylające szalę na swoją stronę podczas negocjacji. Ale to właśnie dlatego Karrum pozostał w postaci swego żywiołu, tym razem słowa rzucane na wiatr nabrały dla bogiń nowego znaczenia.- Czyż nie otrzymałyście już z mojej strony wystarczającej pomocy? Czyż mój dar dla tego świata nie stał się zarazem darem dla was?

Elendu - 2012-07-28, 18:09

Słysząc prośbę boginki przybrała postać podobną jej, przynajmniej kształtem. Jej tułów otaczały lśniące pasy materii, falujące i wijące się, jakby żyły własnym życiem. pomiędzy nimi czaił się cień, niepozwalający dostrzec szczegółów sylwetki bogini. Wokół ramion i talii unosiła się półprzejrzysta wstęga, zdająca się czymś więcej niż martwą materią. Twarz była niewyraźna, zmieniające się rysy uniemożliwiały dłuższe patrzenie, zaś włosy falowały niczym mroczny płomień, przetykany jasnymi nitkami. Spomiędzy fałdów materii wyłoniła się szczupła, typowo kobieca dłoń, zatrzymała się jednak w połowie drogi.
- Nie czas jeszcze, by tworzyć skomplikowane istoty. Świat nie jest jeszcze gotowy na ich przyjęcie - powiedziała ze smutkiem. Wstęga wokół niej zadrgała niecierpliwie. - Lecz chętnie przyjmę twoją pomoc w ich tworzeniu, kiedy nadejdzie czas. Któż może być dla nich lepszą przewodniczką, niż pani życiodajnego ognia?
Jej mowa została przerwana przybyciem powietrznego bóstwa. Jego zarozumiałe słowa nie zrobiły na niej wrażenia, sama nieraz miała ochotę tak potraktować innych twórców, rozumiała jednak, że bez współpracy nie osiągną niczego większego niż sterta mokrego piachu targanego wiatrem.
- A cóż takiego zrobiłeś, by uważać, że twoje dzieło większe jest niźli pozostałych? Czyż Thol nie stworzył ziemi? A jednak podjął wysiłek, by ruszyć ją z miejsca, podzielił się też ze mną swoim żywiołem, by mogły powstać istoty z jego istoty. Czyż Rephon nie napełnił świata wodą? A jednak udzielił swojej mocy źródłom i rzekom, mieszając je z ziemią, aby ziemia mogła ożyć, a także zasiedlił wody swoim życiem. Czyż obecna tu Fylara nie stworzyła ognia, ogrzewającego ziemię, aby życie nie zamarło w bezruchu? Czyż i ja nie stworzyłam cienia, żeby zapewnić różnorodność istot, aby mogły przeżyć i te ciepło i zimnolubne? W czymże większe jest twoje dzieło, które umożliwia życie, lecz samo życie nie daje? Czyż to szczyt twych ambicji, panie wiatru, czy też pragniesz czegoś więcej, czegoś, czego pozazdroszczą wszystkie byty niebytu?

Waskos - 2012-07-28, 18:58

Po słowach Rizale Karrum ucichł, a wraz z nim ustał wiatr. Cisza nie trwała jednak zbyt długo, Karrum zaśmiał się szaleńczo, ponownie wzbudzając wicher.- Ha ha ha! Podobasz mi się, pani życia. Mimo mego zabezpieczenia, przejrzałaś mnie na wylot. A może tylko zgadywałaś? Jakby nie było…- wiatr skumulował całą swą siłę w jednym miejscu, Karrum przyjął humanoidalną postać.- nic nie stoi już na przeszkodzie, abyśmy rozmawiali twarzą w twarz. Jak wspomniałem, odgadłaś moje plany, moja ambicja rzeczywiście sięga dalej i gotów jestem podjąć z tobą współpracę, dla jej zaspokojenia. Ale tylko z tobą. Mówisz, że świat nie jest jeszcze gotowy na przyjęcie wyższego tworu, zgoda, ale według mnie nie tylko on nie jest gotowy. Czy myśli naszych braci są sklepione w jedno ognisko? Tak, widziałem ich czyny w naszym dziele, lecz choć je doceniam i uważam za potrzebne, to odgadłem również motywację ich sprawców. Czy którekolwiek z nich miało na celu coś więcej niż upiększenie jedynie swojej domeny? Tak, to prawda, Rephon napełnił świat wodą, lecz ten dar był jedynie kartą przetargową za twoje usługi. Poza tym, dał światu coś jeszcze, prawda? Nie zrozum mnie źle, pani życia, widzę, że wasze czyny układają się w spójną całość, lecz współpraca wymaga lepszego rozpoznania niż wojna. Nasza przyjaźń jest jeszcze świeża, a celów pozostałych bogów nie znam tak jakbym chciał. Jeżeli będę pewny naszych… „towarzyszy”, to przyłączę się do wiekopomnego dzieła. Teraz otworzę dla ciebie przestworza, stwórz istoty, które oderwą się od ziemi i będą przemierzać bezkres mej domeny. Niech ten gest będzie kamieniem węgielnym pod przyszłą, owocną współpracę.
Elendu - 2012-07-28, 19:45

- Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić - wskazała na spoczywające u jej stóp naczynie z ziemią - Nie do mnie należy władza nad twym żywiołem, nie mnie przypada go kształtować. Możesz, jak władca kamieni, najpewniej z lenistwa, powierzyć mi część swego żywiołu, lecz moja wizja różni się zapewne od twojej, proszę więc, by stworzenia podniebne były tylko twoje, ukształtowane twą wolą, jak przystało na potężnego twórcę. A jeśli chodzi o zamysły pozostałych, cóż pozwala ci je oceniać? ich czyny? Ty również ograniczyłeś się tylko i wyłącznie do swojej domeny, jak większość z nich. Nie widzę różnicy, jeśli więc nie dajesz przykładu, jakim prawem stawiasz wymagania? Fylara jako jedyna przyszła do nas z propozycją współpracy, gotowa połączyć swój żywioł z pozostałymi. Czy możesz powiedzieć to samo o sobie? - Gdy umilkła, jej postać jakby zwinęła się w sobie. Oczekiwała na słowa Fylary lub Karruma, jednocześnie zabierając się do pracy. Nie było to objawem lekceważenia, po prostu spodziewała się, że dyskusje tej podobne wypełnią jej sporo czasu, opóźniając dzieło tworzenia. Przykucnęła nad miską z ziemią, w zamyśleniu przyglądając się lepkiej glinie. Gdy podjęła decyzję, zanurzyła w niej dłonie, kształtując żywioł w sobie tylko znajome sylwetki. W każdą tchnęła życie, każda, po szeptanym błogosławieństwie, wymykała się z rąk bogini, poszukując swojego miejsca na ogromnej ziemi. Biegły chyżo, popiskując przy tym cicho lub pochrzęstując. Ich pokryta łuskami lub pancerzykiem skóra lśniła metalicznie w promieniach słońca. Stworzonka były różnej wielkości, od ziarenka piasku po sięgające kolan, i obficie ubarwione. Dominowały odcienie zieleni, fioletu i czerwieni, często przeplatanej czarnymi pasmami. Część ulokowała się w miejscach pustynnych, inne przy źródłach wody, część zaś wybrała wodę jako swój żywioł, trzymając się jednak blisko powierzchni. Nie było w tym nic dziwnego, wszystkie stworzone istoty do życia potrzebowały jedynie słońca, wody i prostych związków rozpuszczonych w wodzie i zmieszanych z ziemią. Większe istoty za dnia wygrzewały się w słońcu, nocą zaś uzbrojone w potężne pazury kończyny pozwalały im się zakopać, chłonąc substancje ze ścian długich systemów korytarzy. Najmniejsze zbiły się w kolonie, dzieląc się funkcjami dla większej sprawności i bezpieczeństwa. Tworzone przez nie budowle urozmaiciły powierzchnię ziemi, z której nagle wyrosły iglice, kratery i grzyby, niekiedy ogromnych rozmiarów, zajmowane przez te samożywne owady. W miarę, jak powstawało więcej tych dających cień struktur, nienaturalne skupiska ciemności zaczęły zanikać, zachowując równowagę świata. Nadal jednak było to za mało, żeby zniknęły całkowicie. Zadowolona obserwowała te i wiele innych niezwykłych istot powołanych do życia, obserwując jak czerpią ze słońca energię na wzór roślin. Dała im wszystkim czas, aby rozprzestrzeniły się po ziemi, zanim stworzy inne istoty, gotowe pożreć je, choć nie bez walki. Zastanawiała się, co na to pozostali kreatorzy.
Raven - 2012-07-29, 10:05

W czasie gdy inni bogowie dyskutowali ze sobą i spierali się o udział w dziele kreacji on zajęty był czymś innym. Niesamowity kataklizm nawiedził jego domenę powodując śmierć lub całkowite wyginięcie wielu podwodnych istot. Z początku Rephon był wściekły i chciał udać się do Tecl Thola żądając wyjaśnień i przeprosin, uznał jednak, że i ta sytuacja ma swoje dobre strony. Dokonała się w królestwie swoista selekcja. Przeżyli tylko najsilniejsi i najbardziej przystosowani do zmieniających się warunków. Śmierć słabszych gatunków przysłuży mu się jednak do realizacji pewnego planu.

W całym wodnym świecie słudzy Rephona zbierali niezbędne materiały do budowy wielkiego pałacu na samym dnie Wielkiej Otchłani. Monumentalna siedziba Władcy Mórz rosła powoli będąc niesamowitą budowlą stworzoną z idealnie dopasowanych do siebie muszli, koralowców, pancerzyków, kości i roślin. W okół niego już powstawały małe skupiska domków i jam, w których zamieszkali pracujący przy budowie słudzy. Tak właśnie wyglądały początki Serca Otchłani, bo tak to legendarne miasto nazwali śmiertelnicy wiele lat później.

Pałac miał być nie tylko miejscem, z którego mógłby obserwować i rządzić swym królestwem. Miał być swego rodzaju strażnicą.
Głęboko pod nim, w najmroczniejszym, najgłębszym miejscu Wielkiego Oceanu znajdował się ponury loch odcięty od świata potężnymi wrotami nie do sforsowania. Widniała na nich tajemnicza pieczęć przypominająca wężową literę T.

Fedra ep Shogu - 2012-07-29, 17:25

Czarnooka kobieta roześmiała się, słysząc "wielkoduszną" ofertę Karruma, składaną Rizale. Doszła do wniosku, że u tego boga pierwiastek męski chwilami aż nazbyt przeważa.

- Masz rację, pani - zgodziła się bogini ognia, po chwili wahania jednak dotykając dłoni matki cienia, delikatnie, obiecująco, na zaczątek wspaniałej współpracy - jeszcze nie teraz. Reakcja władcy przestworzy mówi sama za siebie. Ale, gdy pozostali dostrzegą, czego tu brakuje, sami do nas przyjdą, wtedy... będziemy wiedzieć, że nadeszła odpowiednia chwila.

Fylarę w głębi ducha zadowolił brak pokory u pani życia, nie podobało jej się to, jak bogowie chcą wykorzystać wyjątkową boginię do własnych celów. Z dozą fascynacji obserwowała też dzieło Rephona, badała śmierć z równą ciekawością, co narodziny. Uznała, że to sprawiedliwe, by istoty dostały tyle życia, na ile pozwalały im przetrwać materialne powłoki czy własny spryt. Zaobserwowała, że czas dany tym kruchym stworzeniem bywa smutnie krótki. W myślach Fylary powoli zaczął kształtować się obraz czegoś pozornie doskonałego, co będzie ponad dotychczasowymi tworami Rizale, zawładnie nimi, a także spróbuje ułaskawić pierwotne domeny. Dzieła, które nie zniknie w mgnieniu oka, niczym iskra, stanie się za to jasnym płomieniem we Wszechświecie, a dodatkowo będzie upiększać tę planetę na podobieństwo golemów, jednak znajdując w tym działaniu wzniosły cel. Czegoś, co nie będzie kierować się ślepo rozkazami, otrzymawszy wolną wolę i cudowny rozum.

Istoty stworzonej na boskie podobieństwo.

Vozu - 2012-07-29, 19:42

Thol obserwował rosnący gliniany kopiec, a właściwie prymitywną konstrukcję, czując podejrzane zaintrygowanie, może nawet rozrzewnienie, pulsujące przez jego metaliczną formę.
Nie miał najmniejszych wątpliwości, skąd te małe istotki się wzięły, jednak taki sposób ich bycia… cóż, widok naprawdę przepełniał go nowymi doznaniami.
A segmentowa, delikatna forma i potrzeba chwili przyniosły także inspirację.


***

Spotkanie zdawało się powoli przeistaczać w boski szczyt, gdy do Rizale podleciało coś niewiele większego od dłoni i brzęczącego.
Na pierwszy rzut oka wyglądało jak jeden z jej najnowszych tworów, w jakiś sposób wyniesiony po prostu w powietrze, gdy jednak zatrzymał się przed jej twarzą jasnym się stało, że to metaliczna konstrukcja boga ziemi, stworzona na obraz jej dzieł.

„Pozdrowienia, Bogini Rizale”, dobiegający z trzewi konstruktu głos był nieomal identyczny z faktycznym, metalicznym tembrem jego twórcy. „Jak się zapewne już domyśliłaś, natknąłem się na jedną ze wznoszonych przez twe najnowsze dzieła struktur.
Muszę przyznać, iż zarówno ich skłonność do tworzenia uporządkowanych siedlisk, jak i niesamowite zdolności syntezy pokarmu w obrębie jednostki zachwyciły mnie do głębi. Muszę przyznać, iż nie jestem w stanie wyobrazić sobie lepszego wykorzystania próbki elementu, jaką ci wręczyłem. To… cóż, myślę, że lepiej przejdę do rzeczy”
ostatnie zdradzało wyraźne zakłopotanie, niespotykane u znanego z krytycznego nastawienia boga.
„Tak więc…” tu pojawił się zgrzyt, może kaszlnięcie? „Spieszę powiadomić, że przekonałem się o twoim niewątpliwym talencie, wybijającym się na tle Twórców, w związku z czym deklaruję poparcie dla twych przyszłych działań i projektów. Potraktuj przysłaną replikę jako prezent, posłuży ci do efektywnej komunikacji z moją osobą, w razie gdybyś wymagała mej obecności w dowolnej sprawie. Może też bez trudu zaprowadzić do mego miejsca pobytu – tę umiejętność zachęcałbym wykorzystać w niedalekiej przyszłości, gdyż pracuję aktualnie nad projektem, który może cię zainteresować, a nie należy do kategorii mobilnych.”

Tu wypowiedź raptownie się urwała, samo zaś twór wylądował przed boginią. System płaskich blaszek, sterczących z filigranowego tułowia zwinął się bezszelestnie.

Waskos - 2012-07-30, 17:50

Jego wzrok błądził między bóstwami, Rizale zjednała już sobie płomień i ziemię, lecz nim targały wciąż wątpliwości, a jego stosunki z boginiami stawały się coraz bardziej napięte.
- Nie było moim zamiarem urazić kogokolwiek. Piastunko życia, nie dostrzegasz różnic pomiędzy mną, a resztą naszych braci, więc może ja też nie jestem gotowy, a może tylko ja? A co z wami, czy zdołalibyście zaufać mnie, władcy przestworzy, nic nie wiedząc o moich zamiarach? Czy stanęlibyście ze mną ramię w ramię?

Elendu - 2012-08-14, 10:44

Rizale uśmiechnęła się łagodnie, jakby wcześniejsze, dość ostre słowa nie miały miejsca. - Tylko współpracując możemy stworzyć coś, co nie rozpadnie się na lekkie trącenie. Nie dziwi mnie dbałość Twórców o swój żywioł, na niego mogą wpływać, więc o niego dbają. Ale wyrażają chęć dalszej współpracy, oddania części swojej władzy na rzecz naszego dzieła. Czy i ty gotów będziesz zrezygnować z władzy nad czymś, co należy do ciebie, aby stworzyć dzieło nie należące do żadnego z nas? Obdarzone własną wolą i własnymi umiejętnościami? - Uśmiech był zachęcający, ale wzrok wyraźnie szukał oznak wahania. - Zanim jednak się zdecydujesz, zrób coś dla swojego dziedzictwa. Stwórz istoty, które będą ozdobą niebios, które będą wzbudzać zazdrość u istot naziemnych lub podziemnych, a ja tchnę w nie życie, aby nikt nie mógł zarzucić ci stagnacji. To samo tyczy się również ciebie, pani. - Ostatnie słowa skierowała do ognistej bogini, gdyż i jej domena póki co trwała pusta i niezmienna.
Fedra ep Shogu - 2012-08-15, 15:37

- Moje istoty nie są żywe, fakt - Fylara pomyślała o fantazyjnych i zupełnie obojętnych stworach powołanych do wiecznego nie-życia z płomieni. - Ale jedyne, co mogę stworzyć, nie jest w stanie stabilnie egzystować na tym padole jak, chociażby, stworzonka Rephona. Jednak możesz użyczyć mi swojej wszechmocy, aby ożywić to.
Bogini ognia wyciągnęła ręce przed siebie, a między nimi zaczęła materializować się smukła istota o długich, ruchliwych kończynach i miękkich kształtach, przypominająca nieco obie boginie. Jej twarz była symetryczna, delikatna, ale zarazem drapieżna, zaś z czaszki wyrastały ostre acz niezbyt pokaźne rogi. Gładka powłoka ciała jarzyła się ledwo zauważalnie, jakby była płomieniami ujętymi w określone kształty, a długie włosy falowały, poddając się ruchom powietrza.
- Widzisz, co stworzyłam. W ich umysłach nie ma miejsca na litość czy dobroć, jest niemal sama bezduszność i logika. Jednak mają potencjał, by żyć, doskonalić i rozmnażać się, przyjąć twój dar, słodka Rizale. - Fylara uśmiechnęła się szeroko. - Nie są jeszcze tym, co obie chciałybyśmy na tym świecie widzieć, przyjaciółko. Ale nasi panowie wciąż nie są gotowi do podjęcia tak zobowiązującej współpracy, a i ten świat nadal nie jest zbyt odpowiednim dla delikatnych materii. Ożyw tę małą i jej współbratymców, jeśli taka jest twoja wola.
Fylara pochyliła głowę w geście szacunku, oddając decyzję pod rozważania bogini życia i cienia. Ognista istota przysłuchiwała się, nie czując i nie pragnąc niczego, potrafiąc jedynie oczekiwać na rozkazy, patrzyła całkiem pustymi oczyma na rozwój wypadków.

Waskos - 2012-08-24, 10:55

- Widzę, że wszyscy bogowie zdają się grać przeciwko moim twierdzeniom. Niech więc tak będzie, pozostawię was teraz i stworzę istoty, z którymi będę się ścigać w przestworzach, a gdy przyjdzie czas, gdy nawet podstępny Rephon użyczy swej mocy, wezwij mnie, wesprę cię całą potęgą huraganu. Żegnajcie.

***

Karrum podpatrzył czyny swych braci, widział istoty wijące się na ziemi i pływające w morskich głębiach. Jego ambicja nie pozwalała mu stworzyć dzieła mniej godnego. I stworzył istoty o twardych dziobach i ostrych szponach, przyozdobił piórami, a skrzydłom dał siłę, aby mogły oderwać się od domeny Tchola. Jednak izolacja swego dzieła w przestworzach w niczym nie zaspokoi ambicji pana powietrza. I nurkowały w dół, wdzierając się w żywioły Tchola i Rephona, pożerając istoty, do których szczęście się odwróciło, jednocześnie domena Karruma pozostała niedostępna dla dzieł jego braci. Spojrzał wtedy z dumą i stwierdził, że jest to dobre. Jednak jego myśli błądziły wokół innego problemu.- Nienależące do żadnego z nas? Obdarzone własną wolą? Pięknie to brzmi, lecz nie można zaufać pochopnie pozostałym twórcom. Sam mam też inne plany wobec naszego, przyszłego tworu, zbyt ważne, aby pozostawić je w rękach przypadku. Ale jak przechytrzyć mych braci?- Popatrzył na swe nowo narodzone stworzenia i uśmiechnął się w duchu. Wybrał najgodniejszych przedstawicieli ptasiego rodu i tchnął w nie część swej boskiej mocy, a następnie wysłał je w różne zakątki świata.- Jeżeli ktoś okaże się na tyle sprytny i wytrwały, aby je odnaleźć, pozna część mnie, moje myśli staną sie jego snami, moje pytania, jego celem. A jeżeli odmówi stania się mymi oczyma, to trudno, nie musi…- Karrum bardzo ryzykował, podzielenie ducha osłabiło jego moc , jednak kto mógłby mu teraz zagrozić? Czy zrobił coś, czego mu zakazano? Przecież tylko bardziej zaangażował się w swe dzieło. A nawet jeżeli bogowie nie przyjmą tego wytłumaczenia, to nie są przecież głupi, jego brak oznaczałby katastrofę nie tylko przyszłego dzieła, lecz także wszystkiego co do tej pory powstało. Mógł więc, choć widocznie osłabiony, śmiać się dalej.

Elendu - 2012-09-02, 16:22

Rizale przyjrzała się dokładnie postaci tkwiącej obojętnie na dłoni pani ognia. - Bezduszne i logiczne? Piękne, lecz czy nie będą zbyt niebezpieczne dla stabilności naszego małego eksperymentu? Byś musiała zapanowac nad nimi, żeby nie zniszczyły pozostałych ras, a jedynie ograniczyły się do własnych domen. Jeśli stworzysz dla nich domy, miejsca w których będą żyły i rozwijały się, a których nie opuszczą, wówczas udzielę swojego daru twoim istotom. Staną się wówczas stworzeniami z legend, poważanymi i poszukiwanymi przez bohaterów. Jeśli jednak te ograniczenia przestaną miec miejsce, zostaną nazwane potworami, demonami. Będą na nie polowac i zabijac bez litości, a krwawa wojna ognia z pozostałymi żywiołami może zniszczyc wszystko, na co razem pracujemy. Stąd moje warunki. Jeśli masz odmienne zdanie, jestem otwarta na twoje pomysły - Również skłoniła głowę, nie mogła wywyższac się nad pozostałych twórców, gdyż tylko jako równi sobie mogli ukończyc dzieło.
Fedra ep Shogu - 2012-09-08, 14:23

Fylara tworzyła.
Pokolenia istot śmiertelnych mijały, potomstwo nabywało nowych cech, pomagających mu przetrwać w surowych warunkach planety. Pojawiały się coraz to nowe gatunki stworzeń, bardziej złożone od poprzedników. A było to wszystko w oczach bogów jedynie chwilą.
Pani ognia nie przejmowała się domenami reszty stworzycieli, interesowały ją tylko nagłe wybuchy energii na powierzchni oraz wewnątrz skorupy ziemskiej. Stwierdziła, że nie znajdzie bardziej odpowiedniego miejsca niż samo centrum ich dzieła, więc w najgorętszych czeluściach wygospodarowała niewielką, jak na gabaryty globu, przestrzeń, gdzie stworzyła królestwo dla swoich podopiecznych. Zmusiła najgorętszą magmę, by rozstąpiła się, robiąc miejsce dla metropolii.
Zespoliła tony najtwardszych istniejących skał w zwartą całość, następnie, używając swej boskiej mocy, nadała materii kształt odwróconego stożka. Twór przypominał teraz dziwaczną, powykręcaną rzeźbę, pełną fantazyjnych ozdób, korytarzy, schodów, kolumn i odwróconych wież. Bogini zaczęła mozolny proces stwarzania żyjątek, będących niczym innym jak skupiskami gorąca, posiadających jednak ustalone kształty. Fylara dopuszczała drobne odstępstwa od normy, nie chcąc stwarzać gromady kopii.
I tak zapełniła najwyższy poziom miasta stworzeniami, niższe partie pozostawiając puste. W jej umyśle wykwitła idea - ogniste stwory miały stale doskonalić się z upływem czasu, ewoluować, a Fylara pragnęła, by najniższą część siedziby zajął najgodniejszy spośród nich, ten, którego w przyszłości obiorą za władcę.

- Możecie patrzeć na powierzchnię podczas nagłych wyładowań energii - powiedziała, kierując uwagę swojego ludu na monumentalny portal, znajdujący się w centrum tarasu, który tworzyła podstawa odwróconej metropolii - dzięki temu. Będzie wam nawet dane nawet wyjść stąd, jeśli wyczujecie odpowiednią okazję. Jednak po drugiej strony portalu zostaniecie unicestwieni. Te wrota prowadzą do pięknej, żywej krainy, na której nie możecie żyć dłużej niż śmiertelne stworzenia. Spożycie energii pozwalającej wam stąd wyjść oznacza koniec, światło nie jest w stanie dać wam wystarczającej ilości ciepła. Zapamiętajcie moje słowa.

W podobnej do lekko falującego zwierciadła powierzchni jawiły się błyskawicznie znikające widoki z różnych stron świata. Silne wyładowania atmosferyczne czy gwałtowne pożary pozwalały patrzeć na obrazy z powierzchni planety dłużej niż przez kilka sekund.
Fylara ciekawa była, jaki efekt wywrze na Rizale jej mały akt kreacji. I czy pani życia uzna tę cywilizację za godną obdarowania życiem.

Elendu - 2012-09-16, 15:03

Wizja roztoczona przed jej oczami przez Panią Ognia spodobała jej się. Zakładała rozwój i dążenia rozłożone na przestrzeni wieków, co jest nieodłącznym elementem życia. Udzieliła więc swojego daru dla stworzenia lśniących istot, zawierając w nim pragnienie odkrycia czegoś nowego. Ten drobny element uzdatniał je do zmiany, do poznania emocji przeciwnych do ich natury. Pozwalał im poznać łagodność, troskliwość, wrażliwość, pod warunkiem że spotkają kogoś, kto ich tego nauczy. Ten drobny dodatek był jej małym eksperymentem, urozmaicającym perspektywę tworzenia.
- Twoje istoty otrzymały życie. Niech tworzą i korzystają z tego daru, na ile pozwala im ich natura. A teraz wybacz, inni twórcy najwidoczniej oczekują mojej uwagi - Uśmiechnęła się łagodnie, po czym podniosła z ziemi mechaniczne żyjątko. - Prowadź - szepnęła, po czym ruszyła za dźwiękiem metalowych skrzydełek.

Vozu - 2012-09-17, 20:05

Thol powoli analizował sieć drobnych wgłębień wyrytych na metalicznym podłożu nad którym lewitował. Z pozoru chaotyczna i nieogarniona, a w rzeczywistości dokładnie przemyślana i zaprojektowana plątanina służyła za medium, dzięki któremu Architekt Dziejów zamierzał umożliwić Twórcom to, o czym niektórzy z nich do tej pory nie śmieli nawet marzyć.

Metaliczny bóg szykował pogrzeb Chaosu, dokonując ostatniej inspekcji urządzenia które było zarówno katem jak i trumną.
Płyta z metalu, osadzona na niewielkiej wysepce, wyniesionej wysoko nad rozszalały ocean, zewsząd domykający linię horyzontu. Skrawek Ziemi, otoczony Wodą, wyniesiony w Powietrze i tętniący bijącą poniżej żyłą Ognia. Na nim to golemy utkały z poskręcanego metalu menhiry, formujące dwa kręgi - zewnętrzny, w którego skład wchodziło pięć pokaźnych "kolumn", oraz wewnętrzny, będący wianuszkiem pomniejszych. Wyżłobienia łączyły ze sobą wszystkie słupy, krzyżując i mieszając się między sobą, ostatecznie jednak zbiegając na powrót w samym centrum, ku ziejącemu pustką owalnemu otworowi, zaglądającemu w nieznane, ciemne trzewia tej ziemi.

„Chaos pozorny, by zwalczyć ten prawdziwy. Klatka, która da wolność. Ratunek niebezpieczniejszy od zagrożenia.”
Już teraz wiedział, że samo stworzenie tego miejsca było brzemiennym w skutki. Od czasu bowiem gdy ukształtował stabilne podwaliny dla zawieszonego w Nicości świata regularnie czuł, jak każdy ruch dowolnego z Twórców powodował, że pojedyncze strumyki Czasu wysychały, inne zaś, jakby zapełniając powstałe miejsce, wybijały wśród odległych perspektyw. Tym razem wrażenie było bardziej dojmujące, jak gdyby zasypał całe morze możliwości, przelewając ich potencjał w zupełnie inne przestrzenie.
Pierwszy raz tym doznaniom towarzyszył swego rodzaju niesmak, którego źródło szybko poznał. Wśród miriadów ścieżek, którymi podąża historia, niektóre są, w całości bądź części, wyjątkowo paskudne, brudne i obmierzłe. Wyglądało na to, że można obok nich przejść obojętnie tylko wtedy, gdy nie jest się bezpośrednio uwikłanym w ich genezę lub "gorszą część".

Decyzja została jednak podjęta wcześniej, teraźniejszość i przyszłość to już jedynie konsekwencje.
Z ciężkim sercem uderzył w jeden z menhirów, którego mistyczne echo rozbrzmiało na cały świat, zapraszając do siebie pozostałych Twórców.


***


Dla konstruktu polecenie było jasne, zaś nagły rezonans jaki rozszedł się z punktu przeznaczenia nie wydawał się negować wagi jego roli. Przeciwnie, twór zdawał się być nim pobudzony, jakby doprowadzenie bogini życia do celu przed innymi Twórcami stanowiło jego własną ambicję.

Raven - 2012-09-21, 12:01

- A więc chcesz pogrzebać Chaos żywcem?
Nagłe pojawienie się Rephona mogło wywołać lekkie zaskoczenie u boga ziemi, twórcy, który jakby nie było stworzył podwaliny by reszta mogła stworzyć cokolwiek. Teraz planował okiełznać, pozornie uśmiercić chaos jaki wciąż panoszył się na nowo powstałym świecie.
Pan Mórz obserwował poczynania Thola od jakiegoś czasu będąc ciekawym cóż z tego wyniknie. Nadal miał oczywiście do niego urazę za spowodowanie śmierci wielu wodnych organizmów jednak nie dawał tego po sobie poznać.
Złote, gadzie ślepia Rephona spoglądały z nad morskich fal na wynalazek jednego ze stwórców. Na bladej twarzy gadziego bożka malował się zagadkowy uśmiech.
- Niezmiernie ciekawi mnie co z tego wyniknie. Chociaż Ty pewnie już wiesz - wyłonił się z wody w humanoidalnej postaci stojąc, przeciwnie prawom natury, na jej powierzchni.

Waskos - 2012-09-24, 23:40

Wzywałeś mnie, oto jestem.- Karrum pozostał wierny rozpoczynania rozmowy w postaci swego żywiołu, choć ostatnim razem ta sztuczka okazała się zarówno banalna, jak i nieskuteczna. Rephona nie przywitał, ale nie tracił czujności. Niewiele wiedział o władcy głębin, to musiało się zmienić, lecz na to przyjdzie jeszcze czas, teraz całą swą uwagę poświęcił bogu ziemi.- Jakże miałem nie pośpieszyć, gdy najbardziej niezrozumiały dla mnie twórca tak wyraźnie domagał się mojej obecności. Ty pierwszy sięgnąłeś po element chaosu, a ten element stał się kamieniem węgielnym naszego dzieła, potem powołałeś konstrukty, które w tylko tobie znanym celu drążyły ziemie i tworzyły dziwne budowle, a nasze dary dla świata zdawały się jedynie cię drażnić i wymagać korekty. Zdaje się, mój pracowity przyjacielu, że związałeś się bardzo z naszym tworem, a dbasz o nie, jakby było tylko i wyłącznie twoją odpowiedzialnością. Ciekawe, czy masz na celu bezpieczeństwo i dobrobyt naszej spuścizny, czy kierują tobą własne, ukryte ambicje? Jeżeli to pierwsze, to powinniśmy się radować, nieważne czym spaskudzimy ten świat, zawsze to naprawisz. Jeżeli to drugie…- Karrum przybrał materialną postać, jego wzrok musiał spotkać się ze wzrokiem Tchola, musiał wiedzieć z kim ma do czynienia, musiał poznać jego reakcje, słabe punkty.- cóż, wtedy pozostaje cieszyć się, że wciąż mamy coś do powiedzenia. Nie obawiaj się, nie mam zamiaru ci przeszkadzać, nie teraz. Wiedz, że choć przez długi czas pozostawałem bierny, nie byłem ślepy. Ufam pragmatyczności twych czynów, wiele też się spodziewam po twym najświeższym i najbardziej okazałym tworze, a do tego najdziwniejszym. Oświeć mnie więc, czemu skupiłeś w nim mateczniki pozostałych twórców i jaką rolę w jego przeznaczeniu ja mam spełnić?
Vozu - 2012-11-03, 09:51

"Jeżeli uważasz, Rephonie, że czas jest prosty na tyle, bym mógł sięgać weń dowolnie daleko, to pozostajesz w głębokim błędzie odparł chłodno Thol. "Obaj przybyliście tu pełni niezrozumienia a nawet podejrzeń dotyczących mych intencji - które jednakże mnie nie dziwią, jako iż brak zrozumienia wiedzie prostą drogą ku wszelkiej maści obawom.
Władca żywiołu ziemi obrócił się w kierunku Karruma, mierząc go swym iskrzącym wzrokiem. Przewidywał w nim źródła przyszłych kłopotów, a przynajmniej afrontów podobnych tym, które miał okazję słyszeć przed chwilą - wyraźnie przeciwstawne sobie domeny nie rokowały dobrze.
Moje intencje nie wymagają werbalnego potwierdzenia ani wyjaśnienia", powiedział twardo. "Efekty jakie ujrzycie gdy krąg ten skupi widomą pomoc wszystkich Twórców będą mówić same za siebie. Era szalejącego Chaosu ma się ku końcowi, świat będzie podatnym na każde nasze skinienie płótnem, które wypełnią twory z wyśnionych malowideł."


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group